Wyjazdy 2007: Różnice pomiędzy wersjami
Linia 1: | Linia 1: | ||
+ | __NOTOC__ | ||
+ | |||
{{wyjazd|UKRAINA - wędrówka skiturowa w Czarnohorze|Aleksandra Skowron, <u>Mateusz Golicz</u>|27 12 2007 - 2 01 2008}} | {{wyjazd|UKRAINA - wędrówka skiturowa w Czarnohorze|Aleksandra Skowron, <u>Mateusz Golicz</u>|27 12 2007 - 2 01 2008}} | ||
Wędrówka skiturowa w Wschodnich Karpatach w paśmie Czarnohory z wyjściem na szczyt Pietrosul (2020). Opis znajduje się tu a tu zdjęcia. | Wędrówka skiturowa w Wschodnich Karpatach w paśmie Czarnohory z wyjściem na szczyt Pietrosul (2020). Opis znajduje się tu a tu zdjęcia. | ||
Linia 375: | Linia 377: | ||
{{wyjazd|Tatry|<u>Maciej Dziurka</u> (Extreme Zabrze, Nocek), Asia „Pacyfa”(Extreme Zabrze), Marcin, Wawrzek|15-17 lipca 2007}} | {{wyjazd|Tatry|<u>Maciej Dziurka</u> (Extreme Zabrze, Nocek), Asia „Pacyfa”(Extreme Zabrze), Marcin, Wawrzek|15-17 lipca 2007}} | ||
− | + | Już od dawna chodziło mi po głowie, by znów pojechać w Tatry. Jednocześnie z zamiarem sprawdzenia swojej wydolności i sprzętu przed wyjazdem w Dolomity. Po burzliwych poszukiwaniach kompana udaje mi się wyciągnąć na przebieżkę Pacyfę. Zabiera się z nami jeszcze Marcin i Wawrzek - jadą z zamiarem wspinania się. | |
Na pierwszy strzał dajemy Szlak nad Reglami, startujemy od Chochołowskiej i zamierzamy dojść do Kuźnic. Oczywiście dzięki wyjeździe o 3 w nocy nikomu się nie chce, i dochodzimy do zdania, że schodzimy Doliną Strążyską. | Na pierwszy strzał dajemy Szlak nad Reglami, startujemy od Chochołowskiej i zamierzamy dojść do Kuźnic. Oczywiście dzięki wyjeździe o 3 w nocy nikomu się nie chce, i dochodzimy do zdania, że schodzimy Doliną Strążyską. |
Wersja z 01:16, 6 lis 2008
UKRAINA - wędrówka skiturowa w Czarnohorze
Wędrówka skiturowa w Wschodnich Karpatach w paśmie Czarnohory z wyjściem na szczyt Pietrosul (2020). Opis znajduje się tu a tu zdjęcia.
SŁOWACJA - Tatry Wysokie
I po wesołym sylwku z przygodami.Wyjazd 29.12.2007 dość późno,korki5godz.jazdy,wchodzenie po ciemku, wszyscy dali rade:) Aneta nawet wbiegła pierwsza;) ponoć w Warszawie czynią cuda z ludźmi, po prostu trza jeść jakąś sekwencje białka czy cóś, w końcu pani dr.prawie. W chacie miły wieczorek zapoznawczy z1germanem,to był znak, sympatie germańskie nie opuściły nas aż do końca, hoć pod różna postacią. Niedziela - wymarzona pogoda, ekipa pod przewodnictwem Tadzika zdobywa Baranie Rogi (atrakcje opisze kto inny), ja solo na Spiską Grzędę i inne wieże, trochu stresa przy zejściu;) Wieczorek-opijanie sukcesów dzisiejszych, macao, dziwne pyszne trunki od Anety i nie tylko które zaowocowały pięknym snem o germance:), choć czemu reszta zna go lepiej ode mnie nie wiem:) Sylwestrowy poranek już nie taki piękny trochu sypie i chmury, trochu się przejaśnia wkońcu, ruszamy ja i Tadzik na Durny Szczyt, ciągła niepewność i wspomnienia z Lodowego mnie nękają;)Durny żleb długi bardzo,wkońcu dochodzimy do Durnej Przełęczy. Chmury coraz wyżej ale jeszcze spoko. Zostawiamy plecaki szpejimy się i trawersem pod ścianę,tu1stanowisko,zostawiamy dziaby,prowadze 1 wyciąg,kości wchodzą jako tako, Tadzik przymarza z zimna, zakładam stanowisko, Tadzik dochodzi;) chmury już blisko, postanawiam że spierdalamy stąd. Tadzik jeszcze ma 1 niespodzianke po zjeździe lina się blokuje i musi jeszcze raz wchodzić na prusiku. Ja już drgawek dostaje:) Zimno mi bardzo, schodzimy stromym żlebem w dół, mgła coraz większa, ale spadają kawałki zmrożonego śniegu,więc jest za mną. Na kopie tracę widoczność, szukam śladów siakiś, krążę, czekam na Tadzika i wołam go ale zero odzewu, myśle sobie poszedł inną drogą (tłumacze się;)).Słysze siakieś głosy więc kieruje się na nie i dochodzę do schroniska. Tadzika nie ma, mija ponad godz.i dalej nic, postanawiamy wołać go, idę na kopę w celach poszukiwawczych;) robi sie ciemno i total mleko z opadem śniegu, sam się gubię, ale po głosie Anety wracam.:) Tracąc wszelaką nadzieje i pogodzeni z jego śmiercią chcemy wracać i się zabawić na sylwestra:) mgła trochu się podnosi i dostrzegamy światełko w tunelu czyżby to Petzl Zoom i jego magiczne żółte światło:) Tak,to on. Wszyscy krzyczymy, biegnąc obalamy się na lodzie stawu, ale nie czujemy bólu najważniejsze że Tadzik żyje:) będzie weselsza impreza. Byłoby chamstwem z jego strony gdyby opuścił nas w takim dniu i dobrze o tym wiedział, choć miał cała kapsa cukierków na przetrwanie:)i kuszącą noc w plecaku we mgle. Zachował sie jak wierny pies (prawdziwy przyjaciel). Impreza Sylwestrowa bardzo udana, wszyscy radośnie słuchali opowieści z dzisiejszego powrotu Tadzika, choć z przerażeniem w oczach. Szalone tańce do4rano,nawet Mnie zmusili, bardzo wesoło. Trunki magiczne Absint, śliwowica łęcka i inne. O ostatnim dniu nie chce mi sie pisać:) aha w sylwestra Aneta z Kamilem zdobyła Lodową Przełęcz więc opiszą oni szczegóły. A bym zapomniał lwem parkietu był oczywiście goły german podśpiewujący Stestliwego Nowego Roku.:) chwilowo na tyle, reszty nie pamiętam;) czego bardzo żałuje:) Strzybóg był za nami;) (zdjęcia)
Wyjazd sylwestrowy w Tatry
Koniec roku 2007 udało nam się całkiem ciekawie i aktywnie spędzić w Tatrach. Był czas na zdobycie szczytu, szaleństwo na stoku, narciarską turę jak i na słodkie lenistwo…
Pierwszego dnia po przyjeździe zafundowaliśmy sobie rekonesansowy spacerek oraz sprawdziliśmy warunki narciarskie na stokach Nosala.
Drugiego dnia postanowiliśmy zdobyć szczyt Świnicy, co po męczącym ( głęboki śnieg, w który się zapadaliśmy) ale szybkim przejściu ( znów okazało się, że mamy problem z robieniem odpowiednich przerw na trasie) zakończyło się sukcesem.
Trzeciego dnia pozwoliliśmy sobie na słodkie lenistwo, czyli spacerek Doliną Olczyską i narty na stokach Nosala.
Kolejny dzień to tura narciarska trasą Kuźnice - Myślenickie Turnie - Dolina Goryczkowa – Kasprowy - Hala Gąsienicowa -Dolina Olczyska. Nartostrada od Myślenickich Turni do Goryczkowej jest dobrą trasą na skitury, z tradycyjnymi nartami było gorzej, ale daliśmy radę…Następnie sprawdziliśmy stoki narciarskie po obydwu stronach Kasprowego, trasa do Goryczkowej jak dla nas jest niepowtarzalnie lepsza. Ostatni odcinek naszej drogi czyli nartostrada do Kuźnic z odbiciem na Dolinę Olczyską to już sama przyjemność.
Piąty dzień to spacer Doliną Olczyską na Nosal w celu ostatecznego dopracowania szczegółów naszej „imprezy sylwestrowej”. W ostatnią noc roku wyszliśmy z nartami na Nosal, gdzie w blasku gwieździstego nieba o północy fotografowaliśmy rozpalony w sylwestrowej euforii obraz Zakopanego. Drogę powrotną zjeżdżamy na narach przez Dolinę Olczyską prosto pod nasz pensjonat ( spotykając po drodze tropiącego nas całą noc lisa J).
Jaskinia Koralowa
Akcja w jaskini
Tatry Zach. - skitour na Czerwonych Wierchach
Robimy jeden z tatrzańskich "klasyków". Z Kuźnic podchodzimy do doliny Kondratowej a następnie na Przełęcz pod Kopą Kondracką. Tu mocno wiało. Następnie osiągamy Kopę Kondracką (2004), dalej zjazd na Małołącką Przełęcz, podejście na Małołączniak (2096), krótki zjazd na Litworową Przełęcz i podejście na Krzesanicę (2122) - najwyższy punkt naszej trasy. Na północ grań opada ścianami a od południowej strony dość strome pola śnieżne. Z Mułowej Przełęczy ostatnie podejście na Ciemniak (2096). Cały czas cudowna pogoda. Zjazd z Ciemniaka trochę nas zaskoczył. Część zbocza była wytopiona i musieliśmy zejść kilkadziesiąt metrów na nogach. Potem już zjazd to po "betonach", to w miękkim śniegu. W dolnych partiach szlaku zjazd utrudniają zwalone drzewa. Na nartach dojeżdżamy aż do wylotu Doliny Kościeliskiej skąd busem wracamy do Zakopca bo tam zostawiliśmy auto. Z wyjątkiem bezśnieżnej części zbocza Ciemniaka całą trasę pokonaliśmy na nartach. Czas wędrówki - 6,5 godziny.
Tatry Wysokie - Szpiglasowa.
Miłe zakończenie Roku.:)
1 dzień:
Palenica Białczanska -> Dolina Roztoki -> Dolina Pięciu Stawów Polskich -> Schronisko.
2 dzień:
Schronisko -> Dolina Pięciu Stawów -> Szpiglasowa Przełęcz (2114) -> Dolina za Mnichem -> Morskie Oko (schronisko) -> Dolina Rybiego Potoku -> Palenica Białczańska.
Biel. Taka Biel.
Pierwsze co, to obraz bieli jaką widziałam. Nie ma nigdzie takiej.
Drugie, to już bardziej techniczne - raki. Fenomen. Całkowicie się z nimi zakolegowałam.
A! I czekan. Sprzęt użyty po raz pierwszy przez większość z naszej paki. Myślę, że każdy się z nim pomordował i bardzo polubił. Również docenił fakt, że inni byli tak serdeczni, i nam go pożyczyli.
Następnie, to odczucie śmieszne, kiedy jesteś Ty, a na przeciwko pionowa ściana (również podkreślone przez Panią Pacyfę). Takie spotkanie zawsze doprowadza do kontemplacji.
Po piąte, to ludzie, szczególnie ta Dwójka Przywódców z których cały czas braliśmy przykład, a bez których nic by nie wyszło (reszta była lysa).
Wszystkie atuty takiej Paki Wędrowniczej. Wspólne pokonywanie zmagań, śmiech i głupotki, marudzenie o obolałych nogach.
<Lawiny>, moje obrazy lawin i wieczne duchy Misiów.
Przestrzeń i oddech. Poczucie, że jesteś i zdobywasz.
Mniej fajne rzeczy, które czasem się zdarzają, szczególnie gdy idzie grupa różnych ludzi. Zostawimy je dla siebie do przemyślenia i wyciągnięcia wniosków.
Żeby zawsze mieć tą pewność, że możesz liczyć na drugą osobę.
Zachody słońca i paleta kolorów.
I na koniec: biel. Taka Biel.
Bardzo dziękuję ekipie za ten wyjazd.
Beskid Żywiecki - skitour na Prusów
Start z Żabnicy niebieskim szlakiem na szczyt Prusowa (1010). Na dole dużo wystających kamieni. Wyżej lepsze warunki. To przez las, to przez polany osiągamy wierzchołek Prusowa (trochę w bok od szlaku). Roztaczają się stąd dość ciekawe widoki. Zjeżdżamy po zmrożonym śniegu obok drogi podejścia. Zwłaszcza wspaniale się jechało przez rozległe polany. Niżej z uwagi na cienką warstwę śniegu musimy jechać ostrożnie a nawet w dwóch miejscach zdjąć narty. W górach nie spotkaliśmy nikogo. Przy końcu krótkiego a w dodatku niezwykłego dnia docieramy do auta i szybko czmychamy do domu na wigilijną wieczerzę.
Beskid Żywiecki - Romanka, Rysianka
Instruktażowy wyjazd skitourowy. Trasa już bardzo klasyczna - start z Sopotni Kolonii, najpierw na przełaj przez las na Romankę (1366), skąd następnie przemieszczamy się szlakiem do schroniska na Hali Rysianka. Powyżej granicy lasu bardzo słaba widocznosć i mocny wiatr. Wbrew naszym obawom, sniegu jest jednak dużo i bawimy się dobrze. W górach nie spotkalismy nikogo - za to w schronisku całkiem sporo ludzi... Zjeżdżamy szlakiem - ponieważ ostatnio popularne stało się kręcenie filmów z różnych wyjazdów, postanawiamy także spróbować swoich sił jako operatorzy kamery: narciarz początkujący, narciarz zaawansowany.
Jaskinia Racławicka - wyjazd kursowy
Prowadzeni przez samochodowy GPS Ryśka sprawnie dotarliśmy do Racławic. Po zaparkowaniu powierzyliśmy swój los klubowemu GPS-owi. Po 2,5 godzinnym podejściu, odnaleźliśmy otwór jaskini Racławickiej. Okazało się, iż pozycja w GPS-się klubowym, nieco różniła się od rzeczywistej J . Akcja w samej jaskini przebiegła już bez niespodzianek, szybko i sprawnie. Myślę, że wyjazd ten nauczył nas aby nie do końca wierzyć nowoczesnej technice naprowadzania GPS…
Beskid Śląski - wędrówka skiturowa na Magurę Radziechowską
Z Twartorzeczki doliną podchodzimy bez szlaku na Magurę Radziechowską. Widoczność bardzo ograniczona, zimno ale dość dobry śnieg. Próbujemy zjechać inną drogą lecz przy tak ograniczonej widoczność wylądowaliśmy w jakiejś kniei. Wycofujemy się trochę i później odnajdujemy właściwy zjazd. Fajnym zjazdem osiągamy auto u wylotu doliny.
Skałki kroczyckie - góra Popiele
Próba odnalezienia jaskini Kroczyckiej.
Jaskinie gór Sokolich
Po sobotniej prezentacji filmowej naszego klubu na "Lawinach" w MDK Ruda Śl. grupa pięciu grotołazów wyruszyła na nocny podbój jaskiń jurajskich. Wyjazd zaowocował pobytem w czterech jaskiniach.
Udział w "Lawinach" w Miejskim Domu Kultury w Nowym Bytomiu
Udział w prezentacjach. Nasz klub zaprezentował: "Podziemny świat - nasz świat", "Meksyk'2007 - wyprawa do Nowego Świata", "Skitury czyli narty inacej", "Park Narodowy Ecrines". Było wiele filmów i prezentacji o różnych dziedzinach działalności górskiej w różnych krajach świata. W przerwie można było się poczęstować kwaśnicą i ciastem. Fajna impreza. Na koniec zobaczyliśmy (po raz kolejny) "Czekając na Joe"
Kursowy wyjazd do jaskini Studnia Szpatowców i Szczeliny Piętrowej
Wyjazd kursowy zaczęliśmy od zdobywania Studni Szpatowców. Jak na 9 kursantów i 2 osoby „obsługi” poszło nam to w miarę szybko. Zaskakująca była tylko ilość przepinek, jaką powciskał w studnię instruktor... No ale cóż, praktyka czyni mistrza;) Sama jaskinia całkiem sympatyczna, nie wymagająca więcej niż tylko znajomości sprzętu.:)
Następnie podjechaliśmy do Mirowa i do pobliskiej jaskini o całkiem dobrze dobranej nazwie: Piętrowa Szczelina. Jej „pietra” pokonywaliśmy z minimalnym użyciem sprzętu, toteż niektórzy z nas mogli się przekonać, że choć bez niego bywa ciężko, też się da..
Bo chociaż nie wszyscy radzili sobie z wspinaniem niemal pionowej ściany techniką „zapieraczki”, koniec końców jakoś daliśmy sobie radę. To tylko dowodzi jaką wspaniałą mamy grupę;)
I instruktorów oczywiście.
Beskid Śl. - skitur w okolicach Twardorzeczki
Pogoda kiepska. Śnieg bardzo mokry. Próba wyjścia na Magurę Radziechowską. Powrót przez rezerwat Kuźnie i zjazd do auta w Twardorzeczce.
Jura - góra Łysak
Penetracja jaskiniowa góry Łysak w skałkach kroczyckich. Bardzo ciekawy teren. Sprawdzamy kilka otworów. W trakcie dojścia na miejsce kilkadziesiąt metrów przed nami drogę przebiegła wataha dzieśięciu dzików.
Jura - jaskinia Racławicka
Mimo niesprzyjającej pogody wyruszamy w dwa samochody terenowe do Jaskini Racławickiej. Celem wyjazdu jest nakręcenie filmu z różnymi technikami jaskiniowymi. Po krótkich poszukiwaniach i walce w terenie udaje się jednym samochodem podjechać pod samą jaskinię, drugi zostawiamy w lesie. Na miejscu niemiła niespodzianka, w środku jest już grupa osób, jak się później okazuje na całą grupę mają jeden komplet sprzętu. Przy wychodzeniu podają go sobie z powrotem. Na dodatek uczestnicy tej wycieczki nie mają żadnego przygotowania, ani podstawowej wiedzy dotyczącej technik jaskiniowych. Tracimy w ten sposób prawie trzy godziny. Po wejściu do jaskini kręcimy nasz film, ćwiczymy techniki jaskiniowe. Po wyjściu z powodu późnej pory udajemy się prosto do Rudy Śl. (zdjęcia w GALERII)
Sztolnie tarnogórskie
Wyjazd rekonesansowy - celem była próba przyprowadzenia do stanu używalności dwóch z czterech "pontonów" znajdujących się na dnie szybu z rusztowaniem i dalszy spływ ciągiem wodnym. Niestety tylko jedna jednostka pływająca
okazała się na tyle godna, by zwiedzić przy jej pomocy dolny poziom podziemi, a to zbyt mało dla 3 osób. Tym samym przystępujemy do odwrotu na górny "suchy" poziom. Tam przemierzamy kilka kilometrów korytarzy, między innymi znajdujemy obejście pochylnią do poziomu wodnego i wykonujemy kilka pomiarów azymutów głównych ciągów. Akcja trwała około 8 godzin - stanowczo za krótko.
Walny Zjazd Delegatów PZA w Podlesicach
Udział w zjeździe. Szczegóły na stronie PZA.
Beskid Żywiecki - skitur na Rysiankę
Z Sopotni wychodzimy na szczyt Rysianki (1322) i zjeżdżamy tą samą drogą w dół. Cały dzień cudowne warunki. Słońce i wspaniały śnieg do zjazdu.
Speleokonfrontacje w Podlesicach
Cykliczna już impreza. Wiele filmów i prezentacji z wypraw przeważnie jaskiniowych. Spotkania towarzyskie.
Podlesice - Walny Zjazd Delegatów Klubów Taternictwa Jaskiniowego
Udział w zjeździe
Beskid Śląski - skitur na Kościelec
Rozpoczynamy sezon skiturowy. Z Lipowej podchodzimy grzbietem na Kościelec (1019). Ku naszemu miłemu zaskoczeniu są nawet dobre warunki śniegowe. Na górze miejscamwi do 1 metra puchu. Na szczycie ciekawy pas skał. Pogoda się jednak pogarsza. W śnieżnej zadymce zjeżdżamy inną drogą w dół do doliny. Śnieg dość nośny. Góry puste, jesienna zima pokryła śniegiem jeszcze żółte drzewa.
CZECHY - wyjazd jaskiniowy na Morawy
Ruszamy w piątek wieczorem i przed północą docieramy na miejsce czyli do schroniska położonego tuż nad najgłębszą przepaścią Morawskiego Krasu- ‘Macochą’. Po północy siedzimy jeszcze z Wrocławiakami przy piwku i pogaduszkach. Następnego dnia dociera do schroniska nasz czeski przewodnik - Spider. Jedziemy wszyscy do Jaskini Amaterskiej. Już przy autach przebieramy się w kombinezony i ruszamy pod niedaleko położony otwór jaskini. Otwór to długa wymurowana studnia wyłożona drabinkami. Schodzimy w dół do niewielkiej salki i następnie ruszamy dalej po drobinkach wyłożonych w czymś w rodzaju betonowych kręgów prowadzących przez duże zawalisko (co za pomysłowość). Dalej wchodzimy już do dużej sali. Jest co podziwiać bo nacieki są rzeczywiście piękne. Następnie mamy do wyboru stronę prawą (czyt. woda do szyi) lub lewą (woda do kolan). No oczywiście wybieramy lewą. Niestety poziom wody jest teraz wysoki i zanurzam się aż po klatkę piersiową. Woda lodowata-wykręca wszystkie kości. Na szczęście w miarę szybko przemykamy przez ten odcinek wodny i jesteśmy po drugiej stronie. Potrzebuję chwilki, żeby złapać oddech i dojść do siebie. Następnie ruszamy w kierunku syfonu. Po jakimś czasie strop się bardzo obniża i ruchem robaczkowym osiągamy końcowy punkt czyli syfon. Wysłuchujemy jeszcze tragicznej historii o zatopieniu dwóch grotołazów przez nagły przybór wody, przebywających w tym miejscu na biwaku (rok 1970). Wycofujemy się tą samą drogą i szczęśliwi że możemy się wreszcie wysuszyć wracamy na bazę. Trudy wynagradzamy sobie pysznym obiadkiem. W nocy następuje istny atak zimy. Śnieg pada jak oszalały. Niestety musimy odwołać wyjście do jaskini zaplanowanej na niedziele ze względu na złe warunki pogodowe. Rano zjeżdżamy na dół i wykorzystujemy wolny czas jaki nam został na zwiedzanie dwóch jaskiń turystycznych. W takiej aurze bitwa na śnieżki jest nieunikniona ku przerażeniu Pani przewodnik z jaskini turystycznej. Na koniec jeszcze wspólny, pyszny obiadek i sru do domu. Warunki na drodze nieciekawe ale jakoś dojeżdżamy wieczorem do domu.
Tatry Zach. - jaskinia Czarna
Akcja w jaskini Czarnej do Partii Królewskich.
Beskid Śląski - jaskinia W Trzech Kopcach
Część uczestników skorzystała z możliwości połączenia pierwszego kursowego wejścia do jaskini z wyjazdem integracyjnym tj. wyjazd w sobotę + nocleg w Chacie Wuja Toma na przełęczy Karkoszczonka. Ja z Mateuszem postanowiłam dodatkowo pospacerować trochę i po opuszczeniu pociągu relacji Katowice – Bielsko Biała przeszliśmy w ramach jesiennego rozruchu trasą Cygański Las-Klimczok-Przełęcz Karkoszczonka (w wersji pierwotnej miała to być trasa rowerowa-ale pogoda pokrzyżowała nam plany). Jak się okazało na miejscu nie zastaliśmy wielu uczestników niedzielnej akcji. Wśród garstki osób korzystających z weekendowej integracji kursanci stanowili jedynie 30 % wszystkich szkolących się…Pełen zestaw uczestników akcji stawił się w Chacie w niedzielę rano i w pięknych okolicznościach przyrody ruszył pod jaskinie ( padał deszcz ze śniegiem). Zwiedzanie głównego ciągu jaskini okazało się zadaniem stosunkowo łatwym, choć miejscami było ciasno. Wewnątrz poza dość skomplikowanym labiryntem korytarzy, większych trudności nie było, warunki natomiast były bardzo wilgotne i "błotne". Osoby nie obeznane z jaskiniami zgodnie z opisem tejże właśnie, jak i słowami przewodników miały jednak problemy orientacyjne-zwłaszcza w drodze powrotnej J.
Tatry Zach - jaskinia Lodowa Litworowa i Pod Dachem
Wymarzona pogoda czyli słońce na lazurowym niebie, bezwietrznie i lekki mrozik (a nic nie wskazywało na taką korzystną zmianę i byliśmy już nastawieni na hardcorową akcję). Górne partie gór przylukrowane twardym śniegiem. Pod otwór jaskini dochodzimy z wykorzystaniem sprzętu zimowego. Od połączenia z Ptasią reporęczujemy jaskinię. Odwrót zjazdami przez Próg Litworowy oraz Jaskinię Pod Dachem. W tej jaskini kanonady spadających kamieni. Potem zjazd do Wielkiej Świstówki równo z zapadającym szybko zmierzchem. W drodze do domu znów zaczyna padać.
Pławniowice - w poszukiwaniu zatopionej kanadyjki (rodzaj kajaka)
Wczesnym rankiem pakujemy cały bagażnik sprzętu do nurkowania i mimo drzystej pogody udajemy się nad miejsce zatopienia kanadyjki - Pławniowice Stanica 50 HDW (Harcerska Drużyna Wodna z Chorzowa). Na prośbę członków drużyny udajemy się po raz kolejny z pomocą odszukania zatopionego sprzętu niezależnie od pory roku i pogody. Po dotarciu na miejsce i zrobieniu rekonesansu podejmujemy się wyzwania, mimo iż warunki nie sprzyjają (obfity plankton). Ewa asekuruje Wojtusia z łódki zakotwiczonej w pobliżu miejsca poszukiwań, a on schodzi w czeluści pławniowickie. Widoczność jest ograniczona i poniżej 8 m razem z ostro schodzącym klifem zanika zupełnie. Próby odnalezienia kanadyjki przenosimy na późną zimę, kiedy to plankton obumiera i przejrzystość znacznie się poprawia jak i poprawiają się szanse na odnalezienie kanadyjki. Kończymy akcje i resztę dnia spędzamy aktywnie.
Góra Birów - egzamin na KT i wspinaczka
Kursanci męczyli się na egzaminie dzielnie zaliczając po kolei poszczególne wymogi egzaminu. Ja z Teresą wywspinałem kilka niezbyt trudnych dróg "z dołem". Dołączyła jeszcze Ola z Wojtkiem. Na koniec ognisko (tzn. ja z Teresą uwędziliśmy kiełbaski), pamiątkowe zdjęcie no i koniec krótkiego jesiennego dnia.
Trening na Górze Birów
Dwóch ambitnych kursantów postanowiło na maxa przygotować się do egzaminu praktycznego na kartę taternika i zaaranżowało spotkanie na Birowie. Pomimo kapiącego deszczu, powyżej wypisani ostro trenowali elementy poręczowania, autoratownictwo, budowę stanowisk wspinaczkowych, napinanie tyrolki oraz kilka innych zagadnień. Generalnie wyjazd był przyjemny i jak się okazało kolejnego dnia - bardzo owocny.
(Z) Rowerami przez Pustynię Błędowską
Przeszliśmy Pustynię Błędowską z zachodu na wschód (od Błędowa do Kluczy - 9 km po piachu). Na rowerach po piasku raczej nie dało się jechać więc musieliśmy je prowadzić. Pustynia w większości porośnięta jest rzadkim lasem ale piasku jest dużo. Z Kluczy do Błędowa wróciliśmy już jadąc szlakiem przez Chechło tym razem po błocie. Rowery wypłukaliśmy w Białej Przemszy, która płynie przez pustynię i jest czysta.
Impreza powyprawowa-Rudawy Janowickie
Dostaliśmy zaroszenie na spotkanie powyprawowe ze Speleoklubu Wrocław połączone z urodzinami kierownika wyprawy w Picos de Europa-MarkaJędrzejczaka (Stahoo). Impreza odbywała się w schronisku Szwajcarka w Rudawach Janowickich. Było bardzo sympatycznie: ognisko kiełbaski, piwko oraz pokazy slajdów. Korzystając z wolnego czasu wybraliśmy się na zwiedzanie okolicznych skałek w tym sławnego Sokolnika (przepiękny punkt widokowy). Pogoda była trochę kapryśna ale nastrój dopisywał. Wybraliśmy się także w większym gronie na tzw. Kolorowe Jeziorka położone w pobliskiej okolicy. Rzeczywiście jeziorka mają różną barwę od obecnych tam rud (miedzi i żelaza). W drodze do domu odwiedziliśmy jeszcze zamek w Bolkowie-położony w powiecie Jaworskim :)).
Tatry Zach. - jaskinia Mylna, Obłazkowa, Raptawicka
Zwiedzanie jaskiń turystycznych.
Sympozjum Speleologiczne w Kletnie
Kolejny wyjazd naukowy - tym razem na 41. Sympozjum Speleologiczne. Już pierwszego dnia wyruszmy na sesję terenową, by poznać speleologiczny rarytas - dolne partie Jaskini Niedźwiedziej. Korytarze były dość wymagające technicznie: liczne zaciski (np. Szuflada) niemiłe zapieraczki (np. Ściana Płaczu), co sprawiło, iż przy większej liczbie exploratorów utworzyły się paskudne korki, które przeciągnęły akcję do późnych godzin nocnych. Było jednak warto: w głębokich zakamarkach jaskini ukazało nam się prawdziwe piękno krasu podziemnego w postaci między innymi bogactwa szaty naciekowej. Kolejnego dnia zwiedzamy okolice Kletna, a następnie popołudnie spędzamy na prelekcjach poświęconych wybitnym badaczom jaskiń. Następny dzień poświęcony jest na prezentacje dotyczące szeroko pojętych zagadnień krasologicznych oraz na wycieczkę po sztolniach uranowych w Kletnie. W dzień wyjazdu zwiedzaliśmy Góry Stołowe, lecz gęsta mgła zupełnie ograniczyła widoczność. W czasie Sympozjum udało nam się zaprzyjaźnić z instruktorem taternictwa jaskiniowego z ukraińskiego klubu - czy wyjdzie z tego coś więcej - czas pokaże.
Jura - Studnia Szpatowców
Celem wyjazdu jest szkoleniowe zejście do Jaskini Szpatowców. Jak zwykle wyjazd rozpoczyna się u Basi i Tadka pod domem. Na miejscu w jaskini zakładamy liny po obu stronach mostu wykorzystując wszystkie przepinki. Cała akcja trwa ok. 2 godziny. W tym czasie Basia z Wiolą i dziećmi wybierają się na grzyby. Po akcji przenosimy się pod skałki w Mirowie, gdzie Tadek z Arturem i Zuzią wchodzą do Jaskini Suchej, reszta ekipy ćwiczy jeszcze wspinaczkę, w niskich temperaturach, na Drabinie Niemickej oraz rozpala ognisko. Na zakończenie kiełbaska z ogniska, przejazd terenówkami pod zamkiem i powrót do domu
SŁOWACJA: Tatry Zach. - wyjście na Siwy Wierch
Pogoda pokrzyżowała szyki na pierwotne plany. Robimy szybki wypad na Słowację. Start z Huciańskiej Przełęczy przy padającym śniegu. Tatry znów przyprószone. W niespełna 3 godz. osiągamy we mgle i wietrze szczyt Siwego Wierchu (1805). W trakcie zejścia próbuję zjechać do Studni w Siwym Wierchu (Priepasť na Sivom vrchu -93). Miałem sprzęt i 100 m liny ale nie zabrałem kombinezonu. Po zjeździe do jak sądzę wstępnej studzienki dalsza droga biegła zapieraczkową szczeliną gdzie w cywilnych ciuchach nie chciałem się już pchać. Trzeba poczekać na następną okazję. Schodzimy na dół już przy wspaniałej pogodzie.
Tatry Wys. - okolice Hali Gąsienicowej
Wyjazd wspinaczkowy - niestety z powodu zimowych warunków skończyło się na podejściu pod Karb i Świnicką przełęcz (miejscami śnieg po kolana). Pogoda kiepska praktycznie przez cały czas ściany były zasłonięte przez chmury, popadywał śnieg i mocno wiało.
Tatry Zach. - trawers otworów jaskiń Lodowa Litworowa - Ptasia
w Lodowej Litworowej byli: Mietek Smetaniuk, Michał Maksalon (Max), Grzegorz Konieczny (Koń), Piotr Strzelecki, Sławek Musiał
Pierwsza grupa dokonała trawersu otworów od jaskini Lodowej Litworowej do jaskini Ptasiej. Następnie zjechaliśmy progiem Mułowym.
Druga grupa zaliczyła akcję w Lodowej Litworowej i tą samą drogą wróciła w dół.
W trakcie akcji kilka utrudnień jak np. nagła mgła opóźniająca odszukanie ścieżki na trawers progu, potem kilka przestojów w jaskini, woda w Ptasiej, początek zjazdu z progu przy padającym śniegu (niżej deszczu), zaklinowanie liny przy ściąganiu. Ważne jednak że wszyscy szczęśliwie wrócili w dół.
Tatry Zach. - manewry ratownictwa jaskiniowego
Jak co roku spotkaliśmy się na manewrach ratownictwa organizowanych w Tatrach. Poza niektórymi starymi bywalcami dołączyli do nas nowi „ratownicy”, którzy ukończyli wstępny kurs organizowany na jurze. Pierwszego dnia w ramach przypomnienia i sprawdzenia „jak ludzie sobie radzą” wybraliśmy się do Jaskini Dziura. W tym miejscu przećwiczyliśmy wszystkie możliwe elementy ratownictwa, dodatkowym utrudnieniem był padający deszcz.
Na kolejny dzień instruktorzy zaserwowali nam o dziwo Jaskinię Czarną. Przeprowadziliśmy dwie niezależne pozorowane akcje ratunkowe. Pierwszy zespół (w nim ja) miał do pokonania odcinek Ślimak – dno Komina Węgierskiego. Drugi (Tomek, Daniel, Łukasz) odcinek – góra Komina Węgierskiego – bezpieczne miejsce przed „otworem z kratą”. Jeśli chodzi o odcinek, za który byłem odpowiedzialny tj. Jeziorko Szmaragdowe, Smoluch, Komin Węgierski akcja odbyła się następująco:
Poszkodowany został przemieszczony na tyrolce cały odcinek (nad Szmaragdem oraz Smoluchem) i został odebrany w bezpiecznym miejscu zaraz nad Studnią Smoluchowskiego. Dalszy odcinek (do komina Węgierskiego) to transport poziomy – przenoszenie poszkodowanego przy pomocy siedmiu ratowników.
Sadzę, że akcja poszła sprawnie, a dowodem na małe zmęczenie i dobre samopoczucie uczestników manewrów była wieczorno- nocna impreza integracyjna. Integracja przebiegała w wielu płaszczyznach – integrowaliśmy się w małych grupach, w wielkich zbiorowiskach łącznie z „władzami”, a także integracja Polsko – Francuska.
Tatry
Głównym celem wyjazdu była Konferencja Naukowa pod hasłem: "eksploracja, udostępnianie i ochrona jaskiń", organizowana w miejscowości Ždiar przez słowackich speleologów z Wydziału Słowackich Jaskiń w Liptowskim Mikulaszu. W Tatry wybraliśmy się jednak wcześniej, by odwiedzić jeszcze kilka ciekawych miejsc. Już w niedzielę zaraz z rana rozpoczynamy atak na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem. Szlak bardzo słabo uczęszczany, w dobrym stanie, nic nie zapowiadało komplikacji. Wystąpiły one jednak na kilkaset metrów przed celem - liczne płaty zlodowaciałego śniegu skutecznie zamaskowały turniową ścieżkę, tak że momentalnie zboczyliśmy z trasy. Wracając na szlak mijaliśmy tylko ringi wspinaczkowe, co nie było pocieszającym zjawiskiem. Dodatkowym zagrożeniem były niewielkie lawinki kamieniste, które czasem staczały się z Czarnego Mięgusza. Ostatecznie nie dotarliśmy do samej Przełęczy, chociaż było blisko. Powrót na czołówkach. Następnego dnia postanowiliśmy sobie pofolgować i zrobiliśmy czysto turystycznie fragment grani Tatr Zachodnich: Grześ-Rakoń-Wołowiec. We wtorek przenosimy się już do Ždiar, by pokazać się wreszcie na Konferencji. Przybyło na nią kilkudziesięciu naukowców ze Słowacji, Czech i Polski. Zostały tam przedstawione m.in. ciekawe wykłady na temat jaskiń (głównie tatrzańskich) oraz prezentacje z większych wypraw speleologicznych (Wenezuela, Brazylia i in.). W programie Konferencji była również wycieczka do Jaskini Bielskiej oraz trekking granią Tatr Bielskich od Szerokiego Siodła, przez Jatky, aż do miejscowości Tatranska Kotlina (trasa zamknięta dla turystów - widoki były bajeczne). Nasz pobyt w Tatrach kończymy przejściem Jaskini Brestowskiej, leżącej po słowackiej stronie Tatr Zachodnich. Powrót do domu w piątek wieczorem.
Skałki w Ryczowie
Rankiem cała rodzina zbiera się u Basi i Tadka pod domem, skąd ruszamy w stronę Ryczowa. Na miejscu, zakładamy kilka lin na drogach "dla każdego cos miłego", czyli drogi dla dzieciaków, no i coś dla ambitniejszych się znajdzie. Tadek z Piotrkiem (naszym najnowszym klubowiczem) trenują przepinki. Adam z Anią, Wojtkiem, Tomkiem i Arturem się wspinają, Basia z Wiolą, zbierają grzyby, dzieciaki harcują po lesie i dobrze sie bawią. Później ognisko, kiełbaska no i jakieś piwko dla niekierujacych się znajdzie. Oczywiście mała przejażdżka terenówkami, po nieużytkach :), no i powrót do domu.
Beskid Śląski
Penetracja skał w dolinie Żylicy i Skalitego. Skały ciekawe pod względem wspinaczki (raczej zimowej).
Sztolnie tarnogórskie
Wchodzimy do sztolni od strony Sportowej Doliny w Bytomiu. Po przejściu paru kilometrów korytarzy wraz ze zwiedzeniem kilku bocznych ciągów, dochodzimy wreszcie do studni z konstrukcją, którą schodzimy na dolny poziom "wodny". Na dnie znajdujemy pontony i bez chwili namysłu wchodzimy na jeden z nich i płyniemy głównym korytarzem w nieznanym kierunku. Po niespełna kilometrze natknęliśmy się na niewielką komorę jaskiniową. W tym momencie późna nocna godzina zmusza nas do odwrotu, lecz niebawem pewnie tam wrócimy - do zwiedzenia zostało jeszcze jakieś (szacunkowo) 300 kilometrów korytarzy.
Strzegowa- spotkanie powyprawowe Goll '07
Rudzka część tego corocznego zgromadzenia zawiatała w umówionym miejscu zaawansowanym popołudniem, czyli gdzieś po 16. Do zachodu słońca zajęły nam przygotowania do wieczornego pokazu zdjęć z wyprawy, który tradycyjnie miał się odbyć w obszernej sali jaskini Jasnej w Strzegowej. Sala ta jest na tyle obszerna, że w przypływie młodzieńczego entuzjazmu uczestnicy tej rok rocznej popijawy postanowili rozegrać mecz jaskiniowej piłki siatkowej. Siatkę stanowiła lina rozciągnięta pomiędzy przeciwległymi ścianami, przystrojona ekspresami (dla lepszej widoczności "siatki"). Piłka natomiast była profesjonalna :) Walka była zacięta (dodam, że za przegranie seta drużynie groziła kolejka, także nie wszyscy zawodnicy palili się do zwycięstwa) i generalnie ktoś tam wygrał. Grunt, że zabawa była przednia. W między czasie rozpalone zostało ognisko, a potem - wspomnienia przy kolejnych dziesiątkach zdjęć (ech, ta technika cyfrowa..). Rano w zasadzie kulminacyjny punkt programu, czyli obrady starszyzny, dotyczące przyszłości przedsięwzięcia, celów i innych (nieraz bardziej przyziemnych) spraw. Skuli tego, że Michał miał tego samego dnia jeszcze inne obowiązki, około 11 żegnamy się i wracamy do domów.
RUMUNIA: jaskinie i off-road 4x4 – Rumunia jesienią
Historia tego wyjazdu zaczęła się już na poprzednim w lipcu, już wtedy wiedziałem że Rumunia jest takim miejscem gdzie trzeba powrócić, i im prędzej się to zrobi tym lepiej.
Dodatkowo będąc w sierpniu na akcji trawersu otworów jaskini Czarnej w Tatrach i po długich rozmowach z Tadkiem urodził się pomysł połączenia dwóch pasji tzn. jazdy i ciorania się w błocie w jaskiniach i w terenie. Wiadomo Rumunia jest wymarzonym miejscem do tego typu wyprawy...>>
SŁOWACJA - Tatry Zach, Brestowa
Z Zwerowki wychodzimy szlakiem na Brestową (1934). Ponadto penetrujemy okolice otworu jaskini Brestowej znajdującej się w dolinie Rohackiej. Sama Brestowa jest zamknięta klapą (jaskinia ma 1450 m dł i liczne syfony i cieki wodne, jest to najdłuższa jaskinia słowackich Tatr Zach.). Wchodzimy za to do obszernej pieczary w pobliżu.
Paweł w międzyczasie (nie miał paszportu) osiągnął z przeł. Gliinne Pilsko. Cały dzień przecudna pogoda.
Jaskinie krakowskie
Zwiedziliśmy jaskinie Jasną nad Wisłą i jaskinię Twardowskiego w rezerwacie Skałki Twarodwskiego. Obeszliśmy dookoła kamieniołom Zakrzówek z ładnym zbiornikiem wody w środku.
Góra Birów - wspinaczka
Wyjazd wspinaczkowo- instruktażowy na Górę Birów. Przez cały dzień towarzyszyła nam rewelacyjna, słoneczna pogoda. W razie gdyby znudziło nam się wspinanie mogliśmy zawsze pójść zobaczyć jak kursanci radzą sobie z wyczerpującymi wykładami Tomka :-) Jednak nie było ku temu okazji, a dzień na świeżym powietrzu na wszystkich wpłynął bardzo pozytywnie.
Góra Birów - wyjazd kursowy
Tym razem przybyliśmy w to miejsce, by nauczyć się podstaw wspinaczki. Dzień zaczyna się od wyczerpującego wykładu Tomka na temat zasad bezpiecznego wspinania się, asekuracji oraz zjazdu, a kolejno demonstracji budowy różnego rodzaju stanowisk wspinaczkowych (górnego, pośredniego i dolnego, a także samonastawnego, kierunkowego oraz z liny). Dalej poznajemy zasady osadzania kości, po czym każdy z nas pokonuje jedną z prostszych dróg na kościach i buduje własne stanowisko - innymi słowy trenujemy w praktyce wszystko, o czym mówił Tomek. Te same ewolucje powtarzamy potem na jeszcze trzech innych, coraz to trudniejszych drogach, aż do zachodu słońca
Przewidziany na ten dzień trening linowy kursantów rozpoczynamy od zaporęczowania od góry jednej ze ścian Birowa. Kolejno pod bacznym okiem Ryśka konstruujemy tyrolkę ukośną i pokonujemy ją w obie strony. Po krótkim deszczowym epizodzie uczymy się osadzania spitów, które wykorzystujemy do budowy mostu linowego pomiędzy dwiema charakterystycznymi skałkami. Podobnie jak poprzednio nie mamy problemów z jego pokonaniem. Trening linowy kończymy na najwyższej skale Góry Birów, poręczując ją od góry. Kolejno zwijamy wszystkie liny, by wrócić do domu już po zmroku.
Jaskinie okolic Podlesic (wyjazd kursowy)
Początkowym założeniem wyjazdu było odbycie wspinaczkowego elementu kursu taternictwa jaskiniowego na Górze Birów. Docieramy z Tomkiem na miejsce około 9 rano, gdzie spotykamy się z Mirkiem oraz kilkoma kolegami grotołazami z Zabrza. Niestety paskudna pogoda zmusza nas do zmiany planów na kurs kartowania jaskiniowego. W tym celu wszyscy udajemy się do Podlesic,by po wstępnym wykładzie Tomka pobiegać trochę z taśmą pomiarową i kompasem geologicznym po Jaskini Głębokiej. Kilkugodzinna, rzetelna praca przyniosła nam upragniony efekt - zebranie danych niezbędnych do wykreślenia planu powyższej jaskini (ich opracowywanie dopiero nastąpi). Kolejno korzystając z okazji i z nadwyżki wolnego czasu postanowiliśmy odwiedzić jeszcze inne jaskinie okolicy. W pierwszej kolejności Tomek i Mirek przetrawersowali otwory często niedocenianej przez grotołazów Jaskini Berkowej, a następnie ja udałem się na dno zaporęczowanej już Studni Szpatowców. Tutaj dzięki dla Tomka, że mimo złej pogody czekał przy otworze, aż przebiję się przez niewielki korek na przepinkach. Wracamy do domu na 19.
Objazdówka po Słowacji i Austrii
Pierwszym celem naszych wakacji były Tatry Wysokie. Parę dni spędzamy w okolicach Tatrzańskiej Łomnicy oraz Starego i Nowego Smokowca. Pogoda średnio dopisuje- w dni odpoczynkowe jest piękna natomiast w dni wycieczkowe już gorsza J. Zwiedziliśmy okolicę Łomnicy i Sławkowski szczyt oraz Młyńską i Furkotską Dolinę w okolicach Szczyrbskiego Jeziora. W tym okresie pogoda całkiem się zepsuła więc korzystając z okazji zwiedziliśmy Bielską Jaskinię. Następnie przenieśliśmy się w okolice Doliny Demanowskiej gdzie siłą rozpędu zwiedziliśmy dwie kolejne jaskinie tzn. Jaskinie Swobody i Lodową. Niedaleko odkryliśmy bardzo miły rejon wspinaczkowy Machnato. Jest to urokliwe miejsce z długimi drogami o rozsądnych trudnościach. Niestety w nocy w naszym schlafen-furgonie zrobiło się prawie jak w Lodowej Jaskini więc szybko ewakuowaliśmy się do Austrii. Pierwsze kroki skierowaliśmy oczywiście do słynnego Adlitzgraben. Ze względu na warunki- codziennie padało, wspinaliśmy się tylko tam nie próbując nawet szukać dróg w Hollentalu, który jedynie zwiedziliśmy. Nie wytrzymując nerwowo pogody przenieśliśmy się do pobliskiego Flatz, gdzie podobno miały być ferraty. Ferrat nie znaleźliśmy ale też było fajnie J, występuje tam bowiem całkiem przyjemny rejon wspinaczkowy. Dalej na naszej drodze odwiedziliśmy kolejny po Flatz, NaturePark Hohe Wand, gdzie warto spędzić więcej czasu- porządne ferraty, wielowyciągówki i dwa ogródki skalne w otoczeniu pięknej i bogatej przyrody- czytaj bardzo towarzyskie kozice i kleszcze. Ostatnim celem naszej wyprawy był Melk nad Dunajem, tam już jak normalni turyści zwiedziliśmy opactwo Benedyktynów i zamek Aggstein.
HISZPANIA - Picos de Europa i Pireneje
Wreszcie w tym roku udało nam się zrealizować plany sprzed paru lat i wybrać do Hiszpanii. Tomek już odwiedził to państwo ale ja czekałam na to z dużą niecierpliwością i nadzieją na niezapomniane wakacje. Po 30 godzinach jazdy non stop zatrzymaliśmy się niedaleko hiszpańskiej granicy na nocleg. Na drugi dzień rano przekroczyliśmy granicę i zaczęła się nasza przygoda…Plan był z góry ustalony i bardzo napięty: Północne Wybrzeże, Picos De Europa, Barcelona, Pireneje no i tylko 3 tygodnie czasu na to wszystko...
Sudety
Tatry Zach. - jaskinia Ptasia
W jaskini Ptasiej dojście do połączenia z Lodową Litworową. Na dojściu do dziury mgła przy powrocie wspaniały księżyc i bajeczne widoki.
Tatry - od Grzesia do Rysów
Po szybkiej i sprawnej akcji z 18 sierpnia (Jaskinia Zimna), pozostałem jeszcze w Tatrach. Od dawna nosiłem się z zamiarem przejścia całych Tatr Polskich. Zaczęliśmy naszą pieszą wędrówkę w Dolinie Chochołowskiej, w niedziele w godzinach popołudniowych. Ważne było też to, by nie korzystać ze spania w schroniskach oraz żywić się tylko tym, co nieśliśmy w plecakach. Podczas przejścia nie zawsze dopisywała nam pogoda, toteż nie udało nam się zrobić wcześniej zaprojektowanej trasy. Przez 2 doby towarzyszył nam wiatr wiejący z prędkością do 90 km/h, dodatkowo raz ściągnęła nas ulewa i musieliśmy przeczekać nawałnicę pod zadaszeniem Ornaka. Trasę ukończyliśmy około 22 w czwartek. A już przed północą robiliśmy zakupy w Zakopanem. Czas naszego zejścia z gór było strzałem w dziesiątkę, ponieważ tuż po pierwszej przez teren Tatr przeszła dość poważna nawałnica wyrywając i łamiąc drzewa. W sobotę wybraliśmy się (T.B.A.T.A.P.Z. Szmatłochowie, Maciek i Pacyfa) na spacer do Doliny Kościeliskiej – (Jaskinia Mylna, Raptawicka, Smocza Jama) a wracaliśmy Lejową, gdzie można było zobaczyć dość duże szkody powstałe wskutek nawałnicy.
Kolejny raz stwierdziliśmy, że Tatry są dość mało przystępne dla takich ludzi jak my, powód: wysokie ceny w schroniskach - gleba w cenie wyra w pokoju (nawet 36zł), jajecznica z 2 jaj 5zł, piwo do 7,5zł itd.-ceny nie dla nas. No i te tysiące ludzi na szlakach oraz kolejki w takich miejscach jak Giewont, Orla Perć, Rysy.
Trasa, jaką udało nam się pokonać: Dolina Chochołowska, Grześ, Rakoń, Wołowiec, Łopata, Jarząbczy Wierch, Kończysty, Starorobociański, Raczkowa Przełęcz, Ornak, Iwaniecka Przełęcz, S. Ornak, Chuda Przełęcz, Ciemniak, Krzesanica, Małołączniak, Kopa Kondracka, Kasprowy, S. Murowaniec, Zawrat, S. w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, Świstówka, S. Morskie Oko, Rysy, Palenica. Łącznie przeszliśmy około 67km, podejść około 5000 metrów.
PS. Podziękowania dla Józka z Dzianisza oraz rodziny Szmatłochów za mile spędzone chwile oraz dobrą zabawę.
Tatry Zach. - jaskinia Pisana
Zwiedzanie jaskini
Tatry Zach. - jaskinia Czarna
Trawers otworów.
Jura - skałki w Łutowcu
Na skałkach ćwiczyliśmy techniki jaskiniowe. Z skałek wygnała nas burza
Tatry Zach. - jaskinia Zimna
Odwiedzono partie Wrocławskie w jaskini Zimnej.
TURCJA - rowerem do Turcji
Pomysł wyjazdu rowerowego zrodził się około pół roku wcześniej. Początkowo mieliśmy zwiedzić Rumunię, jednak plany zostały przesunięte do Turcji, a głównym celem wyprawy został Stambuł.
Po przygotowaniu rowerów i spakowaniu potrzebnych rzeczy wyjechaliśmy z Rudy w kierunku Zabrza, skąd pociągiem (00:16) dojechaliśmy do Piwnicznej Zdroju. Na samym początku przeszliśmy niezły trening przez Słowację i Węgry...
Szersza relacja w dziale WYPRAWY
EUROPA - rowerem na przełaj do krańców kontynentu czyli moje Camino*
Na rowerze górskim pokonałem trasę Ruda Śląska - przyl. Fisterra nad Oceanem Atalntyckim. Dystans 3516 km głównie w terenie wyżynno - górskim po ścieżkach i drogach gruntowych. Przez Czechy, Niemcy, Austrię, Szwajcarię, Francję dotarłem do Hiszpanii gdzie spotkałem się z resztą ekipy i razem dojechaliśmy do Santiago tzw. szlakiem francuskim. Do przyl. Fisterra dotarłem z Pawłem. Dalej był już tylko ocean. Szlak, który sobie wytyczyłem wiódł głownie szlakami rowerowymi i turystycznymi w Czechach, w Bawarii trzeciorzędnymi drogami, głównie asfaltowymi. Szwajcarię pokonałem w całości szlakami rowerowymi (to było wspaniałe), Francję przejechałem (i przeszłem bo jechać nie było sposobu) szlakiem GR 65 trawersującym w poprzek cały kraj a wiodącym głównie w trudnym terenie. Hiszpania natomiast to znany od tysiąca lat a ostatnio bardzo modny szlak francuski przecinający północ kraju na styku mesety z górami Kantabryjskimi głównie polnymi i leśnymi drogami. Wrażeń i przygód było moc. Teren tak ciekawy i zróżnicowany, że długo by o tym pisać. Rower spisał się znakomicie.
Szersza relacja w dziale WYPRAWY.
Camino (hiszp) - droga. Słowo to jest również synonimem drogi, pielgrzymki do do miasta Santiago de Campostella w hiszpańskiej Galicji.
Pustynia Błędowska + Morsko
Jednodniowy wyjazd w poszukiwaniu piasków pustyni i atrakcyjnych miejsc wspinaczkowych w Morsku. Na skale przy zamku cała asekuracja jest zniszczona, na dalszych skałach jest na tyle stara, że strach chodzić z dołem L. A mogło być bardzo przyjemne miejsce…
Klimczok – Błatnia – Przełęcz Karkoszczonka
Forma wypowiedzi, jaką jest opis, obliguje nas do przestrzegania kilku podstawowych zasad. Przede wszystkim niezbędny jest pewien porządek i plan. Tak jak w każdym wyjeździe turystycznym. Nasz plan zakładał miłe grono uczestników, piękną trasę (nie mylić z „przecudnej urody”) i dużo dobrej zabawy. Aby opis był wiarygodny, konieczne jest także wskazanie szczegółów. Trasa wiodła od Katowic do Katowic… i to jest przykład, jak nie należy charakteryzować jej w opisie. Czytelnik nie wie bowiem z tej wypowiedzi nic konkretnego. Gdy jednak zastosujemy szczegółowe wyliczenie Katowice - Wilkowice-Bystra – Klimczok – Karkoszczonka – Błatnia – Karkoszczonka – Szczyrk – Bielsko-Biała – Katowice, osoba czytająca jest już w stanie wyobrazić sobie szlak opisywanej wędrówki. Inne dokładne informacje, które jesteśmy winni odbiorcy, to liczba uczestników i ich szczegółowe dane. Możemy podać na przykład, że w wyprawie brało udział 8 osób, w tym 2 mężczyzn i 6 kobiet, 6 polonistów i 2 z innej branży. Możemy nawet pokusić się o tak szczegółowy rys, jak imiona turystów, których poddajemy opisowi. Tu pojawia się pewien problem. Jaką kolejność wybrać? Najprostszą metodą, która na pewno nie wzbudzi niepotrzebnych kontrowersji, jest kolejność alfabetyczna. A więc w naszym przypadku wygląda to następująco – Ania, Blanka, Daniel, Kasia, Magda, Małgosia, Marcin i Monika (Tu warto pamiętać, że gdy pierwsza litera powtarza się, odwołujemy się do kolejnych w analizowanym wyrazie). Do garści informacji, którą podajemy czytelnikowi, możemy dorzucić jeszcze takie dane jak – termin (9-10 sierpnia 2007) czy miejsce noclegu (schronisko na Karkoszczonce). Poprzestając jednak tylko na tych elementach, skazujemy czytelnika na odczucie pewnej pustki związanej z brakiem uczuć i osobistych śladów w czytanym tekście. Musimy bowiem pamiętać, że odbiorca będzie oczekiwał od nas skrócenia dystansu, pewnej familiarności pomimo faktu, że większość uczestników opisywanej wyprawy nosi piętno „niezrzeszenia”. Jako takie elementy niech posłużą nam wspomnienia o wspólnych posiłkach, dzieleniu się chlebem, serkiem, czekoladą, herbatą, łóżkiem, o festiwalu piosenki dziecięcej odbywającym się przy myciu zębów, czy wreszcie zjednoczeniu w zaklinaniu pogody, aby burza ominęła uczestników szerokim łukiem. Możemy także wyrazić swój zachwyt nad pięknem przyrody, którą przyszło nam podziwiać, bo to był naprawdę piękny głaz, a żmija taka zwinna. Kończąc można pozdrowić wszystkich uczestników, podziękować inicjatorom, co na pewno pozostawi w czytelniku poczucie miłej atmosfery, nie zakłócając jednocześnie formy wypowiedzi, jaką jest opis.
Tatry Wysokie - spacer
Turystyczne przejscie trasa: dol. Strazyska - Wyznia Kondracka Przelecz - Kopa Kondracka - Kasprowy Wierch - Swinica - Zawrat - dol. Pieciu Stawow - Swistowka Roztocka - tabor taternicki "Szalasiska" pod Morskim Okiem. Nastepnego dnia powrot asfaltem i goralobusami do Strazyskiej. Leje, wieje i nic nie widac - czyli pogoda idealna na spacer w srodku sezonu turystycznego. Planowalismy nieco krotsza trase, ale przed Kasprowym spotkalismy siostre Oli - Age - i jej towarzysza, Artura, ktorzy kilka dni wakacji postanowili poswiecic na dotarcie do wod termalnych na Slowacji (dodajmy ze glownie pieszo, startujac zza Babiej Gory). Nie bylo wyjscia, musielismy ich kawalek "odprowadzic". Coz, wspinacze w Szalasiskach na dlugo skojarza chyba "jaskiniowcow" z ta nasza dwojka, co przyszla spac na tabor bez spiworow :)) - rzeczy do spania zostawilismy w aucie, bo nie przewidzielismy noclegu.
Mirów- wspinaczka
Zostały obwspinane ze wszystkich możliwych dróg (w rozsądnej wycenie ;) ) Trzy Siostry i Trzecia Grzęda. Na wędkę padła nawet VI.2/ 2+ J. Nocleg w naszym małym
schlafen-furgonie w ulubionym miejscu nad wodą(Kostkowice)- nie ma jak orzeźwiająca kąpiel w jeziorze po całym dniu wspinania J. Następnego dnia przenieśliśmy się na Mniszka i Szafę.
WŁOCHY - Dolomity
W tym roku z powodu plam na słońcu nie udaje mi się wyjechać na wyprawę w Hoher Goll, co zrobić tak bywa. Przeprowadzam szybkie rozpoznanie, krótka rozmowa z Wojtkiem i decyduje się, że ten pomysł będzie najlepszy- w tym roku bez dziur. Mózgiem całego przedsięwzięcia byli Wyciślikowie, powód prosty- poznali już dość dobrze Dolomity. Zabieramy podstawowy szpej na via ferraty i zimowo-lodowcowy. W planach jest zrobienie ciekawszych via ferrat, wejście na Marmolade, oraz w razie możliwość przeskoczenie na Monte Bianko.....
Mirów - turystycznie krajoznawczo
Jednodniowy wyjazd do Mirowa połączony ze wspinem na Studnisku.
AUSTRIA - Wyprawa Eksploracyjna Hoher Goll 2007
Dobiegła końca tegoroczna wyprawa Wielkopolskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego w masyw Hoher Goll. Nie zważając na kaprysy pogody (w tym 20 cm opad śniegu), w ciągu 4 tygodni działalności odkryliśmy w masywie następne 2 km korytarzy (dł. ciągu pomiarowego). Dwukrotny biwak w systemie jaskiniowym Hochscharte zaowocował odkryciem kolejnych dużych próżni, nadal pozostawiając emocjonujące problemy na przyszły rok. Na powierzchni odnaleźliśmy dwa nowe otwory (j. Zachęta - 1336/348 oraz j. Podnieta - 1336/349), które jednak, mimo interesującego początku, zamknęły się salami skutymi lodem na głębokościach odpowiednio -100 oraz -70m. Poznaliśmy także kolejne 100 metrów studni otworu ,,Zjadak (1336/310), będącego nadal otwartym problemem, rokującym nadzieję na połączenie z systemem Hochscharte.
Na dłuższy opis będzie trzeba jeszcze nieco poczekać. Póki co, zdjęcia oraz napisy końcowe:
Wyprawa trwała od 1.07 do 28.07.2007, a wzięli w niej udział: Mateusz Golicz (RKG) - kierownik wyprawy, Zbigniew Rysiecki (WKTJ), Agnieszka Appelt (WKTJ), Ewa Kozłowska (WKTJ), Aleksandra Skowron (RKG), Aleksandra Harat (WKTJ), Michał Wyciślik (RKG), Ryszard Chiniewicz (WKTJ), Marcin Gorzelańczyk (WKTJ), Norbert Skowroński (WKTJ), Sławomir Kozłowski (WKTJ) i Stefan Nowak (WKTJ).
Goścmi wyprawy przez dwa tygodnie, udzielającymi się także intensywnie w eksploracji byli: Urszula Kotewa (WKTJ), Piotr Stelmach (WKTJ). Na bazie górnej przez cały czas towarzyszył nam również Wojciech Rysiecki (niezrz.).
W organizacji wyprawy intensywnie pomogli nam: Piotr "Piciu" Tambor, Joanna Rysiecka, Małgorzata Rysiecka oraz nasi przyjaciele z Salzburga: Anna Tront, członkowie Landesverein for Hoehlenkunde in Salzburg z prezesem Gerhardem Zehentnerem na czele, oraz niezrównana Helga - a także firma Marabut - producent namiotów.
Tatry Zach. - jaskinia Marmurowa
Akcja w jaskini Marmurowej do Nowego Dna.
Tatry
Już od dawna chodziło mi po głowie, by znów pojechać w Tatry. Jednocześnie z zamiarem sprawdzenia swojej wydolności i sprzętu przed wyjazdem w Dolomity. Po burzliwych poszukiwaniach kompana udaje mi się wyciągnąć na przebieżkę Pacyfę. Zabiera się z nami jeszcze Marcin i Wawrzek - jadą z zamiarem wspinania się.
Na pierwszy strzał dajemy Szlak nad Reglami, startujemy od Chochołowskiej i zamierzamy dojść do Kuźnic. Oczywiście dzięki wyjeździe o 3 w nocy nikomu się nie chce, i dochodzimy do zdania, że schodzimy Doliną Strążyską.
Po pięknym spacerze przychodzi czas na coś większego. Planujemy wyjście na dwa dni w „wysokie”. Po noclegu w 3 gwiazdkowym apartamencie na ulicy Piłsudskiego, pakujemy wory na plecy, wsiadamy w busa i jedziemy do Palenicy. Tutaj miła niespodzianka: pustki ;) jedynie my - dwójka studentów i pani kasjerka. Przemierzamy slalomami trasę do „Wodogłowia Mickiewicza” klnąc na święte krowy z torebkami, reklamówkami, w szpilkach i klapkach, wskakujemy na zielony szlak, a tu podobnie - piękny spokój... w końcu po to jeżdżę w góry. Oczywiście nie przejmując się tym, własnym tempem kierujemy się na Siklawę. Dalej nawet nie myślimy o tym, by dochodzić do schroniska, śmigamy w kierunku Wielkiego Stawu. Nasz cel to 2210 metrów, przełęczka i wierch o 62m wyższy. Po taplaniu w strumieniu przecinającym żółty szlak i obiedzie, już bez setek gapiów, powoli podchodzimy. Po drodze spotykamy kozicę z małym, później kolejną, aż w końcu okazuje się, że schodzą się z każdej strony, nie przejmując się nami. W końcu doliczamy się ośmiu sztuk, a na doczepkę w kierunku stadka szybkimi susami zmierza świstak. Śmiejemy się, że jeszcze spotkamy niedźwiedzia. Po minięciu na łańcuchach „sprytnych braci sandalaży” wskakujemy na przełęczkę. Tu mały odpoczynek, pozostawiamy graty i na lekko idziemy na wierch. Widzimy jeszcze kołującego nad gniazdem orła. Ze szczytu widzę, że coś mi się dobiera do plecaka, na dole okazuje się, że złodziej „wrończyk” kradnie mi 250g sera topionego „made in Germany” i odlatuje z nim w dziobie w kierunku grani. Dalej to już tylko na dół wśród gry świateł na pobliskich szczytach. Już w mroku spotykamy naszych wspinaczy i w czwórkę schodzimy do „moka”. Zajmujemy noclegi gdzieś pomiędzy parasolem a ławką – pokój z widokiem na rozgwieżdżone niebo. Jeszcze tylko jakaś śmieciarka, dwójka zakręconych w całym oszpejeniu wspinaczy i „tniemy komara”.
Z nadchodzącymi pierwszymi turystami wstajemy i opuszczamy apartamenty. Znów wór na plecy i w górę na Czarny Staw, zielonym w rejon Kazalnicy i kolejne dwa tysiące zaliczone. Później to tylko krok po kroku w dół po głazach, mijanki z setkami „turystów”, i miła przebieżka asfaltowego Oswalda Balzera o aromacie łajna końskiego. Pachnący górami i świeżym potokiem, wsiadamy do wesołego busa i po półgodzinnej karuzeli wysiadamy w Kuźnicach. Teraz to tylko się umyć, przebrać i na zakupy- misja specjalna o pseudonimie z zabarwieniem politycznym „kaczka z kijem w dupie”. Na miejscu zastanawiamy się czy Morskie Oko jest przedłużeniem Krupówek czy odwrotnie, strach się bać. Po niewielkich zakupach zmywamy się z tego szaleństwa, zjadamy kolację na ławce i w drogę. Odwózka łojantów, później „partnerki górskich przechadzek” i w okolicy świtu ląduję w domu.
SŁOWENIA - płaskowyż Kras
Wyjeżdżamy ze Śląska wczesnym niedzielnym popołudniem - cel Postojna - Instytut Badań Krasu. Kolejno kierujemy się na Cieszyn, Ołomuniec, Brno, Mikulov i już w Austrii stwierdzamy znaczne wyprzedzenie czasowe. W celu zmarnowania kilku godzin zatrzymujemy się w Poysdorfie - urokliwym austriackim miasteczku, a kolejno decydujemy się na nocną wycieczkę po Wiedniu - fajna sprawa. Dalej już bez większego marudzenia jedziemy w kierunku Graz, Mariboru i Ljubljany, by na miejsce dotrzeć w poniedziałek koło 9.00 rano. Niedługo potem zajmujemy miejsca w auli, by obejrzeć inaugurację 15-tej Międzynarodowej Szkoły Speleologicznej; po kilkudziesięciu minutach opuszczamy budynek i... niestety już więcej tam nie wracamy. Pomimo, iż oficjalnie byliśmy uczestnikami Szkoły to jednak akcję turystyczną przewidzieliśmy na własną rękę, zaczynając od małej objazdówki po okolicy, dramatycznie szukając taniego noclegu. Gdy tak błądziliśmy po leśnych ścieżkach zauważyliśmy jaskinię (nazywa się Tkalca Jama) nie imponowała ona długością, lecz rozmiarem korytarzy - istny gigant (typowa jaskinia ponorowa) - Płaskowyż Kras na serio uchodzi za klasyczny kras. Na noclegi załapaliśmy się w środku Cerknickiego Polja - niedrogo, ładne widoki na Kras, a w środku full wypas. Kolejnego dnia dalej zwiedzamy okolicę i inną "przydrożną" jaskinię, której nazwa nie była nawet zamieszczona na mapach. I znów zaskakują nas jej gabaryty. Siłę wody, która ją tworzyła eksponują potężne pnie drzew zaklinowane w jej korytarzach i komorach na wysokości kilkunastu, a nawet więcej metrów - jaskinie ponorowe pochłaniają wszystko, co tylko może unieść woda. Popołudniu znów objazdówka po Płaskowyżu, wieczorem idziemy nad Cerknickie Jezioro. W środę wypad do Kriżnej Jamy - jednej z ciekawszych jaskiń Krasu. Przewodnik dał nam śliczne czerwone wdzianka jaskiniowe, więc zaraz poczuliśmy się jak u siebie. W samej dziurze zobaczyliśmy niespotykane chyba nigdzie w Polsce prawdziwe piękno szaty naciekowej zdobiącej ogromne kanały krasowe. Jaskinia ta jest w strefie przejściowej, toteż większość trasy wewnątrz pokonywaliśmy na pontonach. Z początku tylko dziwiło nas to, że przewodnik pofatygował się otworzyć na kilka godzin jaskinię dla 5 osób - zdziwienie minęło gdy zaśpiewał cenę tej ekscytującej wycieczki (17 euro za głowę). Prosto z Kriżnej Jamy jedziemy do Jaskini Postojnej - jaskinia jest bardzo piękna, lecz strasznie komercyjna, zwiedza się ją w większej części kolejką. Pod wieczór zahaczamy jeszcze o Predjamski Grad - zamek zbudowany w wejściu do jaskini. Następna dziura na naszej liście to Skocjańskie Jaskinie, najpiękniejsze jakie kiedykolwiek widziałem. Ich wielkość "przypomina Dolinę Kościeliską zakrytą dachem" - coś wspaniałego - nic dziwnego, że są na liście UNESCO. Dalej degustacja regionalnego wina i wyjazd na wybrzeże. Słowenia ma tego w sumie niewiele, za to jest bardzo słono (i Adriatyk i ceny). Spędzamy tam wieczór, noc (na parkingu z widokiem na morze) i poranek. Tu zaczyna się już powrót do domu. Po drodze zwiedzamy jeszcze Ljubljanę, a kolejno zatrzymujemy się w Bledzie nad pięknym jeziorem - serce Alp Julijskich (na bank jeszcze tam wrócę pokonać Triglav). Niedzielne południe witamy już z Polsce. Podsumowując, to był bardzo udany tydzień - sen ograniczyliśmy do absolutnego minimum, za to kasy poszło sporo. Pomimo, iż tym razem w jaskiniach liny i szpejarki nie poszły w ruch, to jednak słoweńskie, typowo krasowe dziury, dały nam niezapomniane wrażenia.
Spływ Nidą
Spływamy w kanadyjkach Białą Nidą i górnym odcinkiem Nidy. Próbowaliśmy Wierną Rzeką lecz był zbyt niski stan wody. Biwak wypadł w ładnym miejscu w okolicy wioski Sokołów. Niektórzy zaliczali nieprzewidziane kąpiele. Wspaniała pogoda i atmosfera. Kilka ciekawych przygód.
Tatry Zach. - jaskinia
W górnej części dojścia do dziury towarzyszyły nam w bliższej lub dalszej odległości 2 niedźwiedzie. Akcja w dziurze się powiodła i trwała 6 godzin. Wyszliśmy super ubłoceni. Mateusz z Olą tradycyjnie zaserwowali nam zupkę (tym razem żurek, serdeczne dzięki). Wszyscy w pogodnych nastrojach (wstrzeliliśmy się w pogodę) wrócili w dół.
Tatry – wspinaczka na Zadnim Kościelcu i Granatach
W pierwszy dzień po przyjeździe i zajęciu 3 ostatnich miejsc w Murowańcu podchodzimy pod Zadni Kościelec. Tam przez jakąś godzinkę kiblujemy z powodu burzy i deszczu, na szczęście przejaśnia się i udaje nam się wbić w ścianę. Naszym celem jest Załupa H, całkiem sympatyczna droga, tylko miejscami krucha. Niestety przez pogodę schodzimy do schroniska już po zamknięciu kuchni i sali jadalnej- nici z piwka :). W drugi dzień za cel obraliśmy sobie Prawe Żebro na Granatach. Po pierwszym wyciągu jednak poszliśmy na prawo zamiast na lewo i zrobiliśmy jakiś chyba dawno nie chodzony wariant (jakieś haki były ale krucho). Jednak po 3 wyciągach udało nam się wrócić na właściwą drogę, skończyć ją i spokojnie zjechać pod ścianę na całkiem sympatyczny lodowczyk :).
Jura - jaskinia Wiercica
Koledzy z Speleotreku zorganizowali mszę św. w jaskini Wiercica za ludzi, którzy zginęli w górach i jaskiniach. Ponieważ był 2 godzinny poślizg a jaskinia była zaporęczowana zwiedziliśmy jeszcze górne partie jaskini z fragmentami pięknej szaty naciekowej. Natomiast mszę odprawiał ksiądz grotołaz. Był też zaimprowizowany z kamieni ołtarz i brzozowy krzyż. Były odczytane nazwiska alpinistów i grotołazów którzy ponieśli śmierć w górach (między innymi Franka i Melona z naszego klubu, zginęli na Materrhornie w 1998 r.), W tej nietypowej aczkolwiek wspaniałej mszy udział wzięło ponad 30 grotołazów z różnych klubów. Pozostali przez nagłośnienie wysłuchali mszy przed otworem (tu znalazłem krótki filmik). Mimo deszczowej pogody zdołaliśmy zrobić jeszcze ognisko i usmażyć kiełbaski.
Jura - dolinki podkrakowskie
Wyjazd rowerowy. Przejchano doliniki: Bolechowicką, Kobylańską i Będkowską.
Kłodnica - ognisko klubowe
Bardzo fajna impreza przy ognisku. Wojtek grając na gitarze zapewnił świetną oprawę muzycrezną. Adam Szmatłoch oficjalnie poinformował o swoim ślubie z Anią Nahorniak.
Tatry Wys. - przejście zach. ściany Kościelca drogą Stanisławskiego
Szybki wyjazd o świcie. Tatry o dziwo dość puste. Pogoda cudowna. W letnim stroju ale z sprzętem zimowym podchodzimy zaśnieżonym żlebem w stronę przeł Kościelcowej. Powyżej imponującego komina Świerza startujemy w naszą drogę. Pierwszy wyciąg w pełnej ekspozycji. W wspinaczce przeszkadzają trochę zbyt duże plecaki. Potem kilka wyciągów urozmaiconym terenem i szczyt Kościelca. W drodze powrotnej skracamy drogę usiłując zjechać żlebem spadającym do Czarnego Stawu Gąsienicowego. W moim przypadku musiałem przećwiczyć niezamierzone hamowanie czekanem bo jakoś zbyt śpiesznie podążałem w dół. Dalej to już tylko zachwyty nad tatrzańskimi pejzażami. Osobnym epizodem była jazda do domu. Walcząc z narastającą sennością ćwiczyliśmy śpiewanie na całe gardło różnych piosenek (nawet zadziałało). Naprawdę bardzo udany wypad.
Góry Sokole - śląskie manewry ratownictwa jaskiniowego
Zadanie polegało na wyciągnięciu w noszach poszkodowanej (Izabela Włosek) z sali MGG w jaskini Koralowej. Przeprowadzono dwie próby wykorzystując sprzęt i techniki ratownictwa stosowane w jaskiniach. Całość przygotował Darek Sapieszko.
Jura- Okiennik Wielki i Cydzownik
Uczestnicy: Mateusz Górowski; Aleksandra Strach
Zabrze - tyrolka ,,Extremowcow
Przejazdy bodajze 170-metrowa tyrolka na terenie starej ,,cegielni w Zabrzu. Mila pogoda i mila atmosfera... i kilka ciekawych wodowan ciezszych delikwentow :)
USA - Góry Skaliste: Flattop Mountain
Próba wejścia na Flattop Mountain (3756 m) w Gorach Skalistych. Przyłączam się do mało doświadczonej, choć bardzo sympatycznej, trzyosobowej ekipy z Teksasu. Na 3/4 mili przed szczytem załamanie pogody (śnieżyca) i odwrót. Fotki tylko dwie: tak tam wyglada, a tak sie zrobilo z pogoda. Aha, jeśli komuś się wydaje, ze w Tatrach mamy słabo oznakowane szlaki... to się mu tylko wydaje.
Góry Stołowe, Dolny Śląsk
Postanowiliśmy spędzić chociaż część majówki w Kotlinie Kłodzkiej. Pierwszy dzień pobytu przeznaczyliśmy na wycieczkę rowerową. Zrobiliśmy pętlę niemalże dookoła Gór Stołowych odwiedzając po drodze ciekawe formacje skalne o nazwie Skalne Grzyby. W Górach Stołowych można znaleźć wiele ciekawych tras rowerowych (międzynarodowych również) a przy tym nie są one zbyt trudne więc jeździ się naprawdę przyjemnie. Mimo to, stromych zjazdów i podjazdów również nie brakuje. Kolejnego dnia wybraliśmy się na Szczeliniec Wielki. Jest to najwyższe wzniesienie Gór Stołowych i ma dość nietypową postać ze względu na swój charakter płytowy. Na szczycie wytyczona jest -obok szlaku- również ścieżka dydaktyczna ( czy coś w tym rodzaju). Jest ona ciekawie poprowadzona przez różne zakamarki zgrupowań skalnych no i muszę stwierdzić, że nieźle przygotowana. Poza tym jest wiele punktów widokowych co przy tej porze roku i przy tym stanie roślinności jest szczególnie przyjemne i urokliwe. Zaraz potem udaliśmy się w niedalekie pasmo Błędnych Skał o podobnym charakterze do Szczelińca- tutaj także poprowadzono świetnie przygotowaną ścieżkę (trzeba przejść przez specjalne "bramki" żeby się tam dostać, za drobną opłatą oczywiście). Spaliśmy pod namiotem w upatrzonym miejscu- świetnie nadającym się na biwak. W niedzielę pogoda popsuła się totalnie ale to i tak nie przeszkodziło nam w realizacji naszych zamiarów- zaplanowaliśmy bowiem zwiedzanie dolnośląskich "atrakcji". Odwiedziliśmy po drodze Sanktuarium w Wambierzycach (szczerze mówiąc niezbyt ciekawe), część sztolni należących do kompleksu "Riese" którego kryptonim odnosi się do największego projektu górniczo-budowlanego hitlerowskich Niemiec, rozpoczętego i niedokończonego w Górach Sowich, oraz na zamku Książ i pod nim, w latach 1943-1945. Prace objęły swym zasięgiem teren kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych na stokach gór, my natomiast odwiedziliśmy Osówkę. Po sztolniach udaliśmy się jeszcze na zamek Książ (a własciwie kompleks pałacowy).
SŁOWACJA - rezerwat Vychylovske Skaly
Z Soblówki przez przeł. Przysłop przechodzimy na Słowację. Na południowym stoku Welkiej Rycerzowej znajduje się rezerwat Vychylovskie Skaly lecz właściwie to rumowisko dużych głazów. Znajduję tu kilka schronisk skalnych bez kontynuacji. Potem idziemy na Bednarów (1093) i stąd na przełaj stromym zboczem schodzimy do Soblówki.
Jura - wypad na skały w Dolinie Kluczwody
Wyjazd niemal o świcie, dzięki czemu zaskakujemy biwakujących w tej malowniczej dolince jeszcze grubo przed śniadaniem (no, poza tymi kilkudziesięcioma kursantami wiszącymi już na linach). Zaczynamy od spaceru całą wycieczką do połowy doliny, po czym (po kontemplacji skałoplanu) wracamy tam, gdzie są skały (na miarę naszych możliwości). Grupa bardziej wspinaczkowa męczy drogi o trudnościach V - VI. Natomiast grupa o tendencjach bardziej rekreacyjnych jakieś łatwiejsze wędki. Pogoda wspaniała, więc masę czasu zajmuje też niektórym wylegiwanie się na trawie. Ogólnie fajny, majówkowy wyjazd, po którym z pewnością większość miała zakwasy (czy to od "łojenia" czy od napadów śmiechu czy od przewracania się na drugi bok ;))
WĘGRY - jaskinie Gór Bukowych
Korzystając z zaproszenia naszych kolegów z TKTJ skorzystaliśmy z możliwości wzięcia udziału kolejny już raz w wyjeździe do węgierskich jaskiń. Baza była w sympatycznej wiosce Omassa kilkanaście km na zachód od Miszkolca. W ciągu 3 dni udało nam się przejść 3 piękne jaskinie. Były to:
Szepesi-Láner-barlangrendszer http://www.iit.bme.hu/mtsz/barlang/4TINFO/mo/bukk/szepesi.htm- -158 m głębokości i 2500 m dł. Początkowo schodzi się po drabinach pionowymi ciągami aż do horyzantolnego, bardzo malowniczego korytarza z ciekiem wodnym, którym podążamy w obie strony. Z jednej kończy się syfonem wodnym. Wybitnie niski stan wody pozwala nam podziwiać przedziwne formy krasowe będące zwykle zatopione.
Létrási-vizes-barlang http://www.iit.bme.hu/mtsz/barlang/4TINFO/mo/bukk/letrasi.htm - -90 m gł i 2900 m dł., jaskinia wyposażona również w drabiny. Bardzo piękna szata naciekowa. Docieramy w niej do partii syfonalnych.
István-lápai-barlang http://www.iit.bme.hu/mtsz/barlang/4TINFO/mo/bukk.htm - najgłębsza jaskinia Węgier -253 m. Ma 6 km długości. W drodze do dna przechodzi się "niezliczoną" ilość drabin w pionowych niezbyt obszernych ciągach. Potem jaskinia nagle zmienia charakter w obszerny gang z ciekawą szatą naciekową. Atrakcją jest most linowy (ok. 30 m) nad jedną z głębokich studzien. Niski stan wody pozwala nam zejść znacznie niżej niż zwykle do syfonu końcowego. W drodze powrotnej próbujemy skrócić sobie drogę przez zamulony syfon lecz próby przekopania się nie dają rezultatu i musimy wracać "normalnie".
Po jaskiniach oprowadzali nas Węgrzy z klubu z Budapesztu. Dzieliliśmy się na grupy. Inni wchodzili do innych jaskiń. Może dopisze coś Wojtek i Maciek, który został dłużej.
W drodze do domu zatrzymujemy się jeszcze w Miskolcu Topolcy gdzie odwiedzamy baseny termalne w jaskiniach. Naprawdę wspaniała rzecz tak się wyluzować.
Ekipa była bardzo fajna i wesoła. Kierownikiem całego "zamieszania" był Darek Sapieszko.
SŁOWACJA - skały okolic Sulova
To był nasz pierwszy wyjazd do Sulova- podróż z atrakcjami drogowo-objazdowymi J.
Nocleg na campingu w miasteczku-niestety ceny podane w necie nie zostały przed wielką majówką zaktualizowane!!!
Pogoda- hmm -piękna w dzień –mroźna w nocy ( dobre jako trening wytrzymałości niskich temperatur w razie wypadów bardziej ekstremalnych J). Skały piękne i nawet nie tak bardzo oblegane przez amatorów wspinaczki-oczywiście w odpowiednich porach dnia!!!.
Padło parę V (wyjątkowo trudnych...J) i VI oraz jedna VII- na ciekawych, długich drogach. Wyniki te dotyczą bardziej męskiej części załogi...
Jura środkowa - wyjazd rowerowy
Na rowerach górskich przejeżdżamy trasę: Chechło (te przy pustyni Błędowskiej) - Rodaki - Żelazko - góra Chełm - Chechło. Bardzo ciekawa trasa, urozmaicona i widokowo i technicznie. W skałkach w pobliżu Żelazka rozpalamy ognisko i pieczemy kiełbaski. Ciekawym miejscem pod koniec trasy jest wywierzysko rzeczki Centuria.
Jura - zjazd przedstawicieli klubów speleo w Podlesicach
Udział w zjeździe.
Wspin w Mirowie
Wspin na 3 Siostrach. Marcin przeszedł 6.3+.
Jaskinia w Tatrach Zachodnich
Pełna krystalizacja planów nastąpiła w niedzielne popołudnie: wyjazd między 18 a 19, noc w jaskini, powrót o świcie, by spokojnie, już "po Bożemu", świętować resztę dnia. Nie obylo się jednak bez nagłych niespodzianek. Tak więc skład ekipy zweryfikowany został poprzez selekcję naturalną i ostatecznie z Rudy wyjechaliśmy przed 20, odwiedzając jeszcze schorowanego Mateusza.
Następny przystanek w Dzianiszu już późnym wieczorem, gdzie rodzina Szmatłochów uraczyła nas obficie wielkanocnymi babami. Tadek poopowiadał nam też trochę o jaskini, ale sam niestety nie dał się namówić na wypad. Do świtu było coraz mniej czasu, więc grubo po północy ruszyliśmy w dalszą drogę.
W dolinie cicho i pusto. Ciemność nadawała specyficzny klimat, że droga nawet nie wydawała się długa i monotonna. W końcu przechodzimy mostek, płotek, chwilę idziemy na palcach i w las- do góry. Przebieramy się pod otworem i o 2 w nocy wchodzimy do jaskini. Byłam jedyną osobą, która była tam wcześniej, jednak jaskinia okazała się większa i bardziej skomplikowana niż ją zapamiętałam. Kierując się tekstem z inwentarza i (w dużo mniejszym stopniu) planem schodzimy do podziemnej rzeczki, gdzie było też słychać szum potoku płynącego na zewnątrz. Wracamy się i idziemy korytarzem "prowadzącym do dalszej części jaskini". Wiadomo już było ze trawersu nie zrobimy- za mało czasu na szukanie właściwej drogi, choć podobno zwiedzanie głównego ciągu "nie nastręcza większych trudności" ;]. Co więcej, skoro teraz teraz wiem gdzie jestem, to gdzie my byliśmy ostatnim razem? Żaden z fragmentów zwiedzanych teraz części nie przypominał tych sprzed roku. W kolejnej komorze zarządzamy odwrót. Jedno jest pewne, że nazwa jaskini w pełni odzwierciedla jej charakter :)
Na powierzchni przywitał nas przepiękny, słoneczny poranek. Dla orzeźwienia Maciek przeszedł przez potok wpław. Piter za nim, tylko nie wiedzieć czemu szukał szczupaków pod kamieniami. Po tych obserwacjach decydujemy się z Michałem na płotek i mostek. W drodze doliną pojawiły się glosy, że jaskinia bez lin - to nie jaskinia. Ale mnie się jednak podoba takie: tu się wspiąć, tu przeczołgać, chociaż zapieraczki (bądź co bądź- interesującej) mam dość na długo. W drodze powrotnej wpadamy jeszcze do Szmatłochów, a w południe jesteśmy w Rudzie.
SŁOWACJA: Niżne Tatry - wyjazd skiturowy
Z doliny Demianowskiej podjeżdżamy jeden odcinek wyciągiem a później już na nartach wychodzimy na wierzchołek Chopoka (2024). Stąd zjazd ładnymi trasami w dół do auta. Cały dzień piękna, słoneczna pogoda.
CZECHY - Góry Opawskie
Spacer wokół Pricnego Vrchu (975m n. p. m.) oraz penetracja starych sztolni po eksploatacji złota oraz rudy miedzi. Ogólnie było dużo wody oraz budzšcych się nietoperzy
Pozdrawiamy i życzymy Wesołych Świąt
SŁOWACJA: Tatry Zach - wyjazd narciarski
Dolną Żarską podchodzimy do schroniska, a następnie na Rochacz Płaczliwy (2123). Jest cudowna pogoda a śnieg boski. Zjazd z szczytu przez całą dolinę jak dla mnie bajkowy. (zdjęcia)
Tatry - wyjazd narciarski
Zielonym szlakiem z Kuźnic wychodzimy na Kasprowy Wierch (Teresa i ja na skiturach, Paweł i Wojtek nieśli narty na plecakach). Pogoda wyśmienita. Zjeżdżamy na Halę Gąsienicową a następnie szlakiem narciarskim przez Nosalową Przełęcz do Kuźnic. Szlak ten jest bardzo fajny. Paweł z Wojtkiem dalej jadą busm a ja z Teresą na nartach zjeżdżam do ronda.
Tatry Zachodnie
Wyjście na Wołowiec. (jest nadzieja, że napiszą coś więcej)
Tatry Zach. - jaskinia Czarna, trawers otworów
Pełni optymizmu i chęci około 17:00 wyruszyliśmy z polany Pisanej w gorę pod Czarną Turnie. Miło wspominając letni obóz i właśnie piękne podejście do otworu jaskini po niecałych 2 godzinach osiągnęliśmy nasz cel- otwór główny jaskini Czarnej. Kurs jeszcze przebywał w jaskini, więc szybko po zaporęczowanych linach spotkaliśmy się z kursantami przy Prożku Rabka. Dalej musieliśmy już sami poręczować. Komin Herkulesa poszedł wyjątkowo szybko by po 2 i pół godziny od wejścia osiągnąć sale przed Studnią Smoluchowskiego, gdzie zrobiliśmy sobie biwak. Zjedzona Fasolka na ciepło wyzwoliła w nas chęć w snu i zmożyliśmy się na 2 godziny. W końcu odpowiedzieliśmy na nurtujące nas od naszego kursu pytanie: Co jest po drugiej stronie Jeziorka Szmaragdowego. Prożek Furkotny, Przewieszoną wante i Komin Furkotny pokonaliśmy w miare sprawnie. Znalezienie Ślimaka chwilkę nam zabrało, ale dalej szło już sprawnie. Trawers imieninowej, Brązowy próg i już jesteśmy w sali św. Bernarda. Godzina 7:00, godzina po planowanej godzinie wyjścia a nam została ostatnia wspinaczka- Próg latających want. Chwila nam zeszła na znalezienie którędy trzeba się wspinać. Potem była już tylko walka z czasem, samym sobą i przeklinanie szkicu technicznego, który nie bardzo się miał do tego co wychodziliśmy. Na tymże Progu dosięgła nas godzina alarmowa. Z powodu zimna i zmęczenia przychodziły nam myśli co by zejść na dół i poczekać na ekipe TOPR pod namiotem z folii NRC. Doszliśmy jednak do wniosku że głupio by było gdyby wyjście było tam gdzie się wspinaliśmy, a my zeszlibyśmy na dół. Utknęliśmy na ostatniej pionowej ścianie przed wydawałoby się poziomym korytarzem. W końcu po wielu próbach przeszkodę udało się pokonać. Dalsza część jaskini nijak się zgadzała ze szkicem. Na szkicu prosta droga kawałek w dół i do góry a tu jeszcze zjazd i wspinaczka. Totalnie zwątpieni liczymy na to, że brak pary i trochę zimniejsze powietrze zwiastuje otwór. W końcu jest światełko. Ciasny jak na warunki tatrzańskie otwór pokonaliśmy w chwile i już oddychaliśmy świeżym powietrzem. Godzina 14:40 dzwonimy do wszystkich z wiadomością że wyszliśmy. Telefon do TOPRu który już zebrał ekipę ratunkową. W ostatniej chwili- właśnie mieli już wychodzić z bazy po nas. W końcu zmęczeni, ale zadowoleni około godziny 17 wracamy do auta. Jeszcze chwila snu i można wracać.
Tatry Zach. - jaskinia Czarna
Wyjazd kursowy. Przed otworem spotkaliśmy parę grotołazów (niestety nie wiem z jakiego klubu). Kursanci z Ryśkiem poszli w Partie Królewskie. Ja zjechałem do Herkulesa a w drodze powrotnej zwiedziłem kilka zakamarków jaskini. W dolinie Kościeliskiej spotkałem Mietka Smetaniuka, Mateusza Sitnika i Dawida Geislera udających się na trawers Czarnej. Grupa Ryśka wróciła kilka godzin po mnie.
Pieniny - wyjście na Trzy Korony
W piątek popołudniu zebraliśmy ekipę i pojechaliśmy do Bochni. W sobotę udaliśmy się do kopalni soli w Bochni. Kopalnia zrobiła na nas ogromne wrażenie ze względu na bardzo dobre przystosowanie trasy turystycznej dla każdego rodzaju turystów a dla nas przygotowano ekstremalną część. Wieczorem, ja z mężem postanowiliśmy odwiedzić kolegę w Krościenku nad Dunajcem. W niedzielę, wczesnym rankiem udaliśmy się w Pieniny, aby zdobyć szczyt Trzy Korony. Widok był niesamowity a w bieli kapały się Tatry. Zeszliśmy do Słowacji, gdzie razem z biegiem Dunajca udaliśmy się do Polski, najpierw do Szczawnicy, a potem do Krościenka. Póżnym wieczorem trafiliśmy do domciu.
Babia Góra - skitur
Z przełęczy Krowiarki Górnym Płajem idziemy do Markowych Szczawin. Tu herbatka i dalej na przełęcz Brona. Po drodze dziwne widok: skiturowcy schodzą z nartami na plecach. Jak się później dowiadujemy filance przyczajeni na Bronie kasowali po 100 zł za zjazd na nartach (nas na podejściu pouczyli, że wchodzić wolno a zjeżdżać już nie, po czym wsiedli na skuter i z rykiem silnika oraz wyziewami spalin odjechali). Cóż jak się okazuje można polować i na skiturowców. Z Babiej Góry mkniemy po zmrożonym i nośnym śniegu na Krowiarki. Zjazd jest wspaniały a dodatkowo miłą niespodzianką jest szlak narciarski wiodący z Sokolicy na Krowiarki na którym można sobie pozwolić poszarżować. Cały dzień cudowne słońce, piękne widoki, wspaniałe wrażenia.
Tatry Zach. - próba dojścia do Marmurki
Próba dojścia do jaskini Marmurowej. Fatalne warunki, ograniczona widoczność, głębokie śniegi. Zawrócono powyżej Pieca.
Beskid Żywiecki - skitur na Majów i Przegibek
Z doliny Rycerek wchodzimy na Przegibek do schroniska a dalej granicznym szlakiem na Majów (1134). Stąd zjazd najpierw szlakiem a potem w pięknym śniegu na przełaj do Rycerek.
Tatry Zach. - jaskinia Mylna
Wyjeżdżamy ze Śląska wcześnie rano, tak, że gdzieś koło 11 meldujemy się u nieznanej nam gospodyni w Kirach. Kobieta wita nas słowami "Nienawidzę grotołazów!!!", lecz my nie przejmując się jej charakterkiem natychmiast startujemy do Mylnej. W samej dziurze siedzimy ponad 6 godzin, gdyż niektóre jej części kartujemy za pomocą dalmierza laserowego. Przy tej okazji zwiedziliśmy każdy jeden zakamarek tej jaskini, a sprawę ułatwiał całkowity brak turystów. Koło 21 wracamy do bazy z myślą o ciepłym prysznicu, lecz przemiła gospodyni już na progu wyrzuca nas z domu, twierdząc że śmierdzimy jaskinią. Tym sposobem obyło się bez noclegu, a my grubo po północy wróciliśmy do domu
MEKSYK - wulkany, jaskinie i piramidy
Udało się wejść na najwyższy szczyt Meksyku - Orizabę (5700) a także wyeksplorować nieznaną studnię w Sierra Madre Oriental. Zwiedzaliśmy też stare tolteckie i azteckie miasta. Więcej tutaj a tu zdjęcia.
Kolejny atak na sztolnie opawskie
Tym razem uzbroiliśmy się w sprzęt i w pełnym umundurowaniu zaatakowaliśmy sztolnie. Pierwszą z nich była sztolnia głuchołaska, do pasa zalana wodą. Następny atak to Czechy. Dokonaliśmy penetracji 3 sztolni, gdzie 2 okazały się połączone małym kominem. Odbyła się sesja zdjęciowa nietoperków. Następnego dnia atakowaliśmy całkowicie zalaną sztolnie w Gwarowej Perci (Jarnołtówek) i tylko aparat zdołał uchwycić piękno jej przestrzeni. A potem udaliśmy się nad 100- letnią tamę, która uratowała pobliskie wioski przed powodzią w 1997.
Kolejną atrakcją była wizyta u Wujka w oborze i zabawa ze świnkami
Tatry Zachodnie
Wybraliśmy się na Starorobociański Wierch. O 6 rano wyruszyliśmy z Kir, szliśmy przez Ornak. W planach była oczywiście Bystra:) ale znów nie dane było nam ją zdobyć ze względu na pogorszenie pogody- mgła uniemożliwiająca orientację i silny wiatr.
AUSTRIA - Spotkanie Aktywistów w klubie jaskiniowym w Salzburgu i jeden dzien w Grutredzie
Udzial w spotkaniu aktywistow (Aktivistensitzung) w klubie jaskiniowym w Salzburgu (Landesverein fur Hoehlenkunde in Salzburg). Nastepnego dnia poszukiwanie wytopow na Gollu w Grutredzie.
Beskid Żywiecki - skitur na Pilsku
Wyjazd wyciągami na Kopiec i zjazdy poza trasami.
Szczyrk -Skrzyczne downhill rowerami
Błękitne niebo, słoneczna pogoda, silny wiatr. Wyjechalismy z rowerami krzesełkiem na Hale S. dalszy wyciąg na skrzyczne wyłączono z powodu silnego wiatru, więc podeszliśmy pieszo. Znakomite warunki do jazdy na nartach, żadnych przetarć ani lodu (jedynie w dolnych partiach) Zjechaliśmy najpierw czerwoną, potem niebieską i czarną. Znakomite doznania i widowiskowe gleby. Poznaliśmy inną technikę jazdy, i technikę upadków, polecam wypróbować, świetna frajda wyprzedzać narciarzy rowerem.
Beskid Żywiecki - skitur
Przejście szlaku z Pilska przez Munczolik, Palenicę, Trzy Kopce na Rysiankę. Zjazd do Sopotni.
Jaskinia Czarna - nie da sie.
Zabawy w polnocnej czesci jaskini Czarnej. Nie da sie.
Beskid Żywiecki - wycieczka narciarska na Halę Miziową
Z Sopotni Wielkiej wyjście ze sprzętem narciarskim zielonym szlakiem na halę Miziową. Szlak nie przetarty. Droga w górę zajęła 5 godzin. Piękny zjazd na przełaj przez bukowy las do doliny Sopotni.
Beskid Śl. - skitour na Baranią Górę
Doliną Białej Wisełki niebieskim szlakiem podchodzimy na szczyt Baraniej Góry. Szlak nieprzetarty a w partiach szczytowych ogrom kopnego śniegu. Zapadamy się mocno nawet na nartach. Z szczytu zjazd w dół starym narciarskim szlakiem (zaznaczonym tylko na starych mapach). W wielu przypadkach torujący (czyli ja) musiał po prostu iść w dół bo jechać się nie dało. Prawie cały dzień sypał śnieg. W tym roku był nasz pierwszy wypad na narty.
Jura - jaskinia na Plebani
Zwiedzono jaskinię i osiągnięto dno studni w której się znajduje.
Jura - jaskinia Szczelina Piętrowa
Akcja "fotograficzna"
Jura - jaskinia pod Diablą Górą i Goreniecka
Jaskinia Pod Diablą Górą jest inna. Wapień jest spękany i wszystko sprawia wrażenie źle poukładanych klocków nie wiadomo jak trzymających się kupy. Zwiedzamy jaskinię a ja osiągam jej najgłębszy punkt schodząc niezbyt szeroką szczeliną. Później jedziemy jeszcze wzdłuż pustyni (?) Starczynowskiej (obecnie cała porośnięta brzózkami) do jaskini Gorenieckiej. Sympatyczna jaskinia w której przechodzimy od jednego do drugiego otworu. Po za tym bardzo ciekawym miejscem jest dolina rzeczki Sztoły, która przepięknie meandruje między piaszczystymi skarpami w okolicach Bukowna. (zdjęcia)
Tatry Zach. - jaskinia Miętusia
"Brrr!!" ...jeśli o mnie chodzi to to wyczerpujący opis całego przedsięwzięcia. Ale dla zainteresowanych moze od poczatku. Mimo zaplanowania przez Łukasza całej akcji na miesiąc ,,przed ostatecznie zostajemy bez noclegu, bez wieści o stanie syfonów i bez zaporęczowanej jaskini (opcja była że dzień wcześniej wybiera się tam Zabrze i "wiesza snurki"). Nie zrażeni (ogólnie to od ostatniej akcji chłopcy byli tak naspitowani, że nic i nikt (wiem, bo próbowalam) nie było w stanie ich powstrzymać) wstajemy w sobotę średnio o tej 4 rano i jedziemy do wylotu znanej dobrze doliny. W czasie podróży dzielimy się wyraźnie na dwie grupy: na tą, która potrafi przez 3,5h rozmawiać o samochodach i tą, która nie potrafi. Takze gdy Michał z Łukaszam (szczęśliwi posiadacze Palio Weekend) zaczynają rozważac rozmiary opon, tylne siedzenie postanawia wyciągnąc jeszcze coś z nocy.
Na parkingu w Kirach dogania nas ekipa z Krakowa, która też wybierała się do Miętusiej, jedank z mniej fantazyjnymi planami (poczciwi racjonaliści).
W Tatrach odwilż. Resztki śniegu, jakaś mżawka, zero wiatru, i nawet jakieś widoki, i nawet całkiem ładne :). Pod otworem jesteśmy 10 z hakiem. Przy rozpaku Mateusz ,,olśniewa nas (i Krakusów także) nowym cudem myśli technicznej: Gastroskop-Halogen wersja Ikea :> Po godzinie każdy dostaje towarzysza podróży i kolejno znikamy w Rurze. Ja, jako ostatnia żegnająca powierzchnię, spokojnie kończę spożywać batonik, i niespiesznie udaję się gdzie pozostali z myślą, że i tak ich zaraz dogonię ;p. Potem kolejne zjazdy i za Błotnym Prożkiem robimy krótki popas i dokumentację fotograficzną. Po drodze dają się zauważyć ogólny syf w jaskini (naprawdę DUŻO smieci!) i ogólne szambo, znaczy że dużo wody (ale i niestety dosłownie też!). To bardzo smutne na co/kogo są narażone nisko położone jaskinie.. i wtedy zaczyna się rozumieć czemu je zamykają. :/
"Jak zwykle" w jaskini wisiały liny. Oczywiście jak zwykle wszędzie i tak wieszaliśmy swoje. Nie mniej było to znacznym ułatwieniem- nie trzeba było nic wspinać. Zatem po jakichś 4h, może z hakiem, przy bojowych pokrzykiwaniach, przyśpiewkach i inych dziwnych odgłosach, osiągamy komorę leczenia zimnem. Ledwośmy wszyscy dotarli, Mateusz zaczął ściągać ciuszki w celu kąpieli i sprawdzenia "drożności" Marwoju. Oczywiście kazdy chciał być tym *Pierwszym*, jednak zapytani "to dlaczego Ty tam nie pójdziesz?" odpowiadali wpatrzeni w wodę "no bo on się już rozbiera" (a on się rozbiera bo oni stoją i patrzą się w wodę, itd.).
Marwoj okazał się pełniejszy niz ostatnio, a 15cm lufcik między stropem a lustrem wody (taka wersja zostala nam podana) nie zachęcał do dalszego zwiedzania, takze syfon stał się ostatecznym celem naszej wycieszki. /film edukacyjny z kąpieli w Marwoju z godnymi uwagi efektami dźwiękowymi już wkrótce na stanie magazynu./ Na poprawę humoru (a moze ku radości) gotujemy ogromne ilości barszczu z uszkami. W koncu ruszamy w drogę powrotną. Po solidnym prysznicu w Korkociągu i na Progu Męczenników nikogo już specajlnie nie trzeba przekonywać do zaniechania pomyslu odwiedzenia Wielkich Kominów, gdzie, sądząc po szumie wody, też nei wygląda to lepiej. Potem znów zabawa w Rurę, czyli wreszcie coś na rozgrzewkę ;)
W komplecie na powierzchni jesteśmy koło 22, okazuje się ze mrozu brak i śniegu też jakby mniej. W drodze dochodzimy do wniosku że logistyka przejścia całej Mietusiej w znacznym stopniu jest do poprawy i że nawet dobrze, że tak to się tym razem skończyło. Do auta dochodzimy koło pierwszej w nocy i czeka nas jeszcze powrót do domu. Masakra. Łukasz prowadzi, reszta śpi. W końcu też zatrzymuje się gdzieś na drzemkę. Po tym co widziałam w nielicznych przeblyskach świadomości chwała Łukaszowi, że nas dowiózł i chwała, że żeśmy tego nie widzieli. (zdjęcia)
Beskid Żywiecki - Pilsko
W kiepskiej pogodzie osiągnięto szczyt Pilska
Jura - jaskinie okolic Sąspowa
Zwiedzono jaskinię Pod Kościołem Wschodnią, Zachodnią oraz Sadlaną. Godna uwagi jest jaskinia Pod Kościołem Wschodnia. Posiada 2 otwory i ciekawe nacieki. Zakratowana jest jaskinia Koziarnia. Prawie cały czas padał deszcz lecz na zwiedzanie jaskiń pogoda w sam raz.