WYPRAWY > Picos de Europa 2003

 

<< wróć do wypraw    

 Wyprawa speleologiczna - Picos de Europa'03: opis | zdjęcia

Wyprawa speleologiczna - Picos de Europa'03 (opis):

Tak po długim okresie w końcu znalazłem trochę czasu na opisanie naszej wspaniałej wyprawy do Hiszpanii. Dla mnie wyprawa zaczęła się już długo przed wyjazdem, ponieważ wiele było do załatwiania: jedzenie, sprzęt, ubezpieczenie itp. Dnia 28.07.03 wraz z Tomkiem Jaworskim już na poważnie zaczynamy naszą przygodę i jedziemy do Wrocławia, gdzie spotykamy resztę wyprawy czyli: Marka Jędzejczaka (Stachu), Zbyszka Grzele, Michała Saganowskiego, Monikę Hajnos oraz Pawła Krzyszczykowskiego którego odbieramy w nocy z dworca. Następnego dnia wcześniej rano startujemy do Hiszpanii, gdzie przez 2wa dni walczymy na drodze by w końcu dojechać do naszego celu. Pierwszą noc w Hiszpanii spędzamy nad oceanem i 31 lipca robimy zakupy w Cangas de Onis – mieście u podnóża Picos naszym przelotowym tzw. domem. Następnie przez 2wa dni walczymy z transportem na górę do Las Barrastrosas gdzie, stawiamy naszą bazę. Dnia 3.08 wraz z Pawłem oraz Michałem idę na poręczowanie do jaskini D-9 gdzie znajdują się same studnie, którymi zjeżdżamy do przodka. Ostatnia studnia odkryta w zeszłym roku jest bardzo stresująca ponieważ zjechały przed nami tylko 2wie osoby i jest wiele want, które mogą spaść na nas. Ponieważ szybko zjechaliśmy na dół to zabieramy 90m liny i idziemy eksplorować, Michał zabija spity i jedzie w nieznany teren, po dobiciu 3 spitów po drodze zamieniam go w poręczowaniu i tnę na dno studni, lecz jak się okazuje lina 90m jest za krótka by zjechać na dno tej studni, brakło jakieś 5-7m. Na dno tej studni zjeżdża już następna ekipa Stachu, Grzela i Tomek, zjeżdżają oni jeszcze jedną podobną studnie i lądują po przejściu krótkiego meandra w wielkiej sali z ogromnym przewiewem powietrza z okna na wysokości ok. 8m. Następna moja akcja była 5.08, idę z Pawłem przewspinać do tego okna i skartować poznane ciągi. Paweł wszedł 1szy do okna i po jakimś czasie krzyczy do mnie: „tu ktoś był jest wielka strzałka namalowana”, z niedowierzaniem lecę do niego i faktycznie widzę ogromną strzałkę i punkt pomiarowy z którego kartujemy nasze poznane ciągi. Po ciężkim powrocie zdajemy relację reszcie ekipy i Stachu ustala że jest to sala z F-17 tzw. systemu: „Sistema del Canalon de los Desvios” (F-15, F-17,  F-18, B-12). Później idą jeszcze 2wie akcje do D-9 na zaporęczowanie odcinka z poznanej sali do rzeki oraz na zdeporęczowanie całej jaskini. 7.08.03 ja, Paweł oraz Monika explorujemy powierzchniowo w strefie B, jednakże poza kilkoma problemami, które się same zakończyły nie znajdujemy nic ciekawego. 8.08.03 do bazy przyjeżdża (Polter) – Łukasz Pol z Niemiec.Po 2wóch dniach odpoczywania w bazie 9.08.03 całą naszą 3ką Paweł, Tomek oraz ja idziemy poręczować F-17 do połączenia z D-9. Jaskinia ta jest niesamowitą dziurą 2wie ogromne studnie 150m robią niesamowite wrażenie, poza tym są tam jeszcze 2wie 80 i takie małe pierdołki. Z dziury wychodzimy w nocy i dojście do bazy okazuje się nieco problematyczne ponieważ byliśmy tam 1szy raz i jeszcze nie mieliśmy obycia z tym terenem ale jakoś udało nam się trafić do naszej wymarzonej bazy. Następnego dnia skończyła się nam butla z gazem i jedzenie też zaczęło się kończyć, więc 11.08.03 schodzimy na dół, gdzie w Ribadeselli zabieramy (Bawełniaka)- Przemka Derkacza i jego kuzyna. No i jak zjazd na dół to oczywiście jedziemy nad ocean zaimprezować, jednakże powrotu z plaży nie wytrzymuje Opel i mamy wymuszony dzień postoju w Ribadeselli, gdzie Opel jedzie na warsztat. W warsztacie robotnicy zamiast naprawiać nasze auto mówią nam „sjesta”- przerwa i idą na obiad, Grzela mówiący „trochę” po Hiszpańsku próbuje się dowiedzieć co się zepsuło, ale fachowiec mówi mu ze „ La bambolina caput” no i Opel tez „caput”. Tak się bardzo fajnie złożyło że podczas tego wymuszonego odpoczynku w Ribadeselli, trafiliśmy tam na fajny festyn z muzyką ludową. Po przespaniu nocy na miejscowym forcie rano oba auta są dobre i możemy wracać do Cangas, gdzie robimy tradycyjne zakupy – (wszystkie tanie chleby tostowe z sklepów wykupujemy) i wracamy na bazę. W bazie jednak nie ma dobrych informacji, ponieważ woda płynąca z trawek się skończyła i musimy coś pokombinować, efektem tego jest zamontowanie beczki w jaskini G-8 obok namiotu bazowego i stamtąd pozyskujemy wodę. Po powrocie z dołu 14.08 na akcje idą Paweł z Zbychem, mają oni za zadanie donieść ponton do rzeki w F-17 oraz dopłynąć do syfonu końcowego. Następnego dnia ja oraz Tomek idziemy skartować ciąg wodny do końca, jednak panująca tam mgła krzyżuje nam plany czego efektem było szukanie przez 3godz. otworu w mgle, później już szukaliśmy drogi powrotu na bazę w tym księżycowym krajobrazie. Po walce w mgle znajdujemy kopczyki z drogi dojściowej z wcześniejszych akcji w D-9, gdzie zostawiamy sprzęt, aby wrócić następnego dnia i pójść do jaskini. Jednakże następny dzień zostajemy w bazie bo leje jak scebra a mgła jest tak gęsta, że nie widać nawet na 5 metrów. Opady te okazują się pozytywne ponieważ odżywa nasze źródełko. Kolejny dzień 17.08 jest już w miarę pogodny i z Tomkiem idziemy na wcześniejsze kartowanie. W jaskini dotarcie do pontonu idzie nam bardzo sprawnie i szybko przystępujemy do chyba najgorszego zajęcia jakim są pomiary. Ostatni punk pomiarowy w F-17 był jeszcze przed ciągiem wodnym, więc musimy skartować jeszcze zawalisko co zajmuje nam dość trochę czasu, ale w końcu wchodzimy do pontonu i kartujemy rzekę co jak się okazuje nie jest takim prostym zadaniem – ( trudno zlokalizować wcześniejszy punkt, ponton ciągle faluje i bardzo trudne jest ustawienie dalmierza w bezruchu no i zimno). Po 6 godzinach walki z przyrządami, pontonem, wodą oraz wodospadem 10m docieramy do połączenia z B-12 i stwierdzamy, że dalej nie damy już rady i postanawiamy wracać. Powrót do zawaliska jest dużo bardziej sprawniejszy – (nie trzeba kartować), ale i tak nas to bardzo wymęczyło – mięśni rąk nie czułem a do góry jeszcze było z 450m sznurka z ciężkimi worami ponieważ wyciągamy ponton oraz kilka sznurków. Na powierzchni jesteśmy rano i ledwo co docieramy na bazę, tam wymieniamy się z ekipą deporęczującą (Polter, Michał, Bawełniak) i idziemy spać. Po takiej ciężkiej akcji z Tomkiem postanawiamy trochę odpocząć i pochodzić trochę po powierzchni. Celem stał się teren w którym działali kiedyś nasi koledzy z klubu „Speleo Gliwic” – rejon A. Na wycieczce tej zdobywamy szczyt „Los Trawiesos”, znajdujemy wiele otworów z rejonu A i B a mianowicie otwory najgłębszych jaskiń A-11 i A30 oraz nieznany niepozorny otwór, gdzie się oba pchamy ale bez sprzętu dalej nie damy rady, studnia ok. 15m.Wracamy tu następnego dnia z całym sprzętem i zjeżdżamy 2wie studnie  15m i ok.100m jednak dalej nie mamy lin i wracamy na powierzchnie, gdzie zmieniają nas Bawełniak z Pawłem, którzy eksplorują dalej, jednakże jak się później okazało 100 którą zjeżdżaliśmy była to 80 z A-11 (systemu La Capilla). Ostatnia jaskinia którą eksplorujemy jest A-3, poręczować 1sze studnie 21.08 idzie Polter z Michałem, natomiast ja Monika i Tomek wybraliśmy się na najwyższy szczyt tego rejonu „Penia Sante” a reszta ekipa poszła na zdjęcia do A-1. Kolejny dzień i kolejne 2wie akcje do A-3, najpierw na poręczowanie idą Stachu z Tomkiem a kilka godzin później za nimi na eksploracje idzie Paweł z Grzelą, do domu wracają już Bawełniak z kuzynem oraz Polter. My następnego dnia też musimy schodzić ponieważ skończył się nam gaz a i jedzenie też się kończyło. Tego samego dnia w nocy nie wszyscy wracamy na bazę – Tomek, Grzela i Stachu wracają następnego dnia rano -  gradobicie zatrzymało ich na parkingu. Jest 24.08 czyli końcówka wyprawy, ja i Michał idziemy na eksploracje do A-3 sprawdzić boczną studnie ogromnego zawaliska. Na dół tej 60m studni zjeżdżam pierwszy i ląduje w ładnej salce z deszczem i meandrem uciekającym w dół którym idziemy sprawdzić ten teren. Meander okazuje się dość długi, ale wypadamy w końcu w salce z „kopczykiem” i „punktem pomiarowym” dla nas to ulga bo koniec eksploracji, znów połączyliśmy się z jakąś jaskinią. Jednak idziemy jeszcze trochę kolejnym obszernym meandrem i znów znajdujemy kopczyk więc wracamy na powierzchnie i zabieramy cały sprzęt eksploracyjny (wiertarka, akumulatory, spitownice itp.) Powrót na górę jest bardzo męczący, ciasny meander w jaskini daje się mi bardzo we znaki, ale z zaciśniętymi zębami wychodzę na powierzchnie, gdzie zdajemy relację reszcie ekipy. Stachu z Grzelą jednak nie mogą dojść do porozumienia i idą w trójkę z Tomkiem skartować wyeksplorowane ciągi. Po powrocie okazało się ze jaskinia z którą się połączyliśmy jest nieznana dla Stacha działającego tam od 12 lat czego efektem jest nazwa jej „UFO” i otwarty problem na przyszły rok. 26.08 idzie ostatnia akcja deporęczująca z A-3 i kończąca działalność w Picos. Kolejne dni to już składanie bazówy i retransport całego sprzętu na dół. 28.08 jesteśmy już w Cangas gdzie śpimy 2wie noce pod mostem, spotykamy się z Suarezem w Oviedo oraz pijemy sidry z Armandem i jego dziewczyną w sideri. Picos opuszczamy 30 i po 2wóch dniach jesteśmy w Polsce.

Uczestnicy:

  • Krzysztof Kubocz czyli ja

  • Tomasz Jaworski – Rkg „Nocek”

  • Marek Jędzejczak – kierownik

  • Zbyszek Grzela

  • Michał Saganowski

  • Łukasz Pol

  • Przemek Derkacz – SCW Wrocław

  • Paweł Krzyszczykowski – WKTJ – Poznań

  • Monika Hajnos – Speleoklub Świętokrzyski

  • Dominik Kajzer – OS – kuzyn Przemka

autor: Krzysztof Kubocz

zdjęcia: Krzysztof Kubocz, Tomasz Jaworski.

 

Wyprawa speleologiczna - Picos de Europa'03 (zdjęcia):
 
3.jpg (17584 bytes) baza.jpg (22287 bytes) bazagor.jpg (34799 bytes) ekipa.jpg (29876 bytes)
 
namioty.jpg (36165 bytes) ponton.jpg (14742 bytes) spitow.jpg (40071 bytes) tomek.jpg (19703 bytes)
 
widok.jpg (17757 bytes) zacisk.jpg (25819 bytes)