Strona główna | Aktualności | O klubie | Członkowie | Wyjazdy | Wyprawy | Kursy | Biblioteka | Materiały szkoleniowe | Galeria | Inne strony | Dla administratorów

Wyjazdy 2008: Różnice pomiędzy wersjami

(IV kwartał)
(IV kwartał)
Linia 4: Linia 4:
  
 
{{wyjazd|RUMUNIA - jaskinie gór Bihor|<u>Damian Szołtysik</u>, Tadek Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Wojciech Wyciślik, Henryk Tomanek, Janusz Rudol (Rudi), Mateusz Golicz, Ola Skowron, Maciej Dziurka, Kasia Żmuda, Damian Żmuda|7 - 11 11 2008 r.}}
 
{{wyjazd|RUMUNIA - jaskinie gór Bihor|<u>Damian Szołtysik</u>, Tadek Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Wojciech Wyciślik, Henryk Tomanek, Janusz Rudol (Rudi), Mateusz Golicz, Ola Skowron, Maciej Dziurka, Kasia Żmuda, Damian Żmuda|7 - 11 11 2008 r.}}
Po całonocnej podróży dotarliśmy na polanę Grajduli w Bihorze gdzie nawet było kilka osób. Na podjeździe spotykamy też grotołazów z Speleoklubu Olkusz, z którymi zaliczyliśmy 2 akcje. W pierwszy dzień poszliśmy do syfonu w jaskini Borsa oraz kawałek do Negry i turystycznej Focul Viu. W drugi dzień razem z 2 kolegami z Olkusza próbujemy zrobić trawers awenów Gemaneta i Negru. Podzieleni na 2 zespoły (Tadek, Artur, Damian Sz., Maciek, Wojtek, Rudi) oraz (Mateusz, Ola, Damian Ż., Kasia oraz 2 kolegów z Olkusza) zjeżdżamy do awenów. Na dnach obu awenów zalegają w różnej konfiguracje potężne pnie drzew o wątpliwej stabilności i w drodze na dół trzeba się niestety przez nie przedrzeć. Pierwsza grupa przechodzi całą jaskinię i pod Negru niemiła niespodzianka. Dalsza droga całkowicie zatarasowana drzewami i ziemią. Odwrót tą samą drogą. Druga ekipa po perypetiach z przeprawą przez pnie i lodowy korek dociera do ciągu wodnego lecz za zawaliskiem oddzielającym od głównego ciągu. Po wyjściu na powierzchnię trochę zamieszania bo obie grupy snuły różne przypuszczenia. W trzeci dzień grupa w składzie Tadek, Artur, Damian Sz., Rudi przeszła jaskinię Zapodi do syfonu łączącego ją z Negrą. Syfon mimo bardzo niskiego stanu wody w jaskini nie był drożny (i chyba nigdy nie jest). Sama jaskinia okazała się przepiękna. Druga grupa w składzie Mateusz, Ola, Kasia, Damian Ż, Maciek, Wojtek oraz 2 kolegów z Olkusz doszli do syfonu w Negrze łączącego ją z Zapodi. Heniek w tym czasie z koleżankami z Olkusza chodził po górach odwiedzając 2 ciekawe wąwozy. Grupa z Negry wracała w nocy po akcji a pozostali w dzień (dojazd zajmuje ponad 12 godzin). Cały czas dobra pogoda, wspaniałe pejzaże i dobra atmosfera. Trochę strat w sprzęcie (zwłaszcza w namiotach) zrobił niesforny lis. Rozgryzł 2 namioty oraz ukradł trochę jedzenia. Pozdrawiamy kolegów z Olkusza.
+
Po całonocnej podróży dotarliśmy na polanę Grajduli w Bihorze gdzie nawet było kilka osób. Na podjeździe spotykamy też grotołazów z Speleoklubu Olkusz, z którymi zaliczyliśmy 2 akcje. W pierwszy dzień poszliśmy do syfonu w jaskini Borsa oraz kawałek do Negry i turystycznej Focul Viu. W drugi dzień razem z 2 kolegami z Olkusza próbujemy zrobić trawers awenów Gemaneta i Negru. Podzieleni na 2 zespoły (Tadek, Artur, Damian Sz., Maciek, Wojtek, Rudi) oraz (Mateusz, Ola, Damian Ż., Kasia oraz Olo i Fusu z Olkusza) zjeżdżamy do awenów. Na dnach obu awenów zalegają w różnej konfiguracje potężne pnie drzew o wątpliwej stabilności i w drodze na dół trzeba się niestety przez nie przedrzeć. Pierwsza grupa przechodzi całą jaskinię i pod Negru niemiła niespodzianka. Dalsza droga całkowicie zatarasowana drzewami i ziemią. Odwrót tą samą drogą. Druga ekipa po perypetiach z przeprawą przez pnie i lodowy korek dociera do ciągu wodnego lecz za zawaliskiem oddzielającym od głównego ciągu. Po wyjściu na powierzchnię trochę zamieszania bo obie grupy snuły różne przypuszczenia. W trzeci dzień grupa w składzie Tadek, Artur, Damian Sz., Rudi przeszła jaskinię Zapodi do syfonu łączącego ją z Negrą. Syfon mimo bardzo niskiego stanu wody w jaskini nie był drożny (i chyba nigdy nie jest). Sama jaskinia okazała się przepiękna. Druga grupa w składzie Mateusz, Ola, Kasia, Damian Ż, Maciek, Wojtek oraz Olo i Fusu doszli do syfonu w Negrze łączącego ją z Zapodi. Heniek w tym czasie z koleżankami z Olkusza chodził po górach odwiedzając 2 ciekawe wąwozy. Grupa z Negry wracała w nocy po akcji a pozostali w dzień (dojazd zajmuje ponad 12 godzin). Cały czas dobra pogoda, wspaniałe pejzaże i dobra atmosfera. Trochę strat w sprzęcie (zwłaszcza w namiotach) zrobił niesforny lis. Rozgryzł 2 namioty oraz ukradł trochę jedzenia. Pozdrawiamy ekipę z Olkusza.
  
 
(*) - wyjazd w Bihor po kontakcie z Filipem Papiu z Cluj Napoca
 
(*) - wyjazd w Bihor po kontakcie z Filipem Papiu z Cluj Napoca

Wersja z 15:06, 13 lis 2008


IV kwartał

RUMUNIA - jaskinie gór Bihor

7 - 11 11 2008 r.
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Tadek Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Wojciech Wyciślik, Henryk Tomanek, Janusz Rudol (Rudi), Mateusz Golicz, Ola Skowron, Maciej Dziurka, Kasia Żmuda, Damian Żmuda

Po całonocnej podróży dotarliśmy na polanę Grajduli w Bihorze gdzie nawet było kilka osób. Na podjeździe spotykamy też grotołazów z Speleoklubu Olkusz, z którymi zaliczyliśmy 2 akcje. W pierwszy dzień poszliśmy do syfonu w jaskini Borsa oraz kawałek do Negry i turystycznej Focul Viu. W drugi dzień razem z 2 kolegami z Olkusza próbujemy zrobić trawers awenów Gemaneta i Negru. Podzieleni na 2 zespoły (Tadek, Artur, Damian Sz., Maciek, Wojtek, Rudi) oraz (Mateusz, Ola, Damian Ż., Kasia oraz Olo i Fusu z Olkusza) zjeżdżamy do awenów. Na dnach obu awenów zalegają w różnej konfiguracje potężne pnie drzew o wątpliwej stabilności i w drodze na dół trzeba się niestety przez nie przedrzeć. Pierwsza grupa przechodzi całą jaskinię i pod Negru niemiła niespodzianka. Dalsza droga całkowicie zatarasowana drzewami i ziemią. Odwrót tą samą drogą. Druga ekipa po perypetiach z przeprawą przez pnie i lodowy korek dociera do ciągu wodnego lecz za zawaliskiem oddzielającym od głównego ciągu. Po wyjściu na powierzchnię trochę zamieszania bo obie grupy snuły różne przypuszczenia. W trzeci dzień grupa w składzie Tadek, Artur, Damian Sz., Rudi przeszła jaskinię Zapodi do syfonu łączącego ją z Negrą. Syfon mimo bardzo niskiego stanu wody w jaskini nie był drożny (i chyba nigdy nie jest). Sama jaskinia okazała się przepiękna. Druga grupa w składzie Mateusz, Ola, Kasia, Damian Ż, Maciek, Wojtek oraz Olo i Fusu doszli do syfonu w Negrze łączącego ją z Zapodi. Heniek w tym czasie z koleżankami z Olkusza chodził po górach odwiedzając 2 ciekawe wąwozy. Grupa z Negry wracała w nocy po akcji a pozostali w dzień (dojazd zajmuje ponad 12 godzin). Cały czas dobra pogoda, wspaniałe pejzaże i dobra atmosfera. Trochę strat w sprzęcie (zwłaszcza w namiotach) zrobił niesforny lis. Rozgryzł 2 namioty oraz ukradł trochę jedzenia. Pozdrawiamy ekipę z Olkusza.

(*) - wyjazd w Bihor po kontakcie z Filipem Papiu z Cluj Napoca


Jura północna - jaskinia Szmaragdowa i Kryształowa

2 11 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Paweł Szołtysik, Mietek Smetaniuk, Damian Ozimina, Tomasz Pieczka

Zwiedziliśmy dwie ładne jaskinie. W Szmaragdowej bardzo piękne jeziorko, chyba największe na Jurze, po za tym jaskinia całkiem ładna. Potem pojechaliśmy do Ludwinowa gdzie Mietek zaprowadził nas do jaskini Kryształowej. Dość spora jak na Jurę jaskinia, weszliśmy do większości zakamarków. Cały dzień niemal letnia temperatura i słońce.


Wspinaczka w Podzamczu

26.10.2008
Uczestnicy: Mateusz Górowski i Ola Strach

Korzystając z darmowej godziny zafundowanej przez zbliżającą się zimą wyspani i zadowoleni decydujemy się na wyjazd na Jurę. Na początek rozgrzewany się na trasach z własną asekuracją na Górze Birów, by następnie powspinać się co nie co na skale ĽAdept w okolicach zamku. Pogada nam dopisała, zrobiliśmy sporo fajnych dróg.


Szczelina Piętrowa

26.10.2008
Uczestnicy: Tadeusz Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Agnieszka Szmatłoch, Tomek Głowania, Damian Ozimina

To była już kolejna moja wyprawa z rodziną Szmatłochów. Od rana dzień zapowiadał się bardzo obiecująco. Pogoda jaka nas powitała spłatała figla synoptykom, ponieważ wbrew zapowiedziom była cudna, prawdziwa piękna polska jesień. Zaowocowało to pozytywnym nastawieniem wszystkich uczestników wyjazdu. Najpierw ja jako totalny nowicjusz oraz kolega Damian w ramach instruktażu oraz obycia ze sprzętem zdobywaliśmy jakże bezcenne doświadczenie na pobliskich skałkach na Jurze w pobliżu kopalni kalcytu. Wszelkich uwag oraz wskazówek udzielał nam Pan Tadeusz czyli głowa rodu Szmatłochów (wielki szacun:) ) Jaskinia ta była punktem docelowym naszego dnia, jednak jak się okazało na nasze wejście musielibyśmy czekać przeszło 2 godziny, gdyż w tym samym czasie odbywały się ćwiczenia GOPRu. Po momencie rozterki gdzie udamy się na ten czas, zapadła krótka i szybka decyzja :Kamienny Grad. Po dojechaniu na miejsce, okazało się że i ta jaskinia nie jest nam pisana w ten dzień. Wejście okazało się zawalone kamieniami co było przeszkodą nie do obejścia nawet dla najmniejszego z nas czyli Artura:) Ale że w pobliżu jest Szczelina Piętrowa, także do trzech razy sztuka. To była moja druga wyprawa do tej jaskini jednak prowadzący (i tu znowu ukłony dla naszego mentora) poprowadził nas całkowicie inną drogą co zaowocowało nowymi wrażeniami. Samo przejście przebiegało bez większych trudności. Po wyjściu z jaskini już w pół mroku udaliśmy się do samochodu gdzie: ciepła herbata oraz sznita z serem: bezcenne...za całą resztę zapłacisz kartą MacterCard:)


Beskid Mały - Jaskinia w Straconce

26 10 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Paweł Szołtysik, Teresa Szołtysik, Jan Kieczka

Zwiedzamy kolejną, typową jaskinię beskidzką. Do bardzo ciasnych miejsc nie wciskamy się. Jasiu osiągnął miejsce gdzie jest puszka. Po wizytach w takich jaskiniach zawsze czuję podziw dla eksploratorów tych jaskiń. Na dworze cudowna pogoda.


Tarnowskie Góry - sympozjum speleologiczne

25 - 26 10 2008
Uczestnicy: Wojtek Sitko


Jura - wspin w dolinie Kluczwody

19 10 2008
Uczestnicy: Wojtek Sitko, Karol Jagoda, Ola Strach, Damian Szołtysik

Cały dzień wspinamy się na Leśnej Baszcie w dolinie Kluczwody na drogach od IV do VI+. 3 drogi robimy na własnej protekcji. Potem jeszcze próbujemy na Turni przy Źródle lecz kruchość i kończący się dzień zmuszają nas do rezygnacji. Cały dzień pogoda piękna choć przy wspinie marzły trochę palce. Oprócz nas nie było żadnych wspinaczy.


Paralotnie - Żar

18 i 19.10.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Bożena, Piotrek

Wiało, latanko dość póżno, żagiel. Bożena przemogła Żar;)

Dość późno, ale szło zalatać, 1 lot z większej górki po długiej przerwie. Piotrek nakręcił filmik.


Tatry

18.10.2008
Uczestnicy: Mateusz Golicz, Michał Wyciślik, Damian Żmuda

Szybka akcja - odwiedziny w malowniczo położonej jaskini tatrzańskiej. Bardzo ładna pogoda, jedynie śladowe ilości śniegu.


Wspin w Wiśle

14 10 2008
Uczestnicy: Łukasz Pawlas + os. towarzysząca

Pewien znajomy powiedział mi kiedyś, że wspinał się gdzieś w Wiśle, ale gdzie …? Po przeszukaniu mnogich for wspinaczkowych wyszperałem parę cennych informacji i postanowiłem samemu się przekonać czy aby to wszystko jest prawdą. Zostawiamy samochód na parkingu w Wiśle Dziechcince i niebieskim szlakiem na Stożek podchodzimy pod skałę (na mapie zaznaczona jako Kobyla Skała). Po ok. 30 minutach dochodzimy pod solidną (ok. 40m szer., ok. 20m wys.) skałę. Bez topo udało mi się znaleźć 3 niepewnie obite drogi, ale w wielu miejscach spokojnie można zrzucić wędkę. Machnęliśmy kilka dróg na linie i przeszliśmy kilka bulderów. Ogólnie skała godna polecenia: piękne widoki, niesamowite tarcie (piaskowiec) no i w końcu coś innego niż jurajskie wapienie.

Paralotnie - Góra Siewierska

13.10.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek ,Bożena, Piotrek

Latanko i zabawy. Ne wytrzymałem już i latanko z szyną:) piotrek pomagał przy starcie.

Bożena prawie perfekt opanowała skrzydło i to nawet Trango. Tryciol się fajno pobawił. Ja tylko jako pseudo instruktor;) z szyną ale za to kobieta mi piwo postawiła:) Foty wkrótce.


Jura - jaskinia Szczelina Piętrowa

12 10 2008
Uczestnicy: Agnieszka Szmatłoch, Henryk Tomanek ......

Akcja w jaskini (opis wkrótce)


Wspin w Kobylańskiej

12 10 2008
Uczestnicy: Łukasz Pawlas, Wojciech Sitko, Karol Jagoda, Grzegorz Szczurek

Wspinaczka w dolinie Kobylańskiej, na Zjazdowej Turni, Turni z Krokiem i Wroniej Baszcie. Padły drogi od IV+ do VI.1+. Cały dzień piękna LETNIA pogoda. Grzesiek nauczył nas paru trików związanych ze wspinaniem, a i my mamy nadzieję że on sam się czegoś od nas nauczył:)


Tatry Zach. - jaskinia Śnieżna do syfonu Dominiki

11 - 12 10 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Tadek Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Jan Kieczka, Maciej Dziurka, Kasia Żmuda, Damian Żmuda

Wspaniała pogoda. Przed zachodem docieramy pod otwór Śnieżnej lecz niestety musimy prawie 2 godziny czekać aż z lodospadu wyjdzie ekipa z WKTJ. Potem dość sprawnie mykamy na dół. Przed Salą Wiatrów zjeżdżamy pomyłkowo za wodą do meandra, którym woda wali do Sali Wiatrów. Później zakładamy właściwy zjazd i już bez przeszkód dochodzimy do syfonu Dominiki. Powrót przebiega znacznie dłużej. Zreporęczowaliśmy jaskinię z naszych lin. Cała akcja trwała 14,5 godz. Powrót autem do domu bez snu był koszmarem i tak się mógł zakończyć. Na szczęście skończyło się tylko na stratach materialnych.


Jura - posiedzenie KTJ PZA w Podlesicach

11 10 2008
Uczestnicy: Mateusz Golicz

Udział w obradach.


Jura - góry Gorzkowskie

5 10 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik

Piękny jesienny dzień. Jak sama nazwa wskazuje góry (wzniesienia) znajdują się na północ od Gorzkowa (północna Jura). Penetrujemy rejon pod względem jaskiniowo - wspinaczkowym. Skałki nie wysokie choć w jednym z masywów można odbyć kilka ciekawych choć nie długich wspinaczek. Bardzo ciekawe jary wymyte w miękkim podłożu. W środku dnia robimy ognisko a nawet robimy przypadkowe grzybobranie.


Rowery i wspin w dolinkach podkrakowskich

2 - 5 10 2008
Uczestnicy: Łukasz Pawlas + os. tow

Udany wyjazd rowerowo-wspinaczkowy w podkrakowskich dolinkach. Zaczynamy od doliny Prądnika. Przejeżdżamy przez wszystkie możliwe zakątki Ojcowskiego Parku Narodowego i zwiedzamy wszystko co się da (zamki w Ojcowie i Pieskowej Skale, Grotę Łokietka itp.), a wszystko to w złocistych kolorach jesieni i pięknej, słonecznej pogodzie. Popołudniu wracamy do Krakowa i kimamy u znajomych. Podczas kolejnej wycieczki zaliczamy dolinę Mnikowską, rezerwat Zimny Dół (chyba najbardziej znany rejon bulderowy w Polsce), dolinę Sanki i wąwóz Półrzeczki , tu zwiedzamy jaskinię na Łopiankach i zaliczamy kilka prostych dróg wspinaczkowych. Następnie ruszamy do nieznanej nam wcześniej doliny Brzoskwinki, gdzie resztę dnia oddajemy się wspinaniu. Skały na zachodnim zboczu dolinki są świeżo obite, a kilka projektów czeka na pierwsze przejścia. My jednak nie spotykamy żadnych wspinaczy i w miarę upływu czasu przeskakujemy przez kolejne skały. Niestety część dróg jest kompletnie mokra więc nawet się do nich nie przystawiamy. Podsumowując był to rewelacyjny wyjazd i chyba ostatnie dni słonecznej, wspinaczkowej pogody w tym sezonie. Planowaliśmy zaliczyć jeszcze inne dolinki ale w piątek i sobotę ciepało żabami więc leniuchowaliśmy zwiedzając Kraków.

III kwartał

Jura - wspinaczka w dol. Kobylańskiej

29 09 2008
Uczestnicy: Wojtek Sitko, Paweł Szołtysik

Wspin w skałach dol. Kobylańskiej na drogach od V do VI.1 z przymiarką do VI.3 na Żabim Koniu i Szarej Płycie. Bardzo dobra pogoda. Na skałkach wspinało się jeszcze kilka ekip.


Tatry Zach. - jaskinia Kasprowa Wyżnia i Średnia

28 09 2008
Uczestnicy: Tomek Jaworski, Daniel Bula (Buli), Ola Strach, Mateusz Górowski, Wojtek Rusek, Łukasz Korzeniowski, Karol Jagoda, Wojtek Sitko

Krótka i treściwa (adekwatna do niniejszego opisu) akcja jaskiniowa w Dolinie Kasprowej. Tatry przywitały nas wspaniałą wyżową pogodą, która w cudny sposób podkreślała kontrast pomiędzy zimą panującą w wyższych partiach gór, a latem goszczącym jeszcze w dolinach. Dotarcie pod otwór, jak również przetrawersowanie jaskini Kasprowej Wyżniej nie sprawiło nam żadnych problemów nawigacyjnych ani technicznych. Po kilkunastu minutach spędzonych w samej dziurze, rozpoczął się długo wyczekiwany, kilkudziesięciometrowy "krajoznawczy" zjazd spod otworu jaskini aż do podstawy południowej ściany Zawracika Kasprowego. Stamtąd ruszyliśmy do jaskini Kasprowej Średniej na nieco dłuższą akcję, którą urozmaiciła nam "przykrótkawa" lina i zabawne dla niektórych roszady na przepinkach. Niestety co dobre, szybko się kończy, a więc po wyjściu mały przepak, posiłek, kontemplacja krajobrazu i do Kuźnic. Oby każda akcja miała taką oprawę.


Tatry Zach. - jaskinia

27 - 28 09 2008
Uczestnicy: Maciej Dziurka, Kasia Żmuda, Tadek Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Damian Żmuda

Opis wkrótce


Jura - wspinaczka w Mirowie

27 09 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Paweł Szołtysik, Wojtek Sitko, Karol Jagoda, na rowerze dojechała Ola Strach

Piękna pogoda, mało ludzi na skałkach. Wspinamy się "z dołem" w okolicach Turni Kukuczki, robiąc drogi od IV do VI+, m in. Zygzak, Ściany mają uszy, Kości zostały rzucone, Pan Kazimierz. Niespodziewanie odwiedziła nas Ola, która dotarła tu na rowerze z Zawiercia. Wspina kilka dróg z nami. Uciekający dzień kończymy ogniskiem i zadowoleni z wykorzystanego dnia wracamy do domu.


Stadion KS "POGOŃ" Nowy Bytom - kolejny test Coopera

27 08 2008
Uczestnicy: Mateusz Golicz, Ola Strach, Grzegorz Szczurek, Jan Dobkowski, na trybunach Damian Szołtysik (kontuzja), Ola Skowron (przejdzona)

Mimo nie sprzyjających warunków atmosferycznych młodzież dzielnie walczyła. Na uwagę zasługuje wynik Grzegorza Szczurka - 3100 m oraz naszej klubowej lekkoatletki Oli Strach - 2900 m. Wg tabeli osiągli wyniki bardzo i dobre. Termin następnego testu zostanie podany.


Góry Sanocko-Turczańskie i UKRAINA

11-21.09.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski + os. tow: Major, Hania

L4 to co siedzieć w domu:) , dołączyłem się do planowanego urlopu pary. Wczasy z 1 ręką nad Soliną. Domek w Łobozów Górny, było wesoło. Łodzią pływało się na Wyspe Skalistą, piękny zalew Soliński, grzyby, ryby i piwko. Co dzień ognisko i grill, jajka prosto od kur, grzybki z lasu obok, mleko od rudej krowy. Pozwiedzanych kilka górek, Jawor, Lawrota, Dzwiniacz, Wielk iKról i inne, dużo ludzi myli te okolice z Bieszczadami już, ale to inne górki i niższe. Nad zaporą nie polecam barów wsio na zdzieranie z turystów. Ukraina piękna dobre piwko, tylko nie mocne plastiki;) i oryginalne buty wszelkich marek po 50 zł,niestety tylko 1 pare można przewieść, o cenach alku i papierosów nie wspomnę;) biurokracja dalej została wypisywanie papierków, kasa za pieczątki. (zdjęcia)


Rajd rowerowy w Beskid Śląski

13 - 14 09 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, w Szczyrku Krzysztof Hilus oraz inne osoby.

Rajd na trasie Ruda Śląska - Pszczyna - zapora w Goczałkowicach - Wapienica - Szyndzielnia - przeł. pod Klimczokiem - Szczyrk. Do Wapienicy pędziłem zmiennym terenem (asfalt, drogi leśnie, szlaki). Po 75 km podjazd/podejście żółtym szlakiem na Szyndzielnię przekształciło się w prawdziwe zdobywanie szczytu (założyłem, że na całej trasie nie skorzystam z grama żywności ani płynów). Moje mięśnie chyba miały inny pogląd objawiając to skurczami. Było zimno a na górze już całkiem. Zjazd do Szczyrku zamienił mnie w sopel lodu. Dopiero u kolegi w Szczyrku (Krzysia Hilusa) odzyskałem po ciepłym prysznicu swoją temperaturę a resztę dopełniło ognisko. Następny dzień to gra w tenisa i okazyjny powrót do domu (inny kolega jechał kombikiem). Całość pokonana na rowerze to 95 km.


W cieniu Widma Brockenu- mroźne wspinaczki na Mnichu

12 - 14.09.2008
Uczestnicy: Mateusz Górowski, Karol Jagoda, Ola Strach

Korzystając z faktu, że już od 07.09.08 byłam w Zakopanem ( na zgrupowaniu dydaktyczno-treningowym ze moich studiów) postanowiliśmy z Mateuszem powspinać się w ten weekend w Tatrach. Do naszego planu ostatecznie dołączył także Karol. Chłopaki dojechali w piątek i po południu ruszyliśmy w góry. Warunki pogodowe i uciekający szybko czas już na wstępie weryfikowały nasze ambitne plany. Z noclegiem na trasie oraz przywitani mglistym i bardzo mroźnym porankiem dotarliśmy w sobotnie południe pod ścianę Mnicha. Tam mimo marznących na skale rąk ( i nie tylko ) zrobiliśmy Drogę Klasyczną [IV+]. Jednak to co nas spotkało na szczycie wynagrodziło nam wszelkie wcześniej napotkane niedogodności. Doświadczyliśmy pięknego optycznego fenomenu natury spotykanego w górach tj. zjawiska Brockenu. Słońce znajdujące się nad horyzontem odbijało nasze cienie w nisko zalegających chmurach. Cienie – wielokrotnie powiększone otoczone były barwnymi pierścieniami. Tęczowe pierścienie wokół odbitych postaci powstają na skutek załamywania się promieni słonecznych w kroplach wody lub kryształkach lodu tworzących chmury lub mgły. Nazwa widma Brockenu pochodzi od najwyższego szczytu niemieckich gór Harz, na wierzchołku którego w Noc Walpurgii (30 kwietnia/1 maja) odbywały się sabaty czarownic, uwiecznione na kartach Fausta J. W. Goethego. Jak donoszą świadectwa różnych taterników nie zawsze widmo przywodzi na myśl zachwyt i podziw dla natury. Stary tatrzański przesąd głosi, że widmo Brockenu to złowroga wróżba śmierci w górach. Można ją zmienić dopiero gdy ujrzy się je trzykrotnie... *

My po długiej kontemplacji widoku własnego odbicia w górskiej scenerii oraz przypomnieniu starego przesądu udaliśmy się w wyśmienitych nastrojach na zasłużony odpoczynek.

Niedzielny poranek przywitał nas piękną pogodą ( ot jak człowiek szybko się przyzwyczaja do mrozu…) i cudownymi widokami. Świat pod nami przestał istnieć dla naszych oczu, gdyż znajdowaliśmy się nad chmurami. Zachwyceni cudownymi zjawiskami przyrody, która podczas tego wyjazdu tak szczodrze nas obdarowywała zdecydowaliśmy się (po zaskakująco długich rozważaniach i w dziwnej atmosferze nieujawnionej jeszcze głośno niepewności) na zrobienie drogi Międzymiastowa [VI+]. Po dwóch pierwszych „piątkowych” wyciągach, a przed kolejnym kluczowym i krótkiej dyskusji na stanowisku zdecydowaliśmy…o odwrocie! Mogłabym bym tu dużo pisać skąd taka decyzja… że mróz, zgrabiałe palce, klucząca niewiadomo jak droga, zmęczenie czy załamanie pogody bądź różne takie tam mniej lub bardziej słuszne uzasadnienia tu przytaczać ale uznałam (albo też zdiagnozowałam jak kto woli…), że jedynie słuszne wyjaśnienie dla nas samych tkwi w naszym sobotnim bliskim spotkaniu z wspomnianym wyżej optycznym cudem. Wszystko wskazuje na to, że niezależnie od tego czy wierzymy w przesądy czy nie, w każdym z nas pracowało jednak przesłanie związane z wczorajszym widmem Brockenu…Myśl czy jesteśmy wybrańcami losu czy może właśnie otrzymaliśmy od Losu ważny komunikat…W każdym razie każdemu z nas psychę mocno wybrało więc zdecydowaliśmy się jeszcze na zrobienie innej, nieco łatwiejszej drogi- Tzw. droga Orłowskiego[ V-].

Potem nie zostało nam już nic innego jak powolny powrót do domu. (zdjęcia)

(*) - Nieco informacji na temat widma zaczerpnęłam z artykułu „Widmo Brocekenu” autorstwa K. Kasperek zamieszczonego w tatrzańskim sierpniowym numerze Gór [ Nr 8 (171) Sierpień 2008]


Jura - wspin na Pazurku

7 09 2008
Uczestnicy: Ania Bil, Łukasz Pawlas, Mateusz Górowski, Andrzej Tomczyk

Miniona niedziela - miłe wakacyjne chwile. Postanowiliśmy nadrobić zaległości wspinaczkowe. Całkiem nowe miejsce: Pazurek, Jura. Całkiem fajne. Początkowo problem z trafieniem, potem rozczarowanie – ściana cała w słońcu. A my planowaliśmy uciec przed upałem (co kiedyś doskonale udało się w Złotym Potoku – świetne miejsce, w dodatku nie wyślizgane skały, polecam!).

Ale drogi - super (V, VI, ….) ładne tarcie, ładnie obite.

No i sumując bardzo udany wypad. Opaleni, zadowoleni, z magnezją w kieszeni (pewien pan dał w prezencie, bo moja została w domu).


Beskid Śląski - MTB

7 09 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Wotek Wyciślik, na Malinowskiej Skale spotkaliśmy Heńka Tomanka z Sonią i Adamem.

Startujemy z Brennej doliną Leśnicy. Wyjazd na Trzy Kopce Wiślańskie. Następnie fajny przejazd na Salmopol. Dalej trawers na Malinowską Przełęcz i przez Malinowską Skałę (spotykamy tu Heńka Tomanka z Sonią i Adamem) wyjeżdżamy na Skrzyczne. Stąd zjazd częściowo nieznaną nam drogą do Szczyrku. Dalej podjazd na przełęcz Karkoszczonka i wspaniały downhill do Brennej. Cały dzień cudowna pogoda i ostra jazda.


Tatry Wys. - wspinaczka na Kościelcu

6 09 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Paweł Szołtysik, Teresa Szoltysik

Ja z Pawłem robię drogę Gnojka (III) na zachodniej ścianie Kościelca. Teresa turystycznie wchodzi na Kościelec. Mieliśmy poważniejsze plany lecz korki na dojeździe i tłumy w Tarach skutecznie sprowadzają nas na ziemię. Ściana oblężona przez taterników. Grupa kursantów blokuje nas przy podejściu przez płyty w stronę Kościelcowej przełęczy pod start w drogę. W czasie wspinaczki mocne podmuchy wiatru. Szybko zbiegamy z szczytu w dół i wracamy do domu.


Paralotnie -Javorovy

30 i 31.08.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Marek Lewandowski, Bożena, Paweł

Dzień bez wiatru prawie. Olek znad lądowiska wykręcił i poooleciał. Najlepszy lot jego, poodwiedzał Beskidzkie szczyty, niziny i prawie wrócił, miejscami miał ciekawie;) Reszta przy górce, ja spacer z moją szyną.

Javorovy w chmurach, ale Olkowi to nie przeszkadzało, najlepiej polatał, potem już ok było. Bożena też nie źle nad wszystkich wykręciła i śledziła Olka;) Mi tylko widoki i Radegast pozostał, trochę fotek popstrykałem


Beskid Żywiecki - MTB

31 08 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik

Piękny dzień. Wyruszam na rowerze z Rajczy czerwonym szlakiem na Mladą Horę. Potem zjazd do dol. Danielki, podjazd na przeł. Kotarz i długi zjazd do Ujsoł. Stąd trawiastym szlakiem podjazd na przeł. pod Kiczory i niezły downhill do doliny Nickuliny. Zwiedzam dolinę z jej dwoma górnymi odnogami i wracam z powrotem do Rajczy gdzie odbywały się dożynki. Z wyjątkiem fragmentu czerwonego szlaku gdzie powalone były drzewa całą trasę pokonałem na rowerze nie schodząc nawet na stromych podjazdach. Forma dopisała, krajobrazy wspaniałe, zwłaszcza w okolicach Mladej Hory.


Wyjazd kursowy - jaskinia Śnieżna

29 - 31.08.2008
Uczestnicy: Wojtek Sitko, Mirek Mendyk, Mateusz Górowski, Karol Jagoda, Ola Strach, Łukasz Pawlas, Mietek Smetaniuk Instruktor: Ryszard Widuch

Kolejne podejście do pokonania jaskini tym razem okazało się udane. Pogoda mimo obaw nie pokrzyżowała nam planów. Jedynie pośpieszne przygotowania jej uczestników do wyjazdu przełożyły się na niewielkie braki w górsko-jaskiniowym wyposażeniu. Na szczęście nie przełożyły się one na efekty naszego wyjazdu. Cała ekipa spotkała się dopiero w sobotę rano. O 8 zdobyliśmy pozwolenie, o 11 byliśmy już pod otworem. Jaskinia okazała się bardzo przyjazna, no może oprócz Lodospadu. Nasz cel czyli Suchy Biwak został szybko i sprawnie osiągnięty. Po drodze napotkaliśmy wiele worów z linami, łącznie ze sprzętem pozostawionym przez naszych klubowych kolegów. Droga powrotna przebiegła bez większych trudności ( no może nie u wszystkich Wielka Studnia budziła taki zachwyt jak przy zjeździe…, a Lodospad dał nieźle w kość…). Pierwsze osoby opuszczające jaskinię zostały przywitane przez pięknie odsłonięte okoliczne szczyty zabarwione na czerwono zachodzącym słońcem. Widoki przecudne. Pokonanie prożku na trasie w ciemnościach okazało się nieco problematyczne, część grupy miała niewielkie trudności ze znalezieniem ścieżki. Całość powrotnej drogi pod zachwycająco rozgwieżdżonym niebem i wśród zaskakujących odgłosów z gór zakończona została o godz. 23.

PS. Szczególne wyrazy uznania dla kierownika akcji - Karola Jagody (zgodnie z zawartą transakcją - mycie liny za opis wyjazdu)…


Stadion KS "POGOŃ" Nowy Bytom - test Coopera

27.08.2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Kasia Żmuda, Maciej Dziurka, Mietek Smetaniuk, Wojtek Sitko, Ola Skowron, Ola Strach, na trybunach pojawił się Grzegorz Przybyła i Olek Kufel

Brawa dla odważnych zwłaszcza dla dziewcząt. Wszyscy uczestnicy dali z siebie wszystko i wg tabeli osiągli wyniki bardzo i dobre. Następny test 24 września o 18.30.


SŁOWACJA - Tatry Bielskie czyli powrót w krainę kamzika

24 - 26 08.2008
Uczestnicy: Sebasitan Śmiarowski, Asia Wasyl (Pacyfa)

W drodze było kilka pomysłów, skończyło się na dojściu do Chaty Plesnivec, tu nocleg. Fajne schronisko, mało ludzi. Rano wczas wstawanko by nas nikt nie widział;) W 1978 r. Tatry Bielskie zamknięto, pozostały stare oznaczenia szlaków. Idziemy starym szlakiem niebieskim na Skalne vrata 1620m. U podnóża piękne ściany, po dojściu do nich okazuję się, że są świeżo obite. Nowe ringi, dużo dróg, bezpiecznie i gęsto obite, chyba wyłączyli tą ścianę z rezerwatu ścisłego, polecam do wspinu i blisko od schroniska. Od Skalne vrata dalej byłem czerwonym szlakiem na Bujaczi 1947 m, przedzieranie się przez kosodrzewiny, Pacyfa chwilami ma dość ze swoim plecakiem, dalej konkret skały. Kosziare 2012 m dalej Predne Jatky 1941 m tu stada kamzików po 50szt. nie strachliwych. Dalej na ZadneJatky 2019 tu na drodze staje nam wielki samiec Kamzik, syczy i nawet nie chce zejść z drogi, po chwili nawet nas olewa dosłownie;) W jaskini Kamzika natrafiamy na Matkę Kamzik z młodym, fotki i nie podchodzimy za blisko, też już nastawiona na obronę, wycofujemy się sprawdzając boczne korytarze. Dale jHlupy - Szalony Wierch 2061 m, schodzimy do przełęczy, tu szlak i dużo ludzi, naszczęście tylko turyści;) Dalej pod prąd na Szirokie Sedlo 1830 m,choć trochu ludzi idziemy dalej na Żdiarska vidla - Płaczliwa Skała 2142 m byłym żółtym szlakiem. Na szczycie spotykamy Słowaków. Tu problem na Hawran przepaść. Jakoś schodzimy extrim północno-zachodnią ścianą, z jedną ręką nie wesoło. Po długim zejściu poniżej przełęczy, zostawiam plecak w poszukiwaniu dalszej drogi, Pacyfa nie chcący mój plecak ruszyła i leci w przepaść. Pozostaje schodzenie, plecak pusty wszystko wyleciało. Znajduje wsio oprócz naj. - portfel z kupą papierów, wesoły raczej nie jestem. Śpimy tu raczej nie wygodnie i nocka nie przespana. W nocy spadająca gwiazda, wiadomo życzenie portfel. Rano przeszukuje jeszcze raz polanę i w desperacji chce ściągać szynę i wspinać do półki Pacyfa stanowcza na nie, po próbach 1 ręką i obtłuczeniu 2 łokcia rezygnuję. Zrezygnowany schodzę i myślę sobie co za popierd... wiara w spadające gwiazdy i nagle ukazuję się portfel. Wiem już na czym polega Cud to nie możliwy prawie przypadek. Bóg Słowian zawsze czuwa;) chwała Perunowi. Zejście stromo przez chaszcze i rzeką, jakby nie kijek Pacyfy raczej nie dałbym rady. Zresztą profesjonalna pomoc medyczna, bez niej nawet do schroniska bym nie doszedł. zdjęcia


Wspin w Dolinie Kobylańskiej

23.08.2008
Uczestnicy: Mateusz Górowski, Karol Jagoda, Ola Strach

Po intensywnych rozmyślaniach na temat weekendowej pogody zdecydowaliśmy się na jednodniowy wyjazd do Kobylan, co okazało się wyjątkowo trafionym pomysłem. W sobotę od samego rana rozpoczęliśmy wspinaczkę na Lotnikach. Drogi piękne ale wyjątkowo wyślizgane, co sprawiało nam co nieco trudności…Tam część dróg zostało pokonanych na wędkę, cześć z dołem:

  • Prawe Lotniki , IV+
  • Syndrom Kobylan, VI.1+ (tylko Mateusz)
  • Prawy Trzeci Filarek, V+
  • Tenis w Porcie, VI.1 (tylko Mateusz)
  • Lewy Trzeci Filarek, V+ (tylko Mateusz)

Następnie przenieśliśmy się na Słoneczną Turnię, gdzie każdy pokonał na własnej asekuracji drogę o nazwie Słoneczna, IV. Kolejnie na Jastrzębiej Turni zrobiliśmy Przez Trawki, III i jej wariant prostujący V; Prawa Szeroka-start przez płytę, VI.1 (Mateusz); Księżycowy Kominek, III (na własnej każdy z nas). Na koniec dnia na Dziurawej Turni zrobiliśmy świeżo obitą nieznaną nam drogę, a Mateusz na pożegnanie zrobił jeszcze Dziurki, V. Wyjazd uznaliśmy za wyjątkowo udany, cały dzień wspinania w każdej formie na różnorodnych drogach w zupełnie pustych w ten dzień skałach.

CZECHY : Paralotnie - Ondrzejnik Skałka - Beskid Śląsko-Morawski

21.08.2008
Uczestnicy: Sebasitan Śmiarowski, Bożena (os.tow)

I po pechowym wyjeździe. Latanko fajne ile się chciało ale przy górce, taka jesienna terma: żagiel i kominki nie za duże co siakiś czas. Bożena trochu stresu, dużo glajciarzy na startowisku, ale za to ostro kręciła kominy i latała nad wszystkimi, fajnie lata. Przed lądowaniem zachciało się zabaw, wingover bokiem do ziemi, coś wystawało i wybiło mi palce w drugą stronę. Ręka coś boli, ale jakoś się poskładałem. Po latanku tradycyjnie pyszny, wielki obiadek: smazeny hermelin v Hospudce. Ręka zaczęła puchnąć i rosnąć, wymiguję się od pogotowia że przejdzie, Bożena marudzi, więc kierunek Godula, może jeszcze przejdzie;) Po drodze policja nas namierza ponad 30 km przekroczone, straszą 6 pkt. i 300 zł, ale ręka na coś się przydała. Bożena opowiada cała historie i że spieszymy się na pogotowie bo już z bólu ne wytrzymuję;) puszczają nas:) Na izbie już nie wesoło: (3 kość śródręcza połamana, szyna gipsowa od paznokci po łokieć. I tak chyba sezon na latanie mi się skończył: (Jak kto zna dobrego ortopedę to niech da znać. Moje 1 złamanie w życiu ech tak ani zwichnięcia. (zdjęcia)


Paralotnie - Góra Siewierska

19 08.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Michał Trytko, Bożena (os. tow)

Silny wiatr. Olek z Romkiem przesiedział na Żarze i popołudniowy zlot. Tryciol trochu czasu siedział na Siewierce, też za silnie wiało. Ja po pracy po tel. Bożeny też się zdecydowałem na Siewierke, w razie czego wzięliśmy rolki. Po dojechaniu Tryciol już się bawił skrzydłem, na wiszenie za słabo już i odchyłka. Zabawy, stawianie skrzydła, kilka lotów. Najbardziej zadowolona Bożena opanowała stawianie skrzydła przy silnym wiaterku, choć1 fikołek był;)


Paralotnie - Czarna Góra okolice Białki Tatrzańskiej

17 08 2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Michał Trytko, Biker (os.tow)

Rano ciężka decyzja gdzie jechać u nas deszcz. Olek na Żar, my po widoku nieba na kamerkach decydujemy się na Czarną Górę albo Kasprowy, trochu daleko ale jedziemy, po drodze przelotne deszcze nie nastrajają. Jednak niedaleko Czarnej Góry zaczyna słońce się przebijać przez chmurki, w kotlinie już fajno świeci. Tatry w chmurach. Górka wygląda jak ostry klif 200m, trochę obaw przed startem jeszcze się nie latało klifowo;) Startuje, jednak daremnie prawie zlot, reszta za mną podobnie. Pochmurno, wiatr jeszcze słabszy, bez humoru, tyle kilosów bez latania, jedziemy coś zjeść i poczekać na warun, trafiamy na fajną restauracje koło Białki Bury Miś, ciekawe wyposażenie i użyteczne, a wszystko ze stali i części po różniastych maszynach, co widać na fotkach. Bez większego entuzjazmu ruszamy z powrotem na górkę. Tu słoneczka o 16 coraz więcej i wiać zaczyna. Tryciol startuje i do góry, ja za nim, BikerKing też i latanko super Żagiel i trochu termy. Po czasie siada, lądujemy przy starcie na półce do góry i dalej żaglowanie aż do momentu jak zmieniło się na silną północ, w powietrzu nieprzyjemnie i skrzydło cofka, po 18 lądujemy. (zdjęcia)


Jura - MTB

12.08.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski

Za ostro z wiaterkiem dziś, więc rowerek. Upał i wiaterek nie sprzyjał, późny wyjazd, ale się w domu nie siedziało. W drodze powrotnej spotkałem Pacyfe i Strzelca po extreme trasie rowerowej;) track,dane, player: profil i mapa satelitarna w GoogleMap


SŁOWACJA - grań Niżnych Tatr oraz Słowacki Raj

2 - 10 08 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Paweł Szołtysik
Mapka z trasą naszej marszruty

Trasę zaczęliśmy w Podlesoku w Słowackim Raju, przechodząc to pasmo do Strateny. Stąd 3 stacyjki miejscowym vlakiem do Telgartu. Z tej miejscowości szlakiem przez grań Niżnych Tatr począwszy od Kralowej Holi (1946) do przełęczy Czertawica i dalej przez najwyższy Dumbier (2046), Chopok, Dereste, Chochulę aż pod miejscowość Donavaly. Razem z Słowackim Rajem to 110 km górskiego szlaku w bardzo zróżnicowanej scenerii. Część wschodnia to coś w rodzaju naszych Bieszczadów i Beskidów. Część zachodnia to kwintesencja Zachodnich Tatr i Babiej Góry. W części wschodniej wielkie deniwelacje. Na północy ciągle widoczny mur Tatr na południu ogrom gór południowej Słowacji. Szlak jest łatwy ale niespodzianki może płatać pogoda o czym mieliśmy się okazję przekonać.

Dla ciekawskich krótka rozpiska z naszego szlaku:

  • 1 dzień: przyjazd autem do Podlesoka
  • 2 dzień: ja zawożę 135 km auto na parking w pobliże Donovali (Korytnica Kupele) i wracam autobusem i pociągiem do Podlesoka a Teresa z Pawłem cały dzień chodzili po roklinach i przełomem Hornadu
  • 3 dzień: idziemy szlakami do Strateny. Mało ludzi. Stąd z uroczej stacyjki pociągiem (1 wagon) podjeżdżamy 3 stacyjki do Telgartu. Tu przeczekujemy ogromną nawałnicę. Śpimy w namiocie w lesie powyżej Telgartu
  • 4 dzień: 1000 m deniwelacji na Kralową Holę. Nie spotykamy ludzi. Dalej przez rozległe wierzchowiny docieramy do utulni* Andrejcowa
  • 5 dzień: z Andrejcowej przez lesiste tereny (dużo wiatrołomów) dochodzimy do utulni Ramża
  • 6 dzień: etap Ramża, przełęcz Czertowica, Dumbier do schroniska Kamenna Chata pod Chopokiem
  • 7 dzień: znaczne pogorszenie pogody. W mocnym wietrze dochodzimy do utulni Pod Chabencom
  • 8 dzień: ostatni etap z względu na pogodę był koszmarny. W nieustannym deszczu, który na grani leciał poziomo za sprawą wiatru próbującego zwalać z nóg. "Nieprzemakalne" goretexy jakoś przestały być "nieprzemakalne". 6 godzin walki i zejście do celu czyli do auta. Nocleg już w Polsce w Szczyrku.
  • 9 dzień: powrót do domu

utulnia - przeważnie bezpłatna chata górska z miejscami do spania


CZECHY: Paralotnie - Ondrzejnik Skalka -Beskid Śląsko - Morawski

11.08.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Artur

Latanko, nie jak na Żarze;) starty konkret, z południa wiało i rotory, fajne składanka. Na dole dużo koników, wrogów glajciarzy, gustują w glajtach i robią dziury. A Artur inny naAdvanceSigma6 fajno polatał, o Krompiku nie wspominam;) Bogdan też był.


Paralotnie-Żar

10.06.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Ruda z bratem, Iwona, Magda, Artur

Chciałem na Czechy, ale Marek obiecał przelecieć laski na Żarze w tandemie. Nie przyjechał a i latania nie było, słabo po 2 zloto-bąble, Olek wytrwały i rzeźbił po drzewach 40 min, kilka razy zahaczając korony. Na Skalce polatali i ma za niedziele opierdol wielki glajciarz;) na dodatek powrót znowu z wypadkiem, dziadek z rodzinką Kangu się wpieprzył przed nas na czerwonym i Artur nie wyrobił .Uparty idiota, policja i straty czasu dużo, mandat.


SŁOWACJA - parlotnie

6 - 08.08.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek

Latanko ze Słowakami, nawet kilku księży. Od Petra znowu trochu nowych info o lataniu. Spanko w chacie

Środa latanko na Slubicy-Spisz, terma miejscami konkret 6 ,5m/s, duszenia też.

Czwartek Donovaly-Tatry Niskie, tu niskie podstawy latanie po okolicy, terma poszarpana,1 kominek z prawie ziemi aż do chmurki wykręcony. Piątek się rozwiało więc mała stroma górka z zamkiem Kamenica. Wiatr po południu już całkiem silny przed frontem i się zmienił kierunek, Olka trochę wyskładało z rotoru, ale nie dał się;) Powrót pechowy za NowymSaczem laska ostro przywaliła nam w tył i z impetu uderzenia przodem w auto przed nami, na szczęście bez policji się obyło i nie trza było lawety, siakoś dojechaliśmy do domu. Kilka piw się potłukło, plecaki pozalewane i waliło piwem resztę drogi. Autko raczej do kasacji .Fot mało skrzydło trza było pilnować;) ładne okolice, bezludzia i kilkanaście zamków widzieliśmy po drodze. (foty)


NORWEGIA - wspinaczki na Lofotach

25 07 - 07 08 2008
Uczestnicy: Mateusz Górowski, Ola Strach

Wspinanie na Lofotach jak i w całej Norwegii to wspinanie na własnej protekcji. Norwedzy nie uznają jakiejkolwiek ingerencji w skałę, co dla nas było bardzo istotnym aspektem wakacyjnego wspinu .... Tu relacja


AUSTRIA - Wyprawa Eksploracyjna Hoher Goll 2008

29 06 - 02 08 2008
Uczestnicy: Z WKTJ Poznań: Zbigniew Rysiecki, Norbert Skowroński (Umberto), Stefan Nowak (Stiv), Marcin Gorzelańczyk (Jontek), Ryszard Chiniewicz, Piotr Stelmach (Kierownik), Sławomir Kozłowski, Aleksandra Harat (Buka), Arkadiusz Brzoza, Wojciech Hołysz i Agnieszka Appelt (Kropek). Z RKG "Nocek": Mateusz Golicz (kierownik wyprawy), Michał Wyciślik, Aleksandra Skowron

Kontynuacja prac prowadzonych przez ostatnie 19 lat. Relacja tutaj.


Tatry Wys. – wspinaczka na Filar Świnnicy

1-3.08.2008
Uczestnicy: Tadeusz, Tomasz, Artur Szmatłoch

W piątek po pracy wyjazd z domu w kierunku willi Józka. W sobotę z rana wyruszamy, w upale podchodzimy w miejsce, z którego startujemy w ścianę, tam krótki odpoczynek, ubieramy cały sprzęt i do góry po chwili zaczęła się psuć pogoda, ale wspinamy się dalej. Na IV wyciągu zaczęło walić żabami, dorwały nas chmury ze nie było nic widać na ok. 5 m. taka pogoda towarzyszyła nam aż do samego końca. Planowaliśmy jakieś 4 godziny wspinaczki a zrobiło się 10 z powodu nie korzystnych warunków. Na szczyt docieramy o 22:00. Do samochodu doszliśmy o 3:15. Wyjazd można zaliczyć do bardzo udanych J


Tatry Wys. - wspinaczka na Zamarłej Turni

2 08 2008
Uczestnicy: Karol Jagoda, Wojtek Sitko

Wyjazd z samego założenia nastawiony był na maksymalizację działań, toteż wszelkie formy wypoczynku, a zwłaszcza spanie, uznaliśmy za element zbędny i wydaliliśmy poza ramy ambitnego planu. Tym samym wyruszyliśmy na trasę w piątek około 22, by tuż przed 2 w nocy opuścić parking na Palenicy Białczańskiej. Świt dopadł nas w okolicach Siklawy, a nieco później zaczęli pojawiać się pierwsi, o dziwo już rozbudzeni turyści, zmierzający w kierunku Orlej Perci. Pod Zamarłą Turnią znaleźliśmy się około 7 sobotniego poranka i jako pierwsi tego dnia rozpoczęliśmy łojenie legendarnej ściany. Na pierwszy ogień poszła Motyka (średnia trudność około -V). Cała zabawa szła na tyle szybko i sprawnie, że na szczycie postanowiliśmy "sieknąć sobie" jeszcze jedną drogę, więc już godzinę później znów byliśmy na dole, tym razem przy Zacięciu Wrześniaków (około IV, w porywach do V w zależności od wariantu). Gdy już po raz drugi osiągnęliśmy szczyt Zamarłej, około 17 przyszło niewielkie załamanie pogody, które całkowicie przepędziło i tak stosunkowo nielicznych taterników. Pomimo, iż miejscami drogi uzbrojone były w porządnie wyglądające haczory, czasem spity, a nawet prowizoryczne zjazdówki, to jednak za każdym razem do Pustej Dolinki docieraliśmy szlakiem z Koziej Przełęczy. Podsumowując, drogi bardzo ładne, w sumie wykonaliśmy 9 wyciągów, z czego 1 startowy czujnie na żywca, w tym tylko 1 lot, czyli nienagannie. Dalej posiłek, przepak i do samochodu. Z Palenicy wyjeżdżamy o zmroku i już od pierwszych kilometrów toczymy nierówną walkę człowieka ze snem, którą wygraliśmy dzięki głośnym blackmetalowym piosenkom. Do domu dotarliśmy po północy.


Pomorze - Grota Mechowska

1 08 2008
Uczestnicy: Justyna, Piotr, Zuzia, Magda Szmatłoch

Korzystając z pobytu nad morzem, będąc "trochę" znudzonym opalaniem, wybraliśmy się na wycieczkę do Groty Mechowskiej. Jest to największa jaskinia na pomorzu a zarazem najbardziej na północ wysunięta jaskinia w Polsce. Bardzo fajna wycieczka, polecam wszystkim wypoczywającym w tej okolicy.


Paralotnie - Javorovy

29 - 30 07 2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Ruda
  • 1 dzień: Inwersja puściła dopiero koło 13 ale wszyscy polatali, najdłużej Olek. Nowa glajciarka w ekipie;) po kursie ale radzi sobie lepiej niż całkiem nieźle, duży zapał do wyjazdów i latania, fajno. W końcu można z kim w tygodniu wyskoczyć, nie licząc Olka;)
  • 2 dzień: Cirrus i mały front wstrzymał termę, latanie takie sobie, najdłużej Olek.


Jura - rowery górskie + żeglarstwo

27 07 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik

Z Koziegłów startujemy kombinacją szlaków rowerowych, turystycznych i na przełaj do jeziora Poraj. Tu wypożyczamy omegę i 2 godziny żeglujemy w zmiennym wietrze. Potem znów wskakujemy na rowery i okrążamy jezioro a następnie szlakami przez lasy i po piachu docieramy do ospałego upałem Przybynowa. W okolicy kilka skalnych masywów. Stąd wracamy to w terenie to drogami do auta w Koziegłowach.


SŁOWACJA - wspinaczki w skałach sulovskich

26 - 27 07 2008
Uczestnicy: Wojciech Sitko, Karol Jagoda, Paweł Szołtysik

Pomimo burzowego piątku decydujemy się na wyjazd w sobotę wczesnym rankiem, na miejscu jesteśmy po 10-tej. Zaczynamy ambitnie od drogi 7-, niestety naszego optymizmu nie podzielała droga, po długiej walce odpuszczamy. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni małą liczbą wspinaczy, jest wręcz pusto w stosunku do weekendu majowego. Mała popołudniowa burza nie ostudziła naszego zapału. Później pogoda się stabilizuje, więc atakujemy piękną 3 wyciągówkę (Rapsodia v modrom), zjeżdżamy tuż przed zmrokiem. Wieczorem ognisko i nocleg pod gwiazdami. W niedziele wybieramy się w nowy dla nas rejon tzw. Brada, okazuje się on grupą najwyższych skał w rejonie Sulova. Przepiękne widoki rekompensują nam długie podejście. Wchodzimy na Mały Rohacz i wpisujemy się do zeszytu znajdującego się na jego szczycie.


Rower -Trasą Jezior

26 07 2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski

Trasa n 8 z przewodnika "Najlepsze wycieczki na rowerze górskim Okolice Górnego Śląska", trochę zmodyfikowana, start Zabrze, koniec Gliwice - track, dane, player: profil i mapa satelitarna w GoogleMap.


Pilsko - Beskid Żywiecki

22 07 2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Asia Wasyl (Pacyfa)

Plany były trochu inne, ale dojazd się skomplikował i dość późno, tak to jest jak się nie sprawdzi kobiety i polega na jej info;) Z Korbielowa Kamienna zielonym szlakiem do Hali Miziowej dalej czarnym na Górę Pięciu Kopców. Startowisko tu moim zdaniem nie bardzo, kierunek NE, ale dysza i nawet jak na dole cisza to tu ostro z wiatrem, górki na przedpolu. Dalej słowackim zielonym na Pilsko 1557 m. Powrót żółtym do Korbielowa.


Jaskinie Gór Sokolich

21/22 07 2008
Uczestnicy: Mietek Smetaniuk, Wojtek Sitko

Typowo nocna akcja jaskiniowa. Na miejsce dojeżdżamy w blasku zachodzącego słońca, by już po ciemku ruszyć do Koralowej, a kolejno do Urwistej i Studniska, gdzie bez pośpiechu zaspokajaliśmy taternicki niedosyt. Z ostatniej dziury wychodzimy już o wschodzie, mały przepak i do domu. Akcja odbyła się bez niespodzianek, zespół zgrany, wędrówki po lesie przyspieszał GPS.


Jura - wspinaczki w okolicach Piaseczna

20 07 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik

Wspinaczka z dolną asekuracją na własnej protekcji. Ćwiczenia wycofu z ściany zjazdem na podwójnej linie. Skały puste, piękna pogoda.


Tatry Zach. - jaskinia Małołącka

19 07 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Jan Kieczka

Idealnie wstrzeliliśmy się w pogodę bo kilka poprzednich dni było fatalnie co zresztą zniweczyło nasze ambitniejsze plany. Przed jaskinią spotykamy dwie dziewczyny z WKTJ wybierające się (z liczniejszą ekipą) do Kotlin. Na dojściu do jaskini Jasiu znalazł 2 ekspresy. Sama dziura znana jest jako krucha, i rzeczywiście nie ma się gdzie schować przed spadającymi kamieniami. Na uwagę zasługuje strop, który jako niesamowicie równa warstwa skalna leci do samego dna jaskini i chociażby z tego powodu warto tam zajrzeć. Z linami starczamy dosłownie co do centymetra. Jasiu wpycha się ciasnym meanderkiem do końca. Akcja trwała na spokojnie 3,5 godziny. Wychodzimy jeszcze za dnia, w międzyczasie była ulewa. Na zejściu Kobylarzem spotykamy 2 panie, które jak się okazało były bez światła. Towarzyszymy im w zejściu aż do wylotu Kościeliskiej.


Paralotnie - Żar

19 07 2008
Uczestnicy: Sebastaian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Michał Trytko

Prawie 400 km ale autem;) jazda po Czechach, wszędzie ostry wiatr, decyzja Żar czekanie aż osłabnie i późno popołudniowe latanko. Na dole pokaz i zawody modeli, trza było uważać przy lądowaniu.


Jura - wspinaczki na górze Birów

13 07 2008
Uczestnicy: Tomek Jaworski, Asia Jaworska, Adrian Piejko, Karol Jagoda, Ola Strach, Ola Górczyńska, Wojtek Sitko, Damian Szołtysik, Paweł Szołtysik

Tomek wspinaczkowo męczył kursantów, Asia jeździła na rowerze a reszta próbowała załoić coś ambitniejszego z różnym skutkiem. Na górze Birów otwarto dla turystów warownię (?) i jest już inaczej (tzn. trzeba kupować bilety by wejść, na szczęście nie dotyczy to jeszcze wspinaczy). Późnym popołudniem nadeszła burza. Karol z Olą dokonali ekstremalnej wspinaczki w ulewie i walących piorunach. Gdy tylko udało im się cało zejść wróciliśmy w deszczu do domu.


WĘGRY północne - paralotnie i jaskinia Aggtelek

11 - 13.07.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Robert

Nio i po upalnym fajnym wyjeździe Węgry Północne. Wyjazd po pracy w piątek, nocne zwiedzanie Egeru i1nocByczejKrwi,wszyscy po mieście z kieliszkami wina. Sobota ja latanko w silnym wietrze i termie. Reszta zwiedzanie zamku i okolic. Po latanku wypad w głąb Gór Bukowych ,super widoki, doliny, wodospady i przyroda. W nocy degustacje win Eger, nawet sporo Polaków, wszyscy pija, sie bawią i zero policji. Niedziela Tokaj i next do jaskini Aggtelek. W taki upał, chłodu aż nadto;) piękne nacieki, utwory w sali koncertowej jaskini, super nagłośnienie, pokaz świateł. Po pyszny obiadek po stronie słowackiej w Słowackim Krasie,bardzo strome podjazdy i zjazdy. Tatry lody w Tatrzanskiej Łomnicy i zmiana pogody ze słonecznych upałów na burze, deszcze, ochłodzenie w Polsce już całkiem nie przyjemna jazda, dużo wody na ulicach, połamane drzewa.


RUMUNIA - jaskinie Karpat Zachodniorumuńskich

28 06 – 13 07 2008
Uczestnicy: Tadek Szmatłoch (kier.), Basia Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Anna Szmatłoch, Agnieszka Szmatłoch, Tomek Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Piotr Szmatłoch, Damian Szołtysik, Henryk Tomanek, Mietek Smetaniuk

W trakcie wyjazdu dokonaliśmy wyjść do 11 jaskiń. Między innymi przeszliśmy do syfonu końcowego Ciur Ponor, Aven Sancuta, Jowi. Poruszaliśmy się samochodami terenowymi, które okazały się bardzo przydatne w trudnym terenie. W skrócie: Rumunia to wspaniały kraj, ludzie i przepiękne góry i jaskinie. Reszta ekipy została dłużej. Szczegółowy opis i zdjęcia trochę później.


Tatry Zach. - jaskinia Wodna pod Pisaną

9 07 2008
Uczestnicy: Tomek Jaworski, Karol Jagoda, Wojtek Sitko, Wojtek Wyciślik, Michał Wyciślik, Damian Żmuda, Mateusz Golicz, Ola Skowron

Próba dojścia do Syfonu Dominiki w Wlk Śnieżnej przez mokry otwór Wodnej pod Pisaną. Lało. Ale jak dla mnie było fajnie. Szerszy opis (być może) i zdjęcia (o ile zaprzyjaźnieni turyści przyślą) wkrótce :)


Tatry Wysokie

7 - 8 07 2008
Uczestnicy: Piotr Strzelecki (Strzelec) i Asia Wasyl (Pacyfa)

Po nocy w pociągu, słabi i zmęczeni ruszyliśmy w góry:) Podejście Jaworzynką na Murowaniec, tam chwila zastanowienia i szybka ocena wyglądu i koloru chmurek. Postanowiliśmy zaryzykować. Weszliśmy w prześliczną, zalaną słońcem Dolinę Pańszczycy (nawet Strzelec był zachwycony tym miejscem), ale przy podejściu już trwał zacięty wyścig. Dogoniły nas dopiero na Przełęczy. Troszkę popadało, potem przestało i tak kilka razy. Schodziliśmy do 5stawów troszkę przeklinając na wzajemne relacje vibramu i mokrej skały.

Ledwo doszliśmy do schroniska puściło się pełną gębą: piękna ulewa, tym piękniejsza, że za oknem.

Następnego dnia, po zgodnym stwierdzeniu, że w sumie to nam się nie chce oglądać tłumów nad Mokiem i przeciskać się potem naszą ulubioną drogą do Palenicy, ruszyliśmy spowrotem do Murowańca, tym razem przez Kozi Wierch. Wspaniałe podejście, wspaniałe widoki. I ludzie nawet w miarę sympatyczni;) Zejście stromym Żlebem Kulczyńskiego do Koziej Dolinki. Naprawdę stromo, nie polecam z dużym plecakiem; ogranicza strasznie pole manewru. Nad Czarnym Stawem włączyła mi się chęć na Kościelca (to chyba jakaś moja mała obsesja :P), ale nie dało rady namówić strzelca, czasem podziwiam tą jego nieugiętość:)

Za to potrenowaliśmy półbieg przez Boczań, wyprzedzając wszystkich możliwych wielbicieli schronisk. W Zakopcu kolacja, piwko i znowu nocka w pociągu:)


Beskid Mały - paralotnie na Żarze

6 07 2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski (Sebacave), Michał Trytko

Latanie powyżej 300m nad start chwilami stresujące, ostro do góry i na dół, silny wiaterek. Można było wisieć długo, ale jak już mi się chciało rzygać to lądowałem;) Tryciol kupił czerwoną Astre teraz to miejsca jest.


Tatry Wys. - wspinaczka na Kościelcu

6 07 2008
Uczestnicy: Ola Strach, Mateusz Górowski

Wspinaczka.


Tatry Zach. - jaskinia Marmurowa (wyjazd kursowy)

5 07 2008
Uczestnicy: Tomasz Jaworski, Ola Starach, Ania Bil, Mateusz Górowski, Łukasz Korzeniowski, Adrian Piejko, Karol Jagoda, Łukasz Pawlas, Wojtek Sitko, Piotr Strzelecki, Tomasz Pawlas

Był to najbardziej kursowy wyjazd w jakich miałem przyjemność brać udział a wiązało się to z uczestnictwem kursantów, starych kursantów i wiecznych kursantów. Kolejność działań sprawdzona i rytualnie powtarzana za każdym razem: wyjazd z pod Plazy o 6.30, dojazd na bazę w Kirach, rejestracja wyjścia taternickiego u filanca, przepak i w góry. Pogoda no cóż już w Rudzie była kiepska – (dla bardziej doświadczonego kolegi - Ryśka wyjazd skończyłby się na parkingu pod Plazą – miałby 100 % racje). Ale my „młodzi” i pełni entuzjazmu ruszyliśmy mimo nieprzychylnych znaków na niebie. Ulewa dopadła nas na Adamicy i towarzyszyła aż pod otwór gdzie o dziwo przestało lać ale tylko na zewnątrz bo w jaskini stan opadu był constans. Plan był zrobić oba dna ale po pierwszych studniach szybko zweryfikowany do dwóch ekip staro i nowo dennych. 3 osoby doszły na nowe i 5 na stare dno co przy tej ilości wody w jaskini to i tak chyba dobrze. Sprawność przemoczonej ekipy i spręż minie zaskoczył i jeszcze w ostatnich promieniach słońca zbiegliśmy do doliny. Wyjazd wielce pouczający dla „młodych” że jak pada na podejściu to w dziurze leje.

II kwartał

Wędrówka przez Bieszczady

21 06 - 1 07 2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski (Sebacave), Pacyfa

No i po fajnym wypadzie. Pogoda dopisała, choć kilka groźnych burz nas nie minęło. Przygody ze Strażnikami Ukrainy, naszą i Parku. Miejscami jak w Puszczy Amazonii;) przedzieranie się w chaszczach powyżej głowy. Dokładny opis:

  • 21.06- długa jazda pociągiem i rozbijamy się na polu w Ustrzykach Górnych (12zł/osoba) obiadek, piwka i okolice, wieczorkiem jeszcze idziemy poszukać odbicia na granice.
  • 22.06 - wysoka wieża straży granicznej uniemożliwia;) wcześniejsze odbicie na naszą trasę ,idziemy troszkę dalej zapomnianą trasą przez łąki choć i tu nas widać, dalej leśną piękną ścieżką wśród buków. Wkońcu słupki graniczne a imię ich44:)Dalej już nie tak wesoło, przedzieranie się przez chaszcze miejscami wyższe od nas. Kańczowa 1115 m, pierwsza połoninka, zapas wody się kończy, siakieś torfowisko więc zrzucamy plecaki i w las poszukać rzeczki. Nagle robi się bardzo głośno ,śmigło leci tuż nad lasem i granicą, widzi nasze plecaki,robi2kołowania my pobieramy wodę, odlatuje, naukowcy pobierający próbki wody zapewne;).Sobie śmiga straż graniczna prawie codziennie, a paralotnie ponoć w parku straszą zwierzynę;) Chaszczy coraz więcej i gęściej chwilami wybieramy mniejsze zło leśne paprocie. MijamyBeskidWołosacki1106m,ładne widoczki, zmęczeni a tu dalej nie ma kaj sie rozbić, Wołowe Berdo 1121 m i dopiero przed Przełęczą Beskid piękna łąka z widokiem na Tarnicę schowana za młodnikiem. Fajny wieczorek, choć doskwierają meszki i hałasujące zwierzaki;)
  • 23.06 - Przełęcz Beski d785 m, dale j PrzełęczBukowska 1107 m i na PołoninieBukowskiej1burza,chowamy się w dołku i przykrywamy tropikiem, trochu wali piorunkami;) Po burzy piękne widoki,chyba najpiękniejsza połonina w Bieszczadach, w dole ukraińska Wierchowina Bystra. Nagle siakieś odgłosy ,ukraińska straż graniczna,ze strachem czekamy biegnie w naszą stronę. Kontrola dokumentów, pyta gdzie idziemy itp. życzy miłej trasy i pogody, uśmiech, całkiem inaczej wyobrażałem sobie to spotkanie;) Na Kińczyku Bukowskim 1251 m dłuższa przerwa, dalej piękna Stinka 1212 m, Rozsypaniec 1146 m i zapierające dech w piersiach widoki, szczególnie Pacyfe;) przed Opołonkiem znowu zbiera sie na burze i późno już, więc trza się rozbić. Co do minuty wchodzimy do namiotu ,zaczyna lać, silna burza i tak pół nocy.
  • 24.06- Rankiem znowu wita nas burza a nie uśmiecha mi się siedzieć po tej stronie za dnia, na szczęście szybko przechodzi, słońce ,duchota i kąsające muchy końskie. Przed Opołonkiem już nie tak miłe spotkanie z naszą strażą graniczną, straszą mandatem po 500 zł, zejściem z nimi i co robimy na zew.granicy UEbo całkowicie zamknięta i trza specjalne zezwolenia. Tłumaczymy że Ukraińcy pozwolili, zielony szlak itp. spisują dane i jakoś nas puszczają dalej:) Opołonek 1028 m i Skała Dobosza po str.Ukrainy piękne. Granica zachaszczona coraz gorzej i nie do przejścia, pozostaje zielony szlak za żelazną granicą. Znowu zbiera się na burze, trza sie rozbić, leje konkret, po burzy szybkie pakowanko, chce już doPolski:) szlak coraz bardziej oddala się od granicy, ale wkońcu krzyż ostatnie chaszcze i źródła Sanu:) suszymy namiot trochę odpoczynku. Dalej już błotnistą ścieżką ale bez chaszczy:) do panoramy widokowej na Ukraińskie Sianki dalej grób hrabiny Klary i Franciszka Strońskich. Wymęczeni trafiamy do Negrylowego, małe pole namiotowe i 3 chatki zamknięte nikogo nie ma, tylko łania z małym straszy, widzę ze na polu sól leży. Rozbijamy się, rozpalam ognisko, Pacyfa idzie się w końcu umyć;) wraca z wieściami, przyjechał Strażnik Parku pytał czy to my na granicy byliśmy,czyli wszyscy nas widzieli:) pozwala nam zostać choć pole i schron zamknięte i zlikwidowane od kwietnia. Okazuje się bardzo miłym człowiekiem mieszka tu już 27 lat fascynat botaniki dziś odkrył 3 new roślinki. Opowiada nam do późna o roślinkach, zwierzakach, geologii, no i zmieniamy plany na dzień jutrzejszy, chcieliśmy iść przez Potasznie, ale ponoć niedźwiedzie tam nawet strażnika zaatakowały i się nie boją ludzi. A i okazuje się że pochodzi ze stron co Pacyfy rodzina, więc mają dużo wspólnych tematów;)
  • 25.06-Rano strażnik wita nas książką i znowu ich gadki o rodzinnych stronach;) ruszamy w upalny dzień pełen pięknych widoków. Ciekawy cmentarz w Beniowej, krzyż ze zwieńczenia cerkwi oraz kamienna podstawa chrzcielnicy. W Bukowcu znowu trafiamy na naszego Strażnika karmi bąkami kliszki, trochę rozmów o przyrodzie i dalej, kierujemy się do Tarnawy Niżnej, po drodze szalona kobieta;) zabiera nas stopem. Tu nareszcie normalny obiadek i piwa:) przed wieczorkiem jeszcze spacerek i trafiamy na piękne widokowe miejsce na Bukowe Berdo i Krzemieniec.Cena pola namiotowego 8zł/osoba 26.06-ranek pochmurny i deszczowy, postanawiamy ruszyć do Mucznego. Hm tu brak pola i problemy z noclegiem, w końcu znajdujemy piękna chatkę, kosztowny pyszny obiadek w Karpatii, ale można kartą płacić;) ciepły prysznic i zwiedzanie okolicy czyli piwka i rest.
  • 27.06 - Pyszne śniadanko w Hotelu Muczne i kierunek Bukowe Berdo 1201 m ,łdane widoczki i do Bereżki. Tu mieliśmy w planach zrobić zakupy, ale jak się okazało brak sklepu i nawet schronisko studenckie Koliba zlikwidowane. Pan w budce kasowej wybawia nas z głodu;) częstuje chlebem z marmolada i herbatką, ciekawie opowiada o Bieszczadach. Wielkiej wyobraźni zbieracz kamieni o dziwnych kształtach. Za Przysłopem Caryńskim zaczyna grzmieć. Podejście zielonym szlakiem bardzo męczące. Zanosi się na konkret burze, a mamy w planach Brzegi Górne. Ostatnie buczyny przed wyjściem na Połonine Caryńską zaczyna padać, Pacyfa rozkłada tropik na gałęziach, ja gotuje wodę, umilamy sobie czekanie słodką chwilą czekoladową z grudkami, tak to jest jak kobieta coś zamiesza;) Robi się coraz gorzej chmura schodzi w dół, piorun kulisty wali tuż przy nas, nie ciekawie, jesteśmy w środku chmury burzowej. Pozostaje rozłożyć namiot na mokro i przeczekać Po burzy piękny zachód słońca, za późno na wyjście, spanko na szlaku. Idziemy jeszcze popodziwiać widoki zachodzącego słońca, cudowne widoki po deszczu.
  • 28.06-W nocy i rano na Poloninie Caryńskiej 1297 m silny wiatr, ale widoki ok, schodzimy do Brzegi Górne, tu łapiemy stopa do Wetliny, zakupy i na pole studenckie za wioską. Las, rzeczka cisza i spokój 2 namioty. Nareszcie na lekko, mam już dość noszenia tego wielkiego cholernego plecaka i namiotu 3-os.,t ak to jest jak liczyć że kobieta lekki namiot załatwi;). Rozbijamy się, coś zjeść i ruszamy na Smerek 1222 m, ludzi tu już więcej, nawet sprawnie nam idzie więc powrót na Przełęcz M. Orłowicza i dalej na Połonine Wetlińską 1253 m i dalej do Chatki Puchatka, wszędzie piękne widoki po horyzont. Późno trochę więc biegiem w dół, Pacyfa początkowo boi sie o swoje kostki, ale szybko daje się przekonać;) Po niezłej ilości km dziś należy się obiadek w restauracji Wiejskie Sioło, wieczorek piwka nad rzeczka i przy ognisku. 29.06 - Mała Rawka 1268m, Wielka Rawka 1307 m i Kremenaros 1221m punkt w którym zbiegają się 3 granice i najbardziej wysunięty punkt Słowacji na wschód. Wracamy przez Dział 1146 m, ciągnie się sporo czasu, ale super widoki

z burzą w tle. Piwko w Bazie Ludzi Wychodzących z Mgły, super knajpka bieszczadzka, przychodzimy tu wieczorkiem na finał i dobre piwo.

  • 30.06 - Po tylu dniach w sandałach nawet Lizarda pięty dają o sobie znać.Dziś maja być burze, więc odpuszczamy i ostatni dzień rest- kąpiele w rzece itp. pyszny obiadek specjalnie dla nas bez meni w Chacie Wędrowca - naleśniki po nepalsku i owczy ser panierowany z frytkami, też kartą można zapłacić na szczęście bo już bez kasy; )mniam, popołudniu burza, wiec powrót na piwo do Chaty Wędrowca, wieczorem ognisko, piwa i ziemniaki z masełkiem.
  • 01.07 - Powrót. Rzeszów w którym wszyscy wpieprzają kebaby, nawet dobre, ładny rynek. Czasem warto zaryzykować wyjazd z prawie nie znana kobietą (ale to tylko bardzo czaseem;)) Z plusów super kondycja i torowanie przez chaszcze itp.;) minusy pali i z gotowaniem problemy, nawet słodka chwila z grudami;) (zdjęcia)


Tatry Zach - jaskinia Pod Wantą (wyjazd kursowy)

28 06 2008
Uczestnicy: Uczestnicy: Ryszard Widuch + kursanci

Akcja kursowa.


SŁOWACJA - Wspinaczki na Wołowej Turni

21 - 22 06 2008
Uczestnicy: Damian Żmuda, Kasia Żmuda, Aleksandra Skowron, Mateusz Golicz, Maciej Dziurka, Marcin Botor

Będzie krótko, bo to tylko zapowiedź właściwego opisu, z rozprawką na temat wyższości jednych pseudonimów nad drugimi :)

Wyjechać mieliśmy teoretycznie o 08:30 i naprawdę o tej godzinie spotkaliśmy się pod Plazą. Właściwie trudno powiedzieć dlaczego dojazd szedł tak opornie i wystartowaliśmy z parkingu pod elektriczką tak koło trzeciej. Przy Żabich Stawach zaczęło padać i walka z konkurencyjnymi ekipami o miejsca do spania zrobiła się bardzo zacięta. Przegraliśmy. Musieliśmy poszukać gdzieś dalej i wyszło nam to w sumie na dobre, bo Marcin znalazł kolebę 10-osobową. Gdyby to była Jura, to mielibyśmy sensację speleologiczną.

W niedzielę pogoda bardzo ładna; podchodzimy pod ścianę i coś tam wspinamy. Atmosfera skałkowa, tłumy, przed nami kilka ekip z Polski, za nami kilka ekip słowackich. Najpierw działamy w zespołach trójkowych - Damian, Ola i ja wspinamy Sztaflovkę (V), zaś Kasia z Maćkiem i Marcinem zajmują się drogą Stanisławskiego (też V). Schodzi długo, bo na stanowiskach robią się korki. Późnym popołudniem dzielimy się na trzy dwójki. Kasia i Maciek przeskakują na Sztaflovkę, z którą radzą sobie bezproblemowo. Damian i Marcin próbują walczyć z jakąś drogą wycenioną na VI/A2 i zaklinają się, że dotarliby do końca, gdyby tylko zabrali ze sobą na tę wspinaczkę więcej niż sześć ekspresów. My z Olą rzeźbimy Puszkaszov Komin (wariant Stanisławskiego), przekonując się na własnej skórze o specyfice słowackich wycen - to teoretycznie była V-ka, ale jednak zauważalnie trudniejsza od Sztaflovki.

Robi się trochę późno, a że musimy jeszcze wrócić do koleby po bagaże, powrót wypada nam nocą. Nieznośnie ciepło. W domach znajdujemy się trochę przed 5:00 am.


Spływ pontonowy na Pilicy

21 - 22 06 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Henryk Tomanek, Basia Szmatłoch, Tadek Szmatłoch, Artur Szmatloch, Ania Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Michał Wyciślik, Kasia Nowicka, Tomek Jaworski, Janusz Rudol (Rudi)

Tym razem na pontonach. Zaczynamy przy moście w Maluszynie. Rzeka piękna, wokół wspaniała przyroda. W pierwszy dzień dopływamy w pobliże Krzętowa. Michał z Kasią z uwagi na awarię pontonu prawie cały dystans pokonali pieszo (i byli szybsi). Biwak w przepięknym miejscu. Ognisko, noc świętojańska, wschodzący księżyc nad snującymi się ponad łąki mgłami. Na nizinach też mogą być cudowne pejzaże. Basia próbuje wprowadzić nastrój z opowieści o wilkołakach i topielcach ale najkrótsza noc upływa spokojnie nie licząc naszych śpiewów. W drugi dzień dalszy spływ (Michał z Kasią po kilku kilometrach spływu znów szli pieszo) do ciekawego mostu w Chałupach. Tu w popołudniowym skwarze kończymy imprezę kąpielą w cudownej wodzie.


SŁOWACJA: Tatry Wys. - Koprowy Szczyt pieszo i na skiturach

14 - 15 06 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Henryk Tomanek

Nocleg pod gołym niebem w okolicy miejscowości Ździar. W nocy nieplanowany kontakt z słowacką policją. W niedzielę start z Strebskiego Plesa szlakiem do Popradzkiego Plesa. Ja zabrałem narty, Heniek wolał nie ryzykować zbytecznego noszenia nart. Dalej w deszczu a później w prószącym śniegu wychodzimy na Vyszne Koprovske sedlo. Ku mojej radości z szczytu do doliny Hlińskiej opadało wspaniałe pole śnieżne. Na sam wierzchołek Koprowego Szczytu (2367) wychodzimy kawałek bezśnieżną granią. Akurat pułap chmur się podniósł i ukazał się wspaniały widok na tatrzańskie granie. W dół Heniek schodzi ja natomiast szusuję w dół najpierw po nieco zlodziałym śniegu lecz później po wspaniałym firnie aż do górnych partii doliny Hlińskiej co musiałem okupić podejściem na przełęcz. Tą samą drogą wracamy do auta udając się jeszcze do knajpy w Strebskim na miejscowe specjały.


Paralotnie - Czantoria Mała

14 - 15.06.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Michał Trytko

Fajno zrobili za free pole namiotowe pod Małą, więc wyjazd na 2 dni. Na Małej 2 miejscowych już przed nami. Dużo chmur, cienia z chwilami słońca, pozostaje czekać. Miejscowi startują wcześniej, maja dość czekania, tylko zloty, mieli jeszcze w planach Wielką. My przysypiamy i czekamy na słońce. Start dopiero po 16 słońce i terma ruszyła, noszenia do2,5m/s, trochę się polatało. Tryciol idzie jeszcze raz, odchudza się;) późno już więc tylko zlot, ja w tym czasie rozpalam ognisko, kiełbaski, kartofle, piwko i jest wesoło. Śpimy pod wiatą, rano niestety budzi nas deszcz. W prognozach niby ma to przejść, czekamy, robimy nowy wskaźnik wiatru na lądowisku, dalej kiepsko z pogodą, jedziemy wiec po kiełbaski, kartofle, masełko i pozostaje ognisko.Po15widzimy że po str. czeskiej wyłania się słońce, długo się nie zastanawiając skrótami, polnymi drogami w kierunku Lesznej Górnej, chwilami jest hardkorowo i stromo, ale czinkol daje rade, hamulce jedynie trochę śmierdziały;) na Javorovym słoneczko jest, ale kierunek wiatru nie ten: (pozostaje powrót do domu.


Tereny targowiska w Wirku - zabawa plenerowa

14 06 2008
Uczestnicy: Tomasz Jaworski, Asia Jaworska, Mateusz Golicz, Ola Skowron, Michał Wyciślik, Kasia Nowicka, Tadek Szmatłoch, Basia Szmatłoch, Artur Szmatloch, Tomek Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Ania Szmatłoch, Aga Szmatłoch, Wojtek Wyciślik oraz odważni amatorzy ciekawych wrażeń

Z okazji Dni Rudy RKG Nocek postanowił zorganizować jakąś zabawę linową dla mieszkańców miasta. Przygotowania do niej rozpoczęły się w sobotnie popołudnie, ekipa w składzie: Mateusz Golicz, Tomek Jaworski, Adam Szmatłoch, Michał Wyciślik oraz koledzy motocykliści zajęli się zawieszaniem lin na pobliskich drzewach. Ania i Aga Szmatłoch zadbały o reklamę Nocka, wieszając ogromne plakaty z naszym logo oraz rozdając ulotki. Gdy wszystko było gotowe trzeba było znaleźć ochotnika by sprawdził czy zamierzona zabawa jest bezpieczna i przede wszystkim możliwa do wykonania. Jako pierwszy zgłosił się Tomek, który podpięty do liny wspinał się na ułożoną przez siebie wieżę ze skrzynek piwa, których mieliśmy 21. Okazało się, że zabawa jest ciekawa i od razu zwróciła uwagę Rudzian. Każdy bez względu na wiek czy płeć mógł spróbować swoich sił. Wśród ochotników dominowały jednak dzieci, niektórym tak się to spodobało, że próbowały kolejny raz. Każdy zawodnik w nagrodę za pokonanie lęku wysokości i tremy (bo widzów było sporo) otrzymywał lizaka.


Mistrzostwa Rudy Śl. w wspinaczce sportowej

14 06 2008
Uczestnicy: Mateusz Górowski (główny organizator imprezy), sędziowie, asekuranci i zawodnicy - Ola Strach, Damian Szoltysik, Wojtek Wyciślik, Mietek Smetaniuk, Daniel Bula, Wojtek Rusek, Ania Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Mateusz Golicz, Ola Skowron, Tadek Szmatłoch, Basia Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Agnieszka Szmatłoch, Tomek Szmatłch, Wojtek Szmatłoch, Asia Jawroska, Krzysztof Kubocz (Cyklista) oraz zawodnicy z zewnątrz

Z okazji Dni Rudy Śląskiej nasz klub zorganizował na otwartej ściance wspinaczkowej w Nowym Bytomiu mistrzostwa miasta w wspinaczce sportowej. Głównym organizatorem był Mateusz Górowski, który przy pomocy klubowych kolegów i koleżanek perfekcyjnie przygotował całą imprezę. Walka była ciekawa, zwłaszcza w kategorii mężczyzn. Zwycięzcy otrzymali ciekawe nagrody ufundowane przez UM Ruda Śląska. Pogoda dopisała znakomicie, frekwencja może trochę gorzej ale nie było źle. Tu wyniki zawodów


Paralotnie - Żar

10 06 2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek

Wcześniej z pracy więc latanko:) Do2000 m npm, zależy jak się trafiło w kominy, duszenia też spore, szło z wiaterkiem na przelot, ale Olek na nockę do pracy.


Jura - lecie (32) klubu w skałkach w Ryczowie

7 - 8 06 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Tadek Szmatłoch, Basia Szmatłoch, Tomek Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Ania Szmatłoch, Piotr Szmatłoch (z rodziną), Tomek Jaworski, Asia Jawroska, Daniel Bula, Hernyk Tomanek, Maciej Dziurka, Damian Żmuda, Kasia Żmuda, Mietek Smetaniuk, Wojtek Sitko, Mirek Mendyk, Asia Ragus (TKTJ), Ryszard Widuch, Marzenna Widuch, Maciek Widuch, w sobotę byli: Mateusz Golicz, Ola Skowron, na motorze przyjechał Grzegorz Przybyła z kolegą.

W pierwszy dzień wspinaczki i przygotowanie toru przeszkód. Wieczorem ognisko do którego przyłączyło się kilka osób z SDG. W drugi dzień odbyły się II Mistrzostwa RKG w tchnikach jaskiniowych. Tor obejmował: tyrolkę, wspinaczkę klasyczną (III), przejście grańką, zjazd z przepinakami, przejście przez małą jaskinię, wyjście po linie z przepinką, trawers i zjazd. Wystartowało 11 zawodników. Poniżej wyniki zabawy, która przysporzyła nawet sporo emocji:

Miejsce Imię i nazwisko Czas
1 Tomek Jawroski 12,15,09
2 Maciej Dziurka 12,32,96
3 Tomek Szmatłoch 16,43,92
4 Daniel Bula 17,21,79
5 Artur Szmatłoch 18,13,50
6 Tadek Szmatłoch 19,16,83
7 Wojtek Sitko 21,44,87
8 Mirek Mendyk 23,51,39
9 Mietek Smetaniuk 28,04,14
10 Piotr Szmatłoch 32,43,83
11 Adam Szmatłoch dyskw.

Zwycięzca otrzymał wór jaskiniowy a 2 i 3 zawodnik po szpejowniku. Artur jako najmłodszy zawodnik dostał karabinek. Komisję sędziowską stanowili: Damian Szołtysik, Ryszard Widuch, Ania Szmatłoch i Asia Jaworska.


Paralotnie - Czantoria Mała

07.06.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Michał Trytko

Dojechaliśmy pod Javorovy i zaczęło padać, piwko na dole, czekamy, ale coraz gorzej, więc pozostaje odwrót. Czantoria Mała na horyzoncie wygląda obiecująco, dziwnymi drogami, skrótami po lasach dojazd na lądowisko, glajty na plecy i do góry. Po drodze postanawiam jeszcze odnaleźć zapomniane startowisko NE z platformą. Przedzieramy się przez choinki i jest, trza będzie siakieś plandeki załatwić i będzie ok. Idziemy dalej na startowisko NW, wiaterku prawie wcale, start klasykiem. Zlot,Brackie i do domu. Pole namiotowe odnawiają, new ławy i dalej za free spanie, nawet namiotu nie trzeba, wielka wiata, miejsca na ognisko.


Paralotnie - Skrzyczne

02.06.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek

Silny wiatr trochę mną pokiereszowało na starcie;) termożagiel i terma przy górce taka sobie.


Paralotnie -Javorovy

01.06.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Marek Lewandowski, Iwona, Paweł

I po next latanku,termożagiel i terma bezchmurna,noszenia do4m/s chwilami ostro.Latanko górka i przedpole.Po2godz.dość i lądowanie.Marek wziął tandem wiec i Iwona sie wyszalała;)pierwszy raz w powietrzu, fajne fotki porobiła, wkrótce.


Tatry Wys. - wspin na Zamarłej Turni

31 05 – 1 06 2008r.
Uczestnicy: Mateusz Górowski, Damian Żmuda i Kasia Żmuda

Hmmm… Legendarna tatrzańska ściana, o której Jan Długosz pisał we „Flircie z Czarną Panią”, iż „uchodziła za straszliwą ścianę-wilkołaka: zginęło tam wielu wybitnych taterników lat przed i powojennych, m.in. (…) Lida i Marzena Skótnicówny, Mieczysław Szczuka i Stanisław Bronikowski”. Długosz lubował się w snuciu opowieści o tym, „że ofiary Tatr pozostają w nich jako duchy i niepokoją żyjących taterników” (ciekawe czy ich najpierw legitymują;-))

Wyjazd zapowiadał się naprawdę romantycznie: biwak w kolebie, Pusta Dolinka, wspinaczka drogami wytyczonymi przez praojców taternictwa, może nawet jakiś hak po samym Komarnickim znajdziemy. No cacy! Poeksperymentujemy i zobaczymy jak atmosfera Halloween przekłada się na spręża i buły albo jakieś „Dziady” odstawimy przynajmniej? W każdym razie Zamarła budzi nasz pełen szacun, tym bardziej, że dla mnie i Damiana to w zasadzie pierwsza tatrzańska wspinaczka.

Startujemy z Zabrza wcześnie rano, zgarniamy na Rudzie Mateusza i śmigamy do Zakopca. Lądujemy na Łysej Polanie, tu dzielimy sprzęt biwakowy i wspinaczkowy, pakujemy go do worów, wory na plecy i komu w drogę temu kopa. Ta część wyjazdu z górskim romantyzmem nie ma nic wspólnego. Podejście do Piątki jest długie, wory ciężkie, pot zalewa twarz. Jest potwornie duszno, powietrze stoi w miejscu a z interpretacji „poetyckich” zapewne kształtów kłębiących się nad nami cumulusów wynika, że przed burzą do Piątki to my nie dojdziemy. Intuicja nie zawodzi i tuż w pobliżu schroniska aura serwuje nam koktajl deszczu z gradem gratis. Przeczekujemy ulewę cierpliwie w Piątce, suszymy się nieco, szamamy czekoladę, walimy dzięciołki w stół, bo zbiera nas spanie i gapimy się bezmyślnie w ścianę deszczu za oknem. Dziś musimy dojść pod ścianę. Chłopcy nie tracą nadziei, opuszczamy schronisko, gdy tylko burza cichnie. Podchodzimy do Dolinki Pustej i szukamy koleby, która nas pomieści i będzie sucha. Nadal pada. Zimno mi, mokro, nieprzyjemnie i bleee. Z wdzięcznością patrzę na chłopców penetrujących energicznie skalny rumosz doliny i zaglądających pod każdy większy kamień, który da nam tej nocy schronienie. Nie mogę wyzbyć się myśli, że to może być długi i zimny biwak. Przestaje w końcu lać i powoli nabieram otuchy.

Nasz skalny apartament mieści się na najwyższym prożku doliny i dla trójki jest raczej „przytulny”, ale suchy. Przeciągi da się częściowo wyeliminować upychając po dziurach ziejących chłodem co popadnie. Rozkładamy karimaty, śpiwory i gotujemy kolację. Jeszcze mi zimno, ale humor powraca z każdą łychą makaronu i pysznej zupy gulaszowej. Układamy się grzecznie do snu, łącząc śpiwory w jeden kokon. W puchach od razu robi się ciepło. Nogi mamy wszyscy splątane tak, że nikt nie wie, które są jego. Mateusz musi unikać gwałtownych ruchów z uwagi na ryzyko rozbicia czaszki, ale uznajemy, że kaski nie są potrzebne. Zasypiamy snem sprawiedliwych.

Budzi nas grad, wdziera się do koleby i bije po twarzach. Zamarła Turnia znowu próbuje nas zniechęcić. Klniemy siarczyście pod nosem. Śpimy dalej, a o świcie słońce nagradza naszą cierpliwość. Zgadzamy się w pełni z Długoszem, że: „Czarna Pani wcale nie jest taka okrutna jak głosi opinia publiczna (…) Ludziom o silnych nerwach nie zrobiła jak dotąd krzywdy”. Tymczasem rankiem… dokonujemy makabrycznego odkrycia. Nocą zostaliśmy haniebnie obrabowani przez niewątpliwie zorganizowaną grupę przestępczą Świstaków. Łupem drapieżców padła reklamówka z bułkami i batonami. Duchy uwolniliśmy od podejrzeń, bo na ch.. Skótnicównom snikersy. Nie padliśmy z głodu dzięki hojności Mateusza. Postanowiliśmy jednak zachować czujność. Nigdy nie wiadomo, kiedy Ci świstak zza kamienia w dresie wyskoczy.

Zostawiamy zbędne rzeczy w kolebie i podchodzimy pod ścianę. Jest naprawdę pięknie. Atakujemy Zacięcie Wrześniaków z zamiarem przejścia drogi jej wariantem prostującym (V). Tatrzański granit robi na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Skała ma doskonałe tarcie i przyjazną dla wspinacza rzeźbę, pozwalającą na ładną techniczną wspinaczkę. Na drodze kilka haków i dobre stanowiska. Zespół przed nami strąca trochę kamieni, ale szczęśliwie nimi nie obrywamy. Chłopcy prowadzą na zmianę i szybką trójką w półtorej godziny osiągamy grań. Stąd 30m zjazdu, trawers Orlą Percią w kierunku Koziej Przełęczy i dalej w dół czujnie (bo bez dziab i raków) i twarzą do stoku po stopniach wybitych w twardym śniegu obniżamy się na wysokość pierwszego stanowiska Drogi Motyki (V).Cztery przepiękne wyciągi pokonujemy w 2 godziny. Ostatni jest dość syty i wymaga koncentracji. Droga jest bardzo równa pod kątem trudności w całym swym przebiegu, ale prowadzi logicznie, ciągiem modelowych wręcz zacięć. Z grani trzeba ostrożnie znowu zejść na Kozią i tą samą drogą w dół. Zabieramy plecak zostawiony u podstawy ściany. Dziękujemy sobie serdecznie za piękny wspin i szczęśliwi schodzimy do koleby po bety.

A w kolebie…. Wróg nie śpi! Tym razem celem ataku terrorystycznego Alświstakaidy był worek ze śmieciami przygnieciony sporym kamieniem. Przestępcy brutalnie rozbebeszyli zawartość worka. Nie okazali też litości konserwom rybnym, których zawartość wyczyszczono do zera. Ogarnęła nas rozpacz i konsternacja, znów byliśmy na celowniku. A może (o zgrozo!) ktoś z nas sypie?

Żegnamy spojrzeniem kolebę, naszą ścianę, Pustą Dolinkę. Około 22.00 docieramy do Łysej Polany już mocno zmęczeni. W samochodzie przepakowuję plecak. O północy żegnam się z chłopakami pod Krakowem. Oni jutro muszą zameldować się w pracy. Pod umówionym cmentarzem w pobliżu doliny Bolechowickiej czekają na mnie dwie senne mary z „pożyczonymi” z nagrobków zniczami w dłoniach, w których po chwili rozpoznaję Marcina i Maćka. Pełen wrażeń dzień wieńczy ognisko z mięsiwem na szczycie Sokolicy, przygotowane przez prawdziwych buszmenów. Jutro przewspinamy jej ścianę….. A męża znowu nakarmi Teściowa;-) i…. chwała jej za to.

Baba


Jura: wspin w Mirowie

31.05.- 1 06 2008
Uczestnicy: Paweł Szołtysik i os tow.: Maciej i Marcin Lustyk, Kama

Wspinaczki od 4+ do 6.2 w skałkach mirowskich


SŁOWACJA: Góry Choczańskie - wąwozy

31.05.2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Krzysztof Hilus (os. tow.), Eryka Hilus (os. tow.)

Z Velkiej Borowej start przez dolinę Prosiecką. W wielu miejscach stanowi wąwóz w wapiennych skałach. Wiele otworów w ścianach lecz szybko się kończą. Następnie przejście do wąwozu Kwaczańskiego. W międzyczasie nad Tatrami przechodzi burza i możemy podziwiać spektakl błyskawic. My mokniemy nieznacznie choć niebo było wręcz czarne. Z wąwozu Kwaczańskiego wracamy do Velkiej Borowej gdzie zostawiliśmy auto.


Spotkanie KTJ w Podlesicach

31.05.2008
Uczestnicy: Mateusz Golicz

Omawiano kwestie związane z szeroko rozumianą działalnością jaskiniową.


CZECHY: Paralotnie - Javorovy

31.05.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Marek Lewandowski, Paweł (AirvaweSport)

Bardzo ciepło i duszno, inwersja, za nami konwekcja i wysoko budujące się chmurki. Latanko słabe, terma poszarpana, bąble i na przedpolu, Paweł je do końca fajno wykręcał, ale wracał trochu z buta:) Olek najlepiej walczył. Na koniec jeszcze zabawy na Chełmie dla lubiących pokrzywy;)


CZECHY: Paralotnie - Javorovy

25.05.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Paweł (AirvaweSport)

Next latanko, podstawa dziś nisko koło200m nad start, chmura mnie wessała na 10min.nawet skrzydła nad głową nie widziałem, na szczęście kompas i gps przyszedł z pomocą, kurs na Nw chmurce cały czas ciągło, wypluło wysoko nad wioskami, duszenia wiec powrót w rejon górki, tu terma ok, można było latać i kilka godz. do bólu z odskokami na przedpole w bok i powroty. Olek podobnie, polatał aż potrzeby fizjologiczne zmusiły go do lądowania;) Na lądowisku spotkaliśmy Pawła.

Jaskinia Wielka Śnieżna - prawie dno i Partie Krakowskie

24 - 25.05.2008
Uczestnicy: Damian Żmuda, Kasia Żmuda (Baba), Wojciech Szmatłoch, Maciej Dziurka, Marcin Botor (Świeżynka), Mateusz Golicz, Michał Wyciślik

Relacja Mateusza z Partii Krakowskich:

Pomysł z wczesnymi wyjazdami "chwycił" - i mimo tego, że zaspałem, o 04:00 jesteśmy pod ośrodkiem wojskowym przy Małej Łące. Pogoda niepewna (tyle że nie pada). Większości ekipy chodziło o to, żeby turystycznie dojść na dno Śnieżnej, po drodze z powrotem robiąc biwak. Był też wątek sportowy - mieli nadzieję, że uda im się osiągnąć najlepsze z udokumentowanych jak do tej pory proporcje czasu w jaskini do czasu całkowitego. Stwierdziliśmy wespół z Michałem, że nie ma się co męczyć i zaangażowaliśmy się w tę akcję jedynie na zasadzie ,,pasożytów. Dokładniej, korzystając z oporęczowania przeszliśmy się do partii Krakowskich. Bardzo mokro, ale też ładnie, zwłaszcza przy odpowiednim oświetleniu moją czołówką "IKEA Sweden". Dużo miejsca. Szkoda, że nie przygotowaliśmy sobie planu tych okolic i musieliśmy poruszać się ,,na czuja. Nasza dwójka wychodzi przed 16:00, normalnie jasno jak w dzień, boska sprawa. Jak się później okazało, pozostała część ekipy napotkała na jakieś trudności orientacyjne (nikt z nich nie był wcześniej na dnie) i jeszcze będą musieli tam wrócić :-).


Relacja Kasi z biwaku:

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, toteż niniejsza relacja stanowi jedynie skromne uzupełnienie opisu sporządzonego przez Mateusza Golicza i od dawna widniejącego na stronie Nocka. Postanowiłam się zrehabilitować i w końcu też coś skrobnąć, bo według ciętych (i słusznie!) słów krytyki Prezesa na moje relacje „nie ma co liczyć”. Znowu podpadłam upsss… Damianie wybacz ;-). Biorę się do roboty i maluję, co następuje.

Plan jest raczej ambitny. Tzn. tak mniemam, bo Wielka Śnieżna ma być dla mnie najpoważniejszą dotychczas jaskinią tatrzańską i to w dodatku z biwakiem(!) a w tej dziedzinie jestem przecież kompletnym żółtodziobem. Z trudem oswajam myśl, że będzie ciemno, mokro, zimno i daleko do domu.

Logistycznie jesteśmy świetnie przygotowani. Liny zworowane już od środy, wory ze sprzętem biwakowym także gotowe. Zajęciu temu poświęciliśmy się (Maciek, Damian i ja) bez reszty i z entuzjazmem. W ferworze walki z klarowaniem lin wpadamy na pomysł przetestowania łączonych śpiworów puchowych we troje na środku pokoju naszego M1. Ciekawe, co myślą o nas sąsiedzi. Wszak nie zdziwiłaby mnie niespodziewana wizyta panów w białych kitlach przybyłych z zamiarem odstawienia nas do ośrodka specjalnej troskiJ. No nieważne. Jesteśmy spakowani, zmotywowani i tylko akcja się liczy. Interesujące, że skutkiem ubocznym worowania lin są u chłopców charakterystyczne dolegliwości nazajutrz - ból głowy, suchość w ustach… ;-)

Wyjeżdżamy z piątku na sobotę o północy. Zbieramy po kolei Macieja, Wojciecha i Świeżynkę. Mateusza z Michałem spotykamy gdzieś po drodze, oczekując na zielone światło na odcinku dokumentnie rozbebeszonej trasy do Zakopanego. Odtąd towarzyszymy sobie wzajemnie eskortując się aż do wylotu Doliny Małej Łąki, skąd o brzasku rozpoczniemy nieśpieszną karawanę do otworu naszej groty. Samochody porzucamy na parkingu, ładujemy własne akumulatory porcją cennych kalorii, upychamy plecaki linami i szpejem. Jeszcze tylko siusiu w krzakach i w górę serca. W swej wielkoduszności chłopcy pozwolili mi ponieść wór z linami. Wzruszyłam się szczerze, bo myślę, że poczyniono milowy krok w kierunku równouprawnienia kobiet w środowisku taterników jaskiniowych ;-) No i tak ma być Panowie!

Powietrze jest rześkie i wilgotne, temperatura przyjazna i, co najważniejsze, nie pada. Podchodzi nam się nieźle, chociaż błota na szlaku po pachy i trochę się człek ślizga. W górnych partiach doliny zalega jeszcze sporo śniegu, dlatego kluczymy po śnieżno-skalnych prożkach to gubiąc, to znów odnajdując prowadzącą do otworu ścieżkę. I tak oto po 3 godzinach marszu siedmiu wspaniałych osiąga otwór. Ekipa tryska energią, humory dopisują, odpoczywamy chwilę i przystępujemy do zmiany garderoby.

Zdumieniem napawa nas prototyp kombinezonu zewnętrznego Marcina. Model wydaje się kreacją osobliwą, rzec można awangardową w śmiałości koncepcji i urzekającą w prostocie wykonania zarazem. Wrażenie jest oszałamiające: Mateusz cyka fotki, Maciek zamiera z kęsem buły w gardle, Damiana skręca konwulsyjny atak śmiechu. Kombinezon wykonany jest według projektu Marcina z zielonej plandeki ogrodowej, na której projektant ułożył swe ciało i odrysował jego kształt. Następnie wyciął sylwetkę i zszył materiał. Wdzianko posiada nogawki, rękawy i dwa dodatkowe otwory: jeden w kroczu (na kupę) i drugi na głowę, odpowiednio większy, gdyż to właśnie przez ten otwór Marcin wpełza do środka. To nowatorskie rozwiązanie budzi pewne kontrowersje pośród rozbawionej publiki, Marcin zapewnia nas jednak o walorach praktycznych takiego kroju. Zawstydzony nieco Świeżynka przyznaje wprawdzie, że projekt wymaga pewnych udoskonaleń, ale w założeniu jest wprost genialny, a my się nie znamy. No dobra – nie powiem mu, że wygląda jak owadzi odwłok, zzieleniała parówka albo skrzyżowanie larwy z ogórkiem kiszonym. Obrazi się chłopak i co będzie?;-)

W końcu zagłębiamy się w czeluść śnieżno-lodowego otworu. W jaskini, jak wszyscy z autopsji wiemy, jest zimno i mokro. Poprawka – w Wielkiej Śnieżnej jest wyjątkowo zimno i mokro. Poręczuje Maciek. Na linach zachowujemy słuszne odstępy. W ten sposób unikamy zbędnych przestojów i nikt specjalnie nie marznie. Wielka Studnia jest naprawdę imponująca. Zjeżdża sobie człowiek i pyta „daleko jeszcze?”, a końca nie widać. Wolę nie myśleć, co tu się będzie działo w drodze powrotnej. Lina po lince, przepinka po przepince i tak oto po kilku godzinach osiągamy suchy biwak – przestronna gotycka salka, dębowy parkiet, kominek i takie tam bajery. Tu zostawiamy większość betów, by na lekko zjechać na dno. Integrujemy się prowadząc ożywioną konwersację, żartując beztrosko i grillując kabanosy nad lampą gazową. Posiliwszy się żegnamy serdecznie towarzyszy niedoli, Mateusza i Michała, którzy opuszczają nas z zamiarem dotarcia do Partii Krakowskich. A my zbieramy zadki i „do dna”, tzn. raczej „na dno”;-) Znowu zjazdy, przepinki, ciągi wodne, wodospady, trawersy i różne inne atrakcje. Muszę Wam wyznać, że moja orientacja w jaskiniach jest skandaliczna  ;-(. Z trudem rozpoznaję kierunki góra-dół, reszta wygląda dla mnie zawsze tak samo, toteż całkowicie zawierzam los męskiej intuicji. Nikt z nas nie był na dnie. Mam nadzieję, że fakt ów usprawiedliwi to, że się gdzieś zapchaliśmy. Krążymy w jednym miejscu kilka godzin usiłując znaleźć przejście, ale bez efektu. Z planu wynika, że tak niewiele nam brakuje. Sfrustrowani i już zmęczeni kapitulujemy i podejmujemy decyzję o odwrocie. Szkoda i trochę żal. Gubi się nam Damian, wracamy po niego, wycofujemy się ponownie i około godziny19.00 osiągamy suchy biwak.

Gorzki smak porażki słodzi żart, uśmiech na zmęczonej twarzy kumpla, ciepła herbata. Organizujemy się na biwaku możliwie najlepiej, korzystając ze wskazówek i doświadczenia starego wyjadacza Maćka. Budujemy z folii NRC namiot, ogrzewamy wnętrze lampa gazową, palnikiem, ciepłem własnych oddechów. Już po chwili robi się całkiem przyjemnie. Menu, jak zwykle w takich okolicznościach, do wykwintnych nie należy, ale nam wszystko smakuje rewelacyjnie. Pochłaniamy kolejne papki i nawadniamy wysuszone organizmy. Za błędy pakowania śpiworów, które zamokły podczas transportu, zapłacą dziś Wojtek i Marcin. Wspieramy kolegów suchą odzieżą. Wojtuś śpi w gumowcach, otulony NRC-tką. Cóż… w końcu to gorąca krew SzmatłochówJ Świeżynka należy do gatunku niezniszczalnych, więc obaj śpią jak susły. W naszym genialnym trzyosobowym śpiworze do minus 40-tu panują warunki podzwrotnikowe, w których przepocone wnętrza śmierdzą po trzykroć intensywniej. Jest nam potwornie gorąco. Nie sądziłam, że można biwakować w dziurze „tak komfortowo” – no cóż, w życiu nie ma nic za darmo... Kilka razy w nocy tankujemy, ale wody jest za mało, by ugasić nękające nas pragnienie. W salce spowitej nieprzeniknionym mrokiem rozbrzmiewa kanonada pomruków i chrapań…

Budzimy się około 9.00. Śniadanie, poranna toaleta, pakowanie i powrót. Nastroje optymistyczne do czasu starcia twarzą w twarz z Wielką Studnią. Jej ostatnie kilkanaście matrów Marcin wyłoił na łapach, bo jego stópka zerwała się i powróciła lotem swobodnym na dno. Wszyscy coś niesiemy. Damian i Maciek reporęczują, odwalając najbrudniejszą robotę. Lodospad tradycyjnie daje nieźle w kość - łatwo się pośliznąć i rozbić twarz, objuczeni worami chłopcy zaskakują mnie bogactwem języka polskiego na tym odcinku ;-). Wreszcie otwór! Po 31 godzinach lodowa rura wypluwa nas kolejno na powierzchnię. Wszyscy cali i zdrowi. Zmęczenie nie dokucza, atmosfera rozluźnia się. Teraz już tylko w dół. Schodząc żartujemy i wygłupiamy się. Wory znów ciężkie, ale światło dzienne dodaje nam skrzydeł. Latają zwłaszcza plecaki zrzucane ze skalnych prożków i toczące się bezwładnie śnieżnymi poletkami.

Damian, korzystający z Toi Toi-a ustawionego w szeregu z innymi u wylotu doliny, pada ofiarą junackiej fantazji kolegów, którzy przestawiają klopik z nieszczęśnikiem wewnątrz, uniemożliwiając mu opuszczenie przybytku. No ubaw mamy po pachyJ Potem jeszcze piknik na parkingu… Jemy Nutellę, używając do tego jebadełka i grzebienia, no bo po co komu łyżki. I tak smakuje wybornie. Pakujemy się do auta i jedziemy do Chochołowa zjeść coś ciepłego i na zasłużonego browca;-)

Powrót, dom, wanna, trochę siniaków. Głowa pełna świeżych wrażeń, serducha związane wspólną przygodą i koleżeństwemJ Wszystko dobre, co się dobrze nie (kacem) kończy.

Wielkie dzięki chłopaki…

Baba


Niecka Nidziańska- jaskinie gipsowe, Góry Świętokrzyskie

22 - 25 06 2008
Uczestnicy: Asia i Tomek Jaworscy

W tym roku postanowiliśmy spędzić majówkę zwiedzając jaskinie gipsowe i inne osobliwości przyrody Wyżyny Kielecko-Sandomierskiej. Zaczęliśmy od wioski Skorocice. Występuje tam ciekawy wąwóz gipsowy, w którym wytworzyło się parę jaskiń. Najpopularniejsza i najładniejsza zarazem to Jaskinia Skorocicka. Zrobiliśmy trawers idąc wzdłuż Potoku Skorocickiego. Było bardzo miło i przyjemnie, no i formy gipsowe też niczego sobie, całkiem inne, niż te wapienne. Jaskinia Skorocicka posiada trzy otwory i można ją w łatwy sposób przejść. Odwiedziliśmy jeszcze inne jaskinki w tym rejonie ale były zdecydowanie mniej atrakcyjnie. W jednej znaleźliśmy zagryzione kury i pełno piór. Ohyda. Następnie udaliśmy się do wioski Bronina i kolejnego ranka zaczęliśmy poszukiwanie Jaskini Sawickiego. Objechaliśmy całą wiochę wzdłuż i wszerz, aż znaleźliśmy kogoś, kto wiedział o co nam chodzi. Udało nam się znaleźć gipsowe skałki w niewielkim gaju. Teren ten jak się okazało jest okresowo zalewany, w związku z czym mogliśmy podziwiać jedynie niewielki otwór jaskini ale o wejściu nie było mowy, właśnie ze względu na wodę. Pooglądaliśmy różne formy gipsowe widoczne na skałach i ruszyliśmy dalej. Jadąc w kierunku Pińczowa mijaliśmy wioskę Marzęcin. Znajduję się tu również jaskinia zwana Jaskinią w Marzęcinie. Z tego co wiem jeszcze nieskartowana. Ciężko było ją namierzyć. Tamtejszy mieszkańcy nie mieli pojęcia o co chodzi z tą jaskinią. Pewien facet był w stanie wskazać nam jedynie „jakieś skałki”, wiec postanowiliśmy poszukać w tamtym rejonie. Po jakimś czasie znaleźliśmy otwór, przy którym była nawet tablica z napisem ”pomnik przyrody”. Otwór to pionowa szczelina która przechodzi dalej w poziomą. Weszliśmy do środka, lecz znowu natrafiliśmy na czyjeś łupy. Znowu były to jakieś szczątki zwierząt- zresztą zapach też był charakterystyczny. Ohyda. Ja stanowczo odmówiłam eksploracji tej jaskini więc po chwili byliśmy już na zewnątrz. Skończyliśmy z jaskiniami gipsowymi i pojechaliśmy w stronę Kielc. Kolejnego dnia zwiedziliśmy Góry Świętokrzyskie- zdobyliśmy najwyższy szczyt czyli Łysicę oraz weszliśmy na Święty Krzyż- położony po drugiej stronie gór. Zwiedziliśmy klasztor-historyczne miejsce, cel pielgrzymek oraz podziwialiśmy gołoborza. Jadąc w kierunku Sandomierza zwiedziliśmy ruiny zamku w Chęcinach oraz zamku Krzyżtopór w Ujeździe. Następny dzień poświęciliśmy na zwiedzanie pięknego miasta Sandomierza oraz uroczego pałacyku w Baranowie Sandomerskim. Do domu wróciliśmy późno i co najważniejsze nie było korków!


SŁOWACJA: Wspinaczka w Porubce

22.05.08 - 25.05.08
Uczestnicy: Ola Strach, Mateusz Górowski + 1 osoba towarzysząca

Drugi długi weekend maja również postanowiliśmy spędzić na Słowacji. Tym razem wybraliśmy się w rejon wspinaczkowy w Porubce koło Rajeckich Teplic. Tam każdego dnia eksplorowaliśmy kolejne miejsca wspinaczkowe. Znalazło się kilka bardzo przyjemnych, ulokowanych w lesie z pięknymi widokami. Do każdego z nich z naszego kampingu było bardzo blisko( 5 do 15 minut spacerku). Ponadto zwiedziliśmy turystycznie Dolne i Nowe Diery w rejonie Małej Fatry, Słowackie Betlejem w Rajeckiej Leśnej oraz zamek w Lietawie.


Jura - jaskinia Szczelina Piętrowa

24 05 2008
Uczestnicy: Tadek, Piotr, Artur, Zuzia Szmatłoch

Celem wyjazdu było wstępne szkolenie najmłodszych adeptów jaskiniowych, oraz zrobienie kilku fotek. W czasie akcji zwiedziliśmy wszystkie główne ciągi oraz sale jaskini. Dodatkowo wynieśliśmy trochę śmieci w postaci, starych baterii, rękawiczek oraz butelek po napojach. Cała akcja trwała 5 godzin.


Jura - wyjazd rowerowy + jaskinia Na Dupce

24 05 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik

Z Żarek szlakami jedziemy do Suliszowic, następnie przechodzimy po piachu przez pustynię Siedlecką. W Siedlcu na wzgórzu Dupka jest na swój sposób ciekawa jaskinia Na Dupce (inaczej Siedlecka). Zwiedzamy dziurę. Dwa otwory i pochyły korytarz kończący się zawaliskiem. Stąd przez lasy kombinacją szlaków i dróg asfaltowych wracamy do Żarek.


Paralotnie - Czantoria Mała i Javorovy

24.05.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek

Najpierw podejście na MałąCzantorie,po starcie fajny kominek, podstawy nisko poniżej200m,chmurki przy górce fajno ciągły,na przedpolu daremnie;)Olek na termo-żaglu z1lądowaniem na startowisku. Po wylądowaniu decyzja na Javorovy ostatni wyciąg o17,tu odchyłka z zachodu i po starcie rotory, termo-żagiel słaby, Olek dłużej się obujał. Zimny Radegast, Topinka i do domu.


SŁOWACJA/WĘGRY - zjazd weteranów w Haju, jaskinie okolic Aggtelek i Słowackiego Krasu

16 - 18 05 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Tadeusz Szmatłoch, Barbara Szmatłoch, Piotr Szmatłoch oraz weterani taternictwa jaskiniowego z Speleoklubu Bielsko - Biała, SGW, Speleoklubu Dąbrowa Górnicza, Krakowa, Bobrów Żagań, KW Katowice, Aven Sosnowiec (postaram się uzupełnić ale na stronie SBB powinien być dokładny wykaz)

W pierwszy dzień integracja przy ognisku. Drugi dzień to dzień wodny. Jedziemy na Węgry do pobliskiego parku narodowego Aggtelek gdzie przechodzimy wodną jaskinię Beke. To 7 km przeważnie wodnego ciągu z wspaniałą szatą naciekową. Osoby w piankach pokonywały przeszkody wodne w sposób dowolny reszta na różne sposoby. Większość jednak moczyła się po szyję. Chyba każdy zaliczył też bliskie spotkanie z jakąś podwodną przeszkodą co przekładało się na dalszy styl chodzenia. Wieczorem natomiast ekipa "twardzieli i twardzielek" (z naszego klubu Tadek i Damian) uprawiała kanoning w Hajskim Potoku, który pokonuje kilka ciekawych wodospadów w wąwozie. Zjazdy na linie w linii spadku wody należały do ciekawych doznań. Wieczorem ognisko, mowa Ganszera i pasowanie na weteranów najstarszej czwórki z naszego klubu. W ostatni dzień jedziemy do doliny Zadielskiej gdzie przez chaszcze dostajemy się pod szczyt wzgórza do jaskinie Erniej. Zjazd na linie do ogromnej sali a wychodzenie po drabince speleologicznej. Po południu rozstajemy się. Nasza piątka jedzie jeszcze na off road ponad dolinę Hajską. Ciekawa jazda bez trzymanki i histerie Teresy. Znajdujemy ponadto wspaniałe miejsce na obiadek. Dopiero po takich wrażeniach wracamy do domu. Cały czas rewelacyjna pogoda. Serdeczne podziękowania należą się Beacie Michalskiej i Jurkowi Ganszerowi za perfekcyjne przygotowanie imprezy.

Ogólnopolski kurs autoratownictwa - Podzamcze


Kadra : Robert Matuszczak (Melon) WKTJ, Marcin Zamorski SC, Tomasz Jaworski

16 05 - 18 05 2008
Uczestnicy: Członkowie klubów zrzeszonych w KTJ PZA, Państwowa Straż Pożarna.

Przećwiczono : ściąganie poszkodowanego wiszącego w przyrządach do zjazdu z góry i z dołu, uwalnianie poszkodowanego wiszącego w przyrządach do podchodzenia ( metoda przeciwwagi i kołyski ), zjazd z poszkodowanym przez węzeł i przepinkę, podciągania ofiary metodą bloku ruchomego, przeciwwagi z różnymi konfiguracjami, hiszpańskiej przeciwwagi klasycznej i z modyfikacją, odcinanie partnera z liny, autoratownictwo na tyrolkach i trawersach. Wieczorami przeegzaminowaliśmy jeszcze kursantów z Poznania i Łodzi. Pogoda o dziwo dopisała a lało nocą lub gdy byliśmy w knajpie. Nie obyło się również bez ogniska i nocnej integracji.


Spacery po Tatrach Zachodnich

17 05 2008
Uczestnicy: Katarzyna Nowicka, Michał Wyciślik, Aleksandra Skowron, Mateusz Golicz

Nieopodal Kościeliskiej jesteśmy o 04:30 am. To nie jest literówka, jak się okazało, taka godzina istnieje i na dodatek jest zupełnie jasno. Na Hali Ornak śniadanko i dalej na Iwaniacką Przełęcz. Miał być krótki odpoczynek, ale słońce zaczęło przyjemnie przygrzewać i ostatecznie spaliśmy na przełęczy przez prawie dwie godziny (aż pojawili się jacyś ludzie). Potem podzieliliśmy się na dwie grupy. Michał z Kasią zdecydowali się na wariant łagodny - obejście Kominiarskiego Wierchu dookoła. My z Olą zaś wycelowaliśmy w Błyszcz (nigdy nas tam nie było). W drodze doszliśmy do wniosku, że skoro tak idziemy i idziemy, równie dobrze możemy wejść na Bystrą (też nas tam nie było). Zatem weszliśmy niebieskim, zrobiliśmy sobie zdjęcie, zeszliśmy czerwonym... no i nagle już trzeba było wracać do auta. Kusiło nas, żeby zejść nielegalnie z Pyszniańskiej Przełęczy do Kościeliskiej, ale otrzeźwieliśmy na widok spotkanego po drodze pracownika parku z lornetką. Niestety wbrew naszym nadziejom, zapowiadany deszcz jednak zrobili - zastał nas na początku szlaku do Doliny Starorobociańskiej. Wprawdzie w butach i tak mieliśmy wcześniej mokro (specyficzny rodzaj śniegu), ale po przemoczeniu spodni i kurtek morale wyraźnie się pogorszyło... chyba w obliczu perspektywy dreptania w takim stanie przez asfalt w Chochołowskiej. Wyraźna poprawa nastrojów nastąpiła dopiero po osiągnięciu dna doliny i odkryciu, że sezon na rowery już się zaczął. Uważam, że wydaliśmy te 9 zł/os bardzo rozsądnie. Dolina Chochołowska przemierzana z prędkością 15 - 20 km/h jest jakby dużo ładniejsza. Niestety asfalt z Chochołowskiej do Kościeliskiej musieliśmy już przedreptać. Jesteśmy z powrotem trochę po 17. Michał i Kasia naprawdę się nudzą. Czekali od 15:00 - obeszli Kominiarski i deszcz zastał ich przy Lodowym Źródle... no i przez ulewę nie udało im się zrealizować części zaplanowanego programu (Wąwóz Kraków i jaskinie turystyczne Kościeliskiej)

Zdania co do tego, czy wyjazd się udał, czy nie są podzielone (przez deszcz i to, że dawno nie chodziliśmy dużo, co niektórym stopy odbiło) - ale myślę, że tym razem jesteśmy wszyscy zadowoleni z proporcji między czasem spędzonym w aucie a czasem na świeżym powietrzu.


Paralotnie - Javorovy

11.05.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Marek Lewandowski (Glajciarz, ,PawełAirwaveSport

No i po średnim latanku.Nosiło przy górce i na przedpolu.Po16deszcz,Olka trochę zmoczyło;) ale najlepiej polatał, chyba z 4godz. http://gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Paralotnie/Javorovy_-_Beskid_Slasko-Morawski/11.05.2008/


Tatry Zach - jaskinia Wielka Litworowa

10 05 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Michał Wyciślik

Wyżej w górach jeszcze sporo śniegu. Pogoda znów taka zachwycająca nie była ale nie ma co wybrzydzać. W Zlotówce na dnie masa śniegu. W jaskini zjeżdżamy do pomijanej zazwyczaj studni Flacha. Naprawdę warto zobaczyć. W drodze powrotnej idziemy na przewyższenie (aczkolwiek nie wiemy czy rzeczywiście doszliśmy do najwyższego punktu jaskini). Powrót w dół Kobylarzem z uwagi na śnieg był mniej upierdliwy. Od Przysłopu w dół zaczyna się prawdziwa wiosna. Z uwagi na osiągnięcie zaplanowanych celów nawet niekorzystne proporcje czasowe (dojazd, dojście itp) nie pozbawiły nas dobrego humoru.


Paralotnie-Javorovy

09.05.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek

Fajne latanko,trochę wiało,do huty mittala i powrót.Noszenia do4m/s http://gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Paralotnie/Javorovy_-_Beskid_Slasko-Morawski/09.05.2008/


SŁOWACJA - wspinaczki w okolicach Sulova

30 04 - 5 05 2008
Uczestnicy: Ola Strach, Mateusz Górowski, Wojtek Sitko, Karol Jagoda, Maciej Dziurka, Damian Żmuda, Kasia Żmuda + 2os. tow.

Tak jak w zeszłym roku weekend majowy postanowiliśmy spędzić w Sulovie. Wyjechaliśmy z Olą już w środę wieczorkiem żeby ominąć korki i już od rana w czwartek iść się wspinać. Dni mijały nam na porannym wspinaniu i popołudniowej jeździe na rowerach. Było to rozsądne rozwiązanie gdyż już tak koło 12 robiło się ciasno na skałach- w tym roku wspinaczy było jak przysłowiowych mrówek. Reszta ekipy preferowała późniejsze wstawanie i wspinanie prawie do zmroku więc spotykaliśmy się dopiero przy piwku i kiełbaskach na wieczornym ognisku. (ostrzeżenie!!!!- Słowacy nie potrafią robić kiełbas- u nich kiełbasy to parówki i to niezbyt dobre a już na pewno nie na ognisko) Jedyny dzień niepogody to niedziela, prawie cały czas padało. Poniedziałkowy ranek był całkiem przyjemny więc mogliśmy go wykorzystać na wspinaczkę po całkiem już pustych skałach.


WĘGRY: Majówka

01 - 03.05.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Robert

I po udanej Majówce. Słowacja: Bratysława, Komarno,Węgry:Budapeszt,Eger.Fajne latanko w Egerze.W Budapeszcie 02.05bardzo silny wiatr i nie dało się zalatać. Pozostał ostatni dzień03.05wEgerze,po paskudnym śniadaniu jedziemy na górkę,chmury coś szybko się budują.Po drodze trafiamy na terenówkę z glajciarzami, więc za nimi, po zjeździe z asfaltu dość hardkorowo, ale Panda daje radę, wjeżdżamy na sam szczyt. Tu okazuje się że zawody mistrzostwaWęgierHungarianOpen3task.KilkuPolaków z Jaworzna, nie startujących w zawodach, czekają aż wszyscy wystartują. Okno zawodów przesuwają międzyczasie pada deszcz w koło tworzą się burze. Mam dość czekania na100zawodników i tak nie zauważą;), szpeje się, zaczynają startować. Czekają mieszają glajtami ,słaby wiatr na startowisku,s ię wkur...,rozganiam paru gości;) i szybki start klasykiem, brat z Robertem i Węgrem trzymają mi skrzydło. Terma ostra szybko nad wszystkimi komin kręcę prawie do podstawy, noszenia do6m/s, na speedzie pod wiatr lecę do punktu, trza sie sprawdzić jak to w zawodach;) Speed na maxa a tu cały czas vario szaleje i do góry, obracam sie i widzę że nad sporą częścią chmury, która szybko rośnie i ciemnieje, dziwnie piękny widok. Trza spierdalać, bez tańców i składań sie nie obyło, prawie1500m nad startem, mniejsze chmurki już tak nie ciągną .Od większości uciekłem, jednak wkoło chmury burzowo-deszczowe coraz bardziej zacieśniają skrawki nieba, trza się ewakuować na ziemię. Po chwili zaczynają sie zlatywać następni4gości na competition, ostatni już trochę za późno, ma niezłą jazdę, składania i tańce, naszczęście udaje się mu jakoś wylądować bez szwanku.Wpierwszej5bym spokojnie się załapał;)


Jura - wypad na rowery górskie

4 05 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik

Tym razem pada już bez przerwy. Startujemy z Łutowca i piaszczystymi drogami w lesie docieramy do Żarek. Stąd dalej szlakami do Ostrężnika. Mokry piasek zgrzytał w zębatkach więc aby nie zakatować rowerów na śmierć skracamy drogę wracając przez Trzebniów do auta. Byliśmy doszczętnie przemoczeni.


Beskid Śl - Równica na rowerze górskim

3 05 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik

Chimeryczna pogoda. Z Ustronia Nierodzim żółtym szlakiem wyjeżdżam na Równicę (885). Podjazd nawet zacny, zwłaszcza jak się chce go zrobić jednym cięgiem. Na całym tym odcinku spotykam jedynie kolorowe salamandry. "Stonka" pojawia się dopiero na szczycie Równicy. Dalej grzbietem na przełęcz Beskidek i stąd bez szlaku wspaniały zjazd do Jaszowca. Do auta wracam szlakiem rowerowym wzdłuż brzegu Wisły.


Beskid Niski - zdobywanie korony gór polskich

2 05 2008
Uczestnicy: Ryszard Widuch oraz Marzenna i Maciek Widuch

Zdobyliśmy Lackową 997 m npm przez Białą Skałę i Ostry Wierch przełęcz Puławskiego. Był to nasz 27 szczyt z korony gór Polsk,i został jeden - Rysy


Tarnowskie Góry

28 04 2008
Uczestnicy: Wojtek Sitko i os. niezrzesz.

Akcję rozpoczynamy o 21.00, uzbrojeni w chińskie jednoosobowe pontony, trochę szpeju i parę awaryjnych gadżetów, z celem dotarcia w rejon sztolni odwadniającej. Po 30 minutach jesteśmy przy "Wolfie", gdzie awaryjnie wieszamy drabinkę speleologiczną. Idziemy na "pochylnię", którą dostajemy się na niższy poziom. Pompujemy nasze pływające kajakowynalazki. Nie obyło się tu bez niespodzianek, ale na szczęście, po ponad 2h pompowania i łatania pontony zaczęły utrzymywać się na wodzie. Kierujemy się na północ, niosąc lub ciągnąc pontony dochodzimy do skrzyżowania głównych ciągów w dnie szybu, gdzie wodujemy wreszcie kajaki (i nabieramy pierwsze porcje wody). Po kolejnych kilku kilometrach robimy przystanek i wspinamy się szybem na poziom powierzchni. Przez otwór widzimy blady świt (jest po 4 w nocy), dzwonimy do rodziny by powiadomić o spóźnieniu w stosunku do wcześniejszych planów. Spływamy jeszcze fragment z prądem i rozpoczynamy odwrót tą samą drogą (tym razem rzeką pod prąd, co mocno utrudnia zabawę). Z jednego z kajaków schodzi spora część powietrza, w drugim też jest jakiś mały otwór, więc średnio przyjemnie walczy się ze zmęczeniem i czasem. Westchnienie ulgi przy wyjściu z kajaka.. Po drodze na szybko robimy małe przytamki by nie mącić zbyt mocno wody za sobą, zwijamy wszystkie pozostawione wcześniej gadżety (walka z kompresjś sztywnego winylu pontonów), zbieramy śmieci po sobie, i biegusiem udajemy się do wyjścia. Przed 10.00 jesteśmy na powierzchni.


Jura - skała Barwinek - spotkanie przedwyprawowe Goll-2008

26 - 27 04 2008
Uczestnicy: RKG: w manewrach - Mateusz Golicz, wieczorem dojechali - Aleksandra Skowron, Michał Wyciślik; WKTJ: Robert Matuszczak (Melon), Zbigniew Rysiecki, Piotr Stelmach (Kierownik), Sławomir Kozłowski, Agnieszka Appelt, Arkadiusz Brzoza, Aleksandra Harat, Stefan Nowak, Ryszard Chiniewicz, Wojciech Hołysz, Marcin Gorzelańczyk, Urszula Kotewa, Norbert Skowroński; osoby towarzyszące (również WKTJ): Ewa Kozłowska + 3 os. i dwa psy.

W spotkaniu wzięło udział 17 osób (jeśli dobrze policzyłem) z WKTJ oraz 3 z RKG. W sobotę pod kierunkiem Roberta Matuszczaka ćwiczyliśmy elementy ratownictwa jaskiniowego. Najcięższy z całej grupy Rysiek odegrał rolę poszkodowanego, którego w noszach transportowaliśmy skośną tyrolką z balansem pod jeden z wierzchołków Barwinka. Poszkodowany starał się być bardzo realistyczny, krzycząc i złorzecząc "ratującym" go kolegom. Dalej był flaszencug na wierzchołek, przepinka do tyrolki poziomej i mrożąca krew w żyłach jazda na drugi wierzchołek. Stamtąd nosze zjechały w dół kolejną skośną tyrolką do drzewa. Mimo tego, że scenariusz był bardziej skomplikowany niż w zeszłym roku, poszło nam dużo sprawniej. Abyśmy nie popadali w samozachwyt, Melon i Zbigu po południu skomentowali kilka spośród licznych błędów.

Póżniej rozegraliśmy mecz piłki nożnej i przy ognisku omówiliśmy kilka spraw organizacyjnych. Dalej były już tylko dyskusje o możliwościach i kilometrach, które oczywiście odkryjemy w tym roku :-).

W niedzielę rano ku uciesze gawiedzi Arek Brzoza i Piotr Stelmach ("Kierownik") przeprowadzają przyspieszony proces wietrzenia kawałka skały - czyli próby sprzętu do poszerzania zacisków. Po opatrzeniu rannych zjadamy śniadanko i udajemy się do domu. Ekipa z WKTJu dzieli się na kilka mniejszych grup, które rozjeżdżają się po Jurze aby korzystać z bardzo ładnej pogody (wiosna w pełni).

Podziękowania dla Melona za opiekę merytoryczną nad naszymi ćwiczeniami.


Jura - okolic Podlesic, wyjazd kursowy, wspinaczkowy, jaskiniowy i rowerowy

26 - 27 04 2008
Uczestnicy: Tomek Jaworski (instr.), Asia Jaworska, Mateusz Górowski, Ola Strach, Łukasz Korzeniowski w sobotę: Ola Górczyńska, Adrian Piejko, w niedzielę: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Paweł Szołtysik, Wojtek Sitko, Janusz Rudol (Rudi), Elvis (TKTJ) z dziewczyną.

W pierwszy dzień kursanci ćwiczyli poręczowanie na skałkach Biblioteki. Asia na rowerze zrobiła trasę: Podlesice - Bobolice - Niegowa - Podlesice. Wieczorem ognisko. W drugi dzień kursanci z Tomkiem uczyli się kartować na przykładzie jaskini Głębokiej. Paweł z Wojtkiem wspinali się na Bilbliotece gdzie zrobili 8 dróg od 5 do 6.1+ (próba). Damian, Teresa, Rudi i Asia, Elvis i Agnieszka przeczołgali się przez jaskinię Berkową a potem (z wyjątkiem Elvisa i Agnieszki) pojechali odwiedzić kolegów z WKTJ i RKG na skałkę Barwinek. Nie zastaliśmy jednak już naszych kolegów z Nocka. Rozstajemy się z Asią, która wraca do Podlesic. Reszta dalej jedzie przez Skarżyce, Piaseczno a następnie przez lasy do Kroczyc. Przed tą miejscowością przy czarnym szlaku na wzgórzu znajduje się uroczy cmentarzyk żołnierzy, którzy zginęli w I wojnie światowej. Z Kroczyc na północ żółtym szlakiem i powrót do Podlesic. Dzień kończymy ogniskiem i powrót do domu.


CZECHY: Paralotnie - Javorovy

26 - 27.04.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Michał Trytko

I po latanku. Olek w stronę Polski pod wiatr, okolice Chełmu i powrót, Tryciol do bólu bez waria w okolicach górki, ciężko z lądowaniem tak nosiło, ja w dal i sie skończyło w rotorach i lądowaniem na polance po baranach. Noszenia do6m/s. 26.04.2008 Warun taki sobie i późno starty po 15,Tryciol 2razy, ale fajną glajciarke z Przemyśla poznaliśmy;) ja poleciałem w dal nie wiem po co, ale przyjechał po mnie: )polecam restaurace u Dubu w Smilovicach ładna kelnerka tfu sexowna bardzo;) ps.tryciol trza było zostać marudo do jutra i tak ten sam warun;)i długie rozmowy ze ślązakami, gadają prawie jak po naszemu a pivo Radegast nie do porównania.


Jura - wspin w dolinie Będkowskiej

24 04 2008
Uczestnicy: Wojtek Sitko, Karol Jagoda

Wypad na Sokolicę w czwartek okazał się strzałem w dziesiątkę - przez cały dzień nie spotkaliśmy ani jednego wspinacza. Już na samym początku rzuciło nam się w oczy bardzo dobre i logiczne obicie dróg. Wspin rozpoczynamy z półki skalnej ponad lasem, która jest idealnie przygotowana do asekuracji z tego miejsca. Pierwszą drogę (Lewy Komin) atakujemy trzema wyciągami, chociaż spokojnie dwa by wystarczyły (ok. 57 metrów). Mijają ponad 2 godziny i już jesteśmy na dole. Kolejny padł Lot na Brandysa (w całości V+), przy pomocy dwóch wyciągów. Na sam koniec postanowiłem przystawić się do Drogi Ostapowskiego (VI.1+), lecz gdy po około 20 metrach doszedłem do właśnie tego + w wycenie trudności drogi, autoasekuracja pomogła mi się z nią pożegnać. W tym momencie telefony niektórych klubowiczów zaczęły się urywać (powodem tego był brak łączności z Sokolicą) - sytuacja wyjaśniła się około 20.00 kiedy byliśmy już przy samochodzie (fotki bardzo niedługo).


Paralotnie - Wapiennik

21.04.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek, Marek Lewandowski

Weekend deszczowy,więc do polatania poniedziałek.Silny wiaterek u góry,czyli mała górka na żaglu.


Tatry Zach. - jaskinia Miętusia Wyżnia

19 04 2008
Uczestnicy: Ryszard Widuch, Asia Ragus (TKTJ), Wojtek Sitko, Mirek Mendyk, Łukasz Korzeniowski, Adrian Piejko, Anna Bil, Asia Wasil (Pacyfa)

Akcja kursowa. Próba dojścia za syfony nie udała się ponieważ woda z Paszczaka nie zmieściła się w Blotnym Syfonie. Na zewnątrz opady deszczu. (wg relacji Ryśka Widucha może ktoś napisze coś więcej)


Góry Sowie - Czeszka

18.04.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski

Bracik na rozmowie z japońcami,ja zwiedzam park zamkowy wŻarowie.PoGórySowie na Czeszke,kierunek wiatru nie odpowiedni,chmury i małe drzewka posadzone,jedynie dobrze oznakowane dojście;) http://www.gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Turystyka_Gorska/Gory_Sowie_-_Czeszka_18.04.2008/


Tatry Zach. - spotkanie przedstawicieli klubów speleo z dyrekcją TPN w Kirach

17 - 18 04 2008
Uczestnicy: Adam i Ania Szmatłoch oraz reprezentanci innych klubów

W ogólnych zarysach omówiono przyszłą współpracę klubów zrzeszonych w PZA z TPN w zakresie ochrony i oczyszczenia jaskiń tatrzańskich.


SŁOWACJA: Mała Fatra - zjazd na skiturach z Wielkiego Krywania

13 04 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Henryk Tomanek

Z doliny Vratnej startujemy z nartami na plecakach do doliny Za Krawiarskim (700). Dolina jest dość ciekawa a szlak urozmaicony terenowo. Na dole rządzi całkowicie wiosna i nawet obawialiśmy się długiego podejścia "z buta". Nagle gdzieś na 1000 m pojawia się śnieg, którym poruszamy się już ciągle na nartach. Osiągamy boczną grań Chrapaky i nią docieramy na główną grań Małej Fatry między Małym i Wielkim Krywaniem. Ludzi (skiturowców) spotykamy dopiero pod Wielkim Krywaniem. Na nartach osiągamy szczyt Wielkiego Krywania (1709). Zjazd po firnowatym, lekko "puszczonym" śniegu to sama rozkosz. Zjeżdżamy do górnej stacji wyciągu (biję tu chyba swój tegoroczny rekord szybkości na nartach). Dalej nartostradą (?) prosto w dół do Vratnej. Śnieg kończy się kilkaset metrów nad dnem doliny więc kilkanaście minut musimy schodzić. Pogoda cały dzień wspaniała.


Skały Rzędkowickie

13 04 2008
Uczestnicy: Adam, Ania, Basia, Tomek, Artur, Wojtek, Wiola, Julka Szmatłoch + 2os. tow.

Godzina 7:50 budzi mnie telefon (dzwoni Wojtek), - fajna jest pogoda, jedziemy w skały ?? - dobra to będę w Rudzie za godzinkę -ok Szybkie pakowanie niezbędnych gratów i w droge, w Rudzie spotykamy się o 9. Pakujemy do aut reszte ekipy i ruszamy w skały Rzędkowickie, Na miejscu robimy sobie kawe przy starym wapienniku i ruszamy żeby trochę "połoić", ludzi trochę było , ale bez tragedii - to wkońcu Rzędkowice. Sapcer pod skałami i znajdujemy wolną drogę, "studnisko" - zaczynamy. Tomek prawie na żywca, wędka - idzie Wojtek i Artur, ja odpuszczam, ściągamy przenosimy się dalej, na "małej grani" zakładamy linę dla dzieciaków. Wojtek przyswaja sobie zasady wspinaczki na kościach, zaraz obok jest "baszta" więc robimy tam droge (chyba VI), od strzału: ja, Tomek , Wojtek i Artur z małą pomocą na poczatku (wzrost), kolejna droga pada na zegarowej (VI) - gdzie zaczepił nas jakiś fotograf, że niby jakieś zdjęcia do prasy i czy się zgadzamy, dobra pstrykaj Pan sobie -może bedziemy sławni. Lekko już "zbułowani" i głodni wracamy do aut na posiłek, wcinamy kiełbaski z ogniska, bigos i bogracz, prawdziwa uczta na łonie natury, dzieciaki grają w chowanego, my pijemy kawę, no i trzeba się powolutku zbierać....(zdjęcia)


Tatry - Jaskinia Miętusia

12 04 2008
Uczestnicy: Mateusz Golicz, Aleksandra Skowron, Daniel Bula

Jak widać na 16 g. aktywności 5 g. spędziliśmy w aucie a 6 g. w jaskini. Moim zdaniem proporcje są dziwaczne. Myślę, że inteligentni ludzie nie marnują w ten sposób czasu, ale może się mylę.

Przebijamy to! Wyjazd ok. 8:00, w domu byliśmy o 23:00 - zatem 15 godzin. W jaskini byliśmy 2 godziny. Pozwoliłem sobie zilustrować to zdarzenie wykresem:

Wykres2008.gif

No cóż, ryzyko było wkalkulowane w ten wyjazd. Niezbyt chodzona ścieżka do Miętusiej tylko potwierdzała obawy, którymi podzielił się ze mną przez telefon Rysiek. W planach był Korytarz Trzech Króli, ale skończyło się ,,o jeden zakręt za Matką Boską. W rurze potok, mimo mocnego postanowienia, że tym razem nurkować nie będziemy, zmoczyliśmy się totalnie. Przynajmniej pogoda na podejściu była miła i nie padało na nas.


Jura - wspin w skałkach w Rzędkowicach

12 04 2008
Uczestnicy: Wojtek Sitko, Karol Jagoda, Mateusz Górowski, Paweł Szołtysik

Tym razem nie ciekawa pogoda, zimno, przelotne deszcze i wiatr. Wspinaliśmy się na Zegarowej na drogach od 5+ do 6.1. Niezbędnym elementem było ognisko, które pozwoliło przetrwać niekorzystne warunki.


Dolomity (tarnogórskie) - wspin

11 04 2008
Uczestnicy: Anna Bil, Lukasz Pawlas, os. tow - Mateusz Brewczyński, Robert Kania, Wojtek Bil.

Miłe niedzielne wspinanki w Dolomitach. Wspinanki miłe, w bardzo sympatycznym towarzystwie, w promieniach słonecznych, wśród spadających kamieni. Pomarańczowy kolor skał – ładny, trasy – wariacje szóstkowe, „Kobiety naszego życia“- moje ulubione. Krucho, krucho, krucho.


Jura - wspin w skałkach w Ryczowie

6 04 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Paweł Szołtysik

Cudowna pogoda do wspinu, puste skałki. Zrobiliśmy 9 dróg o różnych trudnościach (od 4 do 6.1). Były rysy, filarki, depresje i szczelina. Jedną drogę zrobiliśmy z dołem, reszta na wędkę.


Beskid Śląski

5 - 6 04 2008
Uczestnicy: Ania i Adam Szmatłoch, Asia i Tomek Jaworscy

W sobotę urządzamy niewielki off-road testując nowe koła w Vitarze założone niedawno przez Adama. Wyjeżdżamy z chatki w Brennej i po niedługim czasie „zdobywamy” Kotarz (974 m. n.p.m.). Zwiedzamy okolice Kotarza i wracamy do chatki na wspólnego grilla.

Nasza wieczorna rozmowa przy grillu dotyczy bardzo ważnych tematów związanych z klubem-pada wiele pomysłów i rozwiązań, które mamy zamiar zrealizować Jest to tak wciągający temat, że kończymy dopiero o trzeciej nad ranem.

Następnego dnia wyruszamy -tym razem na nogach- na spacer po Beskidzie Śląskim. Podczas odpoczynku na Hali Jaworowej pod Kotarzem z widokiem na Czantorię, Równicę i Stożek dopracowujemy szczegóły ułożonego dzień wcześniej planu. Podziwiamy niezwykle relaksujący krajobraz i wracamy do chatki a następnie późnym wieczorem jedziemy do domu.


Tatry Zach. - Jaskinia Zimna, główny otwór – korytarz galeriowy. Pół baśń wg RW

4 - 6 04 2008
Uczestnicy: Ryszard Widuch - instr. oraz kursanci: Łukasz Pawlas, Łukasz Korzeniowski, Karol Jagoda, Wojciech Sitko

Wyjazd miał być siedmio osobowy, ale życie poraniło dwoje kursantów i zostało nas pięciu, szybki przepak, kupa gratów na kolana i jedziemy albeą. Na autostradzie tablica informuje, że obwodnica Krakowa jest zablokowana, skręcamy na Chrzanów, Oświęcim. Nie cierpię tej trasy, w Makowie wykręcam nr 997 i dowiaduję się, że Krowiarki są odśnieżone niestety asfalt został zwinięty jesienią i jeszcze leży u sołtysa, zacytuję klasyka (tzn. Kwaśniewskiego) „nie jedźcie tą drogą” chyba, że terenówką. Budzimy gaździnę jemy kolację i spać. Rano idziemy do jaskini, przebranie i zanurzamy się w przygodę (rpg) W otworze kupa lodu, ale co tam spróbuję zejść(…) to nie prawda, że w takich momentach przelatuje w oczach całe życie, ja pomyślałem tylko „ty debilu” i zatrzymałem się na wysepce kamiennej (siniak do obejrzenia). Wieszamy liny (40m), a pro po (w życiu nie wiedziałem jak się to pisze, ale po kilku podziałach czerwona kreska pod słowem znikła ). Tu mała dygresja - wiele razy wyrażałem swój pogląd na temat, bezalina który jest w magazynie i myślałem, że ten mój pogląd trafił do wszystkich, ale niestety się pomyliłem. Miałem nadzieję, że te liny w mojej obecności już nie zaistnieją i nie chodzi tylko o moją osobę, ale o wszystkich, których kocham a kursantów kocham, bo mi płacą. A jak płacą to mogą wymagać, przypuśćmy, że lina pęka pod ciężarem kursanta i ten np. łamie kręgosłup (osobiście znam człowieka z taką przypadłością spowodowaną upadkiem z kawałkiem liny). Prokurator badający sprawę wzywa instruktora i przedstawia mu zarzut narażenia na niebezpieczeństwo i nieumyślne spowodowanie uszkodzenia ciała, mój ubezpieczyciel się na mnie wypina tak jak na kierowcę z niesprawnym autem. Mam wyrok i płacę odszkodowanie do końca życia, mam jedno pytanie gdzie wtedy będzie osoba, która radośnie wydała te liny, (które są nie do obronienia w sądzie) nie świadomym kursantom. Gdybym był asertywny (cokolwiek to znaczy) to powinienem przerwać akcję a kosztami obciążyć kogoś. Sami róbcie, co chcecie, ale kursant jest „rzeczą świętą), tyle krótkiej dygresji. Idziemy dalej, jaskinia nawet ładna, ponor suchy, prożek zaporęczowany, Wantowy pęka szybciutko, pod Czarnym wyciągam kanapkę i obserwuję, ruszył pierwszy, pierwsza, wpinka i okazało się, że pod ziemią przyciąganie też działa i to nawet dwa razy. Idzie drugi a ja wyciągam kroplówkę ze wzmacniającym wlewem, przyciąganie nadal działa. Idzie trzeci nawet mu żre a ja wyciągam butlę z tlenem i przygotowuję się mentalnie (tak jak skoczkowie) trzeci rzeźbi a ja wklepuję sobie krem przeciw zmarszczkom i rozstępom. Trzeci zjeżdża dobrowolnie, czwarty nic nie mówi, mam łzy w oczach, ale odrywam się od kanapki, z tłumu pada propozycja „może, viagrę” (błysk w umyśle-po, co im viagra), ale już się wiążę i nie ma czasu na zastanawianie się nad kondycją młodego pokolenia. Natura dała mi stopę o numerze 40 a ze względu na kurs kupiłem sobie gumiaki o numerze 43 + dwie wkładki i cztery pary skarpet, jak stanąłem na stopniu to czubek buta tak się wyginał, że dotykał mojego kolana, dlatego postanowiłem wspinać się na kolanach. Nad Beczką tłumaczę ”jak spadniesz to płyń do brzegu” na to kursant „jak to płyń to tu jest woda” Potem już same nudy nie licząc spotkania z belszczanami. Powrót bez problemów, ekipę podzieliłem na dwa samodzielne zespoły i nawet nie musiałem targać żadnego zapomnianego wora. W czasie przebierania jeden kursant powalił resztę filozoficzną myślą na temat ncp, że „lepiej wyjść pół godziny za wcześnie niż półtorej za późno". Ciepły prysznic (o 23.00)!!! kolacja i spać rano przepak i do domu

I kwartał

RUMUNIA - off road i jaskinie

29 03 - 6 04 2008
Uczestnicy: Piotr Szmatłoch + ekipa


SŁOWACJA - wędrówka skiturowa na Wielki Chocz

30 03 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Mateusz Golicz, Ola Skowron, Henryk Tomanek, Krzysztof Hilus

Tym razem startujemy z wioski Valaska Dubova (645). Śnieg jednak "uciekł" po ostatnich ciepłych dniach mocno do góry tak że musimy z buta podejść gdzieś na 1000 m. Mgły ustąpiły i odsłoniły się wspaniałe widoki. Na szlaku spotykamy kilka osób w tym 3 Polaków na skiturach. Na szczycie Wielkiego Chocza (1611) nawet nie wiało więc trochę tam siedzimy. Piękny zjazd do Srednej Polany dalej niestety trzeba kombinować. Chyba pierwszy raz w tym sezonie nie dotarliśmy na nartach do auta. Ale i tak było fajnie. (zdjęcia)


Wspinaczki w okolicach Piaseczna

30 03 2008
Uczestnicy: Wojtek Sitko, Ola Strach, Karol Jagoda, Paweł Szołtysik

Tegoroczny sezon wspinaczkowy w plenerze rozpoczęliśmy raczej spokojnie. Głodni wspinu ruszyliśmy co świt do Piaseczna - cel numer jeden skałka Cydzownik (od razu wydała mi się znajoma). Bez większego marudzenia zmontowaliśmy śliczne stanowisko do wędki i przy jej pomocy wyłoiliśmy kilka zróżnicowanych technicznie i trudnościowo dróg (najtrudniejszy z nich był Filarek, którego zrobiłem, tylko dzięki pomocy Oli, kilku kamieni i ekspresa). Wczesnym popołudniem przenieśliśmy się na Okiennik Wielki, gdzie znów założyliśmy wędki. Nie robiliśmy jednak konkretnych dróg, lecz przypadkowe kominki i rysy (jedynie Paweł pokusił się o wyłojenie jakiegoś filarka o trudności VI.1, może więcej). Podsumowując, pogoda dopisała, a skałki nie były jeszcze zatłoczone, czyli wypad uznajemy za udany.


Paralotnie - Żar

30.03.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek

Choć wschód i Marek z Tryciolem na Skrzyczne pojechali. My z Olkiem na Żar, tu południe, po kilka startów, bąble i ciężko, dopiero 3 start na północ okazał się trafiony, chwilę bąbli i super komin i 1000 m nad start więc przelocik na Palenice, tu fajny cumulusik zaciągał, dalej Hrobacza Łąka i Bielsko, cumulusy tu oszukane i się rozpadały;) noszenia do 5m/s wysoko zimnawo;)


Paralonie-Żar

28.03.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek

Choć cirrus zalegał latanko fajne. Noszenia-winda do 6,8m/s Olek fajny przelocik, ale niestety brakło do zamknięcia trójkąta. (zdjęcia)


Paralonie - Żar

27.03.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Olek Wieczorek

Przed wyjazdem zapowiadało się fajno, piękne budujące się cumulusy. Na miejscu tragedia, wszystko w warstwowych chmurach bez słońca. Jednak jedziemy do góry, zaczyna prószyć śniegiem, starty i spokojne zloty. Na dole rozmyślamy co dalej, koło 14 czary-mary, zaczyna przedzierać się słońce, jedziemy do góry, chmury rozpadają się. Słońce szybko wygrzewa, duże kontrasty ze śniegiem, wiosenna terma rusza:) i latanko:), kominy do 4m/s ostro miejscami jak to wczesną wiosną:)


Turbacz - wędrówka narciarska

25 03 2008
Uczestnicy: Aleksandra Skowron, Mateusz Golicz

Startujemy spod leśniczówki w Obidowej. Tym razem nic sobie nie robimy ze szlaków turystycznych i podchodzimy na Turbacz (1310 m n.p.m.) najkrótszą trasą - ścieżką prowadzącą przez polanę Stusy, Tynowe, Kałużną i Rozdziele, zaliczając po drodze Średni Wierch i Solnisko. Śniegu tyle co napadało w czasie Wielkanocy nie było przez całą zimę. W świeżutkim puchu, którego cały czas przybywało (w drodze na zmianę towarzyszą nam niewielkie zadymki i próbujące gdzieś tam się przedrzeć słońce), szło się więc rewelacyjnie!

Za polaną Rozdziele docieramy do czerwonego szlaku na Turbacz i nim podążamy już do końca - przez szczyt do schroniska. Obiad, drzemka i nazot. Na powrót obieramy ponownie trasę poza szlakiem, głównie dlatego, by uniknąć "zjazdu" granią. Ze schroniska na szczyt podchodzimy jeszcze na fokach, a stamtąd - już na azymut - spadamy do doliny Lepietnicy. W ten sposób uzyskujemy kawałek przyjemnego zjazdu :-) Znaczna część tego odcinka prowadziła polanami; jednak kiedy w pewnym momencie się skończyły, zmuszeni byliśmy kontynuować ścieżką w parowie. Zjazd kończy się nad brzegiem Lepietnicy i dalej mozolnie drepcze się do końca doliny, od czasu do czasu ściągając narty i brodząc w strumyku. Nie da się jednak odmówić dolince uroku - jak i całym Gorcom :-) Pod koniec dnia zrobiło się też zupełnie bezchmurnie, także łapiąc ostatnie promienie słońca ładujemy się do samochodu i wyruszamy w długą i zakorkowaną (o zgrozo) drogę do domu.


Mała Babia Góra (Cyl) - wędrówka skiturowa

24 03 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Paweł Szołtysik, Henryk Tomanek

Mniej lub mocniej prószył śnieg. W Zawoi Markowej spotykamy wesołą ekipę z TKTJu m. in. Sapiechów, Rumuna, Alka i innych. Szli na Babią Górę. My od parkingu podchodzimy na nartach. Na Markowych Szczawinach powstaje jakiś potworek (niby to ma być schronisko ale chyba będzie szpetne). Na przełęczy Brona rozstajemy się z naszymi kolegami, którzy startują na Diablaka a my udajemy się na Cyla (1515). Tu znacznie gorsze warunki. Zadymka, mocny przenikliwy wiatr, widoczność ograniczona tak że idziemy od tyczki do tyczki. Na szczycie Cyla tylko zdejmujemy foki i dalej grzbietem zjeżdżamy w stronę Jałowcowej Przełęczy. Przy takim "mleku", wietrze i walących drobinkach śniegu zjazd jest trochę dziwny bo to co jest zaspą można wziąć jako powietrze i odwrotnie. Niżej jednak wiatr zanika i robi się całkiem przyjemnie. Trochę powyżej przełęczy natrafiamy na wytop w śniegu. Wchodzę do wytopionej salki. Dalej ciasna szczelina i bez kombinezonu się nie pcham. Może to Złota Studnia (?). Z tego miejsca zjeżdżamy wprost na północ bez szlaku. Północne zbocza masywu Babiej są strome a miejscami nawet bardzo. Po ostatnich opadach w kilku miejscach braliśmy pod uwagę zagrożenie lawinowe. W puchu jednak po stromych zboczach "płynęło" się wspaniale. W połowie zbocza osiągamy zielony szlak narciarski (możemy sobie pogratulować orientacji w terenie) i nim już "normalnie" zjeżdżamy do Markowej gdzie o dziwo znów spotykamy się z ekipą TKTJ. Powrót do domu w fatalnej pogodzie.


Paralonie- Żar

23 03 2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski (Sebacave), Olek Wieczorek, Marek Lewandowski (Glajciarz)

Wielkanocne latanie takie sobie, choć zapowiadało się przyjemnie, najlepiej Olek polatał. Po spirali upadkowej, krawat i przywalił, wszystkim kretom żyrandole pospadały;) cały, jedynie błotne barwy ochronne przyjął jego szpej;) fotki wkrótce


Paralonie-Żar

22 03 2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski (Sebacave), Olek Wieczorek

I po latanku z przygodami;) skrzydełka chodziły na wszystkie strony;) fotki wkrótce


Tatry Zach. - jaskinia

15 03 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Tadek Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Agnieszka Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Piotr Szmatłoch, Wojtek Szmatłoch

Rekonesans do jednego z zamierzonych celów. Tak poza tym, kaprawe podejście, w dziurze zimno, czasem ciasno, czasem mokro. Trochę wysiłku kosztowało.


Paralotnie - Żar

09 03 2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Michał Trytko, Olek Wieczorek (b.czł. klubu), Marek Glajciarz (b.czł. klubu), Kamila, Magda, Aldona (os. tow)

Wiosenna terma, chwilami ostro, duszenia. Ja i Marek lądowanko przy zalewie na małej polanie, Tryciol zalicza płot posesji;) ale ok. Jednego gościa poskładało i przywalił w glebę, glajciarzy sporo. Olek najlepiej polatał na new maszynie.


Tatry Zach. - wypad skiturowy na Bobrowiec

9 03 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Mateusz Golicz, Ola Skowron

Start z doliny Chochołowskiej. Śniegi zaczynały się tuż za parkingiem na Siwej Polanie. Podchodzimy ciekawym szlakiem na szczyt Bobrowca (1664). Śnieg był bardzo mokry. Po południu jednak jakość śniegu się poprawiła i zaliczamy udany zjazd w dół.


Paralotnie - Javorovy

08.03.2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Marek-Glajciarz z córką (na UP Trango2) Advance Beta3-tandem

1 zlot i 2 ostre latanko w chmurze frontowej, trochu potrzepało;) Marek z córka na tandemie drugi lot, wielkie skrzydło;)


Tatry Zach. - wyjazd kursowy do jaskini Czarnej

8 - 9 03 2008
Uczestnicy: Tomek Jaworski oraz kursanci

Po sprawnym dotarciu do „uroczej” bazy wyruszamy pod otwór, bez niespodzianek. Po wejściu nie obywa się bez małych trudności: Oblodzony pierwszy korytarz, trudności w kominie węgierskim. Reszta idzie raczej gładko J. Realizujemy w całości plan, przechodzimy partie królewskie i wracamy. O ile poręczowanie szło zgodnie z planem, to deporęczowanie było wynikiem wielkiej improwizacji. Tutaj wielkie podziękowanie dla Tomka! Wychodzimy w zasadzie przed czasem. No i jeszcze to zejście, pokonywane różnymi technikami. Docieramy do bazy. Wyjazd można zaliczyć do udanych.


Beskid Śląski

7 - 9 03 2008
Uczestnicy: Asia Wasil (Pacyfa)

Razem z moimi przyjaciółmi z grupy medycznej wybraliśmy się na szkolenie prowadzone przez zaprzyjaźnionych goprowców. Gościli nas w swojej "goprówce" na Klimczoku. zajęcia odbyły się w sobotę. Obejmowały, oprócz standardowej już na takich wyjazdach pierwszej pomocy, mniej lub bardziej kwalifikowanej, ewakuację poszkodowanych ze stoku, transport przy pomocy akii i tobaganu na desce ortopedycznej czy materacu próżniowym, wyciąganie poszkodowanych z trudno dostępnych miejsc;), poszukiwanie ludzi za pomocš nawigacji GPS i krótki wykład na temat zachowania się w górach, który zdradził nam parę trików:) Jednym słowem świetni ludzie, świetna zabawa a przy okazji łażenie po górach i trochę nauki... A w Beskidach wiosna... Ciepło, błotnisto a śnieg w większych ilościach jedynie na samych wierzchołkach...


Paralotnie - Czantoria Mała

07 03 2007
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Michał Trytko, Marek-Glajciarz , Daria, Magda (os. tow.)

Zloty z Małej Czantorii, kilka bąbli i foty dzików w staniku;)


Wypad skiturowy w masyw Pilska

3 03 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik

Szybka decyzja, szybki wypad. Emma trzymała mnie w domu w sobotę i niedzielę więc wyskoczyłem w poniedziałek. Zgodnie z moimi przewidywaniami śnieg zaczynał się tuż przy drodze na przełęczy Glinne. Stąd na nartach w mokrych i przepadających śniegach podchodzę słowackim szlakiem granicznym na kopułę szczytową Pilska. Szlak jest nieskalany żadnym śladem. Akurat szczyt schowany był w chmurach. Widoczność ograniczona do kilkunastu metrów. Zadymka. Nie udaje mi się odnaleźć krzyża na szczycie. Po Pilsku w taką pogodę można chodzić i chodzić. Ledwo co udaje mi się trafić na swój własny już mocno zawiany ślad. Uciekam w dół drogą podejścia. Mimo różnych gatunków śniegu (w partiach szczytowych betony) zjazd przecinką jest przepiękny. Jedynie na samym dole lawiruję trochę po śnieżnych płatach ale do drogi zjeżdżam na nartach w padającym już mocno deszczu.


Halemba - lodowisko

27 02 2008
Uczestnicy: Mateusz Górowski, Ola Strach, Zygmunt Zbirenda, Teresa Szołtysik, Damian Szołtysik, Aga Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Tadek Szmatłoch, Ania Szmatłoch, Basia Szmatłoch, Maciej Dziurka, Asia Jaworska, Daniel Bula, Henryk Tomanek, Kasia Żmuda

Fajna zabawa na lodowisku o czym świadczą te zdjęcia, które wykonała Asia.


ISLANDIA - jaskinia Raufarhólshellir

24.02.2008
Uczestnicy: Staś Zawada, Adam Kowalski (Adaśko - Katowicki Klub Speleologiczny), Agnieszka Sokołowska (os tow)

Niedziela rano, dni już są coraz dłuższe, pogoda słoneczna więc do jaskini wybraliśmy się drogą trochę okrężną przez Krysuvik, miejsce śmierdzące zgniłymi jajkami, w którym jest sporo gorących źródeł. Potem w śnieżycy wzdłuż oceanu do Thorlakshofn i już prawie byliśmy na miejscu (znów słonecznie - tu pogoda się diametralnie zmienia co parę kilometrów). Sama jaskinia jest szerokim (ok 10m) tunelem długości 1350m, którym około roku 1000 n.e. wypływała lawa z pobliskiego wulkanu. Na początku mieliśmy trochę trudności, okazało się, że pierwsze 200 metrów jest pokryte warstwą lodu, nie wzięliśmy raków więc wyglądaliśmy trochę komicznie. Potem do końca nie było już żadnych problemów, wędrowaliśmy szerokim tunelem, pokonując kolejne zawaliska. Na końcu jaskinia rozdziela się na trzy tunele zakończone wąskimi przejściami na wysokości jakiś 2 metrów przypominającymi system kanalizacji wielkich miast. W każdym razie zaschnięte wodospady lawy z nich wypływającej wywołują takie skojarzenia. Jaskinia jest pojedynczym tunelem z jednym wyjściem wiec zrobiliśmy tą samą drogę z powrotem i do domku. (zdjęcia)


Tatry Zach. - jaskinia Kasprowa Niżna

24 02 2008
Uczestnicy: Ryszard Widuch, Ola Strach, Ola Górczyńska, Adrian Piejko, Ania Bil, Łukasz Pawlas

Na początku trochę statystyki z mojego komputera w samochodzie:

  • Wyjazd godz. 6.00
  • Powrót 22.30
  • Czas jazdy tam i nazat 5godz.
  • Średnia prędkość 80km/godz.
  • Spalanie 6,2 l/100km

Pobyt pod ziemią ok. 6godz. Jak widać na 16g. aktywności 5g. spędziliśmy w aucie a 6g w jaskini Moim zdaniem proporcje są dziwaczne. Myślę, że inteligentni ludzie nie marnują w ten sposób czasu, ale może się mylę.

Już na pierwszym progu okazało się, że zasada „zanim coś wypniesz to najpierw coś wepnij” jest dla frajerów, na drugim progu było to samo mimo mojego „powściągliwego” okazania niezadowolenia, na trzecim progu ”poprosiłem o czas”. Przy pomocy obecnego na miejscu psychologa stwierdziliśmy, że już wszystko powiedziałem i cywilnymi środkami nic więcej nie da się zrobić. Mimo wszystko jestem bardzo zadowolony z tego przejścia bo szliśmy sobie razem całą gromadką, zawsze mając się na oku instruktora, co może być męczące np. w Litworce... ale jeszcze mamy czas.

Wracając do jaskini to w „kaczce” było 10cm obrzydliwego błocka które wpychało się wszędzie a niektórym to nawet dosłownie wszędzie. Info w necie o wodzie w długim korytarzu mówiło że wody jest nad kolana, ale jak się okazało jest to „skala” otwarta, chociaż nie myląca, bo wody rzeczywiście było nad kolana. Moje patenty na tą wodę na nic się zdały- dobrze że były lekkie.

Wiszące jeziorko, prześwit ok. 40cm, a mój brzuch ma 50cm i musiał wyprzeć wodę, która podnosząc swój poziom zalała mi buty.

Zapałki, trochę emocji wśród dziewczyn ale bez zabawnego i miłego dla ucha cudzego chlupnięcia. Zjazd na patyk, przyczaja na pochylni aż wszyscy zjadą i zacząłem tłumaczyć, że każda godzina dalszej wędrówki oddala nas o 2g od otworu, a poza tym to jest ciasno i ja nie znam drogi – wracamy. Ok. 17.00 jesteśmy z powrotem na świecie,

Zgubiłem klucz do auta za ok. 800 zł. Trudno, wracam do jaskini - a wszyscy chcą ze mną. „A zobaczę jeszcze w spodniach(...)... Szybciutko wracamy do Kuźnic autobusy już pojechały, do samochodu i do domu.

Reasumując, zrobiliśmy co my mieli zrobić ( Maciek szykuj forsa). Okazało się że mamy fajnych kursantów, którzy mają ciąg, nie pękają przed wodą („lepiej się rozebrać niż wykręcać”) nie marudzą, (konkurencji bym nie zniósł) mam nadzieję że będą z nich ludzie...

PS. Mam jeden karabinek

poniżej opis Oli Strach:

Wyruszyliśmy w niedzielę wczesnym rankiem i bardzo szybko i sprawnie dojechaliśmy do Zakopanego. W powiewach ciepłego wiatru doszliśmy pod jaskinię i ok. 11 byliśmy już w środku. Przeszliśmy trasę do zjazdu za Zapałkami. Po drodze ubrudziliśmy się już w błotnistym Gnieździe Złotej Kaczki. Okazja by wyczyścić kombinezony pojawiła się chwilę później. W każdym kolejnym jeziorku było sporo wody i po pierwszej próbie przejścia jeziorka na sucho-oczywiście nieudanej- odpuściliśmy sobie i resztę przeszliśmy swobodnie brodząc w wodzie prawie po pas. Kursantom mokre przeprawy sprawiły wiele frajdy, ale jak sądzę instruktorowi już nie za bardzo. Szybko przeszliśmy drogę powrotną, by jeszcze w pełnym słońcu wyjść z jaskini. W drodze powrotnej zabraliśmy ze sobą wracającego z Lawin Mateusza i w miarę dobrych warunkach drogowych wrócili szczęśliwi do domów.


Szkolenie lawinowe w Tatrach

22 - 24 02 2008
Uczestnicy: Mateusz Górowski, Mietek Smetaniuk, Wojtek Wyciślik, Teresa Szołtysik, Aga Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Tomek Szmatłoch, Maciej Dziurka, Mateusz Golicz, Ola Skowron, Michał Wyciślki, Tomek Jaworski, Asia Jaworska, Mirek Mendyk, Daniel Bula, Henryk Tomanek, Karol Jagoda, Asia Wasil, Damian Żmuda, Kasia Żmuda

Szkolenie na Hali Gąsienicowej dot. posługiwania się piepsami oraz robieniu prób śniegowych. Zajęcia praktyczne odbywały się w okolicach Zielonego Stawu oraz w dolinie Pańszczycy. Zajęcia teoretyczne w schronisku.


Tatry Bielskie

19 - 20 02 2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, Krzysiek Kubocz (Cyklista)

I po super wyjeździe z przygodami;) W Tatrzańskiej Kotlinie jesteśmy koło 11 i tu pierwszy problem, nie ma kaj auta zaparkować - zakazy albo 150 koron za dobę na parkingach. Uderzamy więc do restauracji coś pojeść i zagadać, miła kelnerka w Restauracji u Havrana hm albo to ten urok osobisty;) i mamy parking za freena 3 dni, by nie wyjść na typowych Polaków zostawiamy spory napiwek. Następne trudności to słabe oznakowanie szlaku drzewa poznikały;) coś je tam przewróciło, idziemy więc po śladach. Po drodze mijamy parę Polaków z dzieciakiem którzy zawrócili i wskazali nam by iść po śladach skitourowych od grupy Słowaków i to był nasz błąd;) Szlakiem idzie się 1:30min., my szliśmy4:30 przedzierając się ścieżkami Jelenia Karpackiego i niedźwiedzia;) ja z nartkami problemy przy drzewnych przejściach a Cyklista w śniegu powyżej kolan. Słowaki fundli nam kur.. miły survival, chwilami dość a do picia tylko pivo, miało być szybkie wejście. W końcu w chacie, Słowaki ledwo żywi zostawiają nam piwko i pół kilo boczku i spadają na dół. Chata super wrzątku do bólu za free całkiem odmiennie niż np. w Teryho Chacie;) i bez problemu można jeść swoje. Istna głusza nawet turyści tu rzadko bytują, jesteśmy sami na całe schronisko. Ceny poza sezonem 160 koron we własnym śpiworku albo kocu ciepło, z pościelą 220,a i trza lepiej zadzwonić bo można się zdziwić. Rano pogoda nie za ciekawa chmurki wszędzie, czekamy na parkę obsługujących schronisko, ale śpiochy z nich (zresztą co się dziwić w takim schronisku z laską i to Słowaczką;) sam bym dopiero rano zasnął), więc pozostało podgrzanie wody grzałką w łazience. No i przed nami 500 m podejścia na Rakauski Grzbiet. Śniegu miejscami po kolana, ale brniemy do przodu w coraz gęściejszym mleku. Wychodzimy w końcu na słoneczna wyspę Tatr Bielskich, przed nami piękna wyspa Tatr Wysokich o do okola bezkres morza chmur;) Wiadomo fotek sporo:) i kierunek Bujaczy Wierch przez Skaliste Kominy, dalej przy nieziemskich widokach na Przednie Jatki, przez stromy przedwierzchołek, Cyklista już się nie śmieje z mojego Monstera walcząc przy zejściu ze swoim radzieckim tytanowym predatorem;) ma fotki. Z Jatki postanawiamy wracać chmurki coraz wyżej a ja mam uraz po zamierzchłych;) przygodach z towarzyszami;) mojej drogi w Tatrach, wole nie ryzykować z kolejną szansą na życie;) Całą drogę towarzyszą nam kozice Kamziki. W drodze powrotnej postanawiamy minąć skalisty wierzchołek stromym zboczem. I tu zonk, cholerne antisnowy czy jak tam je zwał, dodam, że Grivela;)l lepią mi śnieg, myślami będąc na półce, chwila nieuwagi i fru lecę na dół, wyhamowuje po 50m wśród stadka kamzików. Całe życie przelatuje mi przed oczami;) sceny z dzieciństwa;) światełko w tunelu itp.;) Kamziki zamiast uciekać dziwnie się wpatrują i zagadują do siebie;) te Polskie kozice nie dość że wychudzone to jeszcze łazić nie potrafią:). Straszę je moim monsterem, ale nic z tego sobie nie robią, tylko tyłki pokazują:) Powrót do schroniska dość szybki starotaternicką techniką dupozjazdów:). W schronisku nie miła niespodzianka okazuje się że zamiennik dziś nie przyjdzie i schronisko zamykają. Pivko i spadamy na dół, teraz zielonym szlakiem w godzinkę. W Tatrzańskiej Kotlince ceny noclegów kosmiczne, w Żdziarze wszystko oblężone przez Warszawę, więc zostaje Smażony ser i spadamy do domu. Foty: http://gory.mandrek.info/gallery.php?catalog=Wspinaczka/TATRY_BIELSKIE_-_19-20.02.2008/ Pozdrav


Jaskinia Miętusia Wyżnia - za syfony

16 02 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Wojtek Szmatłoch, Tadek Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Tomek Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Maciek Dziurka

Akcja z auta do auta. W Tatrach nasypało sporo śniegu i całkiem niezły mróz. W budce natrafiamy na wpis naszych kolegów klubowych, którzy pewno kilka minut przed nami wyszli do Czarnej. Cieszy nas również wpis sporej grupy do Mietusiej co po świeżych opadach miało znaczenie bo unikliśmy żmudnego przecierania dojścia. Z torowaniem na poważnie mamy do czynienia w żlebie do Świstówki (Tomek). W niespełna 3 godziny docieramy do otworu. Banalny prożek do jaskini w tych warunkach (mróz i wiatr) trochę nas wyczerpał. Po przebraniu zgrabiałymi łapami już w bojowych nastrojach lecimy do celu naszej akcji. Syfonik Błotny ma kilkanaście centymetrów prześwitu więc po wskoczeniu w OP1 przedostajemy się na drugą stronę i zjeżdżamy pod syfon Paszczaka. Tu zaledwie 2 cm prześwitu. Ustawiamy sztafetę na prożku i zabranymi z domu 2 wiadrami czerpiemy wodę do góry zalewając pierwszy syfon. Podczas pracy wymyślamy zadania tekstowe z matematyki typu "...grupa grotołazów w jaskini Miętusiej Wyżniej postanowiła wybrać wodę z syfonu Paszczaka. Oblicz ile litrów wody przelali posługując się wiadrami w których średnio mieściło się 7 l wody...?" Były również zadania z gwiazdkami, jeżeli ktoś jest zainteresowany to udostępnię. Tak na poważnie Artur naliczył 70 wiader co zajęło nam pół godziny. Dalsza droga stała otworem. W OP1 idziemy do syfonu Salome, w którym jednak była tylko nędzna kałuża. Dalej jeszcze 2 zjazdy i osiągamy dno jaskini w postaci zamulonego syfonu. Tu Adam przyrządza pyszną herbatkę i wycof. Do wylania wody z całkowicie zalanego przez nas Syfonu Błotnego używamy 3 węży i po 10 minutach syfon jest drożny (nawet nie zdążyliśmy wymyślać zadań). W miarę zbliżania się do otworu wszystko zaczyna sztywnieć co przekłada się na sposób pakowania. Akcja w dziurze trwała 7 godzin. Po zejściu żlebem spotykamy grupę schodzącą z Miętusiej. O 23 jesteśmy przy Harnasiu gdzie stał nasz Patrol. Błyskawiczne pakowanie i jazda do domu. Jak się jednak trochę później okazało nie był to koniec naszej przygody. Nawalił układ chłodzenia (silnik przegrzany a w aucie lodówka). Wojtek z Adamem wymontowali więc termostad ale i to nie pomogło. Gdzieś między Czarnym Dunajcem a Nowym Targiem za pomocą kartusza Adam rozpala pod autem ognisko i ogrzewamy zamrożoną chłodnicę. Wkrótce po tym radosnym wrzaskiem uczciliśmy pojawienie się ciepłego powietrza w aucie. Dalsza jazda (jeszcze raz spowrotem zamontowano termostad) upłynęła spokojnie. W domu byliśmy po czwartej.

Jaskinia Czarna - trawers otworów

16 02 2008
Uczestnicy: Mateusz Golicz, Aleksandra Skowron, Michał Wyciślik

Wyjeżdżamy w piątek wieczór i nocujemy w Jabłonce, co pozwala nam na osiągnięcie budki w Kościeliskiej o godzinie 09:00. Na miejscu dowiadujemy się, że mamy pecha, bo dobrą pogodę przesunięto na jutro. Sypie, słońca brak, wiatr, tyle dobrze, że coś widać. Zimno trochę odbiera rozum, nie wiemy czy to dobrze policzyliśmy, ale między naszymi wątrobami a światem zewnętrznym występowała różnica temperatur chyba powyżej 50 stopni. Za to na pewno dobrze wykombinowaliśmy, żeby zjeść już w dziurze, a nie pod otworem... Dzięki temu już w samo południe cała ekipa napawała się rozkosznym ciepłem wnętrza jaskini.

Trawers, jak trawers. Duża ta jaskinia. Ostatnim razem sporo się nauczyliśmy i tym razem nie było żadnych kłopotów z orientacją. Faktem jest, że wyjazd był pod kilkoma względami wyjątkowy, na przykład z całej ekipy najbardziej narzekał zaskakująco Michał, a Ola z kolei błagała nas, żebyśmy pozwolili jej nieśc wór z linami (może dlatego, że był najlżejszy). Nie obyło się bez przygód. W Kominie Węgierskim uszkodził się zamek w karabinku Michała, powodując utratę połączenia między Michałem i jego połanietką. Jak wiadomo z fizyki - a jak nie z fizyki, to z kursu taternickiego - w takim przypadku jedno z rozłączonych ciał zostaje gdzie było, drugie zaś szuka minimum energii potencjalnej gdzieś indziej. Nie będę wdawał się w szczegóły, w każdym razie Michał okazał się być na szczęście lepiej przymocowany do ściany niż połanietka.

Po drodze robimy trochę fotek, dzięki czemu czas akcji osiąga dziesięć godzin. Jeszcze kilka takich naszych corocznych zimowych trawersów i Asi pojawią się przedwcześnie pierwsze siwe włosy na głowie. Tym razem zjeżdżamy Imieninową, prosto do partii Żyrafowych. Na końcu ciekawostka w Colorado - dzwięk jak na kopalni. Początkowe hipotezy (kombajn górniczy? w jaskini? no to chyba pompa? a może transformator?) okazały się nietrafione, źródłem hałasu był bowiem bardzo mocny przepływ powietrza w "końcówce" Colorado (było tam nadzwyczaj sucho tym razem). Ach, szkoda że szczelinka w której wiało była taka ciasna, wyszlibyśmy najpewniej pod zjazdem z północnego otworu...

Nad Progiem Latających Want obstawiamy, jaka może być na zewnątrz temperatura. Udaje mi się przekonać towarzyszy do tego, że ważna jest nie tylko logistyka wyjścia do jaskini, ale także logistyka wyjścia z jaskini. Przebieramy więc buty i zakładamy steptuty przed ekspozycją na zimno; posilamy się, a wory organizujemy tak, żeby każdy miał na wierzchu swoją kurtkę. Na zewnątrz żadnego zaskoczenia, mróz błyskawicznie utrwalający kształty, śladów żadnych, śniegu po pas. O 22:20 jesteśmy już po zjeździe spod otworu i łamiemy liny do worów. Na szczęście nie pada i nie wieje zbytnio. Niebo w chmurach - chociaż od Polany Upłaz momentami piękne księżycowo oświetlone widoczki... O pierwszej w nocy jesteśmy z powrotem u wylotu Kościeliskiej. Mimo miejscami śliskich dróg, udaje się nam dotrzeć do Rudy w bardzo dobrym czasie (2.5 h).

W jaskini spotkaliśmy ekipę kursową z Krakowa (nie dość, że poszli przed nami przecierając nam dojście, to jeszcze skorzystaliśmy miejscami z lin - dzięki!) i małą wycieczkę z Bielska. Co ciekawe, mimo trwających w Warszawie ferii, w Kościeliskiej nie było praktycznie nikogo - ale dziwni ci Rzymianie, pogody się wystraszyli, czy co...?


Wyjazd na narty – Korbielów

13 02 2008
Uczestnicy: Maciej Dziurka i Kasia Żmuda

Żaden ze mnie instruktor i niewiele wiem o prawdziwym narciarstwie, tym ski-tourowym zwłaszcza. Dlatego wyjazd ten był dla mnie doświadczeniem „pedagogicznie” (he he) odkrywczym, a dla Maćka to w ogóle „pierwszy raz”. Mimo niedopasowanego sprzętu i za ciasnych butów mój podopieczny stawiał swoje pierwsze kroki na nartach z wytrwałością godną członka „Nocka”. Pogoda przyjemnie nas zaskoczyła. Chmury zasnuły szczelnie doliny, ale powyżej ich poziomu słoneczko rozświetlało nieskazitelny błękit. Do tego lekki mrozek, słaby wiaterek i „muśnięty” ratrakiem stok – słowem warunki idealne.

Maciek nie tracił ani minuty i już na „dzień dobry”, tuż po przekroczeniu bramek, zaliczył stojącą przed nim babeczkę, wjeżdżając, Bogu ducha winnej niewieście nartami między nogi. Orczyk mu wszak nie straszny, ale pociągają go niewątpliwie małe choinki, pomarańczowe siatki i zwały dziewiczego śniegu poza nartostradami, którym oprzeć się po prostu nie mógł.

Co do techniki… hmmm… Maciej porusza się na nartach, powiedziałabym, majestatycznie i z wielka gracją. Wyraźnie zafascynowało go narciarstwo artystyczne, czego przejawem skłonność do piruetów o 180 stopni, krzyżowania nart i ich dostawiania, niekoniecznie równoległego. Szybko wypracował swój indywidualny styl jazdy i nowatorską taktykę pokonywania stromizn. Rzecz w tym, że uczeń mój, owszem zjeżdżał pługiem, ale nie do końca w dół. Techniką tą (bez używania kijków, których pozbawiłam go w pierwszych minutach jazdy – nie żebym była złośliwa;-)) wykonywał wprawdzie skręty, ale z przyczyn mi niezrozumiałych jedynie w prawo. W efekcie Maćkowi nagminnie brakowało przestrzeni na stoku – gdy już nie dało się skręcać bardziej w prawo (las , płotki, busz, choinki w zębach, itp.) narciarz wycofywał się na środek stoku i z uporem maniaka ponownie kręcił pługiem w prawo. I kto by pomyślał o Maćku, że to taki „prawy” człowiek. No no…

Jednej rzeczy nauczył się z pewnością - tę bolesną umiejętność mam na myśli. Upadki przetrenował Maciek we wszelkich możliwych wariantach, począwszy od łagodnych gibnięć po groźne dachowania, kończące się chwilowymi amnezjami. No w końcu co nas nie zabije, wzmocni nas. Pod koniec dnia wyraz twarzy kolegi zdradzał subtelnie komunikat „Zabierzcie mnie stad! Ja chce do domu!”, świetnie zresztą kamuflowany rogalem od ucha do ucha. Maciej wytrwał jednak do końca, a upadki może nawet polubił, bo wywracał się „na wszelki wypadek”. Ach i jeszcze coś… To, co zrobiło na mnie piorunujące wrażenie, jeśli chodzi o styl Maćka. Mianowicie prędkość, z jaką mój wychowanek pokonywał stok. Wierzcie mi lub nie, ale było coś imponującego w tym jak wolno można zjeżdżać. W tej dyscyplinie osiągnąłby niewątpliwie mistrzostwo świata. Dzięki temu nie staliśmy prawie w ogóle w kolejkach, bo Maciek beztrosko delektował sie powolnością.

I gdyby nie to, że powieść Milana Kundery o takim właśnie tytule ma już swojego bohatera to kolega Maciej mógłby być motywem przewodnim i inspiracją dla genialnego czeskiego pisarza.;-) A na marginesie – dla tych, którzy uczestniczyli w szkoleniu lawinowym – Wszyscy wiemy, że Maciek biega z nartami na plecach znacznie szybciej ,niż na nich jeździ. I tak trzymać panie Macieju!;-) Będziemy śledzić dalszy rozwój kariery ski-tourowej(?), no chyba że jakaś nowa dyscyplinka sportu


Baba

10 02 2008
Uczestnicy: Paralotnie - Żar

Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski SOL Synergy3, Michał Trytko - UP Trango, oraz byli czł. klubu Olek Wieczorek UP - Targa2, Marek-Glajciarz UP Trango2, os. tow. Pawell - AirwaveSport, Kamila - Synergy3 Piątek przesiedzieliśmy na piwku na Chełmie, sobota w chmurze na Skrzyczniaku, jednak niedziela pozwoliła zalatać, choć nie zapowiadało się, duża odchyłka wschodnia. Trochu ludziska było, jednak tylko mi i Olkowi udało się załapać. Pierwsza wiosenna terma, sezon rozpoczęty:) noszenia do 4,8m/s,614 m nad start, trochu potrzepało w chmurach. Latania do bólu, znaczy aż przeszedł ból:) i straciłem czucie w rękach.


Beskid Żywiecki - skitour

10 02 2008
Uczestnicy: Henryk Tomanek oraz Martyna (os. tow.)

Przejście narciarskie szlaku Korbielów - Pilsko - Rysianka z zjazdem do Sopotni Wlk. Warunki i pogoda dobre.


Tatry Zach - jaskinia Miętusia

9 - 10 02 2008
Uczestnicy: Tomek Jaworski (instr.), krusanci - Aleksandra Strach, Mateusz Górowski, Adrian Piejko, Asia Wasil, Aleksandra Górczyńska, Wojtek Rusek, pozostali - Michał Wyciślik, Mietek Smetaniuk, Piotr Strzelecki

Jedziemy do Kir w sobotę rano. Po załatwieniu pozwolenia idziemy do bazy przepakować się i coś zjeść. Posileni i gotowi idziemy pod jaskinię. Podejście okazuje się być całkiem przyjemne, zajęło nam jakieś 2 godzinki. Pod jaskinią ustalamy ostatnie szczegóły i wchodzimy do „słynnej” rury J. Jest 14.30. Gdy doszliśmy do Wiszącego Symfoniku okazało się że trzeba z niego upuścić trochę wody. Szybko się z tym uporaliśmy i po dotarciu do Sali bez stropu rozdzielamy się na 2 grupy: Michał, Mietek i Piotrek idą do Korytarza Trzech Króli a my idziemy dalej przez Kaskady i Piaskowy prożek do Wielkich Kominów. Do tego miejsca (z wyjątkiem wiszącego symfoniku) jaskinia była całkiem sucha, niestety tu dobre czasy się skończyły i trzeba było troszkę się zmoczyć- Kominami lała się woda. Na dole każdy poszedł jeszcze zobaczyć syfon i zaczęliśmy powolne i żmudne wychodzenie. Oczywiście nie obyło się bez przygody- przy deporęczowaniu zaczepiła się lina i musiałem zjeżdżać ją odczepić. U ujścia kominów wyminęliśmy się z drugą grupą i zgodnie z planem myśmy poszli do Trzech Króli a Oni na Kaskady. Po zjeździe do Sali bez Stropu zgadzam się z opisem że trzeba by tam cos dobić J. Został ostatni odcinek którego wszyscy się najbardziej obawiali- Rura do góry. I znowu okazało się że nie taki diabeł straszny J. Po 9 godzinach akcji o 23.30 jesteśmy znowu na powierzchni. Teraz już tylko spakować zamarznięte rzeczy i w dół do bazy.

Tatry Wysokie - zjazd na nartach z Zawratu

9 02 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Mateusz Golicz

W Tatry jedziemy razem z grupą jaskiniową. W Zakopcu się rozdzielamy. Z Kuźnic przez Boczań podchodzimy na fokach do Murowańca. Tu krótki popas i dalej w stronę Zawratu. Czarny Staw Gąsienicowy mykamy po lodzie. Przed Zmarzłym Stawem narty lądują na plecakach a my podchodzimy w rakach na przełęcz. Szlak jest przetarty i spotykamy nawet sporo osób w tym wielu skiturowców. Na przełęczy miłe spotkanie z Jerzym Koczurem z SBB (szedł z kuzynem do "Piątki"). Dolina 5 Stawów zalana w słońcu natomiast od Gąsienicowej cisły chmury. Śnieg był dobry wiec zjazd z przełęczy okazał się fantastyczny. W kilka chwil osiągamy staw a później schronisko gdzie kolejne spotkanie, tym razem z Jurkiem Ganszerem, Beatą Michalską i jeszcze dwoma kolegami z SBB (przedarli się na nartach przez Granacką Przełęcz). Razem z bielszczanami już po ciemku zjeżdżamy do Kuźnic a potem do ronda. Do domu wracamy bez przeszkód. (tu zdjęcia, powstał również filmik ale to później)


Klubowy „śledź” – postacie filmowe

5 02 2008
Uczestnicy: Klubowicze: Barbara Szmatłoch – Bukietowa, Tadeusz Szmatłoch – alpinista z K2, Adam i Ania Szmatłoch – Fred i Wilma Flinstone, Artur Szmatłoch – Bam Bam, Agnieszka Szmatłoch – Lara Croft, Tomek Szmatłoch – Harleyowiec z Gangu Dzikich Wieprzy, Asia Jaworska – Mumia, Maciek Dziurka – Rambo, Henryk Tomanek – Fantomas, Kasia Żmuda – Gejsza, Ziga - Arab

Pozostałe osoby: Kasia Garbas – Czarownica z Eastwick, Darek Garbas – Kowboy, Arek Garbas – Jack Sparrow junior, Jacek Kaźmierczak – Jack Sparrow, Iza Kaźmierczak – Cyganka, Marta Kaźmierczak – Pocahontas, Dawid Kaźmierczak - Harleyowiec z Gangu Dzikich Wieprzy, Mateusz Kaźmierczak – pirat, Agnieszka Daniec – Marilyn Monroe, Krzysztof Daniec – James Bond

W tym roku przenieśliśmy się w magiczny świat filmu. Dom na Kłodnicy przeobraził się w prawdziwe kino z bilbordami i czerwonym dywanem. Sceneria robiła niesamowite wrażenie a niemniejszej postacie przybyłe na „seans”. Furorę zrobił film wyświetlany na żywo na suficie nad stołem z dobrodziejstwami gdzie posilający się mogli podziwiać wybryki taneczne pozostałych przebierańców.

Podziękowania dla Basi i Tadka Szmatłoch za zorganizowanie imprezy.


Tatry Wysokie

2 - 4 02 2008
Uczestnicy: Asia Wasil (Pacyfa), Michał Szymusiński (Majkel - os. tow.)

Wyprawa w rejon "Moka" z zamiarem zdobycia Mieguszowieckiej Przełęczy pod Chłopkiem. Niestety w kluczowym momencie nastąpiło załamanie pogody: widoczność niemalże zerowa, silny wiatr, częste opady zmrożonego śniegu znacznie utrudniały sprawę. Nie poddając się jednak ruszyliśmy wcześnie rano, torując szlak. Przetrawersowaliśmy (najprawdopodobniej) masyw Wyżniego Bandziocha niepewnie stąpając rakami po sypkim, nawianym a bardzo głębokim śniegu, troszkę ryzykując lot razem z nim do Wielkiego Piargu... Wycofaliśmy się spod samego wejścia na Bańdzioch, niestety dalsza wędrówka wymagała troszkę innego sprzętu, niż ten, którym dysponowaliśmy.


Beskid Śląski - skitour na Beskid Węgierski

3 02 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik

Miałem bardzo mało czasu więc szybki wypad do Brennej. Śnieg zaczyna się na końcu drogi. Leśną drogą bez szlaku wychodzę na Kotarz i dalej na Hyrcę. Stąd zjeżdżam nieczynną nartostradę do Brennej i wyjeżdżam tuż przy aucie. Pogoda przepiękna, śnieg zmarznięty.


Beskid Śląski - "bulinki" na Karkoszczonce

26 - 27 01 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Tadek Szmatłoch, Basia Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Ania Szmatłoch, Tomek Szmatłoch, Piotr Szmatłoch (z żoną i córkami), Henryk Tomanek, Daniel Bula (Buli), Magda Baraniok, Tomek Jaworski, Asia Jaworska, Maciej Dziurka, Mateusz Górowski, Ola Strach, Damian Żmuda, Kasia Żmuda

W sobotę dzielimy się na dwie grupy i zwiedzamy jaskinie Dującą, Głęboką w Stołowie i Jaskinię w Stołowie. Jaskinie te to typowy przykład jaskiń osuwiskowych. Wieczorem rozpalamy ognisko przy którym odbywają się główne "obchody" polegające na wytarzaniu Buliego w śniegu. Przy ognisku była sympatyczna atmosfera. W niedzielę część osób wybiera się na spacer na Beskide, a niektórzy zjeżdżali na "dupolotach" przy schronisku. Od nocy zaczął padać śnieg i generalnie zrobiło się zimowo. Bardzo fajna impreza (może ktoś opisze to szerzej)


Tatry Zach. - jaskinia Zimna

24 - 25 01 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Tadek Szmatłoch, Artur Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Ania Szmatłoch, Tomek Szmatłoch, Piotr Szmatłoch, Wojtek Szmatłoch, na podejściu zupełnie przypadkowo spotkaliśmy wracającego z akcji Maćka Dziurkę z koleżanką i kolegą.

Akcja od g otworu. Najpierw zjeżdżamy do Wielkich Kominów. Między syfonami gotowanie herbatki i sesja fotograficzna. Potem udajemy się do Sali Złomisk i zjeżdżamy na dno Zamulonych Studni (nazwa nader trafna). Stąd wracamy na powierzchnię. W trakcie naszej nieobecności jakiś drapieżnik dobrał się do plecaków. Najwięcej ucierpiał plecak Adama (przegryzione paski i "komin").


Tatry

21 - 25 01 2008
Uczestnicy: Maciej Dziurka + grotołazi z TKTJ

Wyjeżdżam w Tatry i dołączam się do obozu zimowego TKTJ’u. Podczas pobytu odwiedzam dwie jaskinie. Na bazie kupa zabawy i niezłe imprezy.

  • Jaskinia

W zimowych warunkach podchodzimy pod jaskinie i po kilki minutach znajdujemy „otwór z kratą”. W piątkę zwiedzamy cześć korytarzy oraz znajdujemy wyjście „na kościeliską”.

Mała sesja fotograficzna i trzeba się zwijać.

  • Jaskinia Zimna

Tym razem za cel obieramy sobie jaskinie Zimną ( warunki na powierzchni –trzeci stopień zagrożenia lawinowego) z zamiarem dojścia do ponoru od górnego otworu. W zespole Buła, Steryd i Słoneczko na jednym 80 metrowym odcinku liny i przy 5 karabinkach pokonujemy jaskinie. Większość „w dół” poręczuje Buła, następnie po linie przemieszcza się Steryd, za nim słoneczko a później Buła ściągając linę za sobą. W dość szybkim tempie docieramy do Ponoru, który zalany jest po strop. Teraz tylko do góry, większość poręczuje Steryd przechodząc wszystko klasycznie, późnej idzie płeć żeńska naszego zespołu, później Buła z dwoma worami. Na akcji dochodzimy do wniosku, że odchodzi się stópek, crolli i innego niepotrzebnego szpeju. Czas mamy rewelacyjny taki jak planowaliśmy. Już po ciemku zjeżdżamy do podstawy ściany gdzie przebieramy się. Ku naszym oczom ukazują się światła, chwila przyspieszonego pulsu, z oddali pada jakiś śląski zwrot i już wiemy, że to „nasi”. Miłe powitanie z zespołem na „S”, kilka zamienionych zdań a potem to tylko w dół i na bazę.

PS. Może jeszcze kiedyś coś przeczytacie o zespole Buła & Steryd & Słoneczko:)

Jura południowa - jaskinia w Sułoszowej

23 01 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik

W ramach zwiedzania jaskiń jurajskich odwiedzamy jaskinię w Sułoszowej. W dziurze zachowały się nawet nacieki. Generalnie dość gliniasto. Teren w pobliżu wioski najeżony skałkami.


Tatry Wysokie

18 - 21 01 2008r.
Uczestnicy: Asia Wasil (Pacyfa), Michał Szymusiński (Majkel) - os. tow.

Nie mogąc doczekać się już widoku gór, wyjechaliśmy w piątek wieczorem. Niestety nie trafiliśmy na idealną pogodę: w Tatrach panowała odwilż, bardzo wiało, w sobotę rano zaczął padać deszcz, który, w tej czy innej formie, był z nami już do poniedziałku. Wybraliśmy się w rejon Hali Gąsienicowej z zamiarem zimowego zdobycia Kościelca. Dokonaliśmy tego w niedzielę, w bardzo złych warunkach pogodowych, dlatego tym bardziej byliśmy z siebie dumni. Niestety ze szczytu ledwo widzieliśmy siebie nawzajem...;) Poza tym pokręciliśmy się po Hali i okolicach Czarnego Stawu Gąsienicowego i Zmarzłego Stawu, robiąc krótsze i dłuższe spacery. Wracaliśmy w poniedziałek późnym popołudniem śliczną Doliną Jaworzynki. No cóż, góry nie zawsze od razu pozwalają nam na wszystko, czego chcemy. Trzeba będzie tam wrócić i zrealizować te dziesiątki pomysłów na przejścia, które nam się nasunęły w ciągu tych dni:))


Jura środkowa - jaskinia w Kroczycach i Wiszących Ogrodów

19 01 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Henryk Tomanek, Mietek Smetaniuk, Wojtek Wyciślik

Najpierw szukaliśmy jaskini w górze Pośrednia, oczywiście bezskutecznie. Po skorygowaniu błędu podjechaliśmy pod górę Popiele gdzie wreszcie trafiliśmy na jaskinię W Kroczycach. Najpierw jednak zwiedzamy nowo odkrytą jaskinię Wiszących Ogrodów (wskazał nam ją gość, który inwentaryzuje tamtejsze jaskinie). W jaskini W Kroczycach natrafiamy na kilka kości zwierzęcych. Cały dzień chodziliśmy w mniej lub bardziej padającym deszczu. Teren ciekawy i było fajnie. Do auta wracamy już po ciemku.


Tatry Zach. - kursowy wyjazd do jaskini Kasprowa Niżna

12 01 2008
Uczestnicy: do syfonu Danka - Damian Szołtysik, Mateusz Golicz, Ola Skowron, Asia Jaworska, Tadek Lończyk, Michał Wyciślik za salę Gwiaździstą - Tomek Jaworski (instruktor), Karol Jagoda (kierownik), Łukasz Korzeniowski, Wojtek Rusek, Asia Wasil, Mateusz Górowski, Wojtek Sitko

Razem idziemy do Sali Rycerskiej. Tu grupa kursowa idzie za salę Gwiaździstą a pozostali ciągiem do syfonu Danka. Pięknie myty korytarz poprzegradzany prożkami doprowadza do syfonu Danka z kryształową wodą. Po powrocie do Sali Rycerskiej Mateusz tradycjnie już serwuje barszcz z uszkami. Tadek z Michałem biegną jeszcze za resztą ekipy kursowej. Po ponad godzinnym oczekiwaniu wszyscy spotykamy się w sali. Każdy jeszcze próbuje barszczu Mateusza i heja pod otwór. Tymczasem woda powoli ciurkała do Gniazda Złotej Kaczki tak iż ostatni zawodnicy przechodzili na mokro. Fajna akcja dobiegła końca. W Tatrach wieje halny.

Poniżej opis Karola

Godzina wyjazdu została ustalona na 7.30, pomimo problemów z synchronizowaniem zegarków wśród uczestników (odwieczny kłopot) ruszamy o dziwo przed 8.00. Docieramy do Zakopanego w miarę szybko, na miejscu wita nas porywczy halny, którego podmuchy wytrącały z równowagi nawet naszych doświadczonych kolegów – możliwe, że było to spowodowane zbyt lekkimi plecakami. W jaskini mimo wcześniejszych obaw było niedużo wody, co nie oznacza, że każdy wyszedł na powierzchnie suchy. Po podzieleniu się na dwie grupy w Sali Rycerskiej, kursanci nieświadomi swojego błędu ruszyli do Sali Gwiaździstej. Te partie jaskini okazały piekielnie błotniste w że do partii wybranych przez resztę uczestników (którzy nie ukrywali swojego zadowolenia). Siły i zapał powróciły po spożyciu magicznego napoju, przyrządzonego według starodawnej receptury przez Mateusza i Olę (wyśmienity!!! barszcz z uszkami). Po 7,5 godzinnej akcji znów byliśmy przed otworem, pozostało jeszcze monotonne zejście z ciężkimi plecakami - niestety kursanci muszą wszystko nosić na swoich barkach.


Tatry Zach. - jaskinia Miętusia do końca

5 - 6 01 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Tadek Szmatłoch, Tomek Szmatłoch, Adam Szmatłoch, Piotr Szmatłoch, Wojtek Szmatłoch

Tym razem wszystko poszło po naszej myśli. Dobra pogoda na dojściu do dziury. Marwoja i Szmaragdowe jeziorko kulturalnie (tzn. na sucho) przechodzimy w OP1. "Przykrą" niespodzianką był wysuszony syfon Zielonego Buta. Za tym syfonem, na biwaku Adam ugotował wspaniałą herbatkę. Do Awenów droga wiedzie przez malownicze partie jaskini. Na końcu dwa zjazdy i osiągliśmy dno Awenów. Tu trochę adrenaliny podniósł duży spadający kamień (na mnie i na Adama). Udało się jednak uskoczyć. Poniżej Awenów dotarliśmy do lekko opadającego korytarza, którym poszliśmy w lewo do końca (korytarz zablokowany był kamieniami). W drodze powrotnej przy Zielonym Bucie spotkaliśmy 3 grotołazów z Bielska a na dojściu do jaskini 2 zakopiańczyków. Kilka razy szukaliśmy właściwej drogi. Akcja w dziurze zajęła nam 15 godzin. W górach zaczęła się odwilż. (zdjęcia z akcji)

SŁOWACJA - Mała Fatra

5 - 6 01 2008
Uczestnicy: Sebastian Śmiarowski, os. tow. - Damount, Robert

Pogoda nie zachęcająca,na miejscu czoło fali objeło najwyższe szczyty,silny halny i opady śniegu,kolejka zamknięta.Jedynie w strefie opadowej fali po stronie północnej szło coś pochodzić.Padło na ciekawy Zbójnicki chodnik.Prawie500m przewyższenia,stroma skalista ścieżka,super widoki i skałki.Wieczorem zabawa z miejscowymi grabarzami z firmy pogrzebowej w barze OK z disco przy mocnym trunku grabarzy Soberano(mamy jak co dużą zniżkę i darmowy wywóz ciał do Polski;)).Laski słowackie mało kumate;)blond team malboro chciał nas wywieść.Rano silny opad deszczu,więc powrót z tequilą i piwem,dobry obiad w Śląskiej Karczmie w Trzincu.


Henryk Tomanek, Martyna (os. tow.)

5 01 2008
Uczestnicy: Beskid Śląski - skitour w dol. Twardorzeczki

Z Twardorzeczki podejście doliną w okolice Malinowskiej Skały. Z uwagi na warunki nie osiągnięto grzbietu i zjechano do miejsca startu.


Pustynia Błędowska 4x4 - powitanie roku w terenie

1 01 2008
Uczestnicy: Tadek, Basia, Artur, Tomek, Piotr, Justyna, Zuzia, Magda Szmatłoch

Tym razem rodzinny noworoczny wypad zaowocował zwiedzeniem Pustyni Błędowskiej. Na zakończenie noworoczne ognisko na skałkach ryczowskich. Wszyscy wrócili zadowoleni zmarznięci i głodni. Fajny wyjazd na rozpoczęcie roku.


Beskid Śląski - wycieczka skiturowa na Klimczok

1 01 2008
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik

Z Bystrej niebieskim szlakiem wychodzimy na Klimczok. Po drodze spotykamy dziadka, który widząc nasz sprzęt skiturowy udzielił nam wykładu na temat wyższości kandacharów, butów skórzanych i kijków bambusowych nad obecnym sprzętem. Cóż, może szkoda, że te czasy minęły (choć dziadek do teraz chodzi na tym sprzęcie). Na szczycie Klimczoka widoczność ograniczona. Stąd zjeżdżamy zielonym szlakiem narciarskim trawersującym początkowo Magurę. Śnieg dość nośny ale w dolnych partiach przyhaczamy kilka razy o kamienie

zaloguj się