Strona główna | Aktualności | O klubie | Członkowie | Wyjazdy | Wyprawy | Kursy | Biblioteka | Materiały szkoleniowe | Galeria | Inne strony | Dla administratorów

Relacje: Wyprawa Hagengebirge 2021

Wersja z dnia 21:15, 17 sie 2021 autorstwa AsiaP (dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)

Wyprawa eksploracyjna Hagengebirge 2021

22 - 31 07 2021
Uczestnicy: Magda Sarapata, Asia Przymus

Jeszcze w zeszłym roku okazało się, że zarówno mi, jak i Magdzie chodzi po głowie by zobaczyć jak eksploracja wygląda na innych wyprawach. Miałyśmy kilka pomysłów, pisałyśmy z różnymi klubami i ostatecznie padło na wyprawę w masyw Hagengebirge – jest to wspólna wyprawa Sekcji Grotołazów Wrocław i Sopockiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego.

Jako że, mój termin urlopu był ograniczony początkiem sierpnia, to zależało nam by wyjechać jak najwcześniej i jak najwięcej jak to możliwe być na wyprawie. Dlatego też, trafiłyśmy do pierwszej ekipy, która wchodziła na masyw i miała za zadanie przygotowanie bazy na działania w kolejnych tygodniach.

Pierwszym pozytywnym zaskoczeniem okazało się podejście, które po dotychczasowych Gollowych doświadczeniach okazało się niemalże spacerkiem. Równie pozytywna okazała się sama miejscówka bazy – dostatecznie rozległa, żeby każdy znalazł dla siebie kawałek prywatnej przestrzeni. I dość bliska szlaku (i znajdującego się przy nim jeziorka) by móc skusić się na relaksująca wycieczkę w dzień restowy.

Przez większość wyjazdu pogoda dopisywała. Poranki były słoneczne i upalne, dopiero wieczorami przychodziły deszcze z burzami. Zdarzało się, że wychodząc rano na akcję przy pięknej pogodzie, wracałyśmy całe przemoczone w burzy.

Pierwsze dni spędziłyśmy z Magdą osobno. Ja zaczęłam wyprawę z Jaskinią Ciekawą, do której pierwszego dnia wejść się nie udało z powodu śniegu i lodu, który pokrył znaczną część studni wlotowej oraz lin, które w niej wisiały. Śnieg i lód należało najpierw w znacznej części zbić i zrzucić, żeby na nikogo nieoczekiwanie nie spadł podczas zjazdu. Dopiero później możliwa była akcja do meandra pod Studnią z Młotkiem. Tu poczułam już znajome klimaty ciasnych meandrów z Golla, jednak jako dwie nie-za-duże-Asie miałyśmy problem z obiektywną oceną, czy meander jest na tyle szeroki, by przeciętny grotołaz mógł się nim poruszać.

Ostatnie dni naszego pobytu miałyśmy okazję udać się na biwak wysunięty. Dla mnie był to pierwszy raz, gdzie eksploracja odbywała się w całkowicie damskim gronie. Tam działałyśmy w nowo odkrytej jaskini, próbując pokonać zagradzającą przejście wantę. Fiasko było jedynie połowiczne, ponieważ udało mi się przecisnąć obok wanty by dojść do zalanego błotem korytarzyka. W innym miejscu jaskini w meandrze widoczny jest mały prześwit do salki poniżej, co daj nadzieję na wystąpienie w jaskini niższych pięter...

Później działałyśmy na powierzchni. Sprawdzałyśmy kolejne potencjalne otwory jaskiń. Większość z nich okazywała się nieobiecująca lub zasypana. Magda znalazła dość ciekawie wyglądający otwór, do którego zjechałam. Samo wejście do jaskini jednak było małe. Po rozgarnięciu kamieni udało mi się wejść do środka i okazało się że znajduję się pod stropem studni. Z pomiarów jakie wykonałam ,,na szybko” najdalsza uzyskana odległość pokazywała ponad 30m. Dość trudny układ, niepewność w poręczowaniu oraz krążąca nad nami burza spowodowały,że żadna z nas nie zjechała dalej w tej jaskini. Za to sprawdziłyśmy kilka innych otworów i odkreśliłyśmy je na liście miejsc do sprawdzenia.

Z jednej strony jest mi przykro, że nie odkryłam ,,tego co dalej”, z drugiej jednak strony zawsze jest ,,kolejny rok”...

zdjęcia z wyjazdu: http://foto.nocek.pl/index.php?showall=&path=.%2F2021%2FHagen&startat=1


OCZAMI MAGDY BYŁO TAK:


Kiedy w maju wysłałam Markowi nieśmiałego maila odnośnie wyprawy na Hagen, nawet nie spodziewałam się, że jeszcze uda się załapać na listę uczestników. Szybko jednak okazało się, że jest inaczej. Potem Łukasz i Staszek zrezygnowali z udziału i tak oto powstała babska nockowa wyprawa jaskiniowa do Hagen z Asią :) Umówiłyśmy się, że obie jedziemy na start i rozkładanie bazy. Było trochę niewiadomych plus dreszczyk poznania nowego miejsca, nowych jaskinii i zupełnie nowej ekipy (i kierownika :)).

Ruszyliśmy w czwartek, a dojazd był wyjątkowo płynny z jednym postojem. Po biwaku na parkingu ruszyliśmy w stronę bazy. Szlak po niemieckiej stronie okazał się widokowy, z miłym postojem i pięknym jeziorkiem po drodze. Następnie przystąpiliśmy do rozwieszania zadaszenia, rozkładania bazówki i wieloosobowych namiotów oraz transportów. W końcu następnego dnia rano na górze miało pojawić się śmigło razem z pozostałymi uczestnikami. Od rana wyczekiwaliśmy na charakterystyczny odgłos wirnika, odbijający się od okolicznych ścian. Odebraliśmy transport, oddaliśmy śmieci i przywitaliśmy wesołą wyprawową ekipę. W bazówce zrobiło się gwarno (w końcu było nas prawie 20 osób).

Rozpoczęliśmy planowanie kolejnych akcji. Mi udało się załapać na wyjście z Kasią, Kubą i Hawranem, który miał w planie rozliczyć się z jaskinią znalezioną w zeszłym roku. Wyruszyliśmy w stronę Bacioka mijając po drodze słynną, flagową Ciekawą oraz poznając okoliczne ścieżki. Tym razem jaskinia zakończyła się po ok. 15 metrach. Żal było wracać z pustymi rękami, bo każdy oczami wyobraźni widział już setki metrów jaskini. Podczas wyprawy udało mi się także odwiedzić przepiękną Kitzgrabren z długim urokliwym zjazdem. Naszym zadaniem było kartowanie nowego korytarza, druga część ekipy zjechała i zaporęczowała nowe partie. Tym razem sukces! Jaskinia kontynuuje się, choć po drodze trzeba liczyć się z prysznicem. Później przyszedł czas na słynną powierzchniówkę w damskim zespole z Olą, Kasią i Magdą. Sprawdziłyśmy kilka otworów, jednak niestety bez wielkich studni.

Ciekawym doświadczeniem było działanie w kobiecym gronie, był też czas, aby przypomnieć sobie wiercenie punktów :) Potem zdecydowałyśmy się nawet na babski wypad na obóz wysunięty, czyli tzw. Camp Ice. Znajduje się ok. 2 h pieszo od bazy i można z niego sprawdzać okoliczne otwory. W planie było m.in. rozłupanie wanty blokującej przejście do dolnego korytarza jaskini znalezionej przez Tomka. Ten widok pięciu kobiet próbujących rozłupać kamień - bezcenny :) Następnego dnia Asia spróbowała nawet przecisnąć się w tym miejscu, aby sprawdzić, co znajduje się dalej. Na koniec działań z obozu udało mi się nawet znaleźć własną jaskinię! Asia zdecydowała się zjechać do otworu i sprawdzić ewentualne ciasnoty. Disto pokazało studnię ok. 30 m poniżej, jednak z uwagi na zbliżającą się burzę i wątpliwości związane z poręczowaniem ze stropu, zdecydowałyśmy zostawić ten problem pozostałej ekipie.

Nie zabrakło też dawki emocji. Pierwszych dostarczyło bliskie spotkanie ze żmiją. W porę udało mi się cofnąć nogę i wydać żałosny pisk ;P. Później razem z Asią i Olą (we trójkę miałyśmy schodzić w sobotę na parking) zdecydowałyśmy się wrócić z obozu wysuniętego wcześniej, aby uniknąć burzy. No cóż... zabrakło nam ok. 20 minut. Ta złapała nas na ostatnim odcinku, a powrót w towarzystwie mokrego kabla z łączności i błysków przypominających stroboskop był nie do podrobienia. Następnego dnia rano pozostał nam już tylko smutny obowiązek spakowania plecaków i zejścia w dół. Po drodze spotkałyśmy turystów, których zaciekawiły zbiorniki po paliwie, które Ola miała przytroczone do plecaka. Wytłumaczyłyśmy, że schodzimy z wyprawy jaskiniowej. Zapytane czy też nurkujemy w jaskiniach, odpowiedziałyśmy, że staramy się, aby tego nie robić :)

Tę stronę ostatnio edytowano 17 sie 2021, 21:15.
zaloguj się