Strona główna | Aktualności | O klubie | Członkowie | Wyjazdy | Wyprawy | Kursy | Biblioteka | Materiały szkoleniowe | Galeria | Inne strony | Dla administratorów

Wyjazdy 2018: Różnice pomiędzy wersjami

Linia 1: Linia 1:
{{wyjazd|Tatry|Karol Pastuszka, Łukasz Piskorek, <u>Asia Przymus</u>, Bogdan Posłuszny|06 01 2018}}
+
{{wyjazd|Tatry - Jaskinia Kasprowa Niżnia|Karol Pastuszka, Łukasz Piskorek, Bogdan Posłuszny, <u>Asia Przymus</u>|06 01 2018}}
 
Wyjechaliśmy rano, z małą nadzieją na powodzenie akcji, dodatnia temperatura na termometrze jakby mówiła: ,,nie wejdziecie, nie wejdziecie". Po drodze omówiliśmy plan awaryjny. Dwie poprzednie zimy podczas których nie miałam szczęścia trafić w Kasprowej dalej niż do Kaczki, też nie napawały nadzieją...
 
Wyjechaliśmy rano, z małą nadzieją na powodzenie akcji, dodatnia temperatura na termometrze jakby mówiła: ,,nie wejdziecie, nie wejdziecie". Po drodze omówiliśmy plan awaryjny. Dwie poprzednie zimy podczas których nie miałam szczęścia trafić w Kasprowej dalej niż do Kaczki, też nie napawały nadzieją...
  

Wersja z 20:41, 7 sty 2018

Tatry - Jaskinia Kasprowa Niżnia

06 01 2018
Uczestnicy: Karol Pastuszka, Łukasz Piskorek, Bogdan Posłuszny, Asia Przymus

Wyjechaliśmy rano, z małą nadzieją na powodzenie akcji, dodatnia temperatura na termometrze jakby mówiła: ,,nie wejdziecie, nie wejdziecie". Po drodze omówiliśmy plan awaryjny. Dwie poprzednie zimy podczas których nie miałam szczęścia trafić w Kasprowej dalej niż do Kaczki, też nie napawały nadzieją...

W Kuźnicach już od parkingu wykonywaliśmy piruety na lodzie, ale dopiero przy bramkach do parku zdecydowaliśmy się uzbroić buty. Trzy pary raków i jedna raczków spisały się doskonale, dzięki czemu zdobyliśmy przewagę nad resztą turystów idących o gołym bucie.

Weszliśmy do jaskini.

Do Kaczki szliśmy z zapartym tchem, bojąc się odezwać, żeby przypadkiem złośliwie nie zaczęła się zalewać kiedy nas usłyszy. Łukasz zjechał do Gniazda Złotej Kaczki pierwszy i usłyszeliśmy triumfalny okrzyk ,,jest! da się przejść". Co nie zupełnie oddawało sposób w jaki faktycznie przemieściliśmy się później na drugą stronę.

W ramach przygotowań zbudowaliśmy w piasku kilka poziomów zbiorników, do których odlewaliśmy breję z przejścia oraz tamę, która miała na chwilę zatrzymać strumyczek, który dopływał do Kaczki. Bogdan dla sprawy poświęcił swoje kalosze, których używaliśmy jak wiader, sam stojąc w skarpetkach. Kiedy już przeszliśmy dalej, popędziliśmy jak burza, nie zatrzymując się nawet, żeby się rozebrać w Wielkim Korytarzu. Woda po kolana była nam nie straszna, kiedy wcześniej nabraliśmy przez kołnierze brei z Kaczki. Krótki postój nastąpił w Sali Rycerskiej. Toż to gumowa kaczuszka zaklinowała się między skałami! Trzeba ją było uratować oraz zadbać żeby miała gdzie pływać. Dodatkowymi atrakcjami jakie jej zapewniliśmy był dopływ zlewarowanej wody z górnego jeziorka, oraz sztormowe przelewanie wody worami. Trochę przeholowaliśmy i kaczuszka wykorzystała okazję, żeby zwiać z Wiszącego Jeziorka. Zniecierpliwiony Bogdan przeszedł w kombinezonie, nim cokolwiek wody zdążyło ubyć. Nie pozostało nam nic innego jak ruszyć za nim (i pomoczyć kombinezony nawet do ,,jajec").

Za salą gwieździstą usłyszeliśmy szum, którego się nie spodziewaliśmy - to fragment strumienia, płynącego przez jaskinię. Jeśli zakończenie strumienia w ścianie może zaskakiwać to co dopiero jego początek, który wyglądał tak jakby strumień wylewał się ze spągu. Woda była na tyle spokojna, że można było się przypatrzyć skałom w głębi... Bardzo mi się to spodobało i trafiło na pierwsze miejsce w rankingu ulubionych wywierzysk. Kiedy ja czekałam na Bogdana wspinającego się z naszą ostatnią liną na uskoku w Szczelinie, Łukasz z Karolem poszli penetrować dalej. Zatrzymał ich Okresowy Syfon. Z ich relacji, był niecałkowicie zalany, ale wymagał takiego zanurzenia, że cała ekipa, której mokre i zimne kombinezony już dały się we znaki zdecydowała, że trzeba zostawić trochę tajemnic na następne odwiedziny.

W drodze powrotnej spotkaliśmy drugą ekipę. Zawróciliśmy kaczuszkę do Wiszącego Jeziorka i zażyliśmy kąpieli błotnej w Gnieździe Kaczki. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że inżynierem jestem marnym skoro moja tama puściła, a zbiorniki retencyjne nie zatrzymały wody, nie uratowało mnie nawet tłumaczenie, że badania gruntów zostały przez nich zignorowane.

Kaczka jest dla nas coraz przychylniejsza, może następnym razem pozwoli nam przejść o suchym brzuchu....

zaloguj się