Wyjazdy 2009: Różnice pomiędzy wersjami
Linia 2: | Linia 2: | ||
== I kwartał == | == I kwartał == | ||
+ | |||
+ | {{wyjazd|Beskid Żywiecki - Wielka Racza i Velky Prislop na skiturach |<u>Damian Szołtysik,</u> Teresa Szołtysik, Grzegorz Burek (os. tow.) | ||
+ | |22 03 2009}} | ||
+ | Wychodzimy z Rycerki Górnej szlakiem na Wielką Raczę (1236). W schronisku krótki odpoczynek. Następnie szlakiem granicznym zjeżdżamy na północ. 3 razy musimy jeszcze zakładać foki by dostać się na Velki Prislop (1046). Stąd wg słowackiej mapy odchodzi do Rycerki szlak narciarski. W terenie jednak nie ma po nim śladu. Zjeżdżamy więc na przełaj z wszystkimi urokami takiego zjazdu (zwalone drzewa, wykroty, strumyki). Czary goryczy dopełniła (na szczęście już na dole) droga po zrywce drzewa. Wytargana spychaczami i pełna gliny. Jakoś bokiem przedzieramy się i wkrótce osiągamy Rycerkę Górną gdzie zostawiliśmy auto. W górach jeszcze mnóstwo śniegu. Było pochmurno ale bez opadów. | ||
+ | |||
{{wyjazd|Jaskinia Szmaragdowa | Tadeusz, Barbara, Adam, Ania, Aga, Artur Szmatłoch, <u>Tomek Głowania</u> | {{wyjazd|Jaskinia Szmaragdowa | Tadeusz, Barbara, Adam, Ania, Aga, Artur Szmatłoch, <u>Tomek Głowania</u> | ||
|15 03 2009}} | |15 03 2009}} |
Wersja z 16:02, 23 mar 2009
I kwartał
Beskid Żywiecki - Wielka Racza i Velky Prislop na skiturach
Wychodzimy z Rycerki Górnej szlakiem na Wielką Raczę (1236). W schronisku krótki odpoczynek. Następnie szlakiem granicznym zjeżdżamy na północ. 3 razy musimy jeszcze zakładać foki by dostać się na Velki Prislop (1046). Stąd wg słowackiej mapy odchodzi do Rycerki szlak narciarski. W terenie jednak nie ma po nim śladu. Zjeżdżamy więc na przełaj z wszystkimi urokami takiego zjazdu (zwalone drzewa, wykroty, strumyki). Czary goryczy dopełniła (na szczęście już na dole) droga po zrywce drzewa. Wytargana spychaczami i pełna gliny. Jakoś bokiem przedzieramy się i wkrótce osiągamy Rycerkę Górną gdzie zostawiliśmy auto. W górach jeszcze mnóstwo śniegu. Było pochmurno ale bez opadów.
Jaskinia Szmaragdowa
Dnia 15 marca byliśmy w Jaskini Szmaragdowej. Znajduje się w Rudnikach, koło Częstochowy, w starym nieczynnym już kamieniołomie. Po przybyciu na miejsce, znalezienie wejścia do jaskini nie stanowiło problemu, już z daleka widoczne było obmurowane wejście: krótki tunel w formie łuku który z daleka wyglądał jak kapliczka. Celem naszej wyprawy, było dotarcie do podziemnego jeziorka. Nie wszyscy byliśmy wyposażeni w sprzęt, jednak nie stanowiło to problemu w dotarciu w docelowe miejsce, gdyż skorzystaliśmy z wąskiego obejścia. Po dotarciu całej ekipy nad jeziorko kąpieli uraczyli Pan Tadeusz oraz Artur. Tylko ta dwu osobowa reprezentacja posiadała pianki, które w końcu mieli okazję przetestować. Nad jeziorkiem wszystkich urzekło to, że patrząc w toń widać zafałszowany obraz dna. Jest on lustrzanym odbiciem otaczających skał. Adam natchniony urokiem miejsca poczuł w sobie duszę artysty i rozpoczął sesję zdjęciową. Nie znajdując spełnienia dla swojej wizji stwierdził, że żaden z modelów nie spełnia jego artystycznych oczekiwań i zapowiedział ponowne odwiedzenie miejsca z profesjonalną ekipą (robotów :) ). W pogodnych nastrojach opuściliśmy jaskinię i udaliśmy się w kierunku kolejnego punktu dnia czyli jaskini w Zielonej Górze. Mogliśmy oglądnąć tam zachwycające nacieki które są jedyne w swoim rodzaju, niestety mocno nadszarpnięte ingerencją człowieka. Koniec wyprawy umililiśmy sobie krótkim spacerem po lesie, wśród skałek, po którym udaliśmy się wszyscy na pyszny koktajl truskawkowy do hacjendy Szmatłochów :)
Beskid Żywiecki - skitour na Mędralową
Po nocnych opadach góry zasypane śniegiem. Z trudem dojeżdżamy do końca drogi w Koszarawie Bystrej. Stąd początkowo za znakami potem na przełaj (szlak nie przetarty) osiągamy przy bardzo słabej widoczności i prószącym śniegu wierzchołek Mędralowej (1169). Poniżej znajduje się szałas dobry na biwak. Tu robimy krótki postój. Potem zjazd na przełęcz Klekociny (864). Po drodze dość niespodziewanie spotykamy wycieczkę "zakładową", szło w głębokim śniegu chyba z 30 osób torując w śniegu głęboką rynnę. Chyba mieli jednak już dość co wynikało z krótkiej wymiany zdań. My z przełęczy Klekociny wychodzimy jeszcze na Beskidek (1040) a z niego przez rozległe polany zjeżdżamy z powrotem do Koszarawy. W ograniczonej widoczności zjazd w głębokim puchu jest dość zwodniczy. Docieramy jednak szczęśliwie do auta gdzie w towarzystwie kilku nudzących się aczkolwiek wygłodniały psów pakujemy się i wracamy do domu.
Tatry - Jaskinia Miętusia
Tatry toną w śniegu, ale jak to o tej porze roku bywa, do Miętusiej przedeptana jest autostrada. Przed otworem spotykamy grupę kursową z SW. Za nami podążają koledzy z KKTJu, którzy planowali robić w jaskini zdjęcia. Na szczęście w jaskini sobie nawzajem nie przeszkadzaliśmy.
Zdania co do celów naszej akcji były podzielone. Ja niosłem do jaskini komputer i trochę sprzętu elektronicznego, zamierzając wykonać kilka... pomiarów. Moi towarzysze zdecydowanie bardziej nastawiali się na "trasę turystyczną" :). W każdym razie, z Sali bez Stropu wspinamy się w górę - ciągiem Korytarza Trzech Króli osiągamy Błotne Zamki, skąd dalej kierujemy się w Wielkie Kominy. Odwrót tą samą drogą. Akcja zajęła ok. siedmiu godzin i myślę, że wszyscy byli z niej zadowoleni - a jeśli nawet nie z samej akcji, to już na pewno z nocnego powrotu pod gwiaździstym niebem i z meteorami w tle.
Beskid Makowski - skiturowa wycieczka na Okrąglicę
Wystartowaliśmy z Skawicy Sucha Góra szlakiem na Kucałową Przełęcz a stąd na Okrąglicę (1247). Znajduje się tu drewniana kapliczka poświęcona ludziom gór. Widoczność była fatalna więc zjazd północną stroną za bardzo nie wyszedł bo za szybko zjechaliśmy na szlak. Poniżej jednak udało nam się zjechać bardzo fajnym zboczem w rzadkim lesie na wprost do doliny. Śnieg mokry. Z braku czasu nie udało się już zrealizować jaskiniowego programu wyjazdu choć po drodze zauważyliśmy kilka ciekawych wytopów.
AUSTRIA - Aktivistensitzung
W piątek wieczór wzięliśmy udział w spotkaniu aktywistów w Landesverein fur Hohlenkunde in Salzburg ([1]). Było to głównym celem naszego wyjazdu; spotkanie to jest organizowane raz w roku i ma na celu przedyskutowanie planów poszczególnych grup jaskiniowych, działających w Landzie Salzburg. Około półtorej godziny spotkania zostało poświęcone na dyskusję o wyprawie WKTJ-u w masyw Hoher Goll, w której członkowie naszego klubu regularnie uczestniczą.
Na noc zostaliśmy w klubie. Następnego dnia przenieśliśmy się do chatki pod otworem jaskini Lamprechtsofen, gdzie poznaliśmy grupę grotołazów z Węgier, przebywających tu na "wakacjach". Odbyliśmy razem z nimi krótki wypad do Lampo. Biegaliśmy po jaskini niecałe trzy godziny - niestety nie byliśmy przygotowani na akcję w jaskini (brak szpeju, kasków czy choćby nawet kombinezonów) i nasi węgierscy przyjaciele nalegali, żebyśmy nie szli za nimi dalej :). Pod wieczór wielkie multi-language Party.
Beskid Mały - trasa z Żaru na Kocierz na skiturach
Sytuacja luksusowa. Marcin z Gosią jeżdżą na Żarze, więc nie musimy wracać do auta. Na Żar wjeżdżamy wagonikiem z tłumami ludzi (brrrr). Potem czerwonym szlakiem idziemy a potem brniemy na Kocierz (879) Stąd generalnie na przełaj zjeżdżamy do doliny Kocierzanki. Jak dotarliśmy w głębokich śniegach do drogi akurat nadjechali nasi znajomi i wróciliśmy do domu.
Słowacki Raj, Tatry Wysokie
Wyjazd się odbył mimo dezercji 80% żołnierzy:) Pogoda świetna, dawno się tak nie udało. Dopiero przedostatni dzień w Tatrach wietrzny i śnieżny:) Ale zacznijmy od początku. Wyjazd 18 lutego, zbyt wcześnie rano, w pociągu spotykamy się z Maćkiem. Mamy troszkę czasu na zastanowienie się gdzie jedziemy, bo na skutek wyżej wspomnianej dezercji, sami się pogubiliśmy:) Mnie jak zwykle pcha w Tatry, jednak chłopaki skłaniają się ku Rajowi. I na tym staje. Podróż długa: przesiadki w Krakowie, Zakopcu, Popradzie, w końcu docieramy do Hrabusic, tam śpimy przez dwa dni, potem na dwa dni do pobliskich Betlanovców (czy jak to tam się pisze;). Słowacki Raj wspaniały. Łazimy po najpiękniejszych dolinach (Prielom Hornadu, Sucha Bela, Velky Sokol), przechodząc po zawieszonych nad potokami drewnianych, oblodzonych kładkach, niemal pionowych drabinkach lub dziwnych formacjach, mających uatrakcyjnić wycieczki. Podziwiamy wspaniałe widoki (widać nawet słowackie Wysokie Tatry!), kuszące lodospady (szkoda że nie wyszła zaplanowana wspinaczka) i przepyszne słowackie piwo:P W niedzielę zwijamy się do Polski (kieszenie poczuły ulgę; po wejściu na Słowację eurosów, wszystko jest naprawdę drogie...). Strzelec wraca, my z Maćkiem decydujemy się na Tatry. Początkowo planujemy pobyt w Piątce, ale z powodu zbyt późnego dotarcia do Palenicy, lądujemy w Morskim Oku. Jest cudownie. Kupa śniegu, szlaki nieprzetarte, pogoda słoneczno-mroźna.. Idealnie:) Jeszcze nocny wypad nad Czarny Staw pod Rysami i jesteśmy naprawdę wniebowzięci. Rano wybieramy się do dolinki mnichowej, wytyczając własny hardcorowy szlak:) Na szczęście udaje się i żywi docieramy do celu...Krótki odpoczynek przy zasypanych stawach Staszica, chyba dawno nikogo tam nie było; nasze ślady są jedyne. Powrót na szczęście bardziej cywilizowaną drogą, choc również troszkę różniącą się od normalnego zimowego szlaku;) W schronisku poznajemy wspaniałą ekipę górskich wygów z Jastrzębia, impreza trwa dość długo;) Nastepnego dnia chcemy spróbować gdzieś w kierunku Bandziocha (nie śmiemy marzyć o Chłopku; jest dość lawiniasto a widok Maszynki do Mięsa oddziaływuje na wyobraźnię;) Koniec końców, docieramy jedynie w okolice wejścia do Bandziocha (też jako pionierzy), przy każdym kroku zastanawiając się, kiedy wszystko poleci i świat się skończy:) Maciek postanawia wracać, ja decyduję się jeszcze zostać. Wsiąkłam kompletnie:) Nowi znajomi z Jastrzębia postanawiają się mna zaopiekować:) Następnego dnia wstajemy o 5:30 (!!!) i w dwóch grupach podchodzimy do Dolinki Mnichowej. Normalnym szlakiem idzie się szybciutko:) Stamtąd podchodzimy jak najbardziej ostrożnie pod masyw Miedzianego i granią do Szpiglasowej. Widoki niesamowite. Jednak zejście do Piątki nie wydaje się prostym zadaniem.. Okazuje się jednak że dla moich towarzyszy nie ma żadnych trudności. I udało się. Przeżyłam swój pierwszy zjazd na pupie z dwóch tysięcy metrów:D Wrażenia naprawdę niesamowite... Polecam:) Dolinka skąpana w słońcu, zasypana śniegiem, cudownie pusta i piękna jak zawsze.. wracaliśmy roztoką do wodogrzmotów i stamtąd spowrotem do Moka. Naprawdę dobra trasa, jak na te warunki, byliśmy z siebie dumni. W czwartek postanawiamy wejść na Zadnią Galerię Cubryńską. Jeszcze nigdy Mnich nie wydawał mi się taki mały:) I nigdy wczesniej go nie głaskałam... Podeszliśmy pod niego przy okazji schodzenia z Galerii... No i tyle, następnego dnia wracałam. Córka, studentka i pracownica marnotrawna;):)Zdjęcia: [2]
SŁOWACJA: skiturowy wypad na południową stronę Pilska
Po ośnieżonych drogach docieramy do Oravskiego Vesela (800)skąd zielonym szlakiem podchodzimy na kopułę szczytową Pilska. Po ostatnich opadach szlak jest kompletnie nie przetarty więc mamy dodatkową robotę brnąc po kolana w puchu. Im wyżej tym gorsze warunki. W szczytowych partiach śnieżna zadymka, widoczność ograniczona do kilkunastu metrów. Śnieżne zaspy sięgają 2 metrów i tworzą coś w rodzaju tarki. Zmagamy się jeszcze w białym świecie lecz gdzieś na 1500 pokornie zawracamy. Tylko dzięki GPS udaje nam się trafić do granicy lasu (w miejsce gdzie go opuściliśmy) bo wiatr zatarł ślady. Tu wśród kilku zacisznych świerków przepinamy się do zjazdu. Śnieg lotny więc zjazd nie wyglądał najgorzej. W dolnej części modyfikujemy zjazd i jakoś z innej strony docieramy do auta w Oravskim Veselu wraz z zapadającym zmrokiem. Cóż, chyba nie po raz ostatni musieliśmy uznać wyższość natury.
Romantyczne Skitu(o)rowanie walentynkowe :)
W głębokim i ciągle padającym śniegu robimy trasę Ustroń Polana PKP-Czantoria (wzdłuż nartostrady)-Soszów -Stożek-Wisła Głębce PKP(zjazd nartostradą). Droga piękna i urokliwa, ale warunki pogodowo-śniegowe mało sprzyjające tj. śniegu po pas, odcinki do torowania, a jazdy w dół narty odmawiają- zapadamy się gdy tylko lekko opuścimy ubitą trasę…Wracamy z przygodami, mocno zmęczeni.
Szczyrk Narty
Wyjazd na narty do Szczyrku, warunki średnie, śnieg mokry.
Lipowa Skrzyczne
Tym razem wyjazd calkowicie rekreacyjny. W lipowej brak śniegu, Skrzyczne lekko osypane śniegiem.Impreza do bialego rana.Rano przejazd do Szczyrku.Wychodzimy na polanę Młaki.Tutaj spotykamy się z resztą rodziny.Wieczorem wracamy do domu.
Panta Rei- czyli ski-water-tour na Pilsko ;)
Na przekór pogodzie ruszamy rano do Korbielowa. Całą drogę leje. Zatrzymujemy się pod wyciągami na Pilsko i stamtąd o dziwo już od samego dołu zasuwamy na nartach nartostradą na sam szczyt Pilska. Podczas podejścia pogoda nas rozpieszcza a zza chmur wychodzi słońce. Na szczycie dopada nas mgła i lekko padający śnieg. W gęstniejącej mgle zjeżdżamy na dół (niestety też nartostradą). Warunki kiepskie (czasami nawet fatalne) ale wyjazd uznajemy za udany.
Tatry Zach. - jaskinia Kalacka + wypad skiturowy na Kondratową Przeł.
W Zakopcu totalna chlapa. Halny. Plusem było to, że nie kursowała kolejka na Kasprowy więc ludzi mniej. Śnieg ledwo sięgał do Kuźnic. Podchodzimy na nartach a ostatni stromy odcinek w lesie na nogach. W jaskini Kalackiej jesteśmy pierwszy raz i nie jest to znów taka mała bździna. Docieramy na koniec do małego syfoniku (ktoś próbuje lub próbował tu kopać) a w drodze powrotnej wchodzimy w boczne zakamarki choć tylko jeden jest nieco dłuższy i kończy się błotnym namuliskiem. W jaskini generalnie błotnisto i mokro. W partiach przyotworowych ładne formy lodowe. Po wyjściu (było już dość późno) kontynujemy wycieczkę na halę Kondratową i dalej na przełęcz. Powyżej granicy lasu podmuchy halnego chciały nas zwalać z nóg. Pułap chmur oparł się na przełęczy Kondratowej. Ostatni stromy odcinek niesiemy narty i musimy uważać by z tym wszystkim nie odfrunąć. Na przełęczy przepinka do zjazdu. Wszystko trzeba uważnie trzymać bo wiatr chciał nam ukraść dobytek. Zjazd tą samą drogą. Początkowe metry beton. Dalej kilkadziesiąt metrów schodkujemy w dół bo podmuchy wiatru oraz pękające pod nartami płyty odebrały nam jakoś odwagę. Dopiero nieco niżej gdzie śnieg był miększy a wiatr nieco ścichł ruszamy odważnie w dół. Tym razem śnieg jest mokry i ciężki. Raz przyśpieszenia raz hamulce. Dopiero w dolinie jazda jest przewidywalna i gnamy co sił w dół bo gonił nas zmrok. Nie spotykając nikogo docieramy do Kuźnic równo z nastaniem nocy. Można rzec, iż był to ekscytujący i urozmaicony wypad.
Wyjazd narciarski w Beskid Śląski
Aby być pierwszymi osobami na stoku wyjeżdżamy o 6:30 z Zabrza. Plan jest taki: ja wysiadam wcześniej i na skiturach dochodzę do reszty ekipy szusującej na Stożku. Jako, że był to mój pierwszy raz na skiturach wycieczkę dobrałem krótką, ale bogatą w walory widokowe. Cały dzień pogoda słoneczna i lekki mróz, czyli idealna. Po spotkaniu z ekipą, Tomek z zazdrości kradnie mi skitury i znika, więc teraz ja muszę się ustawić w kolejce do wyciągu i jeździć tą samą, wyjeżdżoną, nudną trasą i oglądać się wkoło żeby w nikogo nie wrąbać… bez porównania!!! Tak się w te skitury wkręciłem, że już planuje kolejne wycieczki. Karnety przestają działać o 17:00 więc pakujemy się i wracamy zmęczeni i zadowoleni do domu.
Sopotnia Wielka-skitur
Ruszamy żółtym szlakiem z Sopotni Wielkiej (na przełęcz Przysłopy), by następnie czarnym przez polanę Malorkę dojść na Halę Mizową. Stamtąd po krótkiej przerwie idziemy na Rysiankę. Jako drogę powrotną wybieramy piękny zjazd lasem wzdłuż niebieskiego szlaku do Sopotni Wielkiej Kolonii. Pogoda dobra, warunki śniegowe nie najlepsze( dobrze było tylko u góry).
Tatry Zach. - jaskinia Czarna, partie Wawelskie
Brnąc w śniegach i drażniąc się z zimnem dotarliśmy do N otworu Czarnej. W trakcie akcji zwiedziliśmy dość dokładnie partie Wawelskie, osiągliśmy najwyższy punkt Czarnej +141 m oraz zjechaliśmy Mleczną Studnią do Szmaragdowego Jeziorka skąd wróciliśmy "klasycznym" ciągiem do Ślimaka i ponownie weszliśmy w Wawelskie by ściągnąć linę i zwiedzić pozostałe ciągi. Dotarliśmy nad Żlobisty Komin oraz do kilku innych zakamarków. Ciekawy i warty obejrzenia fragment jaskini. Kilka zdjęć z akcji: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2009%2FCzarna-Wawelskie
Tatry Zach. - wyjazd narciarski
Dzień mimo iż plany były ambitne miał rozpocząć się o godzinie 6 pobudką wszystkich członków wyprawy, jednak lenistwo zwyciężyło i około 2 godzin później wszyscy meldowali się na wspólnym śniadaniu. Wyprawa rozpoczęła się wędrówką przez dolinę Kościeliską do punktu docelowego jakim miał być Starorobociański. Jak zdążyłem się już przekonać droga tą doliną potrafi się ciągnąć w nieskończoność jednak podczas pieszej wędrówki, jak zawsze zresztą, mogliśmy liczyć na cenne uwagi od Pana Tadeusza odnośnie topografii tudzież nazw poszczególnych polan, co bardzo umilało, przynajmniej moją pieszą wędrówkę. Uzbrojeni w snowboardy oraz narty żwawo...tempem (cytuję) starych bab docieramy do Iwaniackiej Przełęczy. Tam decydujemy wspólnie, że to nie koniec wędrówki i kierujemy się wyżej na Starorobociański Wierch. Niestety podczas drogi nie cieszymy oka widokami z uwagi na gęstniejącą mgłę. Po dotarciu na Wolarnię maszerujemy po grani i z uwagi na bardzo ograniczoną widoczność ciężko zlokalizować nasze położenie dochodzimy chyba do Siwej przełęczy. Po podjęciu decyzji, że pieszej wędrówki już kres zakładamy wszyscy deski, tudzież stoły- zwał jak zwał, i uradowani zaczynamy cieszyć się zimowym szaleństwem, jak się okazało za moment, radość nasza była przedwczesna. Z uwagi na zbyt duże zagrożenie lawinowe wycofujemy się ze zjazdu po zboczu. Wracamy pieszo po śladach tą samą drogą i sprzęt zapinamy dopiero przy zjeździe z Wolarni w kierunku Iwaniackiej Przełęczy. I tu zaczęła się namiastka tego co misie lubią najbardziej...dla zaawansowanych snowboardzistów był to raj na ziemi w postaci dosyć sporej warstwy puchu śniegu i zjazdu pomiędzy drzewami. Dla mniej zaawansowanych, czytaj amatorów, których byłem jedynym przedstawicielem wśród ekipy była to walka o przetrwanie :) Jednak po ochłonięciu stwierdzam że nie zamieniłbym ani jednej chwili z tego dnia gdyż przede wszystkim chodziło tu o zabawę. Wyprawa kończy się w dolinie Chochołowskiej gdzie znowu maszerujemy ale już przy świetle czołówek. Dzień zakończony posiłkiem(postawionym przez Panią Basię) w postaci czerwonego barszczyku jemy w jednej z karczm, które znajdują się w dolinie . Zmęczeni, po 10 godzinach obcowania z górami udajemy się na zasłużony odpoczynek.
Nasze kochane kobiety Barbara oraz Ania Szmatłoch nie wybrały się z nami w pieszą wędrówkę lecz podążyły swoimi ścieżkami. Spokojnie oraz spacerowo przeszły dolinę Chochołowską aż do schroniska, gdzie uraczyły się ciepłym posiłkiem:)
Beskid Śl. - wypad pieszo narciarski na Muronkę
Wystartowaliśmy zielonym szlakiem z Ostrego. Przez ostatni tydzień z kotliny Żywieckiej śnieg zniknął. Teresa nawet nie zabrała nart z auta. Ja cierpliwie niosłem bagaż by wyżej iść już na nartach po śniegu. Osiągamy szczyt Muronki i wracamy ściśle grzbietem spowrotem. Najpierw zjazd fajny ale potem szreń łamliwa. Do auta znów muszę nieść narty. Pogoda dość słoneczna, było ciepło i w górach jakoś tak spokojnie.
Tatry
Samotny wypad w Tatry z zamiarem zrobienia Czerwonych Wierchów zimą. Pierwszego dnia podejście pod Ciemniak, jednak tempo marszu po kolana w śniegu i w wietrze 70/h zmusiło do wycofu tą samą drogą. Następnego dnia próba od drugiej strony; wejście na Kasprowy. U góry wieje jeszcze gorzej niż wczoraj, strażnik TPN surowo zakazuje mi dalszej wędrówki:) Zejście nieczynną nartostradą do Murowańca. Stamtąd wycieczki w wysokie, w oczekiwaniu na poprawę warunków. Poprawa nie nastąpiła, przyszła odwilż, zaczęły spadać lawiny, więc z żalem rozpoczęłam odwrót do cywilizacji.
Brenna Bukowa- niedzielny spacer skiturowy
Robimy krótką, ale niezwykle urokliwą trasę. Zaczynamy żółtym szlakiem do Szczyrku. Dochodzimy nim na Karkoszczonkę i zmieniamy szlak na czerwony w kierunku Przełęczy Salmopolskiej. Dochodzimy na Kotarz i od pięknej rozległej polanki zjeżdżamy już na dół prosto do samochodu pozostawionego na parkingu przy wyciągach narciarskich.
Beskid Śl. - wypad skiturowy na Baranią Górę
Wyjście z zjazd z Baraniej Góry od strony Węgierskiej Górki
SZWAJCARIA: Wyjazd narciarski
Przez tydzień bawiliśmy w szwajcarskich Alpach w rejonie 4 Dolin (4 Vallees) położonym między Mt. Blanc a Matterhornem (oba szczyty dobrze widoczne z wyższych przełęczy). Jest to duży kompleks narciarski z setkami km tras zjazdowych i siecią przeróżnych wyciągów. Można podszlifować jazdę na przygotowanych trasach co też intensywnie czyniliśmy. Są tu również wyzn aczone trasy skiturowe, które kilka razy użyliśmy do zjazdu. Są to trasy nieprzygotowane przez ratraki na ogół na stromych zboczach z morzem muld. Te zjazdy naprawdę poczuliśmy w nogach (zjeżdżała tam tylko męska część naszej ekipy). Ciekawy był również zjazd z najwyższego w rejonie szczytu Mt. Fort (3330) na poziom 1400 mnpm (16 km zjazdu w różnorodnym terenie, początek jako trasa skiturowa). Cały tydzień królowało słońce na lazurowym niebie (dosłownie jak w folderach). Dziennie kończyliśmy zjazdy przy drzwiach naszego domku na trasie zjazdu. Kilka innych refleksji: teren dobry dla ludzi lubiących wygodę, istnieje ryzyko zderzenia z innymi pędzącymi narciarzami, wielu glajciarzy ryzykancko lądujących na trasach zjazdowych. Jak dla mnie brakowało tu "majestatu gór" i z wielkim utęsknieniem czekam na zwykłą skiturową harówkę.
Góry Sokole - jaskinia Studnisko
Zjazd i zejście na dno jaskini
SLOWACJA: Skitur na Pilsko i Palenicę
Puste drogi to jedna z zalet pierwszego dnia stycznia więc niebywale szybko dojeżdżam do Sopotni Wielkiej przy wylocie doliny Cebulowego Potoku. Jestem sam bo raczej ciężko w takim dniu znaleźć chętnych na kondycyjne wyczyny. Szkoda bo pogoda była wymarzona. Od wylotu doliny podchodzę zboczem na Buczynkę. Wiedzie nawet tędy nie oznaczona na mapie ścieżka rekreacyjna czy coś takiego. Szlak nie przetarty choć śladów zwierząt jest mnóstwo, zwłaszcza dzików. Na podejściu wspaniałe widoki na grupę Romanki i Rysianki. Docieram w głębokich śniegach na halę Jałowcową a wkrótce potem do Hali Miziowej. To tak jakby nagle dostać się do centrum miasta. Wyciągi, narciarze, skutery śnieżne. Szybko śmigam na szczyt Pilska słowackiego. Widoki nieziemskie choć tak dobrze mi znane. Na szczycie wieje więc zmykam na dół. Teraz granicznym szlakiem zjazd i krótkie podejście na Munczolik, zjazd i podejście na Palenicę (1359). Stąd cudowny zjazd przez halę Cudzichową a dalej rzadkim lasem do doliny Cebulowego Potoku. Leśną drogą śmigam szybko do jej wylotu. Przy wylocie doliny natknąłem się na parkę młodych narciarzy, którzy w swej nieświadomości a może niefrasobliwości zamiast do Korbielowa zjechali na drugą stronę góry o czym w ogóle nie mieli pojęcia. Mieli tylko zwykły sprzęt zjazdowy a dziewczyna była bardzo zmęczona. Cóż, zawożę ich do Korbielowa gdzie mieli kwatery i potem dopiero wracam do domu. W mojej ocenie trasa, którą przemierzyłem jest jedną z ciekawszych w Beskidach.
NORWEGIA: Sylwester
Sylwestra 2008/2009 spędziliśmy w Norwegii. Warunki nie były łatwe... trochę pochodziliśmy na nartach, a trochę bawiliśmy się na śniegu... Szerszy opis tutaj.