|
<<
wróć do wyjazdów
RUMUNIA
- jaskinie gór Bihor
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Tadek
Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Wojciech Wyciślik, Henryk Tomanek,
Janusz Rudol (Rudi), Mateusz Golicz, Ola Skowron, Maciej Dziurka,
Kasia Żmuda, Damian Żmuda
7
- 11 11 2008
r.
Po
całonocnej podróży dotarliśmy na polanę Grajduli w Bihorze
gdzie nawet było kilka osób. Na podjeździe spotykamy też grotołazów
z Speleoklubu Olkusz, z którymi zaliczyliśmy 2 akcje. W pierwszy
dzień poszliśmy do syfonu w jaskini Borsa oraz kawałek do Negry
i turystycznej Focul Viu. W drugi dzień razem z 2 kolegami z
Olkusza próbujemy zrobić trawers awenów Gemaneta i Negru.
Podzieleni na 2 zespoły (Tadek, Artur, Damian Sz., Maciek,
Wojtek, Rudi) oraz (Mateusz, Ola, Damian Ż., Kasia oraz 2 kolegów
z Olkusza) zjeżdżamy do awenów. Na dnach obu awenów zalegają
w różnej konfiguracje potężne pnie drzew o wątpliwej stabilności
i w drodze na dół trzeba się niestety przez nie przedrzeć.
Pierwsza grupa przechodzi całą jaskinię i pod Negru niemiła
niespodzianka. Dalsza droga całkowicie zatarasowana drzewami i
ziemią. Odwrót tą samą drogą. Druga ekipa po perypetiach z
przeprawą przez pnie i lodowy korek dociera do ciągu wodnego
lecz za zawaliskiem oddzielającym od głównego ciągu. Po wyjściu
na powierzchnię trochę zamieszania bo obie grupy snuły różne
przypuszczenia. W trzeci dzień grupa w składzie Tadek, Artur,
Damian Sz., Rudi przeszła jaskinię Zapodi do syfonu łączącego
ją z Negrą. Syfon mimo bardzo niskiego stanu wody w jaskini nie
był drożny (i chyba nigdy nie jest). Sama jaskinia okazała się
przepiękna. Druga grupa w składzie Mateusz, Ola, Kasia, Damian
Ż, Maciek, Wojtek oraz 2 kolegów z Olkusz doszli do syfonu w
Negrze łączącego ją z Zapodi. Heniek w tym czasie z koleżankami
z Olkusza chodził po górach odwiedzając 2 ciekawe wąwozy.
Grupa z Negry wracała w nocy po akcji a pozostali w dzień
(dojazd zajmuje ponad 12 godzin). Cały czas dobra pogoda, wspaniałe
pejzaże i dobra atmosfera. Trochę strat w sprzęcie (zwłaszcza
w namiotach) zrobił niesforny lis. Rozgryzł 2 namioty oraz ukradł
trochę jedzenia. Pozdrawiamy kolegów z Olkusza.
*
wyjazd
w Bihor po kontakcie z Filipem Papiu z Cluj Napoca
Jura
północna - jaskinia Szmaragdowa i Kryształowa
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Paweł Szołtysik, Mietek Smetaniuk,
Damian Ozimina, Tomasz Pieczka
2
11 2008
r.
Zwiedziliśmy
dwie ładne jaskinie. W Szmaragdowej bardzo piękne jeziorko,
chyba największe na Jurze, po za tym jaskinia całkiem ładna.
Potem pojechaliśmy do Ludwinowa gdzie Mietek zaprowadził nas do
jaskini Kryształowej. Dość spora jak na Jurę jaskinia, weszliśmy
do większości zakamarków. Cały dzień niemal letnia
temperatura i słońce.
Wspinaczka
w Podzamczu
Uczestnicy:
Mateusz Górowski i Ola Strach
26.10.2008
r.
Korzystając
z darmowej godziny zafundowanej przez zbliżającą się zimą
wyspani i zadowoleni decydujemy się na wyjazd na Jurę. Na początek
rozgrzewany się na trasach z własną asekuracją na Górze Birów,
by następnie powspinać się co nie co na skale ĽAdept" w
okolicach zamku. Pogada nam dopisała, zrobiliśmy sporo fajnych
dróg.
Szczelina
Piętrowa
Uczestnicy:
Tadeusz Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Agnieszka Szmatłoch, Tomek Głowania,
Damian Ozimina
26.10.2008
To była
już kolejna moja wyprawa z rodziną Szmatłochów. Od rana dzień zapowiadał
się bardzo obiecująco. Pogoda jaka nas powitała spłatała figla
synoptykom, ponieważ wbrew zapowiedziom była cudna, prawdziwa piękna
polska jesień. Zaowocowało to pozytywnym nastawieniem wszystkich uczestników
wyjazdu. Najpierw ja jako totalny nowicjusz oraz kolega Damian w ramach
instruktażu oraz obycia ze sprzętem zdobywaliśmy jakże bezcenne doświadczenie
na pobliskich skałkach na Jurze w pobliżu kopalni kalcytu. Wszelkich uwag
oraz wskazówek udzielał nam Pan Tadeusz czyli głowa rodu Szmatłochów
(wielki szacun:) ) Jaskinia ta była punktem docelowym naszego dnia, jednak
jak się okazało na nasze wejście musielibyśmy czekać przeszło 2
godziny, gdyż w tym samym czasie odbywały się ćwiczenia GOPRu. Po
momencie rozterki gdzie udamy się na ten czas, zapadła krótka i szybka
decyzja :Kamienny Grad. Po dojechaniu na miejsce, okazało się że i ta
jaskinia nie jest nam pisana w ten dzień. Wejście okazało się zawalone
kamieniami co było przeszkodą nie do obejścia nawet dla najmniejszego z
nas czyli Artura:) Ale że w pobliżu jest Szczelina Piętrowa, także do
trzech razy sztuka. To była moja druga wyprawa do tej jaskini jednak
prowadzący (i tu znowu ukłony dla naszego mentora) poprowadził nas całkowicie
inną drogą co zaowocowało nowymi wrażeniami. Samo przejście przebiegało
bez większych trudności. Po wyjściu z jaskini już w pół mroku udaliśmy
się do samochodu gdzie: ciepła herbata oraz sznita z serem: bezcenne...za
całą resztę zapłacisz kartą MacterCard:)
Beskid
Mały - Jaskinia w Straconce
Uczestnicy:
Damian
Szołtysik, Paweł Szołtysik, Teresa Szołtysik, Jan Kieczka
26
10 2008
Zwiedzamy
kolejną, typową jaskinię beskidzką. Do bardzo ciasnych miejsc nie
wciskamy się. Jasiu osiągnął miejsce gdzie jest puszka. Po wizytach w
takich jaskiniach zawsze czuję podziw dla eksploratorów tych jaskiń. Na
dworze cudowna pogoda.
Tarnowskie
Góry - sympozjum speleologiczne
Uczestnicy:
Wojtek Sitko
25
- 26 10 2008
Sympozjum
Speleologiczne jest cykliczną imprezą, na którą każdego roku
przybywa kilkudziesięciu naukowców z całego kraju, by podzielić
się najnowszymi wynikami badań w zakresie szeroko pojętych
zjawisk krasowych, jak również ochrony przyrody. Tegoroczna
lokalizacja Sympozjum miała na celu przybliżenie tematyki związanej
z antropogenicznymi obiektami podziemnymi Wyżyny Śląskiej oraz
ich walorami przyrodniczymi. Szczególny nacisk położony został
na słynne Podziemia Tarnogórsko-Bytomskie. Wyczerpujące sesje
referatowe i posterowe o wspomnianej tematyce uzupełnione zostały
trzema solidnie przygotowanymi sesjami terenowymi. Na pierwszej z
nich uczestnicy mogli zwiedzić między innymi nieudostępnione
jeszcze turystycznie sztolnie Wzgórza Zamkowego w Będzinie i
Kopalnię Ćwiczebną "Sztygarka" w Dąbrowie Górniczej.
Kolejne sesje terenowe poświęcone zostały sztolniom tarnogórskim,
spośród których odwiedziliśmy podszybie szybu Staszic,
przystosowanego do ujęcia wody dla Tarnowskich Gór, Sztolnię
Czarnego Pstrąga, Zabytkową Kopalnię Srebra oraz nieudostępnione
podziemia w okolicach kamieniołomu Blachówka w bytomskich
Dolomitach. W Sympozjum wzięło udział również kilku członków
TKTJ, którzy pomogli także w zorganizowaniu sesji terenowej.
Uczestnictwo w tego typu imprezach to ciekawa rzecz dla pasjonatów,
którzy widzą w jaskiniach coś więcej niż tylko dziury.
Jura
- wspin w dolinie Kluczwody
Uczestnicy:
Wojtek Sitko, Karol Jagoda, Ola Strach, Damian Szołtysik
19
10 2008
Cały
dzień wspinamy się na Leśnej Baszcie w dolinie Kluczwody na drogach od IV
do VI+. 3 drogi robimy na własnej protekcji. Potem jeszcze próbujemy na
Turni przy Źródle lecz kruchość i kończący się dzień zmuszają nas
do rezygnacji. Cały dzień pogoda piękna choć przy wspinie marzły trochę
palce. Oprócz nas nie było żadnych wspinaczy.
Paralotnie
-Żar
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Bożena, Piotrek
18
i 19.10.2008
Wiało,
latanko dość póżno, żagiel. Bożena przemogła Żar;)
Dość późno, ale szło zalatać, 1 lot z większej górki po długiej
przerwie. Piotrek nakręcił filmik.
Jaskinia
w Tatrach
Uczestnicy:
Mateusz Golicz, Michał Wyciślik, Ola Skowron, Damian Żmuda
18
10 2008
Opis
będzie.
Wspin
w Wiśle
Uczestnicy:
Łukasz Pawlas + os. towarzysząca
14
10 2008
Pewien
znajomy powiedział mi kiedyś, że wspinał się gdzieś w Wiśle, ale
gdzie …? Po przeszukaniu mnogich for wspinaczkowych wyszperałem parę
cennych informacji i postanowiłem samemu się przekonać czy aby to
wszystko jest prawdą. Zostawiamy samochód na parkingu w Wiśle Dziechcince
i niebieskim szlakiem na Stożek podchodzimy pod skałę (na mapie zaznaczona
jako Kobyla Skała). Po ok. 30 minutach dochodzimy pod solidną (ok. 40m
szer., ok. 20m wys.) skałę. Bez topo udało mi się znaleźć 3 niepewnie
obite drogi, ale w wielu miejscach spokojnie można zrzucić wędkę. Machnęliśmy
kilka dróg na linie i przeszliśmy kilka bulderów. Ogólnie skała godna
polecenia: piękne widoki, niesamowite tarcie (piaskowiec) no i w końcu coś
innego niż jurajskie wapienie.
Paralotnie
- Góra Siewierska
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Olek ,Bożena, Piotrek
13.10.2008
Latanko
i zabawy. Ne wytrzymałem już i latanko z szyną:) piotrek pomagał przy
starcie.
Bożena prawie perfekt opanowała skrzydło i to nawet Trango. Tryciol się
fajno pobawił. Ja tylko jako pseudo instruktor;) z szyną ale za to kobieta
mi piwo postawiła:) Foty wkrótce
Jura
- jaskinia Szczelina Piętrowa
Uczestnicy:
Agnieszka Szmatłoch, Henryk Tomanek ......
12
10 2008
Akcja
w jaskini (opis wkrótce)
Wspin
w Kobylańskiej
Uczestnicy:
Łukasz Pawlas, Wojciech Sitko, Karol Jagoda, Grzegorz Szczurek
12
10 2008
Wspinaczka
w dolinie Kobylańskiej, na Zjazdowej Turni, Turni z Krokiem i Wroniej
Baszcie. Padły drogi od IV+ do VI.1+. Cały dzień piękna LETNIA pogoda.
Grzesiek nauczył nas paru trików związanych ze wspinaniem, a i my mamy
nadzieję że on sam się czegoś od nas nauczył:)
Tatry
Zach. - jaskinia Śnieżna do syfonu Dominiki
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Tadek
Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Jan Kieczka, Maciej Dziurka, Kasia Żmuda,
Damian Żmuda
11
- 12 10 2008
Wspaniała
pogoda. Przed zachodem docieramy pod otwór Śnieżnej lecz niestety musimy
prawie 2 godziny czekać aż z lodospadu wyjdzie ekipa z WKTJ. Potem dość
sprawnie mykamy na dół. Przed Salą Wiatrów zjeżdżamy pomyłkowo za wodą
do meandra, którym woda wali do Sali Wiatrów. Później zakładamy właściwy
zjazd i już bez przeszkód dochodzimy do syfonu Dominiki. Powrót przebiega
znacznie dłużej. Zreporęczowaliśmy jaskinię z naszych lin. Cała akcja
trwała 14,5 godz. Powrót autem do domu bez snu był koszmarem i tak się mógł
zakończyć. Na szczęście skończyło się tylko na stratach materialnych.
Jura
- posiedzenie KTJ PZA w Podlesicach
Uczestnicy:
Mateusz Golicz
11
10 2008
Udział
w obradach. Sprawozdanie.
Jura
- góry Gorzkowskie
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik
5
10 2008
Piękny
jesienny dzień. Jak sama nazwa wskazuje góry (wzniesienia) znajdują się
na północ od Gorzkowa (północna Jura). Penetrujemy rejon pod względem
jaskiniowo - wspinaczkowym. Skałki nie wysokie choć w jednym z masywów można
odbyć kilka ciekawych choć nie długich wspinaczek. Bardzo ciekawe jary
wymyte w miękkim podłożu. W środku dnia robimy ognisko a nawet robimy
przypadkowe grzybobranie.
Rowery
i wspin w dolinkach podkrakowskich
Uczestnicy:
Łukasz Pawlas + os. tow
2
- 5.10.2008
Udany
wyjazd rowerowo-wspinaczkowy w podkrakowskich dolinkach. Zaczynamy od doliny
Prądnika. Przejeżdżamy przez wszystkie możliwe zakątki Ojcowskiego
Parku Narodowego i zwiedzamy wszystko co się da (zamki w Ojcowie i
Pieskowej Skale, Grotę Łokietka itp.), a wszystko to w złocistych
kolorach jesieni i pięknej, słonecznej pogodzie. Popołudniu wracamy do
Krakowa i kimamy u znajomych. Podczas kolejnej wycieczki zaliczamy dolinę
Mnikowską, rezerwat Zimny Dół (chyba najbardziej znany rejon bulderowy w
Polsce), dolinę Sanki i wąwóz Półrzeczki , tu zwiedzamy jaskinię na Łopiankach
i zaliczamy kilka prostych dróg wspinaczkowych. Następnie ruszamy do
nieznanej nam wcześniej doliny Brzoskwinki, gdzie resztę dnia oddajemy się
wspinaniu. Skały na zachodnim zboczu dolinki są świeżo obite, a kilka
projektów czeka na pierwsze przejścia. My jednak nie spotykamy żadnych
wspinaczy i w miarę upływu czasu przeskakujemy przez kolejne skały.
Niestety część dróg jest kompletnie mokra więc nawet się do nich nie
przystawiamy. Podsumowując był to rewelacyjny wyjazd i chyba ostatnie dni
słonecznej, wspinaczkowej pogody w tym sezonie. Planowaliśmy zaliczyć
jeszcze inne dolinki ale w piątek i sobotę ciepało żabami więc
leniuchowaliśmy zwiedzając Kraków.
Jura
- wspinaczka w dol. Kobylańskiej
Uczestnicy:
Wojtek Sitko, Paweł Szołtysik
29
09 2008
Wspin
w skałach dol. Kobylańskiej na drogach od V do VI.1 z przymiarką do VI.3
na Żabim Koniu i Szarej Płycie. Bardzo dobra pogoda. Na skałkach wspinało
się jeszcze kilka ekip.
Tatry
Zach. - jaskinia Kasprowa Wyżnia i Średnia
Uczestnicy:
Tomek Jaworski, Daniel Bula (Buli), Ola Strach, Mateusz Górowski, Wojtek
Rusek, Łukasz Korzeniowski, Karol Jagoda, Wojtek Sitko.
28
09 2008
Krótka
i treściwa (adekwatna do niniejszego opisu) akcja jaskiniowa w Dolinie
Kasprowej. Tatry przywitały nas wspaniałą wyżową pogodą, która w
cudny sposób podkreślała kontrast pomiędzy zimą panującą w wyższych
partiach gór, a latem goszczącym jeszcze w dolinach. Dotarcie pod otwór,
jak również przetrawersowanie jaskini Kasprowej Wyżniej nie sprawiło nam
żadnych problemów nawigacyjnych ani technicznych. Po kilkunastu minutach
spędzonych w samej dziurze, rozpoczął się długo wyczekiwany,
kilkudziesięciometrowy "krajoznawczy" zjazd spod otworu jaskini aż
do podstawy południowej ściany Zawracika Kasprowego. Stamtąd ruszyliśmy
do jaskini Kasprowej Średniej na nieco dłuższą akcję, którą urozmaiciła
nam "przykrótkawa" lina i zabawne dla niektórych roszady na
przepinkach. Niestety co dobre, szybko się kończy, a więc po wyjściu mały
przepak, posiłek, kontemplacja krajobrazu i do Kuźnic. Oby każda akcja
miała taką oprawę.
Tatry
Zach. - jaskinia
Uczestnicy:
Maciej
Dziurka, Kasia Żmuda, Tadek Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Damian Żmuda
27
- 28
09 2008
Opis
wkrótce
Jura
- wspinaczka w Mirowie
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Paweł Szołtysik, Wojtek Sitko, Karol Jagoda, na
rowerze dojechała Ola Strach
27
09 2008
Piękna
pogoda, mało ludzi na skałkach. Wspinamy się "z dołem" w
okolicach Turni Kukuczki, robiąc drogi od IV do VI+, m in. Zygzak, Ściany
mają uszy, Kości zostały rzucone, Pan Kazimierz. Niespodziewanie
odwiedziła nas Ola, która dotarła tu na rowerze z Zawiercia. Wspina kilka
dróg z nami. Uciekający dzień kończymy ogniskiem i zadowoleni z
wykorzystanego dnia wracamy do domu.
Stadion
KS "POGOŃ" Nowy Bytom - kolejny test Coopera
Uczestnicy
biegu: Mateusz
Golicz, Ola Strach, Grzegorz Szczurek, Jan Dobkowski, na trybunach Damian
Szołtysik (kontuzja), Ola Skowron (przejdzona)
27.09.2008
Mimo
nie sprzyjających warunków atmosferycznych młodzież dzielnie walczyła.
Na uwagę zasługuje wynik Grzegorza Szczurka - 3100 m oraz naszej klubowej lekkoatletki
Oli Strach - 2900 m. Wg tabeli osiągli wyniki bardzo
i dobre. Termin
następnego testu zostanie podany.
Góry
Sanocko-Turczańskie i UKRAINA
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski + os. tow: Major, Hania
11-21.09.2008
L4
to co siedzieć w domu:) , dołączyłem się do planowanego urlopu pary.
Wczasy z 1 ręką nad Soliną. Domek w Łobozów Górny, było wesoło. Łodzią
pływało się na Wyspe Skalistą, piękny zalew Soliński, grzyby, ryby i
piwko. Co dzień ognisko i grill, jajka prosto od kur, grzybki z lasu obok,
mleko od rudej krowy. Pozwiedzanych kilka górek, Jawor, Lawrota, Dzwiniacz,
Wielk iKról i inne, dużo ludzi myli te okolice z Bieszczadami już, ale to
inne górki i niższe. Nad zaporą nie polecam barów wsio na zdzieranie z
turystów. Ukraina piękna dobre piwko, tylko nie mocne plastiki;) i
oryginalne buty wszelkich marek po 50 zł,niestety tylko 1 pare można
przewieść, o cenach alku i papierosów nie wspomnę;) biurokracja dalej
została wypisywanie papierków, kasa za pieczątki. (zdjęcia)
Rajd
rowerowy w Beskid Śląski
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, w Szczyrku Krzysztof Hilus oraz inne osoby.
13
- 14 09 2008
Rajd
na trasie Ruda Śląska - Pszczyna - zapora w Goczałkowicach - Wapienica -
Szyndzielnia - przeł. pod Klimczokiem - Szczyrk. Do Wapienicy pędziłem
zmiennym terenem (asfalt, drogi leśnie, szlaki). Po 75 km podjazd/podejście
żółtym szlakiem na Szyndzielnię przekształciło się w prawdziwe
zdobywanie szczytu (założyłem, że na całej trasie nie skorzystam z
grama żywności ani płynów). Moje mięśnie chyba miały inny pogląd
objawiając to skurczami. Było zimno a na górze już całkiem. Zjazd do
Szczyrku zamienił mnie w sopel lodu. Dopiero u kolegi w Szczyrku (Krzysia
Hilusa) odzyskałem po ciepłym prysznicu swoją temperaturę a resztę dopełniło
ognisko. Następny dzień to gra w tenisa i okazyjny powrót do domu (inny
kolega jechał kombikiem). Całość pokonana na rowerze to 95 km.
W cieniu Widma
Brockenu- mroźne wspinaczki na Mnichu
12-14.09.2008
Uczestnicy:
Mateusz Górowski, Karol Jagoda, Ola Strach
Korzystając
z faktu, że już od 07.09.08 byłam w Zakopanem ( na zgrupowaniu
dydaktyczno-treningowym ze moich studiów) postanowiliśmy z Mateuszem
powspinać się w ten weekend w Tatrach. Do naszego planu ostatecznie
dołączył także Karol. Chłopaki dojechali w piątek i po południu
ruszyliśmy w góry. Warunki pogodowe i uciekający szybko czas już na wstępie
weryfikowały nasze ambitne plany. Z noclegiem na trasie oraz przywitani
mglistym i bardzo mroźnym porankiem dotarliśmy w sobotnie południe pod ścianę
Mnicha. Tam mimo marznących na skale rąk ( i nie tylko ) zrobiliśmy Drogę
Klasyczną
[IV+]. Jednak to co nas spotkało na szczycie wynagrodziło nam wszelkie
wcześniej napotkane niedogodności. Doświadczyliśmy pięknego optycznego
fenomenu natury spotykanego w górach tj. zjawiska Brockenu. Słońce
znajdujące się nad horyzontem odbijało nasze cienie w nisko zalegających
chmurach. Cienie – wielokrotnie powiększone otoczone były barwnymi pierścieniami.
Tęczowe pierścienie wokół odbitych postaci powstają na skutek załamywania
się promieni słonecznych w kroplach wody lub kryształkach lodu tworzących
chmury lub mgły. Nazwa widma Brockenu pochodzi od najwyższego szczytu
niemieckich gór Harz, na wierzchołku którego w Noc Walpurgii (30
kwietnia/1 maja) odbywały się sabaty czarownic, uwiecznione na kartach
Fausta J. W. Goethego. Jak donoszą świadectwa różnych taterników nie
zawsze widmo przywodzi na myśl zachwyt i podziw dla natury. Stary tatrzański
przesąd głosi, że widmo Brockenu to złowroga wróżba śmierci w górach.
Można ją zmienić dopiero gdy ujrzy się je trzykrotnie...*
My po długiej kontemplacji widoku własnego odbicia w górskiej scenerii
oraz przypomnieniu starego przesądu udaliśmy się w wyśmienitych
nastrojach na zasłużony odpoczynek.
Niedzielny poranek przywitał nas piękną pogodą ( ot jak człowiek szybko
się przyzwyczaja do mrozu…) i cudownymi widokami. Świat pod nami przestał
istnieć dla naszych oczu, gdyż znajdowaliśmy się nad chmurami.
Zachwyceni cudownymi zjawiskami przyrody, która podczas tego wyjazdu tak
szczodrze nas obdarowywała zdecydowaliśmy się
( po zaskakująco długich rozważaniach i w dziwnej atmosferze
nieujawnionej jeszcze głośno niepewności) na zrobienie drogi Międzymiastowa
[VI+]. Po dwóch pierwszych „piątkowych” wyciągach, a przed kolejnym
kluczowym i krótkiej dyskusji na stanowisku zdecydowaliśmy…o odwrocie!
Mogłabym bym tu dużo pisać skąd taka decyzja… że mróz, zgrabiałe
palce, klucząca niewiadomo jak droga, zmęczenie czy załamanie pogody bądź
różne takie tam mniej lub bardziej słuszne uzasadnienia tu przytaczać
ale uznałam (albo też zdiagnozowałam jak kto woli…), że jedynie słuszne
wyjaśnienie dla nas samych tkwi w naszym sobotnim bliskim spotkaniu z
wspomnianym wyżej optycznym cudem. Wszystko wskazuje na to, że niezależnie
od tego czy wierzymy w przesądy czy nie, w każdym z nas pracowało jednak
przesłanie związane z wczorajszym widmem Brockenu…Myśl czy jesteśmy
wybrańcami losu czy może właśnie otrzymaliśmy od Losu ważny
komunikat…W każdym razie każdemu z nas psychę mocno wybrało więc
zdecydowaliśmy się jeszcze na zrobienie innej, nieco łatwiejszej drogi- Tzw.
droga Orłowskiego[ V-].
Potem nie
zostało nam już nic innego jak powolny powrót do domu. (zdjęcia)
*
Nieco informacji na temat widma zaczerpnęłam z artykułu „Widmo
Brocekenu” autorstwa K. Kasperek zamieszczonego w tatrzańskim sierpniowym
numerze Gór [ Nr 8 (171) Sierpień 2008]
Jura
- wspin na Pazurku
Uczestnicy:
Ania Bil, Łukasz Pawlas, Mateusz Górowski, Andrzej Tomczyk
7
09 2008
Miniona
niedziela - miłe wakacyjne chwile. Postanowiliśmy nadrobić zaległości
wspinaczkowe. Całkiem nowe miejsce: Pazurek, Jura. Całkiem fajne. Początkowo
problem z trafieniem, potem rozczarowanie – ściana cała w słońcu. A my
planowaliśmy uciec przed upałem (co kiedyś doskonale udało się w Złotym
Potoku – świetne miejsce, w dodatku nie wyślizgane skały, polecam!).
Ale drogi - super (V, VI, ….) ładne tarcie, ładnie obite.
No i sumując bardzo udany wypad. Opaleni, zadowoleni, z magnezją w
kieszeni (pewien pan dał w prezencie, bo moja została w domu).
Beskid
Śląski - MTB
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Wotek Wyciślik, na Malinowskiej Skale spotkaliśmy
Heńka Tomanka z Sonią i Adamem.
7
09 2008
Startujemy
z Brennej doliną Leśnicy. Wyjazd na Trzy Kopce Wiślańskie. Następnie
fajny przejazd na Salmopol. Dalej trawers na Malinowską Przełęcz i przez
Malinowską Skałę (spotykamy tu Heńka Tomanka z Sonią i Adamem) wyjeżdżamy
na Skrzyczne. Stąd zjazd częściowo nieznaną nam drogą do Szczyrku.
Dalej podjazd na przełęcz Karkoszczonka i wspaniały downhill do Brennej.
Cały dzień cudowna pogoda i ostra jazda.
Tatry
Wys. - wspinaczka na Kościelcu
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Paweł Szołtysik, Teresa Szoltysik
6
09 2008
Ja
z Pawłem robię drogę Gnojka (III) na zachodniej ścianie Kościelca.
Teresa turystycznie wchodzi na Kościelec. Mieliśmy poważniejsze plany
lecz korki na dojeździe i tłumy w Tarach skutecznie sprowadzają nas na
ziemię. Ściana oblężona przez taterników. Grupa kursantów blokuje nas
przy podejściu przez płyty w stronę Kościelcowej przełęczy pod start w
drogę. W czasie wspinaczki mocne podmuchy wiatru. Szybko zbiegamy z szczytu
w dół i wracamy do domu.
Paralotnie
-Javorovy
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Marek Lewandowski, Bożena,
Paweł
30
i 31.08.2008
Dzień
bez wiatru prawie. Olek znad lądowiska wykręcił i poooleciał. Najlepszy
lot jego, poodwiedzał Beskidzkie szczyty, niziny i prawie wrócił,
miejscami miał ciekawie;) Reszta przy górce, ja spacer z moją szyną.
Javorovy
w chmurach, ale Olkowi to nie przeszkadzało, najlepiej polatał, potem już
ok było. Bożena też nie źle nad wszystkich wykręciła i śledziła
Olka;) Mi tylko widoki i Radegast pozostał, trochę fotek
popstrykałem
Beskid
Żywiecki - MTB
Uczestnicy:
Damian Szołtysik
31
08 2008
Piękny
dzień. Wyruszam na rowerze z Rajczy czerwonym szlakiem na Mladą Horę.
Potem zjazd do dol. Danielki, podjazd na przeł. Kotarz i długi zjazd do
Ujsoł. Stąd trawiastym szlakiem podjazd na przeł. pod Kiczory i niezły
downhill do doliny Nickuliny. Zwiedzam dolinę z jej dwoma górnymi odnogami
i wracam z powrotem do Rajczy gdzie odbywały się dożynki. Z wyjątkiem
fragmentu czerwonego szlaku gdzie powalone były drzewa całą trasę pokonałem
na rowerze nie schodząc nawet na stromych podjazdach. Forma dopisała,
krajobrazy wspaniałe, zwłaszcza w okolicach Mladej Hory.
Wyjazd
kursowy - jaskinia Śnieżna
Uczestnicy:
Wojtek Sitko, Mirek Mendyk, Mateusz Górowski, Karol Jagoda, Ola Strach,
Łukasz Pawlas, Mietek Smetaniuk
Instruktor: Ryszard Widuch
29
-31.08.2008
Kolejne
podejście do pokonania jaskini tym razem okazało się udane. Pogoda mimo
obaw nie pokrzyżowała nam planów. Jedynie pośpieszne przygotowania jej
uczestników do wyjazdu przełożyły się na niewielkie braki w górsko-jaskiniowym
wyposażeniu. Na szczęście nie przełożyły się one na efekty naszego
wyjazdu. Cała ekipa spotkała się dopiero w sobotę rano. O 8 zdobyliśmy
pozwolenie, o 11 byliśmy już pod otworem. Jaskinia okazała się bardzo
przyjazna, no może oprócz Lodospadu. Nasz cel czyli Suchy Biwak został
szybko i sprawnie osiągnięty. Po drodze napotkaliśmy wiele worów z
linami, łącznie ze sprzętem pozostawionym przez naszych klubowych kolegów.
Droga powrotna przebiegła bez większych trudności ( no może nie u
wszystkich Wielka Studnia budziła taki zachwyt jak przy zjeździe…, a
Lodospad dał nieźle w kość…). Pierwsze osoby opuszczające jaskinię
zostały przywitane przez pięknie odsłonięte okoliczne szczyty zabarwione
na czerwono zachodzącym słońcem. Widoki przecudne. Pokonanie prożku na
trasie w ciemnościach okazało się nieco problematyczne, część grupy
miała niewielkie trudności ze znalezieniem ścieżki. Całość powrotnej
drogi pod zachwycająco rozgwieżdżonym niebem i wśród zaskakujących odgłosów
z gór zakończona została o godz. 23.
PS.
Szczególne wyrazy uznania dla kierownika akcji - Karola Jagody (zgodnie z
zawartą transakcją - mycie liny za opis wyjazdu J
)…
Stadion
KS "POGOŃ" Nowy Bytom - test Coopera
Uczestnicy
biegu: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Kasia Żmuda, Maciej
Dziurka, Mietek Smetaniuk, Wojtek Sitko, Ola Skowron, Ola Strach, na
trybunach pojawił się Grzegorz Przybyła i Olek Kufel
27.08.2008
Brawa
dla odważnych zwłaszcza dla dziewcząt. Wszyscy uczestnicy dali z siebie
wszystko i wg tabeli osiągli wyniki bardzo
i dobre. Następny test 24 września o 18.30.
SŁOWACJA
- Tatry Bielskie czyli powrót w krainę kamzika
Uczestnicy:
Sebasitan Śmiarowski, Asia Wasyl (Pacyfa)
24
- 26 08.2008
W
drodze było kilka pomysłów, skończyło się na dojściu do Chaty
Plesnivec, tu nocleg. Fajne schronisko, mało ludzi. Rano wczas
wstawanko by nas nikt nie widział;) W 1978 r. Tatry Bielskie zamknięto,
pozostały stare oznaczenia szlaków. Idziemy starym szlakiem niebieskim na
Skalne vrata 1620m. U podnóża piękne ściany, po dojściu do nich okazuję
się, że są świeżo obite. Nowe ringi, dużo dróg, bezpiecznie i gęsto
obite, chyba wyłączyli tą ścianę z rezerwatu ścisłego, polecam do
wspinu i blisko od schroniska. Od Skalne vrata dalej byłem czerwonym
szlakiem na Bujaczi 1947 m, przedzieranie się przez kosodrzewiny, Pacyfa
chwilami ma dość ze swoim plecakiem, dalej konkret skały. Kosziare 2012 m
dalej Predne Jatky 1941 m tu stada kamzików po 50szt. nie strachliwych.
Dalej na ZadneJatky 2019 tu na drodze staje nam wielki samiec Kamzik, syczy
i nawet nie chce zejść z drogi, po chwili nawet nas olewa dosłownie;) W
jaskini Kamzika natrafiamy na Matkę Kamzik z młodym, fotki i nie
podchodzimy za blisko, też już nastawiona na obronę, wycofujemy się
sprawdzając boczne korytarze. Dale jHlupy - Szalony Wierch 2061 m,
schodzimy do przełęczy, tu szlak i dużo ludzi, naszczęście tylko turyści;)
Dalej pod prąd na Szirokie Sedlo 1830 m,choć trochu ludzi idziemy dalej na
Żdiarska vidla - Płaczliwa Skała 2142 m byłym żółtym szlakiem. Na
szczycie spotykamy Słowaków. Tu problem na Hawran przepaść. Jakoś
schodzimy extrim północno-zachodnią ścianą, z jedną ręką nie wesoło.
Po długim zejściu poniżej przełęczy, zostawiam plecak w poszukiwaniu
dalszej drogi, Pacyfa nie chcący mój plecak ruszyła i leci w przepaść.
Pozostaje schodzenie, plecak pusty wszystko wyleciało. Znajduje wsio oprócz
naj. - portfel z kupą papierów, wesoły raczej nie jestem. Śpimy tu
raczej nie wygodnie i nocka nie przespana. W nocy spadająca gwiazda,
wiadomo życzenie portfel. Rano przeszukuje jeszcze raz polanę i w
desperacji chce ściągać szynę i
wspinać do półki Pacyfa stanowcza na nie, po próbach 1 ręką i obtłuczeniu
2 łokcia rezygnuję. Zrezygnowany schodzę i myślę sobie co za popierd...
wiara w spadające gwiazdy i nagle ukazuję się portfel. Wiem już na czym
polega Cud to nie możliwy prawie przypadek. Bóg Słowian zawsze czuwa;)
chwała Perunowi. Zejście stromo przez chaszcze i rzeką, jakby nie kijek
Pacyfy raczej nie dałbym rady. Zresztą profesjonalna pomoc medyczna, bez
niej nawet do schroniska bym nie doszedł. (zdjęcia)
Wspin
w Dolinie Kobylańskiej
Uczestnicy:
Mateusz Górowski, Karol Jagoda, Ola Strach
23.08.2008
Po
intensywnych rozmyślaniach na temat weekendowej pogody
zdecydowaliśmy się na jednodniowy wyjazd do Kobylan, co okazało
się wyjątkowo trafionym pomysłem.
W sobotę od samego rana rozpoczęliśmy wspinaczkę na Lotnikach.
Drogi piękne ale wyjątkowo wyślizgane, co sprawiało nam co
nieco trudności…Tam część dróg zostało pokonanych na wędkę,
cześć z dołem:
-Prawe
Lotniki , IV+
-Syndrom Kobylan, VI.1+ (tylko Mateusz)
-Prawy Trzeci Filarek, V+
-Tenis w Porcie, VI.1 (tylko Mateusz)
-Lewy Trzeci Filarek, V+ (tylko Mateusz)
Następnie
przenieśliśmy się na Słoneczną Turnię, gdzie każdy pokonał
na własnej asekuracji drogę o nazwie Słoneczna, IV. Kolejnie na
Jastrzębiej Turni zrobiliśmy Przez Trawki,
III i jej wariant prostujący V; Prawa Szeroka-start przez płytę,
VI.1 (Mateusz); Księżycowy Kominek, III (na własnej każdy z
nas). Na koniec dnia na Dziurawej Turni zrobiliśmy świeżo obitą
nieznaną nam drogę, a Mateusz na pożegnanie zrobił
jeszcze Dziurki, V. Wyjazd uznaliśmy za wyjątkowo
udany, cały dzień wspinania w każdej formie na różnorodnych
drogach w zupełnie pustych w ten dzień skałach. (zdjęcia)
CZECHY
: Paralotnie - Ondrzejnik Skałka - Beskid Śląsko-Morawski
Uczestnicy:
Sebasitan Śmiarowski, Bożena (os.tow)
21.08.2008
I po
pechowym wyjeździe. Latanko fajne ile się chciało ale przy górce, taka
jesienna terma: żagiel i kominki nie za duże co siakiś czas. Bożena
trochu stresu, dużo glajciarzy na startowisku, ale za to ostro kręciła
kominy i latała nad wszystkimi, fajnie lata. Przed lądowaniem zachciało
się zabaw, wingover bokiem do ziemi, coś wystawało i wybiło mi palce w
drugą stronę. Ręka coś boli, ale jakoś się poskładałem. Po latanku
tradycyjnie pyszny, wielki obiadek: smazeny hermelin v Hospudce. Ręka zaczęła
puchnąć i rosnąć, wymiguję się od pogotowia że przejdzie, Bożena
marudzi, więc kierunek Godula, może jeszcze przejdzie;) Po drodze policja
nas namierza ponad 30 km przekroczone, straszą 6 pkt. i 300 zł, ale ręka
na coś się przydała. Bożena opowiada cała historie i że spieszymy się
na pogotowie bo już z bólu ne wytrzymuję;) puszczają nas:) Na
izbie już nie wesoło: (3 kość śródręcza połamana, szyna gipsowa od
paznokci po łokieć. I tak chyba sezon na latanie mi się skończył: (Jak
kto zna dobrego ortopedę to niech da znać. Moje 1 złamanie w życiu ech
tak ani zwichnięcia. (zdjęcia)
Paralotnie
- Góra Siewierska
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Michał Trytko, Bożena (os. tow)
19
08.2008
Silny
wiatr. Olek z Romkiem przesiedział na Żarze i popołudniowy zlot. Tryciol
trochu czasu siedział na Siewierce, też za silnie wiało. Ja po pracy po
tel. Bożeny też się zdecydowałem na Siewierke, w razie czego wzięliśmy
rolki. Po dojechaniu Tryciol już się bawił skrzydłem, na wiszenie za słabo
już i odchyłka. Zabawy, stawianie skrzydła, kilka lotów. Najbardziej
zadowolona Bożena opanowała stawianie skrzydła przy silnym wiaterku, choć1
fikołek był;)
Paralotnie
- Czarna Góra okolice Białki Tatrzańskiej
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Michał Trytko, Biker (os.tow)
17
08 2008
Rano ciężka
decyzja gdzie jechać u nas deszcz. Olek na Żar, my po widoku nieba na
kamerkach decydujemy się na Czarną Górę albo Kasprowy, trochu daleko ale
jedziemy, po drodze przelotne deszcze nie nastrajają. Jednak niedaleko
Czarnej Góry zaczyna słońce się przebijać przez chmurki, w kotlinie już
fajno świeci. Tatry w chmurach. Górka wygląda jak ostry klif 200m, trochę
obaw przed startem jeszcze się nie latało klifowo;) Startuje, jednak
daremnie prawie zlot, reszta za mną podobnie. Pochmurno, wiatr jeszcze słabszy,
bez humoru, tyle kilosów bez latania, jedziemy coś zjeść i poczekać na
warun, trafiamy na fajną restauracje koło Białki Bury Miś, ciekawe
wyposażenie i użyteczne, a wszystko ze stali i części po różniastych
maszynach, co widać na fotkach. Bez większego entuzjazmu ruszamy z
powrotem na górkę. Tu słoneczka o 16 coraz więcej i wiać zaczyna.
Tryciol startuje i do góry, ja za nim, BikerKing też i latanko super Żagiel
i trochu termy. Po czasie siada, lądujemy przy starcie na półce do góry
i dalej żaglowanie aż do momentu jak zmieniło się na silną północ, w
powietrzu nieprzyjemnie i skrzydło cofka, po 18 lądujemy. (zdjęcia)
Jura
- MTB
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski
12.08.2008
Za
ostro z wiaterkiem dziś, więc rowerek. Upał i wiaterek nie sprzyjał, późny
wyjazd, ale się w domu nie siedziało. W drodze powrotnej spotkałem Pacyfe
i Strzelca po extreme trasie rowerowej;) [url=http://www.bikebrother.com/ride/23312]track,dane,
player: profil i mapa satelitarna w GoogleMap [/url]
SŁOWACJA
- grań Niżnych Tatr oraz Słowacki Raj
Uczestnicy:
Damian
Szołtysik, Teresa Szołtysik, Paweł Szołtysik
2
- 10 08 2008
Trasę zaczęliśmy
w Podlesoku w Słowackim Raju, przechodząc to pasmo do Strateny. Stąd 3
stacyjki miejscowym vlakiem do Telgartu. Z tej miejscowości szlakiem przez
grań Niżnych Tatr począwszy od Kralowej Holi (1946) do przełęczy
Czertawica i dalej przez najwyższy Dumbier (2046), Chopok, Dereste, Chochulę
aż pod miejscowość Donavaly. Razem z Słowackim Rajem to 110 km górskiego
szlaku w bardzo zróżnicowanej scenerii. Część wschodnia to coś w rodzaju
naszych Bieszczadów i Beskidów. Część zachodnia to kwintesencja
Zachodnich Tatr i Babiej Góry. W części wschodniej wielkie deniwelacje.
Na północy ciągle widoczny mur Tatr na południu ogrom gór południowej
Słowacji. Szlak jest łatwy ale niespodzianki może płatać pogoda o czym
mieliśmy się okazję przekonać.
Poniżej
mapka z szlakiem naszej marszruty:
Dla ciekawskich krótka rozpiska z naszego szlaku:
1 dzień:
przyjazd autem do Podlesoka
2 dzień: ja zawożę 135 km auto na parking w pobliże Donovali (Korytnica
Kupele) i wracam autobusem i pociągiem do Podlesoka a Teresa z Pawłem cały
dzień chodzili po roklinach i przełomem Hornadu
3 dzień: idziemy szlakami do Strateny. Mało ludzi. Stąd z uroczej stacyjki
pociągiem (1 wagon) podjeżdżamy 3 stacyjki do Telgartu. Tu przeczekujemy
ogromną nawałnicę. Śpimy w namiocie w lesie powyżej Telgartu
4 dzień: 1000 m deniwelacji na Kralową Holę. Nie spotykamy ludzi. Dalej
przez rozległe wierzchowiny docieramy do utulni* Andrejcowa
5 dzień: z Andrejcowej przez lesiste tereny (dużo wiatrołomów)
dochodzimy do utulni Ramża
6 dzień: etap Ramża, przełęcz Czertowica, Dumbier do schroniska Kamenna
Chata pod Chopokiem
7 dzień: znaczne pogorszenie pogody. W mocnym wietrze dochodzimy do utulni
Pod Chabencom
8 dzień: ostatni etap z względu na pogodę był koszmarny. W nieustannym
deszczu, który na grani leciał poziomo za sprawą wiatru próbującego
zwalać z nóg. "Nieprzemakalne" goretexy jakoś przestały być
"nieprzemakalne". 6 godzin walki i zejście do celu czyli do auta.
Nocleg już w Polsce w Szczyrku.
9 dzień: powrót do domu
utulnia -
przeważnie bezpłatna chata górska z miejscami do spania
CZECHY:
Paralotnie - Ondrzejnik Skalka -Beskid Śląsko - Morawski
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Artur
11.08.2008
Latanko,
nie jak na Żarze;) starty konkret, z południa wiało i rotory, fajne składanka.
Na dole dużo koników, wrogów glajciarzy, gustują w glajtach i robią
dziury. A Artur inny naAdvanceSigma6 fajno polatał, o Krompiku nie
wspominam;) Bogdan też był.
Paralotnie-Żar
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Ruda z bratem, Iwona, Magda,
Artur
10.06.2008
Chciałem
na Czechy, ale Marek obiecał przelecieć laski na Żarze w tandemie. Nie
przyjechał a i latania nie było, słabo po 2 zloto-bąble, Olek wytrwały
i rzeźbił po drzewach 40 min, kilka razy zahaczając korony. Na Skalce
polatali i ma za niedziele opierdol wielki glajciarz;) na dodatek powrót
znowu z wypadkiem, dziadek z rodzinką Kangu się wpieprzył przed nas na
czerwonym i Artur nie wyrobił .Uparty idiota, policja i straty czasu dużo,
mandat.
SŁOWACJA
- parlotnie
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek
6-08.08.2008
Latanko ze
Słowakami, nawet kilku księży. Od Petra znowu trochu nowych info o
lataniu. Spanko w [url=http://www.perfectfly.sk/index.php?option=com_content&task=section&id=18&Itemid=73]chacie[/url]
Środa latanko na Slubicy-Spisz, terma miejscami konkret 6 ,5m/s,
duszenia też.
Czwartek Donovaly-Tatry Niskie, tu niskie podstawy latanie po okolicy, terma
poszarpana,1 kominek z prawie ziemi aż do chmurki wykręcony.
Piątek się rozwiało więc mała stroma górka z zamkiem Kamenica. Wiatr
po południu już całkiem silny przed frontem i się zmienił kierunek, Olka trochę
wyskładało z rotoru, ale nie dał się;) Powrót pechowy za NowymSaczem
laska ostro przywaliła nam w tył i z impetu uderzenia przodem w auto przed
nami, na szczęście bez policji się obyło i nie trza było lawety, siakoś
dojechaliśmy do domu. Kilka piw się potłukło, plecaki pozalewane i waliło
piwem resztę drogi. Autko raczej do kasacji .Fot mało skrzydło trza było
pilnować;) ładne okolice, bezludzia i kilkanaście zamków widzieliśmy po
drodze. (foty)
NORWEGIA
- wspinaczki na Lofotach
Uczestnicy:
Mateusz
Górowski, Ola Strach
25 07 -
07 08 2008
Wspinanie
na Lofotach jak i w całej Norwegii to wspinanie na własnej protekcji.
Norwedzy nie uznają jakiejkolwiek ingerencji w skałę, co dla nas było
bardzo istotnym aspektem wakacyjnego wspinu .... Tu
relacja
AUSTRIA
- Wyprawa Eksploracyjna Hoher Goll 2008
Uczestnicy:
Z WKTJ Poznań: Zbigniew Rysiecki, Norbert Skowroński (Umberto), Stefan
Nowak (Stiv), Marcin Gorzelańczyk (Jontek), Ryszard Chiniewicz, Piotr
Stelmach (Kierownik), Sławomir Kozłowski, Aleksandra Harat (Buka),
Arkadiusz Brzoza, Wojciech Hołysz i Agnieszka Appelt (Kropek). Z RKG
"Nocek": Mateusz Golicz (kierownik wyprawy), Michał Wyciślik,
Aleksandra Skowron.
29 06 -
02 08 2008
Kontynuacja
prac prowadzonych przez ostatnie 19 lat. Relacja tutaj.
Tatry
Wys. – wspinaczka na Filar Świnnicy
Uczestnicy:
Tadeusz, Tomasz, Artur Szmatłoch
1-3.
08.2008
W piątek
po pracy wyjazd z domu w kierunku willi Józka. W sobotę z rana wyruszamy,
w upale podchodzimy w miejsce, z którego startujemy w ścianę, tam krótki
odpoczynek, ubieramy cały sprzęt i do góry po chwili zaczęła się psuć
pogoda, ale wspinamy się dalej. Na IV wyciągu zaczęło walić żabami,
dorwały nas chmury ze nie było nic widać na ok. 5 m. taka pogoda
towarzyszyła nam aż do samego końca. Planowaliśmy jakieś 4 godziny
wspinaczki a zrobiło się 10 z powodu nie korzystnych warunków. Na szczyt
docieramy o 22:00. Do samochodu doszliśmy o 3:15. Wyjazd można zaliczyć
do bardzo udanych J
Tatry Wys. - wspinaczka
na Zamarłej Turni
Uczestnicy:
Karol Jagoda, Wojtek Sitko
2
08 2008
Wyjazd z samego założenia
nastawiony był na maksymalizację działań, toteż wszelkie formy
wypoczynku, a zwłaszcza spanie, uznaliśmy za element zbędny i wydaliliśmy
poza ramy ambitnego planu. Tym samym wyruszyliśmy na trasę w piątek około
22, by tuż przed 2 w nocy opuścić parking na Palenicy Białczańskiej. Świt
dopadł nas w okolicach Siklawy, a nieco później zaczęli pojawiać się
pierwsi, o dziwo już rozbudzeni turyści, zmierzający w kierunku Orlej
Perci. Pod Zamarłą Turnią znaleźliśmy się około 7 sobotniego poranka
i jako pierwsi tego dnia rozpoczęliśmy łojenie legendarnej ściany. Na
pierwszy ogień poszła Motyka (średnia trudność około -V). Cała zabawa
szła na tyle szybko i sprawnie, że na szczycie postanowiliśmy "sieknąć
sobie" jeszcze jedną drogę, więc już godzinę później znów byliśmy
na dole, tym razem przy Zacięciu Wrześniaków (około IV, w porywach do V
w zależności od wariantu). Gdy już po raz drugi osiągnęliśmy szczyt
Zamarłej, około 17 przyszło niewielkie załamanie pogody, które całkowicie
przepędziło i tak stosunkowo nielicznych taterników. Pomimo, iż
miejscami drogi uzbrojone były w porządnie wyglądające haczory, czasem
spity, a nawet prowizoryczne zjazdówki, to jednak za każdym razem do
Pustej Dolinki docieraliśmy szlakiem z Koziej Przełęczy. Podsumowując,
drogi bardzo ładne, w sumie wykonaliśmy 9 wyciągów, z czego 1 startowy
czujnie na żywca, w tym tylko 1 lot, czyli nienagannie. Dalej posiłek,
przepak i do samochodu. Z Palenicy wyjeżdżamy o zmroku i już od
pierwszych kilometrów toczymy nierówną walkę człowieka ze snem, którą
wygraliśmy dzięki głośnym blackmetalowym piosenkom. Do domu dotarliśmy
po północy. (zdjęcia)
Pomorze
- Grota Mechowska
Uczestnicy:
Justyna, Piotr, Zuzia, Magda Szmatłoch
1
08 2008
Korzystając z pobytu
nad morzem, będąc "trochę" znudzonym opalaniem, wybraliśmy
się na wycieczkę do Groty Mechowskiej. Jest to największa jaskinia
na pomorzu a zarazem najbardziej na północ wysunięta jaskinia w Polsce.
Bardzo fajna wycieczka, polecam wszystkim wypoczywającym w tej okolicy (zdjęcia)
Paralotnie
- Javorovy
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Ruda
29
- 30 07 2008
1 dzień:
Inwersja puściła dopiero koło 13 ale wszyscy polatali, najdłużej Olek.
Nowa glajciarka w ekipie;) po kursie ale radzi sobie lepiej niż całkiem
nieźle, duży zapał do wyjazdów i latania, fajno. W końcu można z kim w
tygodniu wyskoczyć, nie licząc Olka;)
2 dzień: Cirrus i mały front wstrzymał termę, latanie takie sobie, najdłużej
Olek.
Jura
- rowery górskie + żeglarstwo
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik
27
07 2008
Z Koziegłów
startujemy kombinacją szlaków rowerowych, turystycznych i na przełaj do
jeziora Poraj. Tu wypożyczamy omegę i 2 godziny żeglujemy w zmiennym
wietrze. Potem znów wskakujemy na rowery i okrążamy jezioro a następnie
szlakami przez lasy i po piachu docieramy do ospałego upałem Przybynowa. W
okolicy kilka skalnych masywów. Stąd wracamy to w terenie to drogami do
auta w Koziegłowach.
SŁOWACJA
- wspinaczki w skałach sulovskich
Uczestnicy:
Wojciech Sitko, Karol Jagoda, Paweł Szołtysik
26
- 27
07 2008
Pomimo
burzowego piątku decydujemy się na wyjazd w sobotę wczesnym rankiem, na
miejscu jesteśmy po 10-tej. Zaczynamy ambitnie od drogi 7-, niestety
naszego optymizmu nie podzielała droga, po długiej walce odpuszczamy.
Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni małą liczbą wspinaczy, jest wręcz pusto
w stosunku do weekendu majowego. Mała popołudniowa burza nie ostudziła
naszego zapału. Później pogoda się stabilizuje, więc atakujemy piękną
3 wyciągówkę (Rapsodia v modrom), zjeżdżamy tuż przed zmrokiem.
Wieczorem ognisko i nocleg pod gwiazdami. W niedziele wybieramy się w
nowy dla nas rejon tzw. Brada, okazuje się on grupą najwyższych skał w
rejonie Sulova. Przepiękne widoki rekompensują nam długie podejście.
Wchodzimy na Mały Rohacz i wpisujemy się do zeszytu znajdującego się na
jego szczycie.
Rower
-Trasą Jezior
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski
26
07 2008
Trasa n
8 z przewodnika "Najlepsze wycieczki na rowerze górskim Okolice Górnego
Śląska", trochę zmodyfikowana, start Zabrze, koniec Gliwice -
track, dane, player: profil i mapa satelitarna w GoogleMap
http://www.bikebrother.com/ride/22385
http://gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Rower_/Wyzyna_Slaska_-_Trasa_Jezior_26.07.2008/
Pilsko
- Beskid Żywiecki
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Asia Wasyl (Pacyfa)
22
07 2008
Plany
były trochu inne, ale dojazd się skomplikował i dość późno, tak to
jest jak się nie sprawdzi kobiety i polega na jej info;) Z Korbielowa
Kamienna zielonym szlakiem do Hali Miziowej dalej czarnym na Górę Pięciu
Kopców. Startowisko tu moim zdaniem nie bardzo, kierunek NE, ale dysza i
nawet jak na dole cisza to tu ostro z wiatrem, górki na przedpolu. Dalej słowackim
zielonym na Pilsko 1557 m. Powrót żółtym do Korbielowa.
http://www.gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Turystyka_Gorska/Beskid_Zywiecki_-_Pilsko_22.07.2008/
Jaskinie
Gór Sokolich
Uczestnicy:
Mietek Smetaniuk, Wojtek Sitko
21/22
07 2008
Typowo
nocna akcja jaskiniowa. Na miejsce dojeżdżamy w blasku zachodzącego słońca,
by już po ciemku ruszyć do Koralowej, a kolejno do Urwistej i Studniska,
gdzie bez pośpiechu zaspokajaliśmy taternicki niedosyt. Z ostatniej dziury
wychodzimy już o wschodzie, mały przepak i do domu. Akcja odbyła się bez
niespodzianek, zespół zgrany, wędrówki po lesie przyspieszał GPS.
Jura
- wspinaczki w okolicach Piaseczna
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik
20
07 2008
Wspinaczka
z dolną asekuracją na własnej protekcji. Ćwiczenia wycofu z ściany
zjazdem na podwójnej linie. Skały puste, piękna pogoda.
Tatry
Zach. - jaskinia Małołącka
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Jan Kieczka
19
07 2008
Idealnie
wstrzeliliśmy się w pogodę bo kilka poprzednich dni było fatalnie co
zresztą zniweczyło nasze ambitniejsze plany. Przed jaskinią spotykamy
dwie dziewczyny z WKTJ wybierające się (z liczniejszą ekipą) do Kotlin.
Na dojściu do jaskini Jasiu znalazł 2 ekspresy. Sama dziura znana jest
jako krucha, i rzeczywiście nie ma się gdzie schować przed spadającymi
kamieniami. Na uwagę zasługuje strop, który jako niesamowicie równa
warstwa skalna leci do samego dna jaskini i chociażby z tego powodu warto
tam zajrzeć. Z linami starczamy dosłownie co do centymetra. Jasiu wpycha
się ciasnym meanderkiem do końca. Akcja trwała na spokojnie 3,5 godziny.
Wychodzimy jeszcze za dnia, w międzyczasie była ulewa. Na zejściu
Kobylarzem spotykamy 2 panie, które jak się okazało były bez światła.
Towarzyszymy im w zejściu aż do wylotu Kościeliskiej.
Paralotnie
- Żar
Uczestnicy:
Sebastaian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Michał Trytko
19
07 2008
Prawie
400 km ale autem;) jazda po Czechach, wszędzie ostry wiatr, decyzja Żar
czekanie aż osłabnie i późno popołudniowe latanko. Na dole pokaz i
zawody modeli, trza było uważać przy lądowaniu.
Jura
- wspinaczki na górze Birów
Uczestnicy:
Tomek Jaworski, Asia Jaworska, Adrian Piejko, Karol Jagoda, Ola Strach, Ola
Górczyńska, Wojtek Sitko, Damian Szołtysik, Paweł Szołtysik
13
07 2008
Tomek
wspinaczkowo męczył kursantów, Asia jeździła na rowerze a reszta próbowała
załoić coś ambitniejszego z różnym skutkiem. Na górze Birów otwarto
dla turystów warownię (?) i jest już inaczej (tzn. trzeba kupować bilety
by wejść, na szczęście nie dotyczy to jeszcze wspinaczy). Późnym popołudniem
nadeszła burza. Karol z Olą dokonali ekstremalnej wspinaczki w ulewie i
walących piorunach. Gdy tylko udało im się cało zejść wróciliśmy w
deszczu do domu.
WĘGRY
północne
- paralotnie i jaskinia Aggtelek
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Robert
11
- 13.07.2008
Nio i
po upalnym fajnym wyjeździe Węgry Północne. Wyjazd po pracy w piątek,
nocne zwiedzanie Egeru i1nocByczejKrwi,wszyscy po mieście z kieliszkami
wina. Sobota ja latanko w silnym wietrze i termie. Reszta zwiedzanie zamku i
okolic. Po latanku wypad w głąb Gór Bukowych ,super widoki, doliny,
wodospady i przyroda. W nocy degustacje win Eger, nawet sporo Polaków,
wszyscy pija, sie bawią i zero policji. Niedziela Tokaj i next do jaskini
Aggtelek. W taki upał, chłodu aż nadto;) piękne nacieki, utwory w sali
koncertowej jaskini, super nagłośnienie, pokaz świateł. Po pyszny
obiadek po stronie słowackiej w Słowackim Krasie,bardzo strome podjazdy i
zjazdy. Tatry lody w Tatrzanskiej Łomnicy i zmiana pogody ze słonecznych
upałów na burze, deszcze, ochłodzenie w Polsce już całkiem nie
przyjemna jazda, dużo wody na ulicach, połamane drzewa. http://gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Turystyka_Gorska/Wegry_Polnocne_11-13.07.2008/
http://gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Paralotnie/Eger_-_Wegry/12.07.2008/
RUMUNIA
- jaskinie Karpat Zachodniorumuńskich
Uczestnicy:
Tadek Szmatłoch (kier.), Basia Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Anna Szmatłoch,
Agnieszka Szmatłoch, Tomek Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Piotr Szmatłoch, Damian
Szołtysik, Henryk Tomanek, Mietek Smetaniuk
28
06 – 13 07 2008
W trakcie
wyjazdu dokonaliśmy wyjść do 11 jaskiń. Między innymi przeszliśmy do syfonu
końcowego Ciur Ponor, Aven Sancuta, Jowi. Poruszaliśmy się samochodami terenowymi, które okazały
się bardzo przydatne w trudnym terenie. W skrócie: Rumunia to wspaniały kraj,
ludzie i przepiękne góry i jaskinie. Reszta ekipy została dłużej. Szczegółowy opis i zdjęcia
trochę później.
Tatry Zach. - jaskinia Wodna pod Pisaną
Uczestnicy: Tomek Jaworski, Karol Jagoda, Wojtek Sitko, Wojtek
Wyciślik, Michał Wyciślik, Damian Żmuda, Mateusz
Golicz, Ola Skowron
9 07 2008
Próba dojścia do Syfonu Dominiki w Wlk
Śnieżnej przez mokry otwór Wodnej pod Pisaną. Lało. Ale jak dla mnie było fajnie. Szerszy opis (być
może) i zdjęcia (o ile zaprzyjaźnieni turyści przyślą) wkrótce :)
Tatry Wysokie
Uczestnicy:
Piotr Strzelecki (Strzelec) i Asia Wasyl (Pacyfa)
7
- 8 07 2008
Po nocy w pociągu, słabi i zmęczeni
ruszyliśmy w góry:) Podejście Jaworzynką na Murowaniec, tam chwila zastanowienia i szybka ocena
wyglądu i koloru chmurek. Postanowiliśmy zaryzykować. Weszliśmy w prześliczną, zalaną słońcem Dolinę Pańszczycy (nawet Strzelec był zachwycony tym miejscem), ale przy
podejściu już trwał zacięty wyścig. Dogoniły nas dopiero na Przełęczy. Troszkę popadało, potem przestało i tak kilka razy.
Schodziliśmy do 5stawów troszkę przeklinając na wzajemne relacje vibramu i mokrej skały.
Ledwo doszliśmy do schroniska puściło się pełną gębą: piękna ulewa, tym piękniejsza, że za oknem.
Następnego dnia, po zgodnym stwierdzeniu, że w sumie to nam się nie chce oglądać
tłumów nad Mokiem i przeciskać się potem naszą ulubioną drogą do Palenicy,
ruszyliśmy spowrotem do Murowańca, tym razem przez Kozi Wierch. Wspaniałe
podejście, wspaniałe widoki. I ludzie nawet w miarę sympatyczni;)
Zejście stromym Żlebem Kulczyńskiego do Koziej Dolinki. Naprawdę stromo, nie polecam z dużym plecakiem; ogranicza strasznie pole manewru.
Nad Czarnym Stawem włączyła mi się chęć na Kościelca (to chyba jakaś moja mała obsesja :P), ale nie dało rady namówić strzelca, czasem podziwiam tą jego nieugiętość:)
Za to potrenowaliśmy półbieg przez Boczań, wyprzedzając wszystkich możliwych wielbicieli schronisk.
W Zakopcu kolacja, piwko i znowu nocka w pociągu:)
Beskid
Mały - paralotnie na Żarze
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski (Sebacave), Michał Trytko
6
07 2008
Latanie
powyżej 300m nad start chwilami stresujące, ostro do góry i na dół,
silny wiaterek. Można było wisieć długo, ale jak już mi się chciało rzygać
to lądowałem;) Tryciol kupił czerwoną Astre teraz to miejsca jest. (zdjęcia)
Tatry
Wys. - wspinaczka na Kościelcu
Uczestnicy:
Ola Strach, Mateusz Górowski
6
07 2008
Wspinaczka
(opis wkrótce)
Tatry
Zach. - jaskinia Marmurowa (wyjazd kursowy)
Uczestnicy:
Tomasz Jaworski, Ola Starach, Ania Bil, Mateusz Górowski, Łukasz
Korzeniowski, Adrian Piejko, Karol Jagoda, Łukasz Pawlas, Wojtek Sitko,
Piotr Strzelecki, Tomasz Pawlas.
5
07 2008
Był
to najbardziej kursowy wyjazd w jakich miałem przyjemność brać udział a
wiązało się to z uczestnictwem kursantów, starych kursantów i wiecznych
kursantów. Kolejność działań sprawdzona i rytualnie powtarzana za każdym
razem: wyjazd z pod Plazy o 6.30, dojazd na bazę w Kirach, rejestracja wyjścia
taternickiego u filanca, przepak i w góry. Pogoda no cóż już w Rudzie była
kiepska – (dla bardziej doświadczonego kolegi - Ryśka wyjazd skończyłby
się na parkingu pod Plazą – miałby 100 % racje). Ale my „młodzi” i
pełni entuzjazmu ruszyliśmy mimo nieprzychylnych znaków na niebie. Ulewa
dopadła nas na Adamicy i towarzyszyła aż pod otwór gdzie o dziwo przestało
lać ale tylko na zewnątrz bo w jaskini stan opadu był constans. Plan był
zrobić oba dna ale po pierwszych studniach szybko zweryfikowany do dwóch
ekip staro i nowo dennych. 3 osoby doszły na nowe i 5 na stare dno co przy
tej ilości wody w jaskini to i tak chyba dobrze. Sprawność przemoczonej
ekipy i spręż minie zaskoczył i jeszcze w ostatnich promieniach słońca
zbiegliśmy do doliny. Wyjazd wielce pouczający dla „młodych” że jak
pada na podejściu to w dziurze leje.
Wędrówka
przez Bieszczady
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski (Sebacave), Pacyfa
21
06 - 1 07 2008
No i po
fajnym wypadzie. Pogoda dopisała, choć kilka groźnych burz nas nie minęło.
Przygody ze Strażnikami Ukrainy, naszą i Parku. Miejscami jak w Puszczy
Amazonii;) przedzieranie się w chaszczach powyżej głowy.
Dokładny opis:
21.06- długa jazda pociągiem i rozbijamy się na polu w Ustrzykach Górnych
(12zł/osoba) obiadek, piwka i okolice, wieczorkiem jeszcze idziemy poszukać
odbicia na granice.
22.06 - wysoka wieża straży granicznej uniemożliwia;) wcześniejsze
odbicie na naszą trasę ,idziemy troszkę dalej zapomnianą trasą przez
łąki choć i tu nas widać, dalej leśną piękną ścieżką wśród buków.
Wkońcu słupki graniczne a imię ich44:)Dalej już nie tak wesoło,
przedzieranie się przez chaszcze miejscami wyższe od nas. Kańczowa 1115
m, pierwsza połoninka, zapas wody się kończy, siakieś torfowisko więc
zrzucamy plecaki i w las poszukać rzeczki. Nagle robi się bardzo głośno
,śmigło leci tuż nad lasem i granicą, widzi nasze plecaki,robi2kołowania
my pobieramy wodę, odlatuje, naukowcy pobierający próbki wody
zapewne;).Sobie śmiga straż graniczna prawie codziennie, a paralotnie ponoć
w parku straszą zwierzynę;) Chaszczy coraz więcej i gęściej chwilami
wybieramy mniejsze zło leśne paprocie. MijamyBeskidWołosacki1106m,ładne
widoczki, zmęczeni a tu dalej nie ma kaj sie rozbić, Wołowe Berdo 1121 m
i dopiero przed Przełęczą Beskid piękna łąka z widokiem na Tarnicę
schowana za młodnikiem. Fajny wieczorek, choć doskwierają meszki i hałasujące
zwierzaki;)
23.06 - Przełęcz Beski d785 m, dale j PrzełęczBukowska 1107 m i na PołoninieBukowskiej1burza,chowamy
się w dołku i przykrywamy tropikiem, trochu wali piorunkami;) Po burzy piękne
widoki,chyba najpiękniejsza połonina w Bieszczadach, w dole ukraińska
Wierchowina Bystra. Nagle siakieś odgłosy ,ukraińska straż graniczna,ze
strachem czekamy biegnie w naszą stronę. Kontrola dokumentów, pyta gdzie
idziemy itp. życzy miłej trasy i pogody, uśmiech, całkiem inaczej wyobrażałem
sobie to spotkanie;) Na Kińczyku Bukowskim 1251 m dłuższa przerwa, dalej
piękna Stinka 1212 m, Rozsypaniec 1146 m i zapierające dech w piersiach
widoki, szczególnie Pacyfe;) przed Opołonkiem znowu zbiera sie na burze i
późno już, więc trza się rozbić. Co do minuty wchodzimy do namiotu
,zaczyna lać, silna burza i tak pół nocy.
24.06- Rankiem znowu wita nas burza a nie uśmiecha mi się siedzieć po tej
stronie za dnia, na szczęście szybko przechodzi, słońce ,duchota i kąsające
muchy końskie. Przed Opołonkiem już nie tak miłe spotkanie z naszą strażą
graniczną, straszą mandatem po 500 zł, zejściem z nimi i co robimy na
zew.granicy UEbo całkowicie zamknięta i trza specjalne zezwolenia. Tłumaczymy
że Ukraińcy pozwolili, zielony szlak itp. spisują dane i jakoś nas
puszczają dalej:) Opołonek 1028 m i Skała Dobosza po str.Ukrainy piękne.
Granica zachaszczona coraz gorzej i nie do przejścia, pozostaje zielony
szlak za żelazną granicą. Znowu zbiera się na burze, trza sie rozbić,
leje konkret, po burzy szybkie pakowanko, chce już doPolski:) szlak coraz
bardziej oddala się od granicy, ale wkońcu krzyż ostatnie chaszcze i źródła
Sanu:) suszymy namiot trochę odpoczynku. Dalej już błotnistą ścieżką
ale bez chaszczy:) do panoramy widokowej na Ukraińskie Sianki dalej grób
hrabiny Klary i Franciszka Strońskich. Wymęczeni trafiamy do Negrylowego,
małe pole namiotowe i 3 chatki zamknięte nikogo nie ma, tylko łania z małym
straszy, widzę ze na polu sól leży. Rozbijamy się, rozpalam ognisko,
Pacyfa idzie się w końcu umyć;) wraca z wieściami, przyjechał Strażnik
Parku pytał czy to my na granicy byliśmy,czyli wszyscy nas widzieli:)
pozwala nam zostać choć pole i schron zamknięte i zlikwidowane od
kwietnia. Okazuje się bardzo miłym człowiekiem mieszka tu już 27 lat
fascynat botaniki dziś odkrył 3 new roślinki. Opowiada nam do późna o
roślinkach, zwierzakach, geologii, no i zmieniamy plany na dzień
jutrzejszy, chcieliśmy iść przez Potasznie, ale ponoć niedźwiedzie tam
nawet strażnika zaatakowały i się nie boją ludzi. A i okazuje się że
pochodzi ze stron co Pacyfy rodzina, więc mają dużo wspólnych tematów;)
25.06-Rano strażnik wita nas książką i znowu ich gadki o rodzinnych
stronach;) ruszamy w upalny dzień pełen pięknych widoków. Ciekawy
cmentarz w Beniowej, krzyż ze zwieńczenia cerkwi oraz kamienna podstawa
chrzcielnicy. W Bukowcu znowu trafiamy na naszego Strażnika karmi bąkami
kliszki, trochę rozmów o przyrodzie i dalej, kierujemy się do Tarnawy Niżnej,
po drodze szalona kobieta;) zabiera nas stopem. Tu nareszcie normalny
obiadek i piwa:) przed wieczorkiem jeszcze spacerek i trafiamy na piękne
widokowe miejsce na Bukowe Berdo i Krzemieniec.Cena pola namiotowego 8zł/osoba
26.06-ranek pochmurny i deszczowy, postanawiamy ruszyć do Mucznego. Hm tu
brak pola i problemy z noclegiem, w końcu znajdujemy piękna chatkę,
kosztowny pyszny obiadek w Karpatii, ale można kartą płacić;) ciepły
prysznic i zwiedzanie okolicy czyli piwka i rest.
27.06 - Pyszne śniadanko w Hotelu Muczne i kierunek Bukowe Berdo 1201 m ,łdane
widoczki i do Bereżki. Tu mieliśmy w planach zrobić zakupy, ale jak się
okazało brak sklepu i nawet schronisko studenckie Koliba zlikwidowane. Pan
w budce kasowej wybawia nas z głodu;) częstuje chlebem z marmolada i
herbatką, ciekawie opowiada o Bieszczadach. Wielkiej wyobraźni zbieracz
kamieni o dziwnych kształtach. Za Przysłopem Caryńskim zaczyna grzmieć.
Podejście zielonym szlakiem bardzo męczące. Zanosi się na konkret burze,
a mamy w planach Brzegi Górne. Ostatnie buczyny przed wyjściem na Połonine
Caryńską zaczyna padać, Pacyfa rozkłada tropik na gałęziach, ja gotuje
wodę, umilamy sobie czekanie słodką chwilą czekoladową z grudkami, tak
to jest jak kobieta coś zamiesza;) Robi się coraz gorzej chmura schodzi w
dół, piorun kulisty wali tuż przy nas, nie ciekawie, jesteśmy w środku
chmury burzowej. Pozostaje rozłożyć namiot na mokro i przeczekać
Po burzy piękny zachód słońca, za późno na wyjście, spanko na szlaku.
Idziemy jeszcze popodziwiać widoki zachodzącego słońca, cudowne widoki
po deszczu.
28.06-W nocy i rano na Poloninie Caryńskiej 1297 m silny wiatr, ale widoki
ok, schodzimy do Brzegi Górne, tu łapiemy stopa do Wetliny, zakupy i na
pole studenckie za wioską. Las, rzeczka cisza i spokój 2 namioty.
Nareszcie na lekko, mam już dość noszenia tego wielkiego cholernego
plecaka i namiotu 3-os.,t ak to jest jak liczyć że kobieta lekki namiot załatwi;).
Rozbijamy się, coś zjeść i ruszamy na Smerek 1222 m, ludzi tu już więcej,
nawet sprawnie nam idzie więc powrót na Przełęcz M. Orłowicza i dalej
na Połonine Wetlińską 1253 m i dalej do Chatki Puchatka, wszędzie piękne
widoki po horyzont. Późno trochę więc biegiem w dół, Pacyfa początkowo
boi sie o swoje kostki, ale szybko daje się przekonać;) Po niezłej ilości
km dziś należy się obiadek w restauracji Wiejskie Sioło, wieczorek piwka
nad rzeczka i przy ognisku. 29.06 - Mała Rawka 1268m, Wielka Rawka 1307 m i
Kremenaros 1221m punkt w którym zbiegają się 3 granice i najbardziej
wysunięty punkt Słowacji na wschód. Wracamy przez Dział 1146 m, ciągnie
się sporo czasu, ale super widoki
z burzą w tle. Piwko w Bazie Ludzi Wychodzących z Mgły, super knajpka
bieszczadzka, przychodzimy tu wieczorkiem na finał i dobre piwo.
30.06 - Po tylu dniach w sandałach nawet Lizarda pięty dają o sobie znać.Dziś
maja być burze, więc odpuszczamy i ostatni dzień rest- kąpiele w rzece
itp. pyszny obiadek specjalnie dla nas bez meni w Chacie Wędrowca - naleśniki
po nepalsku i owczy ser panierowany z frytkami, też kartą można zapłacić
na szczęście bo już bez kasy; )mniam, popołudniu burza, wiec powrót na
piwo do Chaty Wędrowca, wieczorem ognisko, piwa i ziemniaki z masełkiem.
01.07 - Powrót. Rzeszów w którym wszyscy wpieprzają kebaby, nawet
dobre, ładny rynek. Czasem warto zaryzykować wyjazd z prawie nie znana
kobietą (ale to tylko bardzo czaseem;)) Z plusów super kondycja i
torowanie przez chaszcze itp.;) minusy pali i z gotowaniem problemy, nawet słodka
chwila z grudami;) (zdjęcia)
Tatry
Zach - jaskinia Pod Wantą (wyjazd kursowy)
Uczestnicy:
Ryszard Widuch + kursanci
28
06 2008
(opis
wkrótce)
SŁOWACJA - Wspinaczki na Wołowej Turni
Uczestnicy:
Damian Żmuda, Kasia Żmuda, Aleksandra Skowron, Mateusz Golicz, Maciej Dziurka, Marcin Botor
21 - 22 06 2008
Będzie krótko, bo to tylko zapowiedź właściwego opisu, z rozprawką na temat wyższości jednych pseudonimów nad drugimi :)
Wyjechać mieliśmy teoretycznie o 08:30 i naprawdę o tej godzinie spotkaliśmy się pod Plazą. Właściwie
trudno powiedzieć dlaczego dojazd szedł tak opornie i wystartowaliśmy z parkingu pod elektriczką tak koło trzeciej.
Przy Żabich Stawach zaczęło padać i walka z konkurencyjnymi ekipami o miejsca do spania zrobiła się bardzo zacięta.
Przegraliśmy. Musieliśmy poszukać gdzieś dalej i wyszło nam
to w sumie na dobre, bo Marcin znalazł kolebę 10-osobową. Gdyby to była Jura, to mielibyśmy sensację speleologiczną.
W niedzielę pogoda bardzo ładna; podchodzimy pod ścianę i coś tam wspinamy. Atmosfera skałkowa, tłumy, przed nami
kilka ekip z Polski, za nami kilka ekip słowackich. Najpierw działamy w zespołach trójkowych - Damian, Ola i ja
wspinamy Sztaflovkę (V), zaś Kasia z Maćkiem i Marcinem zajmują się drogą Stanisławskiego (też V). Schodzi długo,
bo na stanowiskach robią się korki. Późnym popołudniem dzielimy się na trzy dwójki. Kasia i Maciek przeskakują
na Sztaflovkę, z którą radzą sobie bezproblemowo. Damian i Marcin próbują walczyć z jakąś drogą wycenioną na
VI/A2 i zaklinają się, że dotarliby do końca, gdyby tylko zabrali ze sobą na tę wspinaczkę więcej niż sześć
ekspresów. My z Olą rzeźbimy Puszkaszov Komin (wariant Stanisławskiego), przekonując się na własnej skórze o
specyfice słowackich wycen - to teoretycznie była V-ka, ale jednak zauważalnie trudniejsza od Sztaflovki.
Robi się trochę późno, a że musimy jeszcze wrócić do koleby po bagaże, powrót wypada nam nocą. Nieznośnie
ciepło. W domach znajdujemy się trochę przed 5:00 am.
Spływ pontonowy na
Pilicy
Uczestnicy: Damian Szołtysik,
Teresa Szołtysik, Henryk Tomanek, Basia Szmatłoch, Tadek Szmatłoch, Artur
Szmatloch, Ania Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Michał Wyciślik, Kasia
Nowicka, Tomek Jaworski, Janusz Rudol (Rudi)
21 - 22 06 2008
Tym razem na pontonach.
Zaczynamy przy moście w Maluszynie. Rzeka piękna, wokół wspaniała
przyroda. W pierwszy dzień dopływamy w pobliże Krzętowa. Michał z Kasią
z uwagi na awarię pontonu prawie cały dystans pokonali pieszo (i byli
szybsi). Biwak w przepięknym miejscu. Ognisko, noc świętojańska, wschodzący
księżyc nad snującymi się ponad łąki mgłami. Na nizinach też mogą
być cudowne pejzaże. Basia próbuje wprowadzić nastrój z opowieści o
wilkołakach i topielcach ale najkrótsza noc upływa spokojnie nie licząc
naszych śpiewów. W drugi dzień dalszy spływ (Michał z Kasią po kilku
kilometrach spływu znów szli pieszo) do ciekawego mostu w Chałupach. Tu w
popołudniowym skwarze kończymy imprezę kąpielą w cudownej wodzie.
SŁOWACJA: Tatry Wys. -
Koprowy Szczyt pieszo i na skiturach
Uczestnicy: Damian Szołtysik,
Henryk Tomanek
14 - 15 06 2008
Nocleg pod gołym niebem w
okolicy miejscowości Ździar. W nocy nieplanowany kontakt z słowacką
policją. W niedzielę start z Strebskiego Plesa szlakiem do
Popradzkiego Plesa. Ja zabrałem narty, Heniek wolał nie ryzykować
zbytecznego noszenia nart. Dalej w deszczu a później w prószącym śniegu
wychodzimy na Vyszne Koprovske sedlo. Ku mojej radości z szczytu do
doliny Hlińskiej opadało wspaniałe pole śnieżne. Na sam wierzchołek
Koprowego Szczytu (2367) wychodzimy kawałek bezśnieżną granią. Akurat
pułap chmur się podniósł i ukazał się wspaniały widok na tatrzańskie
granie. W dół Heniek schodzi ja natomiast szusuję w dół najpierw po
nieco zlodziałym śniegu lecz później po wspaniałym firnie aż do górnych
partii doliny Hlińskiej co musiałem okupić podejściem na przełęcz. Tą
samą drogą wracamy do auta udając się jeszcze do knajpy w Strebskim na
miejscowe specjały.
Paralotnie - Czantoria
Mała
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski,
Michał Trytko
14 - 15.06.2008
Fajno zrobili za free pole
namiotowe pod Małą, więc wyjazd na 2 dni. Na Małej 2 miejscowych już
przed nami. Dużo chmur, cienia z chwilami słońca, pozostaje czekać.
Miejscowi startują wcześniej, maja dość czekania, tylko zloty, mieli
jeszcze w planach Wielką. My przysypiamy i czekamy na słońce. Start
dopiero po 16 słońce i terma ruszyła, noszenia do2,5m/s, trochę się
polatało. Tryciol idzie jeszcze raz, odchudza się;) późno już więc
tylko zlot, ja w tym czasie rozpalam ognisko, kiełbaski, kartofle, piwko i
jest wesoło. Śpimy pod wiatą, rano niestety budzi nas deszcz. W
prognozach niby ma to przejść, czekamy, robimy nowy wskaźnik wiatru na lądowisku,
dalej kiepsko z pogodą, jedziemy wiec po kiełbaski, kartofle, masełko i
pozostaje ognisko.Po15widzimy że po str. czeskiej wyłania się słońce, długo
się nie zastanawiając skrótami, polnymi drogami w kierunku Lesznej Górnej,
chwilami jest hardkorowo i stromo, ale czinkol daje rade, hamulce jedynie
trochę śmierdziały;) na Javorovym słoneczko jest, ale kierunek wiatru
nie ten: (pozostaje powrót do domu.
Tereny targowiska w
Wirku - zabawa plenerowa
Uczestnicy: Tomasz Jaworski,
Asia Jaworska, Mateusz Golicz, Ola Skowron, Michał Wyciślik, Kasia Nowicka,
Tadek Szmatłoch,
Basia Szmatłoch, Artur Szmatloch, Tomek Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Ania
Szmatłoch, Aga Szmatłoch, Wojtek Wyciślik oraz odważni amatorzy ciekawych wrażeń
14 06 2008
Z okazji Dni Rudy RKG Nocek
postanowił zorganizować jakąś zabawę linową dla mieszkańców miasta.
Przygotowania do niej rozpoczęły się w sobotnie popołudnie, ekipa w składzie:
Mateusz Golicz, Tomek Jaworski, Adam Szmatłoch, Michał Wyciślik oraz
koledzy motocykliści zajęli się zawieszaniem lin na pobliskich drzewach.
Ania i Aga Szmatłoch zadbały o reklamę Nocka, wieszając ogromne plakaty
z naszym logo oraz rozdając ulotki. Gdy wszystko było gotowe trzeba było
znaleźć ochotnika by sprawdził czy zamierzona zabawa jest bezpieczna i
przede wszystkim możliwa do wykonania. Jako pierwszy zgłosił się Tomek,
który podpięty do liny wspinał się na ułożoną przez siebie wieżę ze
skrzynek piwa, których mieliśmy 21. Okazało się, że zabawa jest ciekawa
i od razu zwróciła uwagę Rudzian. Każdy bez względu na wiek czy płeć
mógł spróbować swoich sił. Wśród ochotników dominowały jednak
dzieci, niektórym tak się to spodobało, że próbowały kolejny raz. Każdy
zawodnik w nagrodę za pokonanie lęku wysokości i tremy (bo widzów było
sporo) otrzymywał lizaka. (zdjęcia)
Mistrzostwa Rudy Śl. w
wspinaczce sportowej
Uczestnicy: Mateusz Górowski
(główny organizator imprezy), sędziowie, asekuranci i zawodnicy -
Ola Strach, Damian Szoltysik, Wojtek Wyciślik, Mietek Smetaniuk,
Daniel Bula, Wojtek Rusek, Ania Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Mateusz Golicz,
Ola Skowron, Tadek Szmatłoch, Basia Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Agnieszka
Szmatłoch, Tomek Szmatłch, Wojtek Szmatłoch, Asia Jawroska, Krzysztof
Kubocz (Cyklista) oraz zawodnicy z zewnątrz
14 06 2008
Z okazji Dni Rudy Śląskiej
nasz klub zorganizował na otwartej ściance wspinaczkowej w Nowym Bytomiu
mistrzostwa miasta w wspinaczce sportowej. Głównym organizatorem był
Mateusz Górowski, który przy pomocy klubowych kolegów i koleżanek
perfekcyjnie przygotował całą imprezę. Walka była ciekawa, zwłaszcza w
kategorii mężczyzn. Zwycięzcy otrzymali ciekawe nagrody ufundowane przez
UM Ruda Śląska. Pogoda dopisała znakomicie, frekwencja może trochę
gorzej ale nie było źle. Tu wyniki zawodów
, (zdjęcia).
Paralotnie - Żar
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski,
Olek Wieczorek
10 06 2008
Wcześniej z pracy więc
latanko:) Do2000 m npm, zależy jak się trafiło w kominy, duszenia też
spore, szło z wiaterkiem na przelot, ale Olek na nockę do pracy.
Jura - lecie (32) klubu
w skałkach w Ryczowie
Uczestnicy: Damian Szołtysik,
Teresa Szołtysik, Tadek Szmatłoch, Basia Szmatłoch, Tomek Szmatłoch,
Artur Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Ania Szmatłoch, Piotr Szmatłoch (z
rodziną), Tomek Jaworski, Asia Jawroska, Daniel Bula, Hernyk Tomanek,
Maciej Dziurka, Damian Żmuda, Kasia Żmuda, Mietek Smetaniuk, Wojtek Sitko,
Mirek Mendyk, Asia Ragus (TKTJ), Ryszard Widuch, Marzenna Widuch, Maciek
Widuch, w sobotę byli: Mateusz Golicz, Ola Skowron, na motorze przyjechał
Grzegorz Przybyła z kolegą.
7 - 8 06 2008
W pierwszy dzień
wspinaczki i przygotowanie toru przeszkód. Wieczorem ognisko do którego
przyłączyło się kilka osób z SDG. W drugi dzień odbyły się II
Mistrzostwa RKG w tchnikach jaskiniowych. Tor obejmował: tyrolkę,
wspinaczkę klasyczną (III), przejście grańką, zjazd z przepinakami,
przejście przez małą jaskinię, wyjście po linie z przepinką, trawers i
zjazd. Wystartowało 11 zawodników. Poniżej wyniki zabawy, która
przysporzyła nawet sporo emocji:
Miejsce |
Imię
nazwisko |
Czas |
1 |
Tomek
Jawroski |
12,15,09 |
2 |
Maciej
Dziurka |
12,32,96 |
3 |
Tomek
Szmatłoch |
16,43,92 |
4 |
Daniel
Bula |
17,21,79 |
5 |
Artur
Szmatłoch |
18,13,50 |
6 |
Tadek
Szmatłoch |
19,16,83 |
7 |
Wojtek
Sitko |
21,44,87 |
8 |
Mirek
Mendyk |
23,51,39 |
9 |
Mietek
Smetaniuk |
28,04,14 |
10 |
Piotr
Szmatłoch |
32,43,83 |
11 |
Adam Szmatłoch |
dyskw. |
Zwycięzca otrzymał wór
jaskiniowy a 2 i 3 zawodnik po szpejowniku. Artur jako najmłodszy zawodnik
dostał karabinek. Komisję sędziowską stanowili: Damian Szołtysik,
Ryszard Widuch, Ania Szmatłoch i Asia Jaworska.
Paralotnie - Czantoria
Mała
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski,
Michał Trytko
07.06.2008
Dojechaliśmy pod Javorovy
i zaczęło padać, piwko na dole, czekamy, ale coraz gorzej, więc
pozostaje odwrót. Czantoria Mała na horyzoncie wygląda obiecująco,
dziwnymi drogami, skrótami po lasach dojazd na lądowisko, glajty na plecy
i do góry. Po drodze postanawiam jeszcze odnaleźć zapomniane startowisko
NE z platformą. Przedzieramy się przez choinki i jest, trza będzie siakieś
plandeki załatwić i będzie ok. Idziemy dalej na startowisko NW, wiaterku
prawie wcale, start klasykiem. Zlot,Brackie i do domu. Pole namiotowe
odnawiają, new ławy i dalej za free spanie, nawet namiotu nie trzeba,
wielka wiata, miejsca na ognisko. (zdjęcia)
Paralotnie - Skrzyczne
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski,
Olek Wieczorek
02.06.2008
Silny wiatr trochę mną
pokiereszowało na starcie;) termożagiel i terma przy górce taka sobie.
Paralotnie -Javorovy
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski,
Marek Lewandowski, Iwona, Paweł
01.06.2008
I po next latanku,termożagiel
i terma bezchmurna,noszenia do4m/s chwilami ostro.Latanko górka i
przedpole.Po2godz.dość i lądowanie.Marek wziął tandem wiec i Iwona sie
wyszalała;)pierwszy raz w powietrzu, fajne fotki porobiła, wkrótce (zdjęcia)
Tatry Wys. - wspin
na Zamarłej Turni
Uczestnicy:
Mateusz Górowski, Damian Żmuda i Kasia Żmuda
31.V
– 1.VI. 2008r. .
Hmmm… Legendarna tatrzańska ściana, o której Jan Długosz pisał we
„Flircie z Czarną Panią”, iż „uchodziła za straszliwą ścianę-wilkołaka:
zginęło tam wielu wybitnych taterników lat przed i powojennych, m.in.
(…) Lida i Marzena Skótnicówny, Mieczysław Szczuka i Stanisław
Bronikowski”. Długosz lubował się w snuciu opowieści o tym, „że
ofiary Tatr pozostają w nich jako duchy i niepokoją żyjących taterników”
(ciekawe czy ich najpierw legitymują;-))
Wyjazd zapowiadał
się naprawdę romantycznie: biwak w kolebie, Pusta Dolinka, wspinaczka
drogami wytyczonymi przez praojców taternictwa, może nawet jakiś hak po
samym Komarnickim znajdziemy. No cacy! Poeksperymentujemy i zobaczymy jak
atmosfera Halloween przekłada się na spręża i buły albo jakieś
„Dziady” odstawimy przynajmniej? W każdym razie Zamarła budzi
nasz pełen szacun, tym bardziej, że dla mnie i Damiana to w zasadzie
pierwsza tatrzańska wspinaczka.
Startujemy z Zabrza wcześnie rano, zgarniamy na Rudzie Mateusza i śmigamy
do Zakopca. Lądujemy na Łysej Polanie, tu dzielimy sprzęt biwakowy i
wspinaczkowy, pakujemy go do worów, wory na plecy i komu w drogę temu
kopa. Ta część wyjazdu z górskim romantyzmem nie ma nic wspólnego.
Podejście do Piątki jest długie, wory ciężkie, pot zalewa twarz. Jest
potwornie duszno, powietrze stoi w miejscu a z interpretacji
„poetyckich” zapewne kształtów kłębiących się nad nami cumulusów
wynika, że przed burzą do Piątki to my nie dojdziemy. Intuicja nie
zawodzi i tuż w pobliżu schroniska aura serwuje nam koktajl deszczu z
gradem gratis. Przeczekujemy ulewę cierpliwie w Piątce, suszymy się
nieco, szamamy czekoladę, walimy dzięciołki w stół, bo zbiera nas
spanie i gapimy się bezmyślnie w ścianę deszczu za oknem. Dziś
musimy dojść pod ścianę. Chłopcy nie tracą nadziei, opuszczamy
schronisko, gdy tylko burza cichnie. Podchodzimy do Dolinki Pustej i szukamy
koleby, która nas pomieści i będzie sucha. Nadal pada. Zimno mi, mokro,
nieprzyjemnie i bleee. Z wdzięcznością patrzę na chłopców penetrujących
energicznie skalny rumosz doliny i zaglądających pod każdy większy kamień,
który da nam tej nocy schronienie. Nie mogę wyzbyć się myśli, że to może
być długi i zimny biwak. Przestaje w końcu lać i powoli nabieram otuchy.
Nasz skalny apartament mieści się na najwyższym prożku doliny i
dla trójki jest raczej „przytulny”, ale suchy. Przeciągi da się częściowo
wyeliminować upychając po dziurach ziejących chłodem co popadnie. Rozkładamy
karimaty, śpiwory i gotujemy kolację. Jeszcze mi zimno, ale humor powraca
z każdą łychą makaronu i pysznej zupy gulaszowej. Układamy się
grzecznie do snu, łącząc śpiwory w jeden kokon. W puchach od razu robi
się ciepło. Nogi mamy wszyscy splątane tak, że nikt nie wie, które są
jego. Mateusz musi unikać gwałtownych ruchów z uwagi na ryzyko rozbicia
czaszki, ale uznajemy, że kaski nie są potrzebne. Zasypiamy snem
sprawiedliwych.
Budzi nas grad, wdziera się
do koleby i bije po twarzach. Zamarła Turnia znowu próbuje nas zniechęcić.
Klniemy siarczyście pod nosem. Śpimy dalej, a o świcie słońce
nagradza naszą cierpliwość. Zgadzamy się w pełni z Długoszem, że:
„Czarna Pani wcale nie jest taka okrutna jak głosi opinia publiczna (…)
Ludziom o silnych nerwach nie zrobiła jak dotąd krzywdy”. Tymczasem
rankiem… dokonujemy makabrycznego odkrycia. Nocą zostaliśmy haniebnie
obrabowani przez niewątpliwie zorganizowaną grupę przestępczą Świstaków.
Łupem drapieżców padła reklamówka z bułkami i batonami. Duchy uwolniliśmy
od podejrzeń, bo na ch.. Skótnicównom snikersy. Nie padliśmy z głodu
dzięki hojności Mateusza. Postanowiliśmy jednak zachować czujność.
Nigdy nie wiadomo, kiedy Ci świstak zza kamienia w dresie wyskoczy.
Zostawiamy zbędne rzeczy
w kolebie i podchodzimy pod ścianę. Jest naprawdę pięknie. Atakujemy
Zacięcie Wrześniaków z zamiarem przejścia drogi jej wariantem prostującym
(V). Tatrzański granit robi na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Skała ma
doskonałe tarcie i przyjazną dla wspinacza rzeźbę, pozwalającą na ładną
techniczną wspinaczkę. Na drodze kilka haków i dobre stanowiska. Zespół
przed nami strąca trochę kamieni, ale szczęśliwie nimi nie obrywamy. Chłopcy
prowadzą na zmianę i szybką trójką w półtorej godziny osiągamy grań.
Stąd 30m zjazdu, trawers Orlą Percią w kierunku Koziej Przełęczy i
dalej w dół czujnie (bo bez dziab i raków) i twarzą do stoku po
stopniach wybitych w twardym śniegu obniżamy się na wysokość pierwszego
stanowiska Drogi Motyki (V).Cztery przepiękne wyciągi pokonujemy w 2
godziny. Ostatni jest dość syty i wymaga koncentracji. Droga jest bardzo równa
pod kątem trudności w całym swym przebiegu, ale prowadzi logicznie, ciągiem
modelowych wręcz zacięć. Z grani trzeba ostrożnie znowu zejść na
Kozią i tą samą drogą w dół. Zabieramy plecak zostawiony u podstawy ściany.
Dziękujemy sobie serdecznie za piękny wspin i szczęśliwi schodzimy do
koleby po bety.
A w kolebie…. Wróg nie
śpi! Tym razem celem ataku terrorystycznego Alświstakaidy był worek ze śmieciami
przygnieciony sporym kamieniem. Przestępcy brutalnie rozbebeszyli zawartość
worka. Nie okazali też litości konserwom rybnym, których zawartość
wyczyszczono do zera. Ogarnęła nas rozpacz i konsternacja, znów byliśmy
na celowniku. A może (o zgrozo!) ktoś z nas sypie?
Żegnamy spojrzeniem kolebę,
naszą ścianę, Pustą Dolinkę. Około 22.00 docieramy do Łysej Polany już
mocno zmęczeni. W samochodzie przepakowuję plecak. O północy żegnam się
z chłopakami pod Krakowem. Oni jutro muszą zameldować się w pracy. Pod
umówionym cmentarzem w pobliżu doliny Bolechowickiej czekają na mnie dwie
senne mary z „pożyczonymi” z nagrobków zniczami w dłoniach, w których
po chwili rozpoznaję Marcina i Maćka. Pełen wrażeń dzień wieńczy
ognisko z mięsiwem na szczycie Sokolicy, przygotowane przez prawdziwych
buszmenów. Jutro przewspinamy jej ścianę…..
A męża znowu nakarmi Teściowa;-) i…. chwała jej za to.
Baba
Jura: wspin w Mirowie
Uczestnicy: Paweł Szołtysik
i os tow.: Maciej i Marcin Lustyk, Kama
31.05.- 1 06 2008
Wspinaczki od 4+ do 6.2 w
skałkach mirowskich
SŁOWACJA: Góry Choczańskie
- wąwozy
Uczestnicy: Damian
Szołtysik, Teresa Szołtysik, Krzysztof Hilus (os. tow.), Eryka Hilus
(os. tow.)
31.05.2008
Z Velkiej Borowej start
przez dolinę Prosiecką. W wielu miejscach stanowi wąwóz w wapiennych skałach.
Wiele otworów w ścianach lecz szybko się kończą. Następnie przejście
do wąwozu Kwaczańskiego. W międzyczasie nad Tatrami przechodzi burza i możemy
podziwiać spektakl błyskawic. My mokniemy nieznacznie choć niebo było wręcz
czarne. Z wąwozu Kwaczańskiego wracamy do Velkiej Borowej gdzie zostawiliśmy
auto.
Spotkanie KTJ w
Podlesicach
Uczestnicy: Mateusz
Golicz
31.05.2008
Omawiano kwestie związane
z szeroko rozumianą działalnością jaskiniową.
CZECHY: Paralotnie -
Javorovy
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski,
Olek Wieczorek, Marek Lewandowski, Paweł (AirvaweSport)
31.05.2008
Bardzo ciepło i duszno,
inwersja, za nami konwekcja i wysoko budujące się chmurki. Latanko słabe,
terma poszarpana, bąble i na przedpolu, Paweł je do końca fajno wykręcał,
ale wracał trochu z buta:) Olek najlepiej walczył. Na koniec jeszcze
zabawy na Chełmie dla lubiących pokrzywy;)
CZECHY: Paralotnie -
Javorovy
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski,
Olek Wieczorek, Paweł (AirvaweSport)
25.05.2008
Next latanko, podstawa dziś
nisko koło200m nad start, chmura mnie wessała na 10min.nawet skrzydła nad
głową nie widziałem, na szczęście kompas i gps przyszedł z pomocą,
kurs na Nw chmurce cały czas ciągło, wypluło wysoko nad wioskami,
duszenia wiec powrót w rejon górki, tu terma ok, można było latać i
kilka godz. do bólu z odskokami na przedpole w bok i powroty. Olek
podobnie, polatał aż potrzeby fizjologiczne zmusiły go do lądowania;) Na
lądowisku spotkaliśmy Pawła.
Jaskinia Wielka Śnieżna - prawie dno i Partie Krakowskie
Uczestnicy:
Damian Żmuda, Kasia Żmuda (Baba), Wojciech Szmatłoch, Maciej Dziurka, Marcin
Botor (Świeżynka), Mateusz Golicz, Michał Wyciślik
24 - 25.05.2008
Relacja Mateusza z Partii Krakowskich:
Pomysł z wczesnymi wyjazdami "chwycił" - i mimo tego, że zaspałem, o 04:00 jesteśmy pod ośrodkiem wojskowym
przy Małej Łące. Pogoda niepewna (tyle że nie pada). Większości ekipy chodziło o to, żeby turystycznie dojść
na dno Śnieżnej, po drodze z powrotem robiąc biwak. Był też wątek sportowy - mieli nadzieję, że uda im się
osiągnąć najlepsze z udokumentowanych jak do tej pory proporcje czasu w jaskini do czasu całkowitego.
Stwierdziliśmy wespół z Michałem, że nie ma się co męczyć i zaangażowaliśmy się w tę akcję jedynie na zasadzie
,,pasożytów''. Dokładniej, korzystając z oporęczowania przeszliśmy się do partii Krakowskich. Bardzo mokro, ale
też ładnie, zwłaszcza przy odpowiednim oświetleniu moją czołówką "IKEA
Sweden". Dużo miejsca. Szkoda, że nie
przygotowaliśmy sobie planu tych okolic i musieliśmy poruszać się ,,na czuja''. Nasza dwójka wychodzi przed
16:00, normalnie jasno jak w dzień, boska sprawa. Jak się później okazało, pozostała część ekipy napotkała
na jakieś trudności orientacyjne (nikt z nich nie był wcześniej na dnie) i jeszcze będą musieli tam wrócić :-).
(zdjęcia)
Relacja Kasi z
biwaku:
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, toteż niniejsza
relacja stanowi jedynie skromne uzupełnienie opisu sporządzonego
przez Mateusza Golicza i od dawna widniejącego na stronie Nocka.
Postanowiłam się zrehabilitować i w końcu też coś skrobnąć,
bo według ciętych (i słusznie!) słów krytyki Prezesa na moje
relacje „nie ma co liczyć”. Znowu podpadłam upsss…
Damianie wybacz ;-). Biorę się do roboty i maluję, co następuje.
Plan jest raczej ambitny. Tzn. tak mniemam, bo Wielka Śnieżna ma
być dla mnie najpoważniejszą dotychczas jaskinią tatrzańską
i to w dodatku z biwakiem(!) a w tej dziedzinie jestem przecież
kompletnym żółtodziobem. Z trudem oswajam myśl, że będzie
ciemno, mokro, zimno i daleko do domu.
Logistycznie jesteśmy świetnie przygotowani. Liny zworowane już
od środy, wory ze sprzętem biwakowym także gotowe. Zajęciu
temu poświęciliśmy się (Maciek, Damian i ja) bez reszty i z
entuzjazmem. W ferworze walki z klarowaniem lin wpadamy na pomysł
przetestowania łączonych śpiworów puchowych we troje na środku
pokoju naszego M1. Ciekawe, co myślą o nas sąsiedzi. Wszak nie
zdziwiłaby mnie niespodziewana wizyta panów w białych kitlach
przybyłych z zamiarem odstawienia nas do ośrodka specjalnej
troskiJ. No nieważne. Jesteśmy spakowani, zmotywowani i tylko
akcja się liczy. Interesujące, że skutkiem ubocznym worowania
lin są u chłopców charakterystyczne dolegliwości nazajutrz - ból
głowy, suchość w ustach… ;-)
Wyjeżdżamy z piątku na sobotę o północy. Zbieramy po kolei
Macieja, Wojciecha i Świeżynkę. Mateusza z Michałem spotykamy
gdzieś po drodze, oczekując na zielone światło na odcinku
dokumentnie rozbebeszonej trasy do Zakopanego. Odtąd towarzyszymy
sobie wzajemnie eskortując się aż do wylotu Doliny Małej Łąki,
skąd o brzasku rozpoczniemy nieśpieszną karawanę do otworu
naszej groty. Samochody porzucamy na parkingu, ładujemy własne
akumulatory porcją cennych kalorii, upychamy plecaki linami i
szpejem. Jeszcze tylko siusiu w krzakach i w górę serca. W swej
wielkoduszności chłopcy pozwolili mi ponieść wór z linami.
Wzruszyłam się szczerze, bo myślę, że poczyniono milowy krok
w kierunku równouprawnienia kobiet w środowisku taterników
jaskiniowych ;-) No i tak ma być Panowie!
Powietrze jest rześkie i wilgotne, temperatura przyjazna i, co
najważniejsze, nie pada. Podchodzi nam się nieźle, chociaż błota
na szlaku po pachy i trochę się człek ślizga. W górnych
partiach doliny zalega jeszcze sporo śniegu, dlatego kluczymy po
śnieżno-skalnych prożkach to gubiąc, to znów odnajdując
prowadzącą do otworu ścieżkę. I tak oto po 3 godzinach
marszu siedmiu wspaniałych osiąga otwór. Ekipa tryska energią,
humory dopisują, odpoczywamy chwilę i przystępujemy do zmiany
garderoby.
Zdumieniem napawa nas prototyp kombinezonu zewnętrznego Marcina.
Model wydaje się kreacją osobliwą, rzec można awangardową w
śmiałości koncepcji i urzekającą w prostocie wykonania
zarazem. Wrażenie jest oszałamiające: Mateusz cyka fotki,
Maciek zamiera z kęsem buły w gardle, Damiana skręca
konwulsyjny atak śmiechu. Kombinezon wykonany jest według
projektu Marcina z zielonej plandeki ogrodowej, na której
projektant ułożył swe ciało i odrysował jego kształt. Następnie
wyciął sylwetkę i zszył materiał. Wdzianko posiada nogawki, rękawy
i dwa dodatkowe otwory: jeden w kroczu (na kupę) i drugi na głowę,
odpowiednio większy, gdyż to właśnie przez ten otwór Marcin
wpełza do środka. To nowatorskie rozwiązanie budzi pewne
kontrowersje pośród rozbawionej publiki, Marcin zapewnia nas
jednak o walorach praktycznych takiego kroju. Zawstydzony nieco Świeżynka
przyznaje wprawdzie, że projekt wymaga pewnych udoskonaleń, ale
w założeniu jest wprost genialny, a my się nie znamy. No dobra
– nie powiem mu, że wygląda jak owadzi odwłok, zzieleniała
parówka albo skrzyżowanie larwy z ogórkiem kiszonym. Obrazi się
chłopak i co będzie?;-)
W końcu zagłębiamy się w czeluść śnieżno-lodowego
otworu. W jaskini, jak wszyscy z autopsji wiemy, jest zimno i
mokro. Poprawka – w Wielkiej Śnieżnej jest wyjątkowo zimno i
mokro. Poręczuje Maciek. Na linach zachowujemy słuszne odstępy.
W ten sposób unikamy zbędnych przestojów i nikt specjalnie nie
marznie. Wielka Studnia jest naprawdę imponująca. Zjeżdża
sobie człowiek i pyta „daleko jeszcze?”, a końca nie widać.
Wolę nie myśleć, co tu się będzie działo w drodze powrotnej.
Lina po lince, przepinka po przepince i tak oto po kilku godzinach
osiągamy suchy biwak – przestronna gotycka salka, dębowy
parkiet, kominek i takie tam bajery. Tu zostawiamy większość
betów, by na lekko zjechać na dno. Integrujemy się prowadząc ożywioną
konwersację, żartując beztrosko i grillując kabanosy nad lampą
gazową. Posiliwszy się żegnamy serdecznie towarzyszy niedoli,
Mateusza i Michała, którzy opuszczają nas z zamiarem dotarcia
do Partii Krakowskich. A my zbieramy zadki i „do dna”, tzn.
raczej „na dno”;-) Znowu zjazdy, przepinki, ciągi wodne,
wodospady, trawersy i różne inne atrakcje. Muszę Wam wyznać,
że moja orientacja w jaskiniach jest skandaliczna ;-(. Z
trudem rozpoznaję kierunki góra-dół, reszta wygląda dla mnie
zawsze tak samo, toteż całkowicie zawierzam los męskiej
intuicji. Nikt z nas nie był na dnie. Mam nadzieję, że fakt ów
usprawiedliwi to, że się gdzieś zapchaliśmy. Krążymy w
jednym miejscu kilka godzin usiłując znaleźć przejście, ale
bez efektu. Z planu wynika, że tak niewiele nam brakuje.
Sfrustrowani i już zmęczeni kapitulujemy i podejmujemy decyzję
o odwrocie. Szkoda i trochę żal. Gubi się nam Damian, wracamy
po niego, wycofujemy się ponownie i około godziny19.00 osiągamy
suchy biwak.
Gorzki smak porażki słodzi żart, uśmiech na zmęczonej twarzy
kumpla, ciepła herbata. Organizujemy się na biwaku możliwie
najlepiej, korzystając ze wskazówek i doświadczenia starego
wyjadacza Maćka. Budujemy z folii NRC namiot, ogrzewamy wnętrze
lampa gazową, palnikiem, ciepłem własnych oddechów. Już po
chwili robi się całkiem przyjemnie. Menu, jak zwykle w takich
okolicznościach, do wykwintnych nie należy, ale nam wszystko
smakuje rewelacyjnie. Pochłaniamy kolejne papki i nawadniamy
wysuszone organizmy. Za błędy pakowania śpiworów, które zamokły
podczas transportu, zapłacą dziś Wojtek i Marcin. Wspieramy
kolegów suchą odzieżą. Wojtuś śpi w gumowcach, otulony
NRC-tką. Cóż… w końcu to gorąca krew SzmatłochówJ Świeżynka
należy do gatunku niezniszczalnych, więc obaj śpią jak susły.
W naszym genialnym trzyosobowym śpiworze do minus 40-tu panują
warunki podzwrotnikowe, w których przepocone wnętrza śmierdzą
po trzykroć intensywniej. Jest nam potwornie gorąco. Nie sądziłam,
że można biwakować w dziurze „tak komfortowo” – no cóż,
w życiu nie ma nic za darmo... Kilka razy w nocy tankujemy, ale
wody jest za mało, by ugasić nękające nas pragnienie. W salce
spowitej nieprzeniknionym mrokiem rozbrzmiewa kanonada pomruków i
chrapań…
Budzimy się około 9.00. Śniadanie, poranna toaleta, pakowanie i
powrót. Nastroje optymistyczne do czasu starcia twarzą w twarz z
Wielką Studnią. Jej ostatnie kilkanaście matrów Marcin wyłoił
na łapach, bo jego stópka zerwała się i powróciła lotem
swobodnym na dno. Wszyscy coś niesiemy. Damian i Maciek reporęczują,
odwalając najbrudniejszą robotę. Lodospad tradycyjnie daje nieźle
w kość - łatwo się pośliznąć i rozbić twarz, objuczeni
worami chłopcy zaskakują mnie bogactwem języka polskiego na tym
odcinku ;-). Wreszcie otwór! Po 31 godzinach lodowa rura wypluwa
nas kolejno na powierzchnię. Wszyscy cali i zdrowi. Zmęczenie
nie dokucza, atmosfera rozluźnia się. Teraz już tylko w dół.
Schodząc żartujemy i wygłupiamy się. Wory znów ciężkie, ale
światło dzienne dodaje nam skrzydeł. Latają zwłaszcza plecaki
zrzucane ze skalnych prożków i toczące się bezwładnie śnieżnymi
poletkami.
Damian, korzystający z Toi Toi-a ustawionego w szeregu z innymi u
wylotu doliny, pada ofiarą junackiej fantazji kolegów, którzy
przestawiają klopik z nieszczęśnikiem wewnątrz, uniemożliwiając
mu opuszczenie przybytku. No ubaw mamy po pachyJ Potem jeszcze
piknik na parkingu… Jemy Nutellę, używając do tego jebadełka
i grzebienia, no bo po co komu łyżki. I tak smakuje wybornie.
Pakujemy się do auta i jedziemy do Chochołowa zjeść coś ciepłego
i na zasłużonego browca;-)
Powrót, dom, wanna, trochę siniaków. Głowa pełna świeżych
wrażeń, serducha związane wspólną przygodą i koleżeństwemJ
Wszystko dobre, co się dobrze nie (kacem) kończy.
Wielkie
dzięki chłopaki…
Baba
Niecka Nidziańska- jaskinie gipsowe, Góry Świętokrzyskie
Uczestnicy:
Asia i Tomek Jaworscy
22
- 25 06 2008
W tym roku postanowiliśmy spędzić
majówkę zwiedzając jaskinie gipsowe i inne osobliwości przyrody Wyżyny
Kielecko-Sandomierskiej. Zaczęliśmy od wioski Skorocice. Występuje tam
ciekawy wąwóz gipsowy, w którym wytworzyło się parę jaskiń.
Najpopularniejsza i najładniejsza zarazem to Jaskinia Skorocicka. Zrobiliśmy
trawers idąc wzdłuż Potoku Skorocickiego. Było bardzo miło i przyjemnie, no
i formy gipsowe też niczego sobie, całkiem inne, niż te wapienne. Jaskinia
Skorocicka posiada trzy otwory i można ją w łatwy sposób przejść.
Odwiedziliśmy jeszcze inne jaskinki w tym rejonie ale były zdecydowanie mniej
atrakcyjnie. W jednej znaleźliśmy zagryzione kury i pełno piór. Ohyda. Następnie
udaliśmy się do wioski Bronina i kolejnego ranka zaczęliśmy poszukiwanie
Jaskini Sawickiego. Objechaliśmy całą wiochę wzdłuż i wszerz, aż znaleźliśmy
kogoś, kto wiedział o co nam chodzi. Udało nam się znaleźć gipsowe skałki
w niewielkim gaju. Teren ten jak się okazało jest okresowo zalewany, w związku
z czym mogliśmy podziwiać jedynie niewielki
otwór jaskini ale o wejściu nie było mowy, właśnie ze względu na wodę.
Pooglądaliśmy różne formy gipsowe widoczne na skałach i ruszyliśmy dalej.
Jadąc w kierunku Pińczowa mijaliśmy wioskę Marzęcin. Znajduję się tu również
jaskinia zwana Jaskinią w Marzęcinie. Z tego co wiem jeszcze nieskartowana. Ciężko
było ją namierzyć. Tamtejszy mieszkańcy nie mieli pojęcia o co chodzi z tą
jaskinią. Pewien facet był w stanie wskazać nam jedynie „jakieś skałki”,
wiec postanowiliśmy poszukać w tamtym rejonie. Po jakimś czasie znaleźliśmy
otwór, przy którym była nawet tablica z napisem ”pomnik przyrody”. Otwór
to pionowa szczelina która
przechodzi dalej w poziomą. Weszliśmy do środka, lecz znowu natrafiliśmy na
czyjeś łupy. Znowu były to jakieś szczątki zwierząt- zresztą zapach też
był charakterystyczny. Ohyda. Ja stanowczo odmówiłam eksploracji tej jaskini
więc po chwili byliśmy już na zewnątrz. Skończyliśmy z jaskiniami
gipsowymi i pojechaliśmy w stronę Kielc. Kolejnego dnia zwiedziliśmy Góry Świętokrzyskie-
zdobyliśmy najwyższy szczyt czyli Łysicę oraz weszliśmy na Święty Krzyż-
położony po drugiej stronie gór. Zwiedziliśmy klasztor-historyczne miejsce,
cel pielgrzymek oraz podziwialiśmy gołoborza. Jadąc w kierunku Sandomierza
zwiedziliśmy ruiny zamku w Chęcinach oraz zamku Krzyżtopór w Ujeździe. Następny
dzień poświęciliśmy na zwiedzanie pięknego miasta Sandomierza oraz uroczego
pałacyku w Baranowie Sandomerskim. Do domu wróciliśmy późno i co najważniejsze
nie było korków!
SŁOWACJA: Wspinaczka w Porubce
Uczestnicy:
Ola Strach, Mateusz Górowski + 1 osoba towarzysząca;
22.05.08
- 25.05.08
Drugi długi
weekend maja również postanowiliśmy spędzić na Słowacji. Tym razem
wybraliśmy się w rejon wspinaczkowy w Porubce koło Rajeckich Teplic. Tam
każdego dnia eksplorowaliśmy kolejne miejsca wspinaczkowe. Znalazło się
kilka bardzo przyjemnych, ulokowanych w lesie z pięknymi widokami. Do każdego
z nich z naszego kampingu było bardzo blisko( 5 do 15 minut spacerku).
Ponadto zwiedziliśmy turystycznie Dolne i Nowe Diery w rejonie Małej Fatry,
Słowackie Betlejem w Rajeckiej Leśnej oraz zamek w Lietawie.
Jura - jaskinia Szczelina Piętrowa
Uczestnicy:
Tadek, Piotr, Artur, Zuzia Szmatłoch
24
05 2008
Celem
wyjazdu było wstępne szkolenie najmłodszych adeptów jaskiniowych, oraz
zrobienie kilku fotek. W czasie akcji zwiedziliśmy wszystkie główne ciągi
oraz sale jaskini. Dodatkowo wynieśliśmy trochę śmieci w postaci,
starych baterii, rękawiczek oraz butelek po napojach. Cała akcja trwała 5
godzin.
Jura - wyjazd rowerowy + jaskinia Na Dupce
Uczestnicy: Damian
Szołtysik, Teresa Szołtysik
24
05 2008
Z Żarek szlakami jedziemy do Suliszowic, następnie
przechodzimy po piachu przez pustynię Siedlecką. W Siedlcu na
wzgórzu Dupka jest na swój sposób ciekawa jaskinia Na Dupce
(inaczej Siedlecka). Zwiedzamy dziurę. Dwa otwory i pochyły
korytarz kończący się zawaliskiem. Stąd przez lasy kombinacją
szlaków i dróg asfaltowych wracamy do Żarek.
Paralotnie - Czantoria Mała i Javorovy
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek
24.05.2008
Najpierw podejście na MałąCzantorie,po starcie fajny kominek, podstawy
nisko poniżej200m,chmurki przy górce fajno ciągły,na przedpolu
daremnie;)Olek na termo-żaglu z1lądowaniem na startowisku. Po wylądowaniu
decyzja na Javorovy ostatni wyciąg o17,tu odchyłka z zachodu i po starcie
rotory, termo-żagiel słaby, Olek dłużej się
obujał. Zimny Radegast, Topinka i do domu.
http://www.gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Paralotnie/Czantoria_Mala_-_Beskid_Slaski/24.05.2008/
SŁOWACJA/WĘGRY - zjazd weteranów w Haju, jaskinie okolic Aggtelek i
Słowackiego Krasu
Uczestnicy: Damian
Szołtysik, Teresa Szołtysik, Tadeusz Szmatłoch, Barbara Szmatłoch,
Piotr Szmatłoch oraz weterani taternictwa jaskiniowego z Speleoklubu
Bielsko - Biała, SGW, Speleoklubu Dąbrowa Górnicza, Krakowa, Bobrów Żagań,
KW Katowice, Aven Sosnowiec (postaram się uzupełnić ale na stronie SBB
powinien być dokładny wykaz)
16 - 18
05 2008
W pierwszy dzień integracja przy ognisku. Drugi dzień to dzień
wodny. Jedziemy na Węgry do pobliskiego parku narodowego Aggtelek
gdzie przechodzimy wodną jaskinię Beke. To 7 km przeważnie
wodnego ciągu z wspaniałą szatą naciekową. Osoby w piankach
pokonywały przeszkody wodne w sposób dowolny reszta na różne
sposoby. Większość jednak moczyła się po szyję. Chyba każdy
zaliczył też bliskie spotkanie z jakąś podwodną przeszkodą
co przekładało się na dalszy styl chodzenia. Wieczorem
natomiast ekipa "twardzieli i twardzielek" (z naszego
klubu Tadek i Damian) uprawiała kanoning w Hajskim Potoku, który
pokonuje kilka ciekawych wodospadów w wąwozie. Zjazdy na linie w
linii spadku wody należały do ciekawych doznań. Wieczorem
ognisko, mowa Ganszera i pasowanie na weteranów najstarszej czwórki
z naszego klubu. W ostatni dzień jedziemy do doliny Zadielskiej
gdzie przez chaszcze dostajemy się pod szczyt wzgórza do
jaskinie Erniej. Zjazd na linie do ogromnej sali a wychodzenie po drabince
speleologicznej. Po południu rozstajemy się. Nasza piątka
jedzie jeszcze na off road ponad dolinę Hajską. Ciekawa jazda
bez trzymanki i histerie Teresy. Znajdujemy ponadto wspaniałe
miejsce na obiadek. Dopiero po takich wrażeniach wracamy do domu.
Cały czas rewelacyjna pogoda.
Serdeczne podziękowania należą się Beacie Michalskiej i
Jurkowi Ganszerowi za perfekcyjne przygotowanie imprezy. (zdjęcia)
Ogólnopolski kurs autoratownictwa
- Podzamcze
Kadra
: Robert Matuszczak (Melon) WKTJ, Marcin Zamorski SC, Tomasz
Jaworski
Uczestnicy
: Członkowie klubów zrzeszonych w KTJ PZA, Państwowa Straż Pożarna.
16
05 - 18 05 2008
Przećwiczono : ściąganie poszkodowanego
wiszącego w przyrządach do zjazdu z góry i z dołu, uwalnianie
poszkodowanego wiszącego w przyrządach do podchodzenia ( metoda
przeciwwagi i kołyski ), zjazd z poszkodowanym przez węzeł i
przepinkę, podciągania ofiary metodą bloku ruchomego,
przeciwwagi z różnymi konfiguracjami, hiszpańskiej przeciwwagi
klasycznej i z modyfikacją, odcinanie partnera z liny,
autoratownictwo na tyrolkach i trawersach.
Wieczorami przeegzaminowaliśmy jeszcze kursantów z
Poznania i Łodzi. Pogoda o dziwo dopisała a lało nocą lub gdy
byliśmy w knajpie. Nie obyło się również bez ogniska i nocnej
integracji.
Spacery po Tatrach Zachodnich
Uczestnicy:
Katarzyna Nowicka, Michał Wyciślik, Aleksandra Skowron, Mateusz Golicz
17 05 2008
Nieopodal Kościeliskiej jesteśmy o 04:30 am. To nie jest literówka, jak się okazało, taka godzina
istnieje i na dodatek jest zupełnie jasno. Na Hali Ornak śniadanko i dalej na Iwaniacką Przełęcz.
Miał być krótki odpoczynek, ale słońce zaczęło przyjemnie przygrzewać i ostatecznie spaliśmy
na przełęczy przez prawie dwie godziny (aż pojawili się jacyś ludzie). Potem podzieliliśmy się na dwie grupy.
Michał z Kasią zdecydowali się na wariant łagodny - obejście Kominiarskiego Wierchu dookoła.
My z Olą zaś wycelowaliśmy w Błyszcz (nigdy nas tam nie było). W drodze doszliśmy do wniosku,
że skoro tak idziemy i idziemy, równie dobrze możemy wejść na Bystrą (też nas tam nie było).
Zatem weszliśmy niebieskim, zrobiliśmy sobie zdjęcie, zeszliśmy czerwonym... no i nagle już
trzeba było wracać do auta. Kusiło nas, żeby zejść nielegalnie z Pyszniańskiej Przełęczy do
Kościeliskiej, ale otrzeźwieliśmy na widok spotkanego po drodze pracownika parku z lornetką.
Niestety wbrew naszym nadziejom, zapowiadany deszcz jednak zrobili - zastał nas na początku
szlaku do Doliny Starorobociańskiej. Wprawdzie w butach i tak mieliśmy wcześniej mokro
(specyficzny rodzaj śniegu), ale po przemoczeniu spodni i kurtek morale wyraźnie się
pogorszyło... chyba w obliczu perspektywy dreptania w takim stanie przez asfalt w Chochołowskiej.
Wyraźna poprawa nastrojów nastąpiła dopiero po osiągnięciu dna doliny i odkryciu, że sezon
na rowery już się zaczął. Uważam, że wydaliśmy te 9 zł/os bardzo rozsądnie. Dolina Chochołowska
przemierzana z prędkością 15 - 20 km/h jest jakby dużo ładniejsza. Niestety asfalt z Chochołowskiej
do Kościeliskiej musieliśmy już przedreptać. Jesteśmy z powrotem trochę po 17. Michał i Kasia
naprawdę się nudzą. Czekali od 15:00 - obeszli Kominiarski i deszcz zastał ich przy Lodowym
Źródle... no i przez ulewę nie udało im się zrealizować części zaplanowanego programu
(Wąwóz Kraków i jaskinie turystyczne Kościeliskiej) Zdania co do tego, czy wyjazd się udał,
czy nie są podzielone (przez deszcz i to, że dawno nie chodziliśmy dużo, co niektórym stopy odbiło) -
ale myślę, że tym razem jesteśmy wszyscy zadowoleni z proporcji między czasem spędzonym w aucie
a czasem na świeżym powietrzu. (zdjęcia)
Paralotnie - Javorovy
Uczestnicy: Sebastian
Śmiarowski, Olek Wieczorek, Marek Lewandowski (Glajciarz, ,PawełAirwaveSport
11.05.2008
No i po średnim latanku.Nosiło przy górce i na
przedpolu.Po16deszcz,Olka trochę zmoczyło;) ale najlepiej polatał,
chyba z 4godz.
http://gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Paralotnie/Javorovy_-_Beskid_Slasko-Morawski/11.05.2008/
Tatry Zach - jaskinia Wielka Litworowa
Uczestnicy: Damian
Szołtysik, Michał Wyciślik
10
05
2008
Wyżej w górach jeszcze sporo śniegu. Pogoda znów taka
zachwycająca nie była ale nie ma co wybrzydzać. W Zlotówce na
dnie masa śniegu. W jaskini zjeżdżamy do pomijanej
zazwyczaj studni Flacha. Naprawdę warto zobaczyć. W drodze
powrotnej idziemy na przewyższenie (aczkolwiek nie wiemy czy
rzeczywiście doszliśmy do najwyższego punktu jaskini). Powrót
w dół Kobylarzem z uwagi na śnieg był mniej upierdliwy. Od
Przysłopu w dół zaczyna się prawdziwa wiosna. Z uwagi na osiągnięcie
zaplanowanych celów nawet niekorzystne proporcje czasowe (dojazd,
dojście itp) nie pozbawiły nas dobrego humoru.
Paralotnie-Javorovy
Uczestnicy: Sebastian
Śmiarowski, Olek Wieczorek
09.05.2008
Fajne latanko,trochę wiało,do huty mittala i powrót.Noszenia
do4m/s http://gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Paralotnie/Javorovy_-_Beskid_Slasko-Morawski/09.05.2008/
SŁOWACJA - wspinaczki w okolicach Sulova
Uczestnicy:
Ola Strach, Mateusz Górowski, Wojtek Sitko, Karol Jagoda,
Maciej Dziurka, Damian Żmuda, Kasia Żmuda + 2os. tow.
30 04 - 5
05
2008
Tak jak w zeszłym roku weekend majowy postanowiliśmy spędzić w Sulovie.
Wyjechaliśmy z Olą już w środę wieczorkiem żeby ominąć
korki i już od rana w czwartek iść się wspinać.
Dni mijały nam na porannym wspinaniu i popołudniowej jeździe na
rowerach. Było to
rozsądne rozwiązanie gdyż już tak koło 12 robiło się ciasno
na skałach- w tym roku wspinaczy było jak przysłowiowych mrówek.
Reszta ekipy preferowała późniejsze wstawanie i wspinanie
prawie do zmroku więc spotykaliśmy się dopiero przy piwku i kiełbaskach
na wieczornym
ognisku. (ostrzeżenie!!!!-
Słowacy nie potrafią robić kiełbas- u nich kiełbasy to parówki
i to niezbyt dobre a już na pewno nie na ognisko)
Jedyny dzień niepogody to niedziela, prawie cały czas
padało. Poniedziałkowy ranek był całkiem przyjemny więc mogliśmy
go wykorzystać na wspinaczkę po całkiem już pustych skałach.
WĘGRY: Majówka
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Robert
01
- 03.05.2008
I po udanej Majówce.
Słowacja: Bratysława, Komarno,Węgry:Budapeszt,Eger.Fajne
latanko w Egerze.W Budapeszcie 02.05bardzo silny wiatr i nie dało
się zalatać. Pozostał ostatni dzień03.05wEgerze,po paskudnym
śniadaniu jedziemy na górkę,chmury coś szybko się budują.Po
drodze trafiamy na terenówkę z glajciarzami, więc za nimi, po
zjeździe z asfaltu dość hardkorowo, ale Panda daje radę, wjeżdżamy
na sam szczyt. Tu okazuje się że zawody mistrzostwaWęgierHungarianOpen3task.KilkuPolaków
z Jaworzna, nie startujących w zawodach, czekają aż wszyscy
wystartują. Okno zawodów przesuwają międzyczasie pada deszcz w
koło tworzą się burze. Mam dość czekania na100zawodników i
tak nie zauważą;), szpeje się, zaczynają startować. Czekają
mieszają glajtami ,słaby wiatr na startowisku,s ię wkur...,rozganiam
paru gości;) i szybki start klasykiem, brat z Robertem i Węgrem
trzymają mi skrzydło. Terma ostra szybko nad wszystkimi komin kręcę
prawie do podstawy, noszenia do6m/s, na speedzie pod wiatr lecę
do punktu, trza sie sprawdzić jak to w zawodach;) Speed na maxa a
tu cały czas vario szaleje i do góry, obracam sie i widzę że
nad sporą częścią chmury, która szybko rośnie i ciemnieje,
dziwnie piękny widok. Trza spierdalać, bez tańców i składań
sie nie obyło, prawie1500m nad startem, mniejsze chmurki już tak
nie ciągną .Od większości uciekłem, jednak wkoło chmury
burzowo-deszczowe coraz bardziej zacieśniają skrawki nieba, trza
się ewakuować na ziemię. Po chwili zaczynają sie zlatywać
następni4gości na competition, ostatni już trochę za późno,
ma niezłą jazdę, składania i tańce, naszczęście udaje się
mu jakoś wylądować bez szwanku.Wpierwszej5bym spokojnie się załapał;)
http://www.gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Paralotnie/Eger_-_Wegry/03.05.2008/&start=0
http://xcc.paragliding.pl/module.php?id=21&l=pl&contest=PL&date=20080503&reference=701aaa81e03b31ab
Jura - wypad na rowery górskie
Uczestnicy: Damian Szołtysik ,
Teresa Szołtysik
4
05
2008
Tym razem pada już bez przerwy. Startujemy z Łutowca i
piaszczystymi drogami w lesie docieramy do Żarek. Stąd dalej
szlakami do Ostrężnika. Mokry piasek zgrzytał w zębatkach więc
aby nie zakatować rowerów na śmierć skracamy drogę wracając
przez Trzebniów do auta. Byliśmy doszczętnie przemoczeni.
Beskid Śl - Równica na rowerze górskim
Uczestnicy:
Damian Szołtysik
3
05
2008
Chimeryczna pogoda. Z Ustronia Nierodzim żółtym szlakiem
wyjeżdżam na Równicę (885). Podjazd nawet zacny, zwłaszcza
jak się chce go zrobić jednym cięgiem. Na całym tym odcinku
spotykam jedynie kolorowe salamandry. "Stonka" pojawia
się dopiero na szczycie Równicy. Dalej grzbietem na przełęcz
Beskidek i stąd bez szlaku wspaniały zjazd do Jaszowca. Do auta
wracam szlakiem rowerowym wzdłuż brzegu Wisły.
Beskid Niski - zdobywanie korony gór polskich
Uczestnicy:
Ryszard Widuch
oraz Marzenna i Maciek Widuch 2
05
2008
Zdobyliśmy
Lackową 997 m npm przez Białą Skałę i Ostry Wierch przełęcz
Puławskiego. Był to nasz 27 szczyt z korony gór Polsk,i
został
jeden - Rysy
Tarnowskie Góry
Uczestnicy:
Wojtek Sitko
i os.
niezrzesz.
28
04
2008
Akcję rozpoczynamy o 21.00, uzbrojeni w chińskie jednoosobowe
pontony, trochę szpeju i parę awaryjnych gadżetów, z celem
dotarcia w rejon sztolni odwadniającej. Po 30 minutach jesteśmy
przy "Wolfie", gdzie awaryjnie wieszamy drabinkę speleologiczną.
Idziemy na "pochylnię", którą dostajemy się na niższy
poziom. Pompujemy nasze pływające kajakowynalazki. Nie obyło się
tu bez niespodzianek, ale na szczęście, po ponad 2h pompowania i
łatania pontony zaczęły utrzymywać się na wodzie. Kierujemy
się na północ, niosąc lub ciągnąc pontony dochodzimy do
skrzyżowania głównych ciągów w dnie szybu, gdzie wodujemy
wreszcie kajaki (i nabieramy pierwsze porcje wody). Po kolejnych
kilku kilometrach robimy przystanek i wspinamy się szybem na
poziom powierzchni. Przez otwór widzimy blady świt (jest po 4 w
nocy), dzwonimy do rodziny by powiadomić o spóźnieniu w
stosunku do wcześniejszych planów. Spływamy jeszcze fragment z
prądem i rozpoczynamy odwrót tą samą drogą (tym razem rzeką
pod prąd, co mocno utrudnia zabawę). Z jednego z kajaków
schodzi spora część powietrza, w drugim też jest jakiś mały
otwór, więc średnio przyjemnie walczy się ze zmęczeniem i
czasem. Westchnienie ulgi przy wyjściu z kajaka.. Po drodze
na szybko robimy małe przytamki by nie mącić zbyt mocno wody za
sobą, zwijamy wszystkie pozostawione wcześniej gadżety (walka z
kompresjś sztywnego winylu pontonów), zbieramy śmieci po sobie,
i biegusiem udajemy się do wyjścia. Przed 10.00 jesteśmy na
powierzchni.
Jura - skała Barwinek - spotkanie przedwyprawowe Goll-2008
Uczestnicy:
RKG: w manewrach - Mateusz Golicz,
wieczorem dojechali - Aleksandra Skowron, Michał Wyciślik; WKTJ: Robert Matuszczak (Melon),
Zbigniew Rysiecki, Piotr Stelmach (Kierownik), Sławomir Kozłowski, Agnieszka Appelt, Arkadiusz Brzoza,
Aleksandra Harat, Stefan Nowak, Ryszard Chiniewicz, Wojciech Hołysz, Marcin Gorzelańczyk, Urszula Kotewa,
Norbert Skowroński; osoby towarzyszące (również WKTJ): Ewa Kozłowska + 3 os. i dwa psy.
26 - 27 04 2008
W spotkaniu wzięło udział 17 osób (jeśli dobrze policzyłem) z WKTJ oraz 3 z RKG. W sobotę pod kierunkiem
Roberta Matuszczaka ćwiczyliśmy elementy ratownictwa jaskiniowego. Najcięższy z całej grupy Rysiek
odegrał rolę poszkodowanego, którego w noszach transportowaliśmy skośną tyrolką z balansem pod jeden
z wierzchołków Barwinka. Poszkodowany starał się być bardzo realistyczny, krzycząc i złorzecząc "ratującym"
go kolegom. Dalej był flaszencug na wierzchołek, przepinka do tyrolki poziomej i mrożąca krew
w żyłach jazda na drugi wierzchołek. Stamtąd nosze zjechały w dół kolejną skośną tyrolką do drzewa.
Mimo tego, że scenariusz był bardziej skomplikowany niż w zeszłym roku, poszło nam dużo sprawniej.
Abyśmy nie popadali w samozachwyt, Melon i Zbigu po południu skomentowali kilka spośród licznych błędów.
Póżniej rozegraliśmy mecz piłki nożnej i przy ognisku omówiliśmy kilka spraw organizacyjnych. Dalej
były już tylko dyskusje o możliwościach i kilometrach, które oczywiście odkryjemy w tym roku :-).
W niedzielę rano ku uciesze gawiedzi Arek Brzoza i Piotr Stelmach ("Kierownik") przeprowadzają
przyspieszony proces wietrzenia kawałka skały - czyli próby sprzętu do poszerzania zacisków.
Po opatrzeniu rannych zjadamy śniadanko i udajemy się do domu. Ekipa z WKTJu dzieli się na kilka
mniejszych grup, które rozjeżdżają się po Jurze aby korzystać z bardzo ładnej pogody (wiosna w pełni).
Podziękowania dla Melona za opiekę merytoryczną nad naszymi ćwiczeniami. Trochę fotek dostępnych
jest tutaj
Jura - okolic Podlesic, wyjazd kursowy, wspinaczkowy,
jaskiniowy i rowerowy
Uczestnicy:
Tomek Jaworski (instr.), Asia Jaworska, Mateusz Górowski, Ola
Strach, Łukasz Korzeniowski
w sobotę: Ola Górczyńska, Adrian Piejko, w niedzielę: Damian
Szołtysik, Teresa Szołtysik, Paweł Szołtysik, Wojtek
Sitko, Janusz Rudol (Rudi), Elvis (TKTJ) z dziewczyną.
26 - 27 04 2008
W pierwszy dzień kursanci ćwiczyli poręczowanie na skałkach
Biblioteki. Asia na rowerze zrobiła trasę: Podlesice - Bobolice
- Niegowa - Podlesice. Wieczorem ognisko. W drugi dzień kursanci
z Tomkiem uczyli się kartować na przykładzie jaskini Głębokiej.
Paweł z Wojtkiem wspinali się na Bilbliotece gdzie zrobili 8 dróg
od 5 do 6.1+ (próba). Damian, Teresa, Rudi i Asia, Elvis i
Agnieszka przeczołgali się przez jaskinię Berkową a potem (z wyjątkiem
Elvisa i Agnieszki) pojechali
odwiedzić kolegów z WKTJ i RKG na skałkę Barwinek. Nie zastaliśmy
jednak już naszych kolegów z Nocka. Rozstajemy się z Asią, która
wraca do Podlesic. Reszta dalej jedzie przez Skarżyce, Piaseczno
a następnie przez lasy do Kroczyc. Przed tą miejscowością przy
czarnym szlaku na wzgórzu znajduje się uroczy cmentarzyk żołnierzy, którzy
zginęli w I wojnie światowej. Z Kroczyc na północ żółtym
szlakiem i powrót do Podlesic. Dzień kończymy ogniskiem i powrót
do domu.
CZECHY: Paralotnie - Javorovy
Uczestnicy: Sebastian
Śmiarowski, Olek Wieczorek, Michał Trytko
26 - 27.04.2008
I po latanku. Olek w stronę Polski pod wiatr, okolice Chełmu
i powrót, Tryciol do bólu bez waria w okolicach górki, ciężko
z lądowaniem tak nosiło, ja w dal i sie skończyło w rotorach i
lądowaniem na polance po baranach. Noszenia do6m/s.
26.04.2008
Warun taki sobie i późno starty po 15,Tryciol 2razy, ale fajną
glajciarke z Przemyśla poznaliśmy;) ja poleciałem w dal nie
wiem po co, ale przyjechał po mnie: )polecam restaurace u Dubu w
Smilovicach ładna kelnerka tfu sexowna bardzo;) ps.tryciol trza
było zostać marudo do jutra i tak ten sam warun;)i długie
rozmowy ze ślązakami, gadają prawie jak po naszemu a pivo
Radegast nie do porównania.
http://gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Paralotnie/Javorovy_-_Beskid_Slasko-Morawski/26.04.2008/
Jura - wspin w dolinie Będkowskiej
Uczestnicy:
Wojtek Sitko, Karol Jagoda
24
04 2008
Wypad na Sokolicę w czwartek okazał się strzałem w dziesiątkę - przez
cały dzień nie spotkaliśmy ani jednego wspinacza. Już na samym początku
rzuciło nam się w oczy bardzo dobre i logiczne obicie dróg. Wspin
rozpoczynamy z półki skalnej ponad lasem, która jest idealnie przygotowana do
asekuracji z tego miejsca. Pierwszą drogę (Lewy Komin) atakujemy trzema wyciągami,
chociaż spokojnie dwa by wystarczyły (ok. 57 metrów). Mijają ponad 2 godziny
i już jesteśmy na dole. Kolejny padł Lot na Brandysa (w całości V+), przy
pomocy dwóch wyciągów. Na sam koniec postanowiłem przystawić się do Drogi
Ostapowskiego (VI.1+), lecz gdy po około 20 metrach doszedłem do właśnie
tego + w wycenie trudności drogi, autoasekuracja pomogła mi się z nią pożegnać.
W tym momencie telefony niektórych klubowiczów zaczęły się urywać (powodem
tego był brak łączności z Sokolicą) - sytuacja wyjaśniła się około
20.00 kiedy byliśmy już przy samochodzie (fotki bardzo niedługo).
Paralotnie - Wapiennik
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Marek Lewandowski
21.04.2008
Weekend deszczowy,więc do polatania poniedziałek.Silny
wiaterek u góry,czyli mała górka na żaglu.
http://www.gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Paralotnie/Wapiennik_-_Beskid_Slaski/21.04.2008/
Tatry Zach. - jaskinia Miętusia Wyżnia
Uczestnicy:
Ryszard
Widuch, Asia Ragus (TKTJ), Wojtek Sitko,
Mirek Mendyk, Łukasz Korzeniowski, Adrian Piejko, Anna
Bil, Asia Wasil (Pacyfa)
1 9
04 2008
Akcja kursowa. Próba dojścia za syfony nie udała się ponieważ woda z
Paszczaka nie zmieściła się w Blotnym Syfonie. Na zewnątrz opady deszczu. (wg
relacji Ryśka Widucha może ktoś napisze coś więcej)
Góry Sowie - Czeszka
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski
18.04.2008
Bracik na rozmowie z japońcami,ja zwiedzam
park zamkowy wŻarowie.PoGórySowie na Czeszke,kierunek wiatru nie
odpowiedni,chmury i małe drzewka posadzone,jedynie dobrze
oznakowane dojście;)
http://www.gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Turystyka_Gorska/Gory_Sowie_-_Czeszka_18.04.2008/
Tatry Zach. - spotkanie przedstawicieli klubów speleo z
dyrekcją TPN w Kirach
Uczestnicy:
Adam i Ania Szmatłoch oraz reprezentanci innych klubów
17 - 18
04 2008
W ogólnych zarysach omówiono przyszłą współpracę klubów
zrzeszonych w PZA z TPN w zakresie ochrony i oczyszczenia jaskiń
tatrzańskich.
SŁOWACJA:
Mała Fatra - zjazd na skiturach z Wielkiego Krywania
Uczestnicy: Damian
Szołtysik, Teresa Szołtysik, Henryk Tomanek
13 04 2008
Z doliny
Vratnej startujemy z nartami na plecakach do doliny Za Krawiarskim
(700). Dolina jest dość ciekawa a szlak urozmaicony terenowo. Na
dole rządzi całkowicie wiosna i nawet obawialiśmy się długiego
podejścia "z buta". Nagle gdzieś na 1000 m pojawia się
śnieg, którym poruszamy się już ciągle na nartach. Osiągamy
boczną grań Chrapaky i nią docieramy na główną grań Małej
Fatry między Małym i Wielkim Krywaniem. Ludzi (skiturowców)
spotykamy dopiero pod Wielkim Krywaniem. Na nartach osiągamy
szczyt Wielkiego Krywania (1709). Zjazd po firnowatym, lekko
"puszczonym" śniegu to sama rozkosz. Zjeżdżamy do górnej
stacji wyciągu (biję tu chyba swój tegoroczny rekord szybkości
na nartach). Dalej nartostradą (?) prosto w dół do Vratnej. Śnieg
kończy się kilkaset metrów nad dnem doliny więc kilkanaście
minut musimy schodzić. Pogoda cały dzień wspaniała.
Skały
Rzędkowickie
Uczestnicy:
Adam, Ania, Basia, Tomek, Artur, Wojtek, Wiola, Julka Szmatłoch
+ 2os. tow.
13 04 2008
Godzina
7:50 budzi mnie telefon (dzwoni Wojtek),
- fajna jest pogoda, jedziemy w skały ??
- dobra to będę w Rudzie za godzinkę
-ok
Szybkie
pakowanie niezbędnych gratów i w droge, w Rudzie spotykamy się
o 9. Pakujemy do aut reszte ekipy i ruszamy w skały Rzędkowickie,
Na miejscu robimy sobie kawe przy starym wapienniku i ruszamy
żeby trochę "połoić", ludzi trochę było , ale bez
tragedii - to wkońcu Rzędkowice. Sapcer pod skałami i
znajdujemy wolną drogę, "studnisko" - zaczynamy.
Tomek prawie na żywca, wędka - idzie Wojtek i Artur, ja
odpuszczam, ściągamy przenosimy się dalej, na "małej
grani" zakładamy linę dla dzieciaków. Wojtek przyswaja
sobie zasady wspinaczki na kościach, zaraz obok jest
"baszta" więc robimy tam droge (chyba VI), od strzału:
ja, Tomek , Wojtek i Artur z małą pomocą na poczatku
(wzrost), kolejna droga pada na zegarowej (VI) - gdzie zaczepił
nas jakiś fotograf, że niby jakieś zdjęcia do prasy i czy się
zgadzamy, dobra pstrykaj Pan sobie -może bedziemy sławni. Lekko
już "zbułowani" i głodni wracamy do aut na posiłek,
wcinamy kiełbaski z ogniska, bigos i bogracz, prawdziwa uczta na
łonie natury, dzieciaki grają w chowanego, my pijemy kawę, no i
trzeba się powolutku zbierać....(zdjęcia)
Tatry - Jaskinia Miętusia
Uczestnicy:
Mateusz Golicz, Aleksandra Skowron, Daniel Bula
12 04 2008
Jak widać na 16 g. aktywności 5 g. spędziliśmy w aucie a 6 g. w jaskini.
Moim zdaniem proporcje są dziwaczne. Myślę, że inteligentni ludzie nie marnują
w ten sposób czasu, ale może się mylę.
Przebijamy to! Wyjazd ok. 8:00, w domu byliśmy o 23:00 - zatem 15 godzin.
W jaskini byliśmy 2 godziny. Pozwoliłem sobie zilustrować to zdarzenie wykresem:
No cóż, ryzyko było wkalkulowane w ten wyjazd. Niezbyt chodzona ścieżka do Miętusiej
tylko potwierdzała obawy, którymi podzielił się ze mną przez telefon Rysiek.
W planach był Korytarz Trzech Króli, ale skończyło się ,,o jeden zakręt'' za Matką
Boską (fotka). W rurze potok, mimo mocnego postanowienia, że tym razem nurkować
nie będziemy, zmoczyliśmy się totalnie. Przynajmniej pogoda na podejściu była miła i
nie padało na nas. (zdjęcia)
Jura -
wspin w skałkach w Rzędkowicach
Uczestnicy:
Wojtek Sitko, Karol Jagoda, Mateusz Górowski, Paweł Szołtysik
12 04 2008
Tym razem
nie ciekawa pogoda, zimno, przelotne deszcze i wiatr. Wspinaliśmy
się na Zegarowej na drogach od 5+ do 6.1. Niezbędnym elementem
było ognisko, które pozwoliło przetrwać niekorzystne warunki.
Dolomity (tarnogórskie) - wspin
Uczestnicy:
Anna Bil,
Lukasz Pawlas, os. tow - Mateusz Brewczyński, Robert Kania,
Wojtek Bil.
11
04 2008
Miłe
niedzielne wspinanki w Dolomitach. Wspinanki miłe, w
bardzo sympatycznym towarzystwie, w promieniach słonecznych, wśród
spadających kamieni. Pomarańczowy kolor skał – ładny, trasy
– wariacje szóstkowe, „Kobiety naszego życia“- moje
ulubione. Krucho, krucho, krucho.
Jura -
wspin w skałkach w Ryczowie
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Paweł Szołtysik
6 04 2008
Cudowna
pogoda do wspinu, puste skałki. Zrobiliśmy 9 dróg o różnych
trudnościach (od 4 do 6.1). Były rysy, filarki, depresje i
szczelina. Jedną drogę zrobiliśmy z dołem, reszta na wędkę.
Beskid
Śląski
Uczestnicy:
Ania i Adam Szmatłoch, Asia i Tomek Jaworscy
5
- 6 04 2008
W
sobotę urządzamy niewielki off-road testując nowe koła w
Vitarze założone niedawno przez Adama. Wyjeżdżamy z chatki w
Brennej i po niedługim czasie „zdobywamy” Kotarz (974 m.
n.p.m.). Zwiedzamy okolice Kotarza i wracamy do chatki na wspólnego
grilla.
Nasza
wieczorna rozmowa przy grillu dotyczy bardzo ważnych tematów związanych
z klubem-pada wiele pomysłów i rozwiązań, które mamy zamiar
zrealizować Jest to tak wciągający temat, że kończymy dopiero
o trzeciej nad ranem.
Następnego
dnia wyruszamy -tym razem na nogach- na spacer po Beskidzie Śląskim.
Podczas odpoczynku na Hali Jaworowej pod Kotarzem z widokiem na
Czantorię, Równicę i Stożek dopracowujemy szczegóły ułożonego
dzień wcześniej planu. Podziwiamy niezwykle relaksujący
krajobraz i wracamy do chatki a następnie późnym wieczorem
jedziemy do domu.
Tatry
Zach. - Jaskinia Zimna, główny otwór – korytarz galeriowy. Pół
baśń wg RW
Uczestnicy:
Ryszard
Widuch - instr. oraz kursanci: Łukasz Pawlas,
Łukasz Korzeniowski, Karol
Jagoda, Wojciech Sitko
4 - 6 04 2008
Wyjazd
miał być siedmio osobowy, ale życie poraniło dwoje kursantów
i zostało nas pięciu, szybki przepak, kupa gratów na kolana i
jedziemy albeą.
Na autostradzie tablica informuje, że obwodnica Krakowa jest
zablokowana, skręcamy na Chrzanów, Oświęcim.
Nie cierpię tej trasy, w Makowie wykręcam nr 997 i dowiaduję się,
że Krowiarki są odśnieżone niestety asfalt został zwinięty
jesienią i jeszcze leży u sołtysa, zacytuję klasyka (tzn. Kwaśniewskiego)
„nie jedźcie tą drogą” chyba, że terenówką.
Budzimy gaździnę jemy kolację i spać.
Rano idziemy do jaskini, przebranie i zanurzamy się w przygodę (rpg)
W otworze kupa lodu, ale co tam spróbuję zejść(…) to nie
prawda, że w takich momentach przelatuje w oczach całe życie,
ja pomyślałem tylko „ty debilu” i zatrzymałem się na
wysepce kamiennej (siniak do obejrzenia). Wieszamy liny (40m), a
pro po (w życiu nie wiedziałem jak się to pisze, ale po kilku
podziałach czerwona kreska pod słowem znikła ). Tu mała
dygresja - wiele razy wyrażałem swój pogląd na temat, bezalina
który jest w magazynie i myślałem, że ten mój pogląd trafił
do wszystkich, ale niestety się pomyliłem. Miałem nadzieję, że
te liny w mojej obecności już nie zaistnieją i nie chodzi tylko
o moją osobę, ale o wszystkich, których kocham a kursantów
kocham, bo mi płacą. A jak płacą to mogą wymagać, przypuśćmy,
że lina pęka pod ciężarem kursanta i ten np. łamie kręgosłup
(osobiście znam człowieka z taką przypadłością spowodowaną
upadkiem z kawałkiem liny). Prokurator badający sprawę wzywa
instruktora i przedstawia mu zarzut narażenia na niebezpieczeństwo
i nieumyślne spowodowanie uszkodzenia ciała, mój ubezpieczyciel
się na mnie wypina tak jak na kierowcę z niesprawnym autem. Mam
wyrok i płacę odszkodowanie do końca życia, mam jedno pytanie
gdzie wtedy będzie osoba, która radośnie wydała te liny, (które
są nie do obronienia w sądzie) nie świadomym kursantom. Gdybym
był asertywny (cokolwiek to znaczy) to powinienem przerwać akcję
a kosztami obciążyć kogoś.
Sami róbcie, co chcecie, ale kursant jest „rzeczą świętą),
tyle krótkiej dygresji.
Idziemy dalej, jaskinia nawet ładna, ponor suchy, prożek zaporęczowany,
Wantowy pęka szybciutko, pod Czarnym wyciągam kanapkę i
obserwuję, ruszył pierwszy, pierwsza, wpinka i okazało się, że
pod ziemią przyciąganie też działa i to nawet dwa razy. Idzie
drugi a ja wyciągam kroplówkę ze wzmacniającym wlewem, przyciąganie
nadal działa.
Idzie trzeci nawet mu żre a ja wyciągam butlę z tlenem i
przygotowuję się mentalnie (tak jak skoczkowie) trzeci rzeźbi a
ja wklepuję sobie krem przeciw zmarszczkom i rozstępom. Trzeci
zjeżdża dobrowolnie, czwarty nic nie mówi, mam łzy w oczach,
ale odrywam się od kanapki, z tłumu pada propozycja „może,
viagrę” (błysk w umyśle-po, co im viagra), ale już się wiążę
i nie ma czasu na zastanawianie się nad kondycją młodego
pokolenia.
Natura dała mi stopę o numerze 40 a ze względu na kurs kupiłem
sobie gumiaki o numerze 43 + dwie wkładki i cztery pary skarpet,
jak stanąłem na stopniu to czubek buta tak się wyginał, że
dotykał mojego kolana, dlatego postanowiłem wspinać się na
kolanach.
Nad Beczką tłumaczę ”jak spadniesz to płyń do brzegu” na
to kursant „jak to płyń to tu jest woda”
Potem już same nudy nie licząc spotkania z belszczanami.
Powrót bez problemów, ekipę podzieliłem na dwa samodzielne
zespoły i nawet nie musiałem targać żadnego zapomnianego wora.
W czasie przebierania jeden kursant powalił resztę filozoficzną
myślą na temat ncp, że „lepiej wyjść pół godziny za wcześnie
niż półtorej za późno".
Ciepły prysznic (o 23.00)!!! kolacja i spać rano przepak i do
domu
RUMUNIA -
off road i jaskinie
Uczestnicy:
Piotr Szmatłoch + ekipa
29 03 - 6
04 2008
(opis wkrótce)
SŁOWACJA
- wędrówka skiturowa na Wielki Chocz
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Mateusz Golicz, Ola
Skowron, Henryk Tomanek, Krzysztof Hilus
30 03 2008
Tym razem
startujemy z wioski Valaska Dubova (645). Śnieg jednak
"uciekł" po ostatnich ciepłych dniach mocno do góry
tak że musimy z buta podejść gdzieś na 1000 m. Mgły ustąpiły
i odsłoniły się wspaniałe widoki. Na szlaku spotykamy kilka osób
w tym 3 Polaków na skiturach. Na szczycie Wielkiego Chocza (1611)
nawet nie wiało więc trochę tam siedzimy. Piękny zjazd do
Srednej Polany dalej niestety trzeba kombinować. Chyba pierwszy
raz w tym sezonie nie dotarliśmy na nartach do auta. Ale i tak było
fajnie. (zdjęcia)
Wspinaczki
w okolicach Piaseczna
Uczestnicy:
Wojtek Sitko, Ola Strach, Karol Jagoda, Paweł Szołtysik
30 03 2008
Tegoroczny
sezon wspinaczkowy w plenerze rozpoczęliśmy raczej spokojnie. Głodni
wspinu ruszyliśmy co świt do Piaseczna - cel numer jeden skałka
Cydzownik (od razu wydała mi się znajoma). Bez większego
marudzenia zmontowaliśmy śliczne stanowisko do wędki i przy jej
pomocy wyłoiliśmy kilka zróżnicowanych technicznie i trudnościowo
dróg (najtrudniejszy z nich był Filarek, którego zrobiłem,
tylko dzięki pomocy Oli, kilku kamieni i ekspresa). Wczesnym popołudniem
przenieśliśmy się na Okiennik Wielki, gdzie znów założyliśmy
wędki. Nie robiliśmy jednak konkretnych dróg, lecz przypadkowe
kominki i rysy (jedynie Paweł pokusił się o wyłojenie jakiegoś
filarka o trudności VI.1, może więcej). Podsumowując, pogoda
dopisała, a skałki nie były jeszcze zatłoczone, czyli wypad
uznajemy za udany.
Paralotnie
- Żar
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek
30.03.2008
Choć wschód
i Marek z Tryciolem na Skrzyczne pojechali. My z Olkiem na Żar,
tu południe, po kilka startów, bąble i ciężko, dopiero 3
start na północ okazał się trafiony, chwilę bąbli i super
komin i 1000 m nad start więc przelocik na Palenice, tu fajny
cumulusik zaciągał, dalej Hrobacza Łąka i Bielsko, cumulusy tu
oszukane i się rozpadały;) noszenia do 5m/s wysoko zimnawo;)
Paralonie-Żar
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek
28.03.2008
Choć
cirrus zalegał latanko fajne. Noszenia-winda do 6,8m/s Olek fajny
przelocik, ale niestety brakło do zamknięcia trójkąta. (zdjęcia)
Paralonie
- Żar
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek
27.03.2008
Przed
wyjazdem zapowiadało się fajno, piękne budujące się cumulusy.
Na miejscu tragedia, wszystko w warstwowych chmurach bez słońca.
Jednak jedziemy do góry, zaczyna prószyć śniegiem, starty i
spokojne zloty. Na dole rozmyślamy co dalej, koło 14 czary-mary,
zaczyna przedzierać się słońce, jedziemy do góry, chmury
rozpadają się. Słońce szybko wygrzewa, duże kontrasty ze śniegiem,
wiosenna terma rusza:) i latanko:), kominy do 4m/s ostro miejscami
jak to wczesną wiosną:)
Turbacz
- wędrówka narciarska
Uczestnicy:
Aleksandra Skowron, Mateusz Golicz
25 03 2008
Startujemy
spod leśniczówki w Obidowej. Tym razem nic sobie nie robimy ze
szlaków turystycznych i podchodzimy na Turbacz (1310 m n.p.m.)
najkrótszą trasą - ścieżką prowadzącą przez polanę Stusy,
Tynowe, Kałużną i Rozdziele, zaliczając po drodze Średni
Wierch i Solnisko. Śniegu tyle co napadało w czasie Wielkanocy
nie było przez całą zimę. W świeżutkim puchu, którego cały
czas przybywało (w drodze na zmianę towarzyszą nam niewielkie
zadymki i próbujące gdzieś tam się przedrzeć słońce), szło
się więc rewelacyjnie!
Za polaną
Rozdziele docieramy do czerwonego szlaku na Turbacz i nim podążamy
już do końca - przez szczyt do schroniska. Obiad, drzemka i
nazot. Na powrót obieramy ponownie trasę poza szlakiem, głównie
dlatego, by uniknąć "zjazdu" granią. Ze schroniska na
szczyt podchodzimy jeszcze na fokach, a stamtąd - już na azymut
- spadamy do doliny Lepietnicy. W ten sposób uzyskujemy kawałek
przyjemnego zjazdu :-) Znaczna część tego odcinka prowadziła
polanami; jednak kiedy w pewnym momencie się skończyły,
zmuszeni byliśmy kontynuować ścieżką w parowie. Zjazd kończy
się nad brzegiem Lepietnicy i dalej mozolnie drepcze się do końca
doliny, od czasu do czasu ściągając narty i brodząc w
strumyku. Nie da się jednak odmówić dolince uroku - jak i całym
Gorcom :-) Pod koniec dnia zrobiło się też zupełnie
bezchmurnie, także łapiąc ostatnie promienie słońca ładujemy
się do samochodu i wyruszamy w długą i zakorkowaną (o zgrozo)
drogę do domu. (zdjęcia)
Mała
Babia Góra (Cyl) - wędrówka skiturowa
Uczestnicy:
Damian
Szołtysik, Paweł Szołtysik, Henryk Tomanek
24 03 2008
Mniej lub
mocniej prószył śnieg. W Zawoi Markowej spotykamy wesołą ekipę
z TKTJu m. in. Sapiechów, Rumuna, Alka i innych. Szli na Babią Górę.
My od parkingu podchodzimy na nartach. Na Markowych Szczawinach
powstaje jakiś potworek (niby to ma być schronisko ale chyba będzie
szpetne). Na przełęczy Brona rozstajemy się z naszymi kolegami,
którzy startują na Diablaka a my udajemy się na Cyla (1515). Tu
znacznie gorsze warunki. Zadymka, mocny przenikliwy wiatr,
widoczność ograniczona tak że idziemy od tyczki do tyczki. Na
szczycie Cyla tylko zdejmujemy foki i dalej grzbietem zjeżdżamy
w stronę Jałowcowej Przełęczy. Przy takim "mleku",
wietrze i walących drobinkach śniegu zjazd jest trochę dziwny
bo to co jest zaspą można wziąć jako powietrze i odwrotnie. Niżej
jednak wiatr zanika i robi się całkiem przyjemnie. Trochę powyżej
przełęczy natrafiamy na wytop w śniegu. Wchodzę do wytopionej
salki. Dalej ciasna szczelina i bez kombinezonu się nie pcham. Może
to Złota Studnia (?). Z tego miejsca zjeżdżamy wprost na północ
bez szlaku. Północne zbocza masywu Babiej są strome a miejscami
nawet bardzo. Po ostatnich opadach w kilku miejscach braliśmy pod
uwagę zagrożenie lawinowe. W puchu jednak po stromych zboczach
"płynęło" się wspaniale. W połowie zbocza osiągamy
zielony szlak narciarski (możemy sobie pogratulować orientacji w
terenie) i nim już "normalnie" zjeżdżamy do Markowej
gdzie o dziwo znów spotykamy się z ekipą TKTJ. Powrót do domu
w fatalnej pogodzie.
Paralonie-
Żar
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski (Sebacave), Olek Wieczorek, Marek
Lewandowski (Glajciarz)
23 03 2008
Wielkanocne
latanie takie sobie, choć zapowiadało się przyjemnie, najlepiej
Olek polatał. Po spirali upadkowej, krawat i przywalił,
wszystkim kretom żyrandole pospadały;) cały, jedynie błotne
barwy ochronne przyjął jego szpej;) fotki wkrótce
Paralonie-Żar
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski (Sebacave), Olek Wieczorek
22 03 2008
I po
latanku z przygodami;) skrzydełka chodziły na wszystkie strony;)
fotki wkrótce
Tatry
Zach. - jaskinia
Uczestnicy:
Damian Szołtysik,
Tadek
Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Agnieszka Szmatłoch, Artur Szmatłoch,
Piotr Szmatłoch, Wojtek Szmatłoch
15 03 2008
Rekonesans
do jednego z zamierzonych celów. Tak poza tym, kaprawe podejście, w
dziurze zimno, czasem ciasno, czasem mokro. Trochę wysiłku
kosztowało.
Paralotnie
- Żar
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Michał Trytko, Olek Wieczorek (b.czł.
klubu), Marek Glajciarz (b.czł. klubu), Kamila, Magda, Aldona
(os. tow)
09 03 2008
Wiosenna
terma, chwilami ostro, duszenia. Ja i Marek lądowanko przy
zalewie na małej polanie, Tryciol zalicza płot posesji;) ale ok.
Jednego gościa poskładało i przywalił w glebę, glajciarzy
sporo. Olek najlepiej polatał na new maszynie. (zdjęcia)
Tatry
Zach. - wypad skiturowy na Bobrowiec
Uczestnicy:
Damian Szołtysik,
Teresa Szołtysik, Mateusz Golicz, Ola Skowron
9 03 2008
Start z
doliny Chochołowskiej. Śniegi zaczynały się tuż za parkingiem
na Siwej Polanie. Podchodzimy ciekawym szlakiem na szczyt Bobrowca
(1664). Śnieg był bardzo mokry. Po południu jednak jakość śniegu
się poprawiła i zaliczamy udany zjazd w dół (zdjęcia).
Paralotnie
- Javorovy
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Marek-Glajciarz z córką (na
UP Trango2) Advance Beta3-tandem
08.03.2008"
1 zlot i 2
ostre latanko w chmurze frontowej, trochu potrzepało;) Marek z córka
na tandemie drugi lot, wielkie skrzydło;) Fotki wkrótce.
Tatry
Zach. - wyjazd kursowy do jaskini Czarnej
Uczestnicy:
Tomek Jaworski oraz kursanci
8 - 9 03 2008
Po sprawnym
dotarciu do „uroczej” bazy wyruszamy pod otwór, bez
niespodzianek. Po wejściu nie obywa się bez małych trudności:
Oblodzony pierwszy korytarz, trudności w kominie węgierskim.
Reszta idzie raczej gładko J. Realizujemy w całości plan,
przechodzimy partie królewskie i wracamy. O ile poręczowanie szło
zgodnie z planem, to deporęczowanie było wynikiem wielkiej
improwizacji. Tutaj wielkie podziękowanie dla Tomka! Wychodzimy w
zasadzie przed czasem. No i jeszcze to zejście, pokonywane różnymi
technikami. Docieramy do bazy. Wyjazd można zaliczyć do udanych.
Beskid
Śląski
Uczestnicy: Asia Wasil
(Pacyfa)
7 - 9 03
2008
Razem z moimi przyjaciółmi z grupy medycznej
wybraliśmy się na szkolenie prowadzone przez zaprzyjaźnionych goprowców.
Gościli nas w swojej "goprówce" na Klimczoku. zajęcia odbyły się w sobotę. Obejmowały, oprócz standardowej już na takich wyjazdach pierwszej pomocy, mniej lub bardziej kwalifikowanej, ewakuację poszkodowanych ze stoku, transport przy pomocy akii i tobaganu na desce ortopedycznej czy materacu próżniowym, wyciąganie poszkodowanych z trudno dostępnych miejsc;), poszukiwanie ludzi za pomocš nawigacji GPS i krótki wykład na temat zachowania się w górach, który zdradził nam parę trików:) Jednym słowem
świetni ludzie, świetna zabawa a przy okazji łażenie po górach i trochę nauki...
A w Beskidach wiosna... Ciepło, błotnisto a śnieg w większych ilościach
jedynie na samych wierzchołkach...
Paralotnie
- Czantoria Mała
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Michał Trytko, Marek-Glajciarz ,
Daria, Magda (os. tow.)
07 03 2007
Zloty z Małej
Czantorii, kilka bąbli i foty
dzików w staniku;)
Wypad
skiturowy w masyw Pilska
Uczestnicy:
Damian Szołtysik
3 03 2008
Szybka
decyzja, szybki wypad. Emma trzymała mnie w domu w sobotę
i niedzielę więc wyskoczyłem w poniedziałek. Zgodnie z moimi
przewidywaniami śnieg zaczynał się tuż przy drodze na przełęczy
Glinne. Stąd na nartach w mokrych i przepadających śniegach
podchodzę słowackim szlakiem granicznym na kopułę szczytową
Pilska. Szlak jest nieskalany żadnym śladem. Akurat szczyt
schowany był w chmurach. Widoczność ograniczona do kilkunastu
metrów. Zadymka. Nie udaje mi się odnaleźć krzyża na
szczycie. Po Pilsku w taką pogodę można chodzić i chodzić.
Ledwo co udaje mi się trafić na swój własny już mocno zawiany
ślad. Uciekam w dół drogą podejścia. Mimo różnych gatunków
śniegu (w partiach szczytowych betony) zjazd przecinką jest
przepiękny. Jedynie na samym dole lawiruję trochę po śnieżnych
płatach ale do drogi zjeżdżam na nartach w padającym już
mocno deszczu.
Halemba
- lodowisko
Uczestnicy:
Mateusz
Górowski, Ola Strach, Zygmunt Zbirenda, Teresa Szołtysik,
Damian Szołtysik,
Aga Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Tadek Szmatłoch, Ania Szmatłoch,
Basia Szmatłoch, Maciej
Dziurka, Asia Jaworska, Daniel Bula,
Henryk Tomanek,
Kasia Żmuda
27 02
2008
Fajna
zabawa na lodowisku o czym świadczą te zdjęcia,
które wykonała Asia.
ISLANDIA
- jaskinia Raufarhólshellir
Uczestnicy:
Staś
Zawada, Adam Kowalski (Adaśko - Katowicki Klub
Speleologiczny), Agnieszka Sokołowska (os tow)
24.02.2008
Niedziela
rano, dni już są coraz dłuższe, pogoda słoneczna więc do
jaskini wybraliśmy się drogą trochę okrężną przez Krysuvik,
miejsce śmierdzące zgniłymi jajkami, w którym jest sporo gorących
źródeł. Potem w śnieżycy wzdłuż oceanu do Thorlakshofn
i już prawie byliśmy na miejscu (znów słonecznie - tu pogoda
się diametralnie zmienia co parę kilometrów). Sama jaskinia
jest szerokim (ok 10m) tunelem długości 1350m, którym około
roku 1000 n.e. wypływała lawa z pobliskiego wulkanu. Na początku
mieliśmy trochę trudności, okazało się, że pierwsze 200 metrów
jest pokryte warstwą lodu, nie wzięliśmy raków więc wyglądaliśmy
trochę komicznie. Potem do końca nie było już żadnych problemów,
wędrowaliśmy szerokim tunelem, pokonując kolejne zawaliska. Na
końcu jaskinia rozdziela się na trzy tunele zakończone wąskimi
przejściami na wysokości jakiś 2 metrów przypominającymi
system kanalizacji wielkich miast. W każdym razie zaschnięte
wodospady lawy z nich wypływającej wywołują takie skojarzenia.
Jaskinia jest pojedynczym tunelem z jednym wyjściem wiec zrobiliśmy
tą samą drogę z powrotem i do domku. (zdjęcia)
Tatry
Zach. - jaskinia Kasprowa Niżna
Uczestnicy:
Ryszard Widuch, Ola Strach, Ola Górczyńska, Adrian Piejko, Ania
Bil, Łukasz Pawlas
24 02
2008
Na początku trochę statystyki z mojego komputera w samochodzie:
- Wyjazd godz. 6.00
- Powrót 22.30
- Czas jazdy tam i nazat 5godz.
- Średnia prędkość 80km/godz.
- Spalanie 6,2 l/100km
Pobyt pod ziemią ok. 6godz.
Jak widać na 16g. aktywności 5g. spędziliśmy w aucie a 6g w jaskini
Moim zdaniem proporcje są dziwaczne. Myślę, że inteligentni ludzie nie marnują w ten sposób czasu, ale może się mylę.
Już na pierwszym progu okazało się, że zasada „zanim coś wypniesz to najpierw coś wepnij” jest dla frajerów, na drugim progu było to samo mimo mojego „powściągliwego” okazania niezadowolenia, na trzecim progu ”poprosiłem o czas”. Przy pomocy obecnego na miejscu psychologa stwierdziliśmy, że już wszystko powiedziałem i cywilnymi środkami nic więcej nie da się zrobić. Mimo wszystko jestem bardzo zadowolony z tego przejścia bo szliśmy sobie razem całą gromadką, zawsze mając się na oku instruktora, co może być męczące np. w Litworce... ale jeszcze mamy czas.
Wracając do jaskini to w „kaczce” było 10cm obrzydliwego błocka które wpychało się wszędzie a niektórym to nawet dosłownie wszędzie. Info w necie o wodzie w długim korytarzu mówiło że wody jest nad kolana, ale jak się okazało jest to „skala” otwarta, chociaż nie myląca, bo wody rzeczywiście było nad kolana. Moje patenty na tą wodę na nic się zdały- dobrze że były lekkie.
Wiszące jeziorko, prześwit ok. 40cm, a mój brzuch ma 50cm i musiał wyprzeć wodę, która podnosząc swój poziom zalała mi buty.
Zapałki, trochę emocji wśród dziewczyn ale bez zabawnego i miłego dla ucha cudzego chlupnięcia. Zjazd na patyk, przyczaja na pochylni aż wszyscy zjadą i zacząłem tłumaczyć, że każda godzina dalszej wędrówki oddala nas o 2g od otworu, a poza tym to jest ciasno i ja nie znam drogi – wracamy. Ok. 17.00 jesteśmy z powrotem na świecie,
Zgubiłem klucz do auta za ok. 800 zł. Trudno, wracam do jaskini - a wszyscy chcą ze mną. „A zobaczę jeszcze w spodniach(...)''... Szybciutko wracamy do Kuźnic autobusy już pojechały, do samochodu i do domu.
Reasumując, zrobiliśmy co my mieli zrobić ( Maciek szykuj forsa). Okazało się że mamy fajnych kursantów, którzy mają ciąg, nie pękają przed wodą
(„lepiej się rozebrać niż wykręcać”) nie marudzą, (konkurencji bym nie zniósł) mam nadzieję że będą z nich ludzie...
PS. Mam jeden karabinek
poniżej
opis Oli Strach:
Wyruszyliśmy
w niedzielę wczesnym rankiem i bardzo szybko i sprawnie dojechaliśmy
do Zakopanego. W powiewach ciepłego wiatru doszliśmy pod jaskinię
i ok. 11 byliśmy już w środku. Przeszliśmy trasę do zjazdu za
Zapałkami. Po drodze ubrudziliśmy się już w błotnistym Gnieździe
Złotej Kaczki. Okazja by wyczyścić kombinezony pojawiła się
chwilę później. W każdym kolejnym jeziorku było sporo wody i
po pierwszej próbie przejścia jeziorka na sucho-oczywiście
nieudanej- odpuściliśmy sobie i resztę przeszliśmy swobodnie
brodząc w wodzie prawie po pas. Kursantom mokre przeprawy sprawiły
wiele frajdy, ale jak sądzę instruktorowi już nie za bardzo.
Szybko przeszliśmy drogę powrotną, by jeszcze w pełnym słońcu
wyjść z jaskini. W drodze powrotnej zabraliśmy ze sobą wracającego
z Lawin Mateusza i w miarę dobrych warunkach drogowych wrócili
szczęśliwi do domów.
Szkolenie
lawinowe w Tatrach
Uczestnicy:
Mateusz Górowski, Mietek Smetaniuk, Wojtek Wyciślik, Teresa Szołtysik,
Aga Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Tomek Szmatłoch, Maciej Dziurka,
Mateusz Golicz, Ola Skowron, Michał Wyciślki, Tomek Jaworski,
Asia Jaworska, Mirek Mendyk, Daniel Bula, Henryk Tomanek, Karol
Jagoda, Asia Wasil, Damian Żmuda, Kasia Żmuda
22 - 24 02
2008
Szkolenie
na Hali Gąsienicowej dot. posługiwania się piepsami oraz
robieniu prób śniegowych. Zajęcia praktyczne odbywały się w
okolicach Zielonego Stawu oraz w dolinie Pańszczycy. Zajęcia
teoretyczne w schronisku. Tu zdjęcia
Mateusza
Tatry
Bielskie
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, Krzysiek Kubocz (Cyklista)
19 - 20 02
2008
I po super
wyjeździe z przygodami;) W Tatrzańskiej Kotlinie jesteśmy koło
11 i tu pierwszy problem, nie ma kaj auta zaparkować - zakazy
albo 150 koron za dobę na parkingach. Uderzamy więc do
restauracji coś pojeść i zagadać, miła kelnerka w Restauracji
u Havrana hm albo to ten urok osobisty;) i mamy parking za freena
3 dni, by nie wyjść na typowych Polaków zostawiamy spory
napiwek. Następne trudności to słabe oznakowanie szlaku drzewa
poznikały;) coś je tam przewróciło, idziemy więc po śladach.
Po drodze mijamy parę Polaków z dzieciakiem którzy zawrócili i
wskazali nam by iść po śladach skitourowych od grupy Słowaków
i to był nasz błąd;) Szlakiem idzie się 1:30min., my szliśmy4:30
przedzierając się ścieżkami Jelenia Karpackiego i niedźwiedzia;)
ja z nartkami problemy przy drzewnych przejściach a Cyklista w śniegu
powyżej kolan. Słowaki fundli nam kur.. miły survival, chwilami
dość a do picia tylko pivo, miało być szybkie wejście. W końcu
w chacie, Słowaki ledwo żywi zostawiają nam piwko i pół kilo
boczku i spadają na dół. Chata super wrzątku do bólu za free
całkiem odmiennie niż np. w Teryho Chacie;) i bez problemu można
jeść swoje. Istna głusza nawet turyści tu rzadko bytują,
jesteśmy sami na całe schronisko. Ceny poza sezonem 160 koron we
własnym śpiworku albo kocu ciepło, z pościelą 220,a i trza
lepiej zadzwonić bo można się zdziwić. Rano pogoda nie za
ciekawa chmurki wszędzie, czekamy na parkę obsługujących
schronisko, ale śpiochy z nich (zresztą co się dziwić w takim
schronisku z laską i to Słowaczką;) sam bym dopiero rano zasnął),
więc pozostało podgrzanie wody grzałką w łazience. No i przed
nami 500 m podejścia na Rakauski Grzbiet. Śniegu miejscami po
kolana, ale brniemy do przodu w coraz gęściejszym mleku.
Wychodzimy w końcu na słoneczna wyspę Tatr Bielskich, przed
nami piękna wyspa Tatr Wysokich o do okola bezkres morza chmur;) Wiadomo
fotek sporo:) i kierunek Bujaczy Wierch przez Skaliste Kominy,
dalej przy nieziemskich widokach na Przednie Jatki, przez stromy
przedwierzchołek, Cyklista już się nie śmieje z mojego
Monstera walcząc przy zejściu ze swoim radzieckim tytanowym
predatorem;) ma fotki. Z Jatki postanawiamy wracać chmurki coraz
wyżej a ja mam uraz po zamierzchłych;) przygodach z
towarzyszami;) mojej drogi w Tatrach, wole nie ryzykować z kolejną
szansą na życie;) Całą drogę towarzyszą nam kozice Kamziki.
W drodze powrotnej postanawiamy minąć skalisty wierzchołek
stromym zboczem. I tu zonk, cholerne antisnowy czy jak tam je zwał,
dodam, że Grivela;)l lepią mi śnieg, myślami będąc na półce,
chwila nieuwagi i fru lecę na dół, wyhamowuje po 50m wśród
stadka kamzików. Całe życie przelatuje mi przed oczami;) sceny
z dzieciństwa;)
światełko w tunelu itp.;) Kamziki zamiast uciekać dziwnie się
wpatrują i zagadują do siebie;) te Polskie kozice nie dość że
wychudzone to jeszcze łazić nie potrafią:). Straszę je moim
monsterem, ale nic z tego sobie nie robią, tylko tyłki pokazują:)
Powrót do schroniska dość szybki starotaternicką techniką
dupozjazdów:). W schronisku nie miła niespodzianka okazuje się
że zamiennik dziś nie przyjdzie i schronisko zamykają. Pivko i
spadamy na dół, teraz zielonym szlakiem w godzinkę. W Tatrzańskiej
Kotlince ceny noclegów kosmiczne, w Żdziarze wszystko oblężone
przez Warszawę, więc zostaje Smażony ser i spadamy do
domu. Foty: http://gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Wspinaczka/TATRY_BIELSKIE_-_19-20.02.2008/
Pozdrav
Jaskinia
Miętusia Wyżnia - za syfony
16 02 2008
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Wojtek Szmatłoch, Tadek Szmatłoch,
Adam Szmatłoch, Tomek Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Maciek
Dziurka
Akcja z
auta do auta. W Tatrach nasypało sporo śniegu i całkiem niezły
mróz. W budce natrafiamy na wpis naszych kolegów klubowych, którzy
pewno kilka minut przed nami wyszli do Czarnej. Cieszy nas również
wpis sporej grupy do Mietusiej co po świeżych opadach miało
znaczenie bo unikliśmy żmudnego przecierania dojścia. Z
torowaniem na poważnie mamy do czynienia w żlebie do Świstówki
(Tomek). W niespełna 3 godziny docieramy do otworu. Banalny prożek
do jaskini w tych warunkach (mróz i wiatr) trochę nas wyczerpał.
Po przebraniu zgrabiałymi łapami już w bojowych nastrojach
lecimy do celu naszej akcji. Syfonik Błotny ma kilkanaście
centymetrów prześwitu więc po wskoczeniu w OP1 przedostajemy się
na drugą stronę i zjeżdżamy pod syfon Paszczaka. Tu zaledwie 2
cm prześwitu. Ustawiamy sztafetę na prożku i zabranymi z domu 2
wiadrami czerpiemy wodę do góry zalewając pierwszy syfon.
Podczas pracy wymyślamy zadania tekstowe z matematyki typu
"...grupa grotołazów w jaskini Miętusiej Wyżniej
postanowiła wybrać wodę z syfonu Paszczaka. Oblicz ile litrów
wody przelali posługując się wiadrami w których średnio
mieściło się 7 l wody...?" Były również zadania z gwiazdkami,
jeżeli ktoś jest zainteresowany to udostępnię. Tak na poważnie
Artur naliczył 70 wiader co zajęło nam pół godziny. Dalsza
droga stała otworem. W OP1 idziemy do syfonu Salome, w którym
jednak była tylko nędzna kałuża. Dalej jeszcze 2 zjazdy i osiągamy
dno jaskini w postaci zamulonego syfonu. Tu Adam przyrządza pyszną
herbatkę i wycof. Do wylania wody z całkowicie zalanego przez
nas Syfonu Błotnego używamy 3 węży i po 10 minutach syfon jest
drożny (nawet nie zdążyliśmy wymyślać zadań). W miarę zbliżania
się do otworu wszystko zaczyna sztywnieć co przekłada się na
sposób pakowania. Akcja w dziurze trwała 7 godzin. Po zejściu żlebem
spotykamy grupę schodzącą z Miętusiej. O 23 jesteśmy przy
Harnasiu gdzie stał nasz Patrol. Błyskawiczne pakowanie i jazda
do domu. Jak się jednak trochę później okazało nie był to
koniec naszej przygody. Nawalił układ chłodzenia (silnik
przegrzany a w aucie lodówka). Wojtek z Adamem wymontowali więc
termostad ale i to nie pomogło. Gdzieś między Czarnym Dunajcem
a Nowym Targiem za pomocą kartusza Adam rozpala pod autem ognisko
i ogrzewamy zamrożoną chłodnicę. Wkrótce po tym radosnym
wrzaskiem uczciliśmy pojawienie się ciepłego powietrza w aucie.
Dalsza jazda (jeszcze raz spowrotem zamontowano termostad) upłynęła
spokojnie. W domu byliśmy po czwartej. (zdjęcia)
Jaskinia Czarna - trawers otworów
16 02 2008
Uczestnicy:
Mateusz Golicz, Aleksandra Skowron, Michał Wyciślik
Wyjeżdżamy w piątek wieczór i nocujemy w Jabłonce, co pozwala nam na osiągnięcie
budki w Kościeliskiej o godzinie 09:00. Na miejscu dowiadujemy się, że mamy pecha,
bo dobrą pogodę przesunięto na jutro. Sypie, słońca brak, wiatr, tyle dobrze, że coś
widać. Zimno trochę odbiera rozum, nie wiemy czy to dobrze policzyliśmy, ale
między naszymi wątrobami a światem zewnętrznym występowała różnica temperatur chyba
powyżej 50 stopni. Za to na pewno dobrze wykombinowaliśmy, żeby zjeść już w
dziurze, a nie pod otworem... Dzięki temu już w samo południe cała ekipa napawała
się rozkosznym ciepłem wnętrza jaskini.
Trawers, jak trawers. Duża ta jaskinia. Ostatnim razem sporo się nauczyliśmy i tym
razem nie było żadnych kłopotów z orientacją. Faktem jest, że wyjazd był pod kilkoma
względami wyjątkowy, na przykład z całej ekipy najbardziej narzekał zaskakująco
Michał, a Ola z kolei błagała nas, żebyśmy pozwolili jej nieśc wór z linami
(może dlatego, że był najlżejszy). Nie obyło się bez przygód. W Kominie Węgierskim
uszkodził się zamek w karabinku Michała, powodując utratę połączenia między Michałem
i jego połanietką. Jak wiadomo z fizyki - a jak nie z fizyki, to z kursu taternickiego -
w takim przypadku jedno z rozłączonych ciał zostaje gdzie było, drugie zaś szuka
minimum energii potencjalnej gdzieś indziej. Nie będę wdawał się w szczegóły, w każdym
razie Michał okazał się być na szczęście lepiej przymocowany do ściany niż
połanietka.
Po drodze robimy trochę fotek, dzięki czemu czas akcji osiąga dziesięć godzin.
Jeszcze kilka takich naszych corocznych zimowych trawersów i Asi pojawią się
przedwcześnie pierwsze siwe włosy na głowie. Tym razem zjeżdżamy Imieninową,
prosto do partii Żyrafowych. Na końcu ciekawostka w Colorado - dzwięk jak na
kopalni. Początkowe hipotezy (kombajn górniczy? w jaskini? no to chyba pompa?
a może transformator?) okazały się nietrafione, źródłem hałasu był bowiem bardzo
mocny przepływ powietrza w "końcówce" Colorado (było tam nadzwyczaj sucho tym
razem). Ach, szkoda że szczelinka w której wiało była taka ciasna, wyszlibyśmy
najpewniej pod zjazdem z północnego otworu...
Nad Progiem Latających Want obstawiamy, jaka może być na zewnątrz temperatura.
Udaje mi się przekonać towarzyszy do tego, że ważna jest nie tylko logistyka
wyjścia do jaskini, ale także logistyka wyjścia z jaskini. Przebieramy więc
buty i zakładamy steptuty przed ekspozycją na zimno; posilamy się, a wory
organizujemy tak, żeby każdy miał na wierzchu swoją kurtkę. Na zewnątrz żadnego
zaskoczenia, mróz błyskawicznie utrwalający kształty, śladów żadnych, śniegu po
pas. O 22:20 jesteśmy już po zjeździe spod otworu i łamiemy liny do worów.
Na szczęście nie pada i nie wieje zbytnio. Niebo w chmurach - chociaż od Polany
Upłaz momentami piękne księżycowo oświetlone widoczki... O pierwszej w nocy
jesteśmy z powrotem u wylotu Kościeliskiej. Mimo miejscami śliskich dróg, udaje
się nam dotrzeć do Rudy w bardzo dobrym czasie (2.5 h).
W jaskini spotkaliśmy ekipę kursową z Krakowa (nie dość, że poszli przed nami
przecierając nam dojście, to jeszcze skorzystaliśmy miejscami z lin - dzięki!) i
małą wycieczkę z Bielska. Co ciekawe, mimo trwających w Warszawie ferii,
w Kościeliskiej nie było praktycznie nikogo - ale dziwni ci Rzymianie, pogody
się wystraszyli, czy co...? (zdjęcia)
Wyjazd
na narty – Korbielów
Uczestnicy:
Maciej Dziurka i Kasia Żmuda
13 02 2008
Żaden ze
mnie instruktor i niewiele wiem o prawdziwym narciarstwie, tym
ski-tourowym zwłaszcza. Dlatego wyjazd ten był dla mnie doświadczeniem
„pedagogicznie” (he he) odkrywczym, a dla Maćka to w ogóle
„pierwszy raz”. Mimo niedopasowanego sprzętu i za ciasnych
butów mój podopieczny stawiał swoje pierwsze kroki na nartach z
wytrwałością godną członka „Nocka”.
Pogoda przyjemnie nas zaskoczyła. Chmury zasnuły szczelnie
doliny, ale powyżej ich poziomu słoneczko rozświetlało
nieskazitelny błękit. Do tego lekki mrozek, słaby wiaterek i
„muśnięty” ratrakiem stok – słowem warunki idealne.
Maciek nie tracił ani minuty i już na „dzień dobry”,
tuż po przekroczeniu bramek, zaliczył stojącą przed nim
babeczkę, wjeżdżając, Bogu ducha winnej niewieście nartami między
nogi. Orczyk mu wszak nie straszny, ale pociągają go niewątpliwie
małe choinki, pomarańczowe siatki i zwały dziewiczego śniegu
poza nartostradami, którym oprzeć się po prostu nie mógł.
Co do techniki… hmmm… Maciej porusza się na nartach,
powiedziałabym, majestatycznie i z wielka gracją. Wyraźnie
zafascynowało go narciarstwo artystyczne, czego przejawem skłonność
do piruetów o 180 stopni, krzyżowania nart i ich dostawiania,
niekoniecznie równoległego. Szybko wypracował swój
indywidualny styl jazdy i nowatorską taktykę pokonywania
stromizn. Rzecz w tym, że uczeń mój, owszem zjeżdżał pługiem,
ale nie do końca w dół. Techniką tą (bez używania kijków,
których pozbawiłam go w pierwszych minutach jazdy – nie żebym
była złośliwa;-)) wykonywał wprawdzie skręty, ale z przyczyn
mi niezrozumiałych jedynie w prawo. W efekcie Maćkowi nagminnie
brakowało przestrzeni na stoku – gdy już nie dało się skręcać
bardziej w prawo (las , płotki, busz, choinki w zębach, itp.)
narciarz wycofywał się na środek stoku i z uporem maniaka
ponownie kręcił pługiem w prawo. I kto by pomyślał o Maćku,
że to taki „prawy” człowiek. No no…
Jednej
rzeczy nauczył się z pewnością - tę bolesną umiejętność
mam na myśli. Upadki przetrenował Maciek we wszelkich możliwych
wariantach, począwszy od łagodnych gibnięć po groźne
dachowania, kończące się chwilowymi amnezjami. No w końcu co
nas nie zabije, wzmocni nas. Pod koniec dnia wyraz twarzy kolegi
zdradzał subtelnie komunikat „Zabierzcie mnie stad! Ja chce do
domu!”, świetnie zresztą kamuflowany rogalem od ucha do ucha.
Maciej wytrwał jednak do końca, a upadki może nawet polubił,
bo wywracał się „na wszelki wypadek”.
Ach i jeszcze coś… To, co zrobiło na mnie piorunujące wrażenie,
jeśli chodzi o styl Maćka. Mianowicie prędkość, z jaką mój
wychowanek pokonywał stok. Wierzcie mi lub nie, ale było coś
imponującego w tym jak wolno można zjeżdżać. W tej
dyscyplinie osiągnąłby niewątpliwie mistrzostwo świata. Dzięki
temu nie staliśmy prawie w ogóle w kolejkach, bo Maciek
beztrosko delektował sie powolnością.
I
gdyby nie to, że powieść Milana Kundery o takim właśnie
tytule ma już swojego bohatera to kolega Maciej mógłby być
motywem przewodnim i inspiracją dla genialnego czeskiego
pisarza.;-)
A na marginesie – dla tych, którzy uczestniczyli w szkoleniu
lawinowym – Wszyscy wiemy, że Maciek biega z nartami na plecach
znacznie szybciej ,niż na nich jeździ. I tak trzymać panie
Macieju!;-) Będziemy śledzić dalszy rozwój kariery
ski-tourowej(?), no chyba że jakaś nowa dyscyplinka sportu
Baba
Paralotnie
- Żar
10 02 2008
Uczestnicy:
Sebastian
Śmiarowski SOL Synergy3, Michał Trytko - UP Trango, oraz
byli czł. klubu Olek Wieczorek UP - Targa2, Marek-Glajciarz UP
Trango2, os. tow. Pawell - AirwaveSport, Kamila - Synergy3
Piątek
przesiedzieliśmy na piwku na Chełmie, sobota w chmurze na
Skrzyczniaku, jednak niedziela pozwoliła zalatać, choć nie
zapowiadało się, duża odchyłka wschodnia. Trochu ludziska było,
jednak tylko mi i Olkowi udało się załapać. Pierwsza wiosenna
terma, sezon rozpoczęty:) noszenia do 4,8m/s,614 m nad start,
trochu potrzepało w chmurach. Latania do bólu, znaczy aż
przeszedł ból:) i straciłem czucie w rękach. (zdjęcia)
Beskid
Żywiecki - skitour
10 02 2008
Uczestnicy:
Henryk Tomanek oraz Martyna (os. tow.)
Przejście
narciarskie szlaku Korbielów - Pilsko - Rysianka z zjazdem do
Sopotni Wlk. Warunki i pogoda dobre.
Tatry
Zach - jaskinia Miętusia
9 - 10 02 2008
Uczestnicy: Tomek
Jaworski (instr.), krusanci - Aleksandra
Strach, Mateusz Górowski, Adrian Piejko, Asia Wasil,
Aleksandra Górczyńska, Wojtek Rusek, pozostali - Michał Wyciślik,
Mietek Smetaniuk, Piotr Strzelecki
Jedziemy
do Kir w sobotę rano. Po załatwieniu pozwolenia idziemy do bazy
przepakować się i coś zjeść. Posileni i gotowi idziemy pod
jaskinię. Podejście okazuje się być całkiem przyjemne, zajęło
nam jakieś 2 godzinki. Pod jaskinią ustalamy ostatnie szczegóły
i wchodzimy do „słynnej” rury J. Jest 14.30. Gdy doszliśmy
do Wiszącego Symfoniku okazało się że trzeba z niego upuścić
trochę wody. Szybko się z tym uporaliśmy i po dotarciu do Sali
bez stropu rozdzielamy się na 2 grupy: Michał, Mietek i Piotrek
idą do Korytarza Trzech Króli a my idziemy dalej przez Kaskady i
Piaskowy prożek do Wielkich Kominów. Do tego miejsca (z wyjątkiem
wiszącego symfoniku) jaskinia była całkiem sucha, niestety tu
dobre czasy się skończyły i trzeba było troszkę się zmoczyć-
Kominami lała się woda. Na
dole każdy poszedł jeszcze zobaczyć syfon i zaczęliśmy
powolne i żmudne wychodzenie. Oczywiście
nie obyło się bez przygody- przy deporęczowaniu zaczepiła
się lina i musiałem zjeżdżać ją odczepić. U ujścia
kominów wyminęliśmy się z drugą grupą i zgodnie z planem myśmy
poszli do Trzech Króli a Oni na Kaskady. Po zjeździe do Sali bez
Stropu zgadzam się z opisem że trzeba by tam cos dobić J. Został
ostatni odcinek którego wszyscy się najbardziej obawiali- Rura
do góry. I znowu okazało się że nie taki diabeł straszny J.
Po 9 godzinach akcji o 23.30 jesteśmy znowu na powierzchni. Teraz
już tylko spakować zamarznięte rzeczy i w dół do bazy.
Tatry
Wysokie - zjazd na nartach z Zawratu
9 02 2008
Uczestnicy: Damian
Szołtysik, Mateusz Golicz
W Tatry
jedziemy razem z grupą jaskiniową. W Zakopcu się rozdzielamy. Z
Kuźnic przez Boczań podchodzimy na fokach do Murowańca. Tu krótki
popas i dalej w stronę Zawratu. Czarny Staw Gąsienicowy mykamy
po lodzie. Przed Zmarzłym Stawem narty lądują na plecakach a my
podchodzimy w rakach na przełęcz. Szlak jest przetarty i
spotykamy nawet sporo osób w tym wielu skiturowców. Na przełęczy
miłe spotkanie z Jerzym Koczurem z SBB (szedł z kuzynem do
"Piątki"). Dolina 5 Stawów zalana w słońcu natomiast
od Gąsienicowej cisły chmury. Śnieg był dobry wiec zjazd z
przełęczy okazał się fantastyczny. W kilka chwil osiągamy
staw a później schronisko gdzie kolejne spotkanie, tym razem z
Jurkiem Ganszerem, Beatą Michalską i jeszcze dwoma kolegami z
SBB (przedarli się na nartach przez Granacką Przełęcz). Razem
z bielszczanami już po ciemku zjeżdżamy do Kuźnic a potem do
ronda. Do domu wracamy bez przeszkód. (tu zdjęcia,
powstał również filmik ale to później)
Klubowy „śledź”
– postacie filmowe
5
02 2008
Uczestnicy:
Klubowicze:
Barbara Szmatłoch – Bukietowa, Tadeusz Szmatłoch – alpinista
z K2, Adam i Ania Szmatłoch – Fred i Wilma Flinstone,
Artur Szmatłoch – Bam Bam, Agnieszka Szmatłoch – Lara Croft,
Tomek Szmatłoch – Harleyowiec z Gangu Dzikich Wieprzy, Asia
Jaworska – Mumia, Maciek Dziurka – Rambo, Henryk Tomanek –
Fantomas, Kasia Żmuda – Gejsza, Ziga - Arab
Pozostałe
osoby: Kasia Garbas – Czarownica z Eastwick, Darek Garbas –
Kowboy, Arek Garbas – Jack Sparrow junior, Jacek Kaźmierczak
– Jack Sparrow, Iza Kaźmierczak – Cyganka, Marta Kaźmierczak
– Pocahontas, Dawid Kaźmierczak - Harleyowiec z Gangu Dzikich
Wieprzy, Mateusz Kaźmierczak – pirat, Agnieszka Daniec –
Marilyn Monroe, Krzysztof Daniec – James Bond
W
tym roku przenieśliśmy się w magiczny świat filmu. Dom na Kłodnicy
przeobraził się w prawdziwe kino z bilbordami i czerwonym
dywanem. Sceneria robiła niesamowite wrażenie a niemniejszej
postacie przybyłe na „seans”. Furorę zrobił film wyświetlany
na żywo na suficie nad stołem z dobrodziejstwami gdzie posilający
się mogli podziwiać wybryki taneczne pozostałych przebierańców.
Podziękowania
dla Basi i Tadka Szmatłoch za zorganizowanie imprezy.
Tatry Wysokie
2 - 4 02
2008
Uczestnicy: Asia Wasil (Pacyfa), Michał Szymusiński (Majkel - os. tow.)
Wyprawa w rejon "Moka" z zamiarem zdobycia Mieguszowieckiej Przełęczy pod Chłopkiem. Niestety w kluczowym momencie
nastąpiło załamanie pogody: widoczność niemalże zerowa, silny wiatr, częste opady
zmrożonego śniegu znacznie utrudniały sprawę. Nie poddając się
jednak ruszyliśmy wcześnie rano, torując szlak. Przetrawersowaliśmy (najprawdopodobniej) masyw Wyżniego Bandziocha niepewnie stąpając rakami po sypkim, nawianym a bardzo głębokim śniegu,
troszkę ryzykując lot razem z nim do Wielkiego Piargu...
Wycofaliśmy się spod samego wejścia na Bańdzioch, niestety dalsza wędrówka wymagała
troszkę innego sprzętu, niż ten, którym dysponowaliśmy.
Beskid
Śląski - skitour na Beskid Węgierski
3 02 2008
Uczestnicy: Damian
Szołtysik,
Miałem bardzo
mało czasu więc szybki wypad do Brennej. Śnieg zaczyna się na
końcu drogi. Leśną drogą bez szlaku wychodzę na Kotarz i
dalej na Hyrcę. Stąd zjeżdżam nieczynną nartostradę do
Brennej i wyjeżdżam tuż przy aucie. Pogoda przepiękna, śnieg zmarznięty.
Beskid
Śląski - "bulinki" na Karkoszczonce
26 - 27 01 2008
Uczestnicy: Damian
Szołtysik, Tadek Szmatłoch, Basia Szmatłoch, Artur Szmatłoch,
Adam Szmatłoch, Ania Szmatłoch, Tomek Szmatłoch, Piotr Szmatłoch
(z żoną i córkami), Henryk
Tomanek, Daniel Bula (Buli), Magda Baraniok, Tomek Jaworski, Asia
Jaworska, Maciej Dziurka, Mateusz Górowski, Ola Strach, Damian Żmuda,
Kasia Żmuda
W sobotę
dzielimy się na dwie grupy i zwiedzamy jaskinie Dującą, Głęboką
w Stołowie i Jaskinię w Stołowie. Jaskinie te to typowy przykład
jaskiń osuwiskowych. Wieczorem rozpalamy ognisko przy którym
odbywają się główne "obchody" polegające na
wytarzaniu Buliego w śniegu. Przy ognisku była sympatyczna
atmosfera. W niedzielę część osób wybiera się na spacer na
Beskide, a niektórzy zjeżdżali na "dupolotach" przy
schronisku. Od nocy zaczął padać śnieg i generalnie zrobiło
się zimowo. Bardzo fajna impreza (może ktoś opisze to szerzej)
Tatry
Zach. - jaskinia Zimna
24 - 25 01 2008
Uczestnicy: Damian
Szołtysik, Tadek Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Adam Szmatłoch,
Ania Szmatłoch, Tomek Szmatłoch, Piotr Szmatłoch, Wojtek Szmatłoch,
na podejściu zupełnie przypadkowo spotkaliśmy wracającego z
akcji Maćka Dziurkę z koleżanką i kolegą.
Akcja od g otworu. Najpierw zjeżdżamy do Wielkich Kominów. Między
syfonami gotowanie herbatki i sesja fotograficzna. Potem udajemy
się do Sali Złomisk i zjeżdżamy na dno Zamulonych Studni (nazwa nader trafna). Stąd wracamy na powierzchnię. W trakcie
naszej nieobecności jakiś drapieżnik dobrał się do plecaków.
Najwięcej ucierpiał plecak Adama (przegryzione paski i
"komin").
Tatry
21
- 25 01 2008
Uczestnicy:
Maciej Dziurka + grotołazi z TKTJ
Wyjeżdżam
w Tatry i dołączam się do obozu zimowego TKTJ’u. Podczas
pobytu odwiedzam dwie jaskinie. Na bazie kupa zabawy i niezłe
imprezy.
Jaskinia
W
zimowych warunkach podchodzimy pod jaskinie i po kilki minutach
znajdujemy „otwór z kratą”. W piątkę zwiedzamy cześć
korytarzy oraz znajdujemy wyjście „na kościeliską”.
Mała
sesja fotograficzna i trzeba się zwijać.
Jaskinia
Zimna
Tym
razem za cel obieramy sobie jaskinie Zimną ( warunki na
powierzchni –trzeci stopień zagrożenia lawinowego) z zamiarem
dojścia do ponoru od górnego otworu. W zespole Buła, Steryd i Słoneczko
na jednym 80 metrowym odcinku liny i przy 5 karabinkach pokonujemy
jaskinie. Większość „w dół” poręczuje Buła, następnie
po linie przemieszcza się Steryd, za nim słoneczko a później
Buła ściągając linę za sobą. W dość szybkim tempie
docieramy do Ponoru, który zalany jest po strop. Teraz tylko do góry,
większość poręczuje Steryd przechodząc wszystko klasycznie, późnej
idzie płeć żeńska naszego zespołu, później Buła z dwoma
worami. Na akcji dochodzimy do wniosku, że odchodzi się stópek,
crolli i innego niepotrzebnego szpeju. Czas mamy rewelacyjny taki
jak planowaliśmy. Już po ciemku zjeżdżamy do podstawy ściany
gdzie przebieramy się. Ku naszym oczom ukazują się światła,
chwila przyspieszonego pulsu, z oddali pada jakiś śląski zwrot
i już wiemy, że to „nasi”. Miłe powitanie z zespołem na
„S”, kilka zamienionych zdań a potem to tylko w dół i na
bazę.
PS.
Może jeszcze kiedyś coś przeczytacie o zespole Buła &
Steryd & Słoneczko:)
Jura południowa
- jaskinia w Sułoszowej
23 01 2008
Uczestnicy: Damian
Szołtysik, Teresa
Szołtysik
W ramach
zwiedzania jaskiń jurajskich odwiedzamy jaskinię w Sułoszowej.
W dziurze zachowały się nawet nacieki. Generalnie dość
gliniasto. Teren w pobliżu wioski najeżony skałkami.
Tatry
Wysokie
18 - 21 01 2008r.
Uczestnicy: Asia Wasil (Pacyfa), Michał Szymusiński (Majkel)
- os. tow.
Nie mogąc doczekać się już widoku gór, wyjechaliśmy w piątek wieczorem. Niestety nie trafiliśmy na idealną pogodę: w Tatrach panowała odwilż, bardzo wiało, w sobotę rano zaczął padać deszcz, który, w tej czy innej formie, był z nami już do poniedziałku.
Wybraliśmy się w rejon Hali Gąsienicowej z zamiarem zimowego zdobycia Kościelca. Dokonaliśmy tego w niedzielę, w bardzo złych warunkach pogodowych, dlatego tym bardziej byliśmy z siebie dumni. Niestety ze szczytu ledwo widzieliśmy siebie nawzajem...;)
Poza tym pokręciliśmy się po Hali i okolicach Czarnego Stawu Gąsienicowego i Zmarzłego Stawu, robiąc krótsze i dłuższe spacery.
Wracaliśmy w poniedziałek późnym popołudniem śliczną Doliną
Jaworzynki.
No cóż, góry nie zawsze od razu pozwalają nam na wszystko, czego chcemy. Trzeba będzie tam wrócić i zrealizować te dziesiątki pomysłów na przejścia, które nam się nasunęły w ciągu tych dni:))
Jura środkowa
- jaskinia w Kroczycach i Wiszących Ogrodów
19 01 2008
Uczestnicy: Damian
Szołtysik, Henryk Tomanek, Mietek Smetaniuk, Wojtek Wyciślik
Najpierw
szukaliśmy jaskini w górze Pośrednia, oczywiście
bezskutecznie. Po skorygowaniu
błędu podjechaliśmy pod górę Popiele gdzie wreszcie trafiliśmy
na jaskinię W Kroczycach. Najpierw jednak zwiedzamy nowo odkrytą
jaskinię Wiszących Ogrodów (wskazał nam ją gość, który
inwentaryzuje tamtejsze jaskinie). W jaskini W Kroczycach
natrafiamy na kilka kości zwierzęcych. Cały dzień chodziliśmy
w mniej lub bardziej padającym deszczu. Teren ciekawy i było
fajnie. Do auta wracamy już po ciemku.
Tatry
Zach. - kursowy wyjazd do jaskini Kasprowa
Niżna
12 01 2008
Uczestnicy:
do syfonu Danka - Damian Szołtysik, Mateusz Golicz, Ola
Skowron, Asia Jaworska, Tadek Lończyk, Michał Wyciślik
za salę Gwiaździstą - Tomek Jaworski (instruktor), Karol Jagoda
(kierownik), Łukasz Korzeniowski, Wojtek Rusek, Asia Wasil,
Mateusz Górowski, Wojtek Sitko
Razem
idziemy do Sali Rycerskiej. Tu grupa kursowa idzie za salę Gwiaździstą
a pozostali ciągiem do syfonu Danka. Pięknie myty korytarz
poprzegradzany prożkami doprowadza do syfonu Danka z kryształową
wodą. Po powrocie do Sali Rycerskiej Mateusz tradycjnie już
serwuje barszcz z uszkami. Tadek z Michałem biegną jeszcze za
resztą ekipy kursowej. Po ponad godzinnym oczekiwaniu wszyscy
spotykamy się w sali. Każdy jeszcze próbuje barszczu Mateusza i
heja pod otwór. Tymczasem woda powoli ciurkała do Gniazda Złotej
Kaczki tak iż ostatni zawodnicy przechodzili na mokro. Fajna
akcja dobiegła końca. W Tatrach wieje halny.
Poniżej
opis Karola
Godzina
wyjazdu została ustalona na 7.30, pomimo problemów z
synchronizowaniem zegarków wśród uczestników (odwieczny kłopot)
ruszamy o dziwo przed 8.00. Docieramy do Zakopanego w miarę
szybko, na miejscu wita nas porywczy halny, którego
podmuchy wytrącały z równowagi nawet naszych doświadczonych
kolegów – możliwe, że było to spowodowane zbyt lekkimi
plecakami. W jaskini mimo wcześniejszych obaw było niedużo
wody, co nie oznacza, że każdy wyszedł na powierzchnie suchy.
Po podzieleniu się na dwie grupy w Sali Rycerskiej, kursanci nieświadomi
swojego błędu ruszyli do Sali Gwiaździstej. Te partie jaskini
okazały piekielnie błotniste w że do partii wybranych przez
resztę uczestników (którzy nie ukrywali swojego zadowolenia).
Siły i zapał powróciły po spożyciu magicznego napoju, przyrządzonego
według starodawnej receptury przez Mateusza i Olę (wyśmienity!!!
barszcz z uszkami). Po 7,5 godzinnej akcji znów byliśmy
przed otworem, pozostało jeszcze monotonne zejście z ciężkimi
plecakami - niestety kursanci muszą wszystko nosić na swoich
barkach.
Tatry
Zach. - jaskinia Miętusia do końca
5 - 6 01 2008
Uczestnicy:
Damian Szołtysik, Tadek Szmatłoch, Tomek Szmatłoch, Adam
Szmatłoch, Piotr Szmatłoch, Wojtek Szmatłoch
Tym razem wszystko poszło po
naszej myśli. Dobra pogoda na dojściu do dziury. Marwoja i
Szmaragdowe jeziorko kulturalnie (tzn. na sucho) przechodzimy w
OP1. "Przykrą" niespodzianką był wysuszony syfon
Zielonego Buta. Za tym syfonem, na biwaku Adam ugotował wspaniałą
herbatkę. Do Awenów droga wiedzie przez malownicze partie
jaskini. Na końcu dwa zjazdy i osiągliśmy dno Awenów. Tu trochę
adrenaliny podniósł duży spadający kamień (na mnie i na
Adama). Udało się jednak uskoczyć. Poniżej Awenów dotarliśmy
do lekko opadającego korytarza, którym poszliśmy w lewo do końca
(korytarz zablokowany był kamieniami). W drodze powrotnej przy
Zielonym Bucie spotkaliśmy 3 grotołazów z Bielska a na dojściu
do jaskini 2 zakopiańczyków. Kilka razy szukaliśmy właściwej
drogi. Akcja w dziurze zajęła nam 15 godzin. W górach zaczęła
się odwilż. (zdjęcia
z akcji)
SŁOWACJA
- Mała Fatra
5 - 6 01 2008
Uczestnicy:
Sebastian Śmiarowski, os. tow. - Damount, Robert
Pogoda nie zachęcająca,na miejscu
czoło fali objeło najwyższe szczyty,silny halny i opady śniegu,kolejka
zamknięta.Jedynie w strefie opadowej fali po stronie północnej
szło coś pochodzić.Padło na ciekawy Zbójnicki
chodnik.Prawie500m przewyższenia,stroma skalista ścieżka,super
widoki i skałki.Wieczorem zabawa z miejscowymi grabarzami z firmy
pogrzebowej w barze OK z disco przy mocnym trunku grabarzy
Soberano(mamy jak co dużą zniżkę i darmowy wywóz ciał do
Polski;)).Laski słowackie mało kumate;)blond team malboro chciał
nas wywieść.Rano silny opad deszczu,więc powrót z tequilą i
piwem,dobry obiad w Śląskiej Karczmie w Trzincu.
Beskid
Śląski - skitour w dol. Twardorzeczki
5 01 2008
Uczestnicy:
Henryk Tomanek, Martyna (os. tow.)
Z Twardorzeczki podejście doliną
w okolice Malinowskiej Skały. Z uwagi na warunki nie osiągnięto
grzbietu i zjechano do miejsca startu.
Pustynia
Błędowska 4x4 - powitanie roku w terenie
1
01 2008
Uczestnicy:
Tadek, Basia, Artur, Tomek, Piotr, Justyna, Zuzia,
Magda Szmatłoch
Tym razem rodzinny noworoczny wypad
zaowocował zwiedzeniem Pustyni Błędowskiej. Na zakończenie
noworoczne ognisko na skałkach ryczowskich. Wszyscy wrócili
zadowoleni zmarznięci i głodni. Fajny wyjazd na rozpoczęcie
roku.
Beskid
Śląski - wycieczka skiturowa na Klimczok
1
01 2008
Uczestnicy:
Damian
Szołtysik, Teresa Szołtysik
Z
Bystrej niebieskim szlakiem wychodzimy na Klimczok. Po drodze
spotykamy dziadka, który widząc nasz sprzęt skiturowy udzielił
nam wykładu na temat wyższości kandacharów, butów skórzanych
i kijków bambusowych nad obecnym sprzętem. Cóż, może szkoda,
że te czasy minęły (choć dziadek do teraz chodzi na tym sprzęcie).
Na szczycie Klimczoka widoczność ograniczona. Stąd zjeżdżamy
zielonym szlakiem narciarskim trawersującym początkowo Magurę.
Śnieg dość nośny ale w dolnych partiach przyhaczamy kilka razy
o kamienie
|
|