Strona główna | Aktualności | O klubie | Członkowie | Wyjazdy | Wyprawy | Kursy | Biblioteka | Materiały szkoleniowe | Galeria | Inne strony | Dla administratorów

Góry Kaukaz - Elbrus i Kazbek: Różnice pomiędzy wersjami

(Nowa strona: Kaukaz - Elbrus/Kazbek 14.07 - 29.07.2015 Uczestnicy: Olek Kufel, Wojciech T. Patryk S. Celem naszego wyjazdu był Elbrus 5642 m. oraz Kazbek 5033 m drogami normalnymi. Nocny lot ...)
 
 
(Nie pokazano 1 pośredniej wersji utworzonej przez tego samego użytkownika)
Linia 1: Linia 1:
Kaukaz - Elbrus/Kazbek
+
'''Kaukaz - Elbrus/Kazbek'''
  
 
14.07 - 29.07.2015
 
14.07 - 29.07.2015
  
Uczestnicy: Olek Kufel, Wojciech T. Patryk S.
+
''Uczestnicy: <u>Olek Kufel</u>, Wojciech T. Patryk S.''
  
   
+
Celem naszego wyjazdu był Elbrus 5642 m. oraz Kazbek 5033 m drogami normalnymi. Nocny lot z W-wy do Tbilisi przebiega bez zakłóceń i meldujemy się w stolicy Gruzji ok. godz 5. Z dworca Didube odjeżdzamy busem do Kazbegi Gruzińską Drogą Wojenną mijając po drodze słynną twierdze Ananuri, ośrodek narciarski w Gudauri i Przełęcz Krzyżową - najwyższy punkt GDW (2379 m.). W końcu wjeżdżamy na główny plac miasteczka Kazbegi/Stepantsminda. Pierwsze wrażenia nie sa oszałamiające. Zobaczyć można jedynie górujący nad okolicą kościół Cminda Sameba, ale wierzchołek Kazbeka zasłoniły chmury. Na szczęście na ,,pierwszy ogień" bierzemy Elbrusa i jak sie później okazało była to decyzja bardzo słuszna, gdyż w tym okresie pogoda nie sprzyjała zdobywaniu Lodowego Szczytu. Droga do granicy w kilku miejscach bardzo zniszczona po zeszłorocznej tragicznej w skutkach lawinie blotnej. Przez przejście graniczne Wierchnyj Las docieramy do Władykaukazu i dalej przez Nalczik nie niepokojeni przez mundurowych mijamy liczne posterunki przy drogach dojeżdzając do Terskola. Z znalezieniem kwatery nie ma większego problemu, turystów nie ma zbyt wielu. Rano szybki przepak część rzeczy zostawiamy na kwaterze i udajemy się do Azau skąd kolejką wjażdzamy do stacji Krużgor. Dalej już pieszo drogą dochodzimy do kolejnej stacji Mir a następnie do ,,Beczek", gdzie powyżej rozbijamy namioty. Od wyjścia w góry aż do samego końca i zejścia mamy piękną i słoneczną pogodę. Kolejny dzień to dojście do Prijuta ( ok. 4000 m.n.p.m), który to będzie stanowił naszą bazę na kolejne dni. Robimy aklimatyzacje podchodząc do Skał Pastuchowa i odpoczywamy ile się da. O 2 w nocy wychodzimy i przy świetle czołówek człapiemy na górę. Wejście na szczyt nie przysparza przy dobrej pogodzie wiekszych trudności technicznych i orientacyjnych. Wystarczą w zupełności raki, kijki i czekan. Trasę wyznaczają czerwone chorągiewki z odbywającego sie tu co rocznie biegu Elbrus Race ( rekord na szczyt to 3h i 23 min i należy do Polaka). Idziemy najpierw prosto szeroką nartostradą przez Skały Pastuchowa do siodła na 5100, gdzie można też dojechać ratrakiem. Następnie w lewo długim trawersem dochodząc do przełęczy między Elbrusami, gdzie można zauważyć resztki fundamentu po byłym schronie. Słońce grzeje niemiłosiernie, zero wiatru, kolejne warstwy odzieży lądują w plecaku. Dalej już tylko ostry trawers zachodniego wierzchołka i przez szczytową kopułę docieramy do szczytu. Widoki niesamowite oraz radość ze zdobycia najwyższej góry Kaukazu. Po zdjęciowej sesji i odpoczynku schodzimy do Prijuta, likwidujemy obóz i jeszcze tego samego dnia oblewamy sukces w Terskolu. Kolejnego dnia ruszamy drogą powrotną docierając po południu do Kazbegi. Wieczorem w knajpie obowiązkowe kinkali, czaczapuri i cza-cza. W miasteczku można spotkać wielu naszych rodaków wracających lub wybierających sie w okoliczne góry. Natomiast w samych górach można się poczuć jak na tatrzańskim szlaku co druga osoba mówi nam ,,cześć". Po dotarciu na przełęcz (2600 m.), gdzie znajduje sie pomnik z krzyżem ukazuje się nam w oddali lodowiec Gergeti. Jedną z atrakcji na trasie było przejście mocno wezbranej rzeki z lodowca z którą niektórzy mieli nie lada problem. Do stacji Meteo            (3600 m.) docieramy o 20, po 6 godzinach marszu, rozbijając się troche poniżej stacji. O 1 w nocy tradycyjna pobudka i wyruszamy w drogę, ktora jest mieszanką kamieni, piasku i lodu a w nim sporo szczelin. Mijamy po drodze charakterystyczne krzyże biały i czarny - to znak, że napieramy w dobrym kierunku. Oprócz tego maszerujemy z grupką Serbów, którzy byli dzień wczesniej i znają trasę. Po ok. trzech godzinach docieramy na plateau (4400 m.). Kolejne 400 m to trawers śnieżnej ściany, którą dochodzimy do przełęczy na wys. 4800 m. Chwila odpoczynku i przed nami ostatnie 250 m. ostrego podejścia o nachyleniu ok. 50 stopni. Pogoda niczym na Elbrusie zero zachmurzenia, wiatru i potworny żar lejący się z nieba. Na szczycie siedzimy ponad godzinkę podziwiajc widoki z Elbrusem w tle. Zejście i marsz do obozu lodowcem dobija fizycznie. Upał jeszcze się wzmaga, do tego trzeba uważać na szczeliny, lawirować pomiędzy urwiskami i uważac na spadające skały. Wreszcie o 16 godz. docieramy do Meteo. Ja zostaję na noc. Rano szybkie zejście do Kazbegi. Ostatnie dni spędzamy w Tbilisi, korzystając z uroków tego miasta. Podsumowując: przy dobrej aklimatyzacji, warunkach pogodowych i przygotowaniu oba szczyty stanowią dobry cel kaukaskich wycieczek. Pomimo swojej popularności są warte czasu i trudu aby je zdobyć.
 +
 
 +
Tu zdjęcia: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2015%2FKaukaz
 +
 
 +
Tu film: https://www.youtube.com/watch?v=DDXA5Wu4BQw
  
Celem naszego wyjazdu był Elbrus 5642 m. oraz Kazbek 5033 m drogami normalnymi. Nocny lot z W-wy do Tbilisi przebiega bez zakłóceń i meldujemy się w stolicy Gruzji ok. godz 5. Z dworca Didube odjeżdzamy busem do Kazbegi Gruzińską Drogą Wojenną mijając po drodze słynną twierdze Ananuri, ośrodek narciarski w Gudauri i Przełęcz Krzyżową - najwyższy punkt GDW (2379 m.). W końcu wjeżdżamy na główny plac miasteczka Kazbegi/Stepantsminda. Pierwsze wrażenia nie sa oszałamiające. Zobaczyć można jedynie górujący nad okolicą kościół Cminda Sameba, ale wierzchołek Kazbeka zasłoniły chmury. Na szczęście na ,,pierwszy ogień" bierzemy Elbrusa i jak sie później okazało była to decyzja bardzo słuszna, gdyż w tym okresie pogoda nie sprzyjała zdobywaniu Lodowego Szczytu. Droga do granicy w kilku miejscach bardzo zniszczona po zeszłorocznej tragicznej w skutkach lawinie blotnej. Przez przejście graniczne Wierchnyj Las docieramy do Władykaukazu i dalej przez Nalczik nie niepokojeni przez mundurowych mijamy liczne posterunki przy drogach dojeżdzając do Terskola. Z znalezieniem kwatery nie ma większego problemu, turystów nie ma zbyt wielu. Rano szybki przepak część rzeczy zostawiamy na kwaterze i udajemy się do Azau skąd kolejką wjażdzamy do stacji Krużgor. Dalej już pieszo drogą dochodzimy do kolejnej stacji Mir a następnie do ,,Beczek", gdzie powyżej rozbijamy namioty. Od wyjścia w góry aż do samego końca i zejścia mamy piękną i słoneczną pogodę. Kolejny dzień to dojście do Prijuta ( ok. 4000 m.n.p.m), który to będzie stanowił naszą bazę na kolejne dni. Robimy aklimatyzacje podchodząc do Skał Pastuchowa i odpoczywamy ile się da. O 2 w nocy wychodzimy i przy świetle czołówek człapiemy na górę. Wejście na szczyt nie przysparza przy dobrej pogodzie wiekszych trudności technicznych i orientacyjnych. Wystarczą w zupełności raki, kijki i czekan. Trasę wyznaczają czerwone  chorągiewki z odbywającego sie tu co rocznie biegu Elbrus Race ( rekord na szczyt to 3h i 23 min i należy do Polaka). Idziemy najpierw prosto szeroką nartostradą przez Skały Pastuchowa do siodła na 5100, gdzie można też dojechać ratrakiem. Następnie w lewo długim trawersem dochodząc do przełęczy między Elbrusami, gdzie można zauważyć resztki fundamentu po byłym schronie. Słońce grzeje niemiłosiernie, zero wiatru, kolejne warstwy odzieży lądują w plecaku. Dalej już tylko ostry trawers zachodniego wierzchołka i przez szczytową kopułę docieramy do szczytu. Widoki niesamowite oraz radość ze zdobycia najwyższej góry Kaukazu. Po zdjęciowej sesji i odpoczynku schodzimy do Prijuta, likwidujemy obóz i jeszcze tego samego dnia oblewamy sukces w Terskolu. Kolejnego dnia ruszamy drogą powrotną docierając po południu do Kazbegi. Wieczorem w knajpie obowiązkowe kinkali, czaczapuri i cza-cza. W miasteczku można spotkać wielu naszych rodaków wracających lub wybierających sie w okoliczne góry. Natomiast w samych górach można się poczuć jak na tatrzańskim szlaku co druga osoba mówi nam ,,cześć". Po dotarciu na przełęcz (2600 m.), gdzie znajduje sie pomnik z krzyżem ukazuje się nam w oddali lodowiec Gergeti. Jedną z atrakcji na trasie było przejście mocno wezbranej rzeki z lodowca z którą niektórzy mieli nie lada problem. Do stacji Meteo            (3600 m.) docieramy o 20, po 6 godzinach marszu, rozbijając się troche poniżej stacji. O 1 w nocy tradycyjna pobudka i wyruszamy w drogę, ktora jest mieszanką kamieni, piasku i lodu a w nim sporo szczelin. Mijamy po drodze charakterystyczne krzyże biały i czarny - to znak, że napieramy w dobrym kierunku. Oprócz tego maszerujemy z grupką Serbów, którzy byli dzień wczesniej i znają trasę. Po ok. trzech godzinach docieramy na plateau (4400 m.). Kolejne 400 m to trawers śnieżnej ściany, którą dochodzimy do przełęczy na wys. 4800 m. Chwila odpoczynku i przed nami ostatnie 250 m. ostrego podejścia o nachyleniu ok. 50 stopni. Pogoda niczym na Elbrusie zero zachmurzenia, wiatru i potworny żar lejący się z nieba. Na szczycie siedzimy ponad godzinkę podziwiajc widoki z Elbrusem w tle. Zejście i marsz do obozu lodowcem dobija fizycznie. Upał jeszcze się wzmaga, do tego trzeba uważać na szczeliny, lawirować pomiędzy urwiskami i uważac na spadające skały. Wreszcie o 16 godz. docieramy do Meteo. Ja zostaję na noc. Rano szybkie zejście do Kazbegi. Ostatnie dni spędzamy w Tbilisi, korzystając z uroków tego miasta. Podsumowując: przy dobrej aklimatyzacji, warunkach pogodowych i przygotowaniu oba szczyty stanowią dobry cel kaukaskich wycieczek. Pomimo swojej popularności są warte czasu i trudu aby je zdobyć.
+
Tu szczegółowy opis dzień po dniu na FB: https://www.facebook.com/dachkaukazu

Aktualna wersja na dzień 14:41, 7 wrz 2015

Kaukaz - Elbrus/Kazbek

14.07 - 29.07.2015

Uczestnicy: Olek Kufel, Wojciech T. Patryk S.

Celem naszego wyjazdu był Elbrus 5642 m. oraz Kazbek 5033 m drogami normalnymi. Nocny lot z W-wy do Tbilisi przebiega bez zakłóceń i meldujemy się w stolicy Gruzji ok. godz 5. Z dworca Didube odjeżdzamy busem do Kazbegi Gruzińską Drogą Wojenną mijając po drodze słynną twierdze Ananuri, ośrodek narciarski w Gudauri i Przełęcz Krzyżową - najwyższy punkt GDW (2379 m.). W końcu wjeżdżamy na główny plac miasteczka Kazbegi/Stepantsminda. Pierwsze wrażenia nie sa oszałamiające. Zobaczyć można jedynie górujący nad okolicą kościół Cminda Sameba, ale wierzchołek Kazbeka zasłoniły chmury. Na szczęście na ,,pierwszy ogień" bierzemy Elbrusa i jak sie później okazało była to decyzja bardzo słuszna, gdyż w tym okresie pogoda nie sprzyjała zdobywaniu Lodowego Szczytu. Droga do granicy w kilku miejscach bardzo zniszczona po zeszłorocznej tragicznej w skutkach lawinie blotnej. Przez przejście graniczne Wierchnyj Las docieramy do Władykaukazu i dalej przez Nalczik nie niepokojeni przez mundurowych mijamy liczne posterunki przy drogach dojeżdzając do Terskola. Z znalezieniem kwatery nie ma większego problemu, turystów nie ma zbyt wielu. Rano szybki przepak część rzeczy zostawiamy na kwaterze i udajemy się do Azau skąd kolejką wjażdzamy do stacji Krużgor. Dalej już pieszo drogą dochodzimy do kolejnej stacji Mir a następnie do ,,Beczek", gdzie powyżej rozbijamy namioty. Od wyjścia w góry aż do samego końca i zejścia mamy piękną i słoneczną pogodę. Kolejny dzień to dojście do Prijuta ( ok. 4000 m.n.p.m), który to będzie stanowił naszą bazę na kolejne dni. Robimy aklimatyzacje podchodząc do Skał Pastuchowa i odpoczywamy ile się da. O 2 w nocy wychodzimy i przy świetle czołówek człapiemy na górę. Wejście na szczyt nie przysparza przy dobrej pogodzie wiekszych trudności technicznych i orientacyjnych. Wystarczą w zupełności raki, kijki i czekan. Trasę wyznaczają czerwone chorągiewki z odbywającego sie tu co rocznie biegu Elbrus Race ( rekord na szczyt to 3h i 23 min i należy do Polaka). Idziemy najpierw prosto szeroką nartostradą przez Skały Pastuchowa do siodła na 5100, gdzie można też dojechać ratrakiem. Następnie w lewo długim trawersem dochodząc do przełęczy między Elbrusami, gdzie można zauważyć resztki fundamentu po byłym schronie. Słońce grzeje niemiłosiernie, zero wiatru, kolejne warstwy odzieży lądują w plecaku. Dalej już tylko ostry trawers zachodniego wierzchołka i przez szczytową kopułę docieramy do szczytu. Widoki niesamowite oraz radość ze zdobycia najwyższej góry Kaukazu. Po zdjęciowej sesji i odpoczynku schodzimy do Prijuta, likwidujemy obóz i jeszcze tego samego dnia oblewamy sukces w Terskolu. Kolejnego dnia ruszamy drogą powrotną docierając po południu do Kazbegi. Wieczorem w knajpie obowiązkowe kinkali, czaczapuri i cza-cza. W miasteczku można spotkać wielu naszych rodaków wracających lub wybierających sie w okoliczne góry. Natomiast w samych górach można się poczuć jak na tatrzańskim szlaku co druga osoba mówi nam ,,cześć". Po dotarciu na przełęcz (2600 m.), gdzie znajduje sie pomnik z krzyżem ukazuje się nam w oddali lodowiec Gergeti. Jedną z atrakcji na trasie było przejście mocno wezbranej rzeki z lodowca z którą niektórzy mieli nie lada problem. Do stacji Meteo (3600 m.) docieramy o 20, po 6 godzinach marszu, rozbijając się troche poniżej stacji. O 1 w nocy tradycyjna pobudka i wyruszamy w drogę, ktora jest mieszanką kamieni, piasku i lodu a w nim sporo szczelin. Mijamy po drodze charakterystyczne krzyże biały i czarny - to znak, że napieramy w dobrym kierunku. Oprócz tego maszerujemy z grupką Serbów, którzy byli dzień wczesniej i znają trasę. Po ok. trzech godzinach docieramy na plateau (4400 m.). Kolejne 400 m to trawers śnieżnej ściany, którą dochodzimy do przełęczy na wys. 4800 m. Chwila odpoczynku i przed nami ostatnie 250 m. ostrego podejścia o nachyleniu ok. 50 stopni. Pogoda niczym na Elbrusie zero zachmurzenia, wiatru i potworny żar lejący się z nieba. Na szczycie siedzimy ponad godzinkę podziwiajc widoki z Elbrusem w tle. Zejście i marsz do obozu lodowcem dobija fizycznie. Upał jeszcze się wzmaga, do tego trzeba uważać na szczeliny, lawirować pomiędzy urwiskami i uważac na spadające skały. Wreszcie o 16 godz. docieramy do Meteo. Ja zostaję na noc. Rano szybkie zejście do Kazbegi. Ostatnie dni spędzamy w Tbilisi, korzystając z uroków tego miasta. Podsumowując: przy dobrej aklimatyzacji, warunkach pogodowych i przygotowaniu oba szczyty stanowią dobry cel kaukaskich wycieczek. Pomimo swojej popularności są warte czasu i trudu aby je zdobyć.

Tu zdjęcia: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2015%2FKaukaz

Tu film: https://www.youtube.com/watch?v=DDXA5Wu4BQw

Tu szczegółowy opis dzień po dniu na FB: https://www.facebook.com/dachkaukazu

Tę stronę ostatnio edytowano 7 wrz 2015, 14:41.
zaloguj się