Eugeniusz Pęczek: Różnice pomiędzy wersjami
(Nowa strona: Image:EugeniuszPeczek.jpg Eugeniusz Pęczek (1958 - 2006) wstąpił do klubu w roku 1984. Jak w tamtych czasach bywało został przeszkolony przez kolegów bieglejszych w fachu. S...) |
|||
Linia 1: | Linia 1: | ||
− | + | [[Image:EugeniuszPeczek.jpg|thumb|left|Eugeniusz Pęczek]] | |
− | [[Image:EugeniuszPeczek.jpg]] | ||
Eugeniusz Pęczek (1958 - 2006) wstąpił do klubu w roku 1984. Jak w tamtych czasach bywało został przeszkolony przez kolegów bieglejszych w fachu. Standardowo zaliczył wyjazdy do jaskiń jurajskich oraz do kilku tatrzańskich. Od samego początku był jednak turystą. Najpierw jeździł z nami a potem organizował coraz więcej wyjazdów samodzielnych. W 1988 roku wziął udział w klubowej wyprawie do jaskiń Tunezji (Atlas Tunezyjski, masyw Djebel Serdji). Przejazdy po Tunezji odbywały się na rowerach i od tego czasu rower zaczął stanowić dla niego jeden z głównych środków do uprawiania turystyki. Brał udział również w robotach wysokościowych organizowanych przez klub, był też klubowym magazynierem. W latach dziewięćdziesiątych jego aktywność klubowa malała bo zaczął działać w miejskim oddziale PTTK gdzie został członkiem Zarządu. Organizował wtedy wiele imprez turystycznych dla młodzieży i nie tylko, głównie w Beskidy. Były to rajdy turystyki pieszej i rowerowej. Był zawsze bardzo dokładny i przepisowy co niejednokrotnie było przedmiotem docinek ze strony klubowiczów. Wiąże się z tym zresztą wiele anegdotek ale to osobny temat wpisujący się zresztą świetnie w klubowy folklor. Ożenił się późno. Chorował od lat. Zostawił żonę i 11-letniego syna. Odszedł niestety kolejny z naszych kolegów, którego zwłaszcza starsi członkowie klubu będą zawsze pamiętać. | Eugeniusz Pęczek (1958 - 2006) wstąpił do klubu w roku 1984. Jak w tamtych czasach bywało został przeszkolony przez kolegów bieglejszych w fachu. Standardowo zaliczył wyjazdy do jaskiń jurajskich oraz do kilku tatrzańskich. Od samego początku był jednak turystą. Najpierw jeździł z nami a potem organizował coraz więcej wyjazdów samodzielnych. W 1988 roku wziął udział w klubowej wyprawie do jaskiń Tunezji (Atlas Tunezyjski, masyw Djebel Serdji). Przejazdy po Tunezji odbywały się na rowerach i od tego czasu rower zaczął stanowić dla niego jeden z głównych środków do uprawiania turystyki. Brał udział również w robotach wysokościowych organizowanych przez klub, był też klubowym magazynierem. W latach dziewięćdziesiątych jego aktywność klubowa malała bo zaczął działać w miejskim oddziale PTTK gdzie został członkiem Zarządu. Organizował wtedy wiele imprez turystycznych dla młodzieży i nie tylko, głównie w Beskidy. Były to rajdy turystyki pieszej i rowerowej. Był zawsze bardzo dokładny i przepisowy co niejednokrotnie było przedmiotem docinek ze strony klubowiczów. Wiąże się z tym zresztą wiele anegdotek ale to osobny temat wpisujący się zresztą świetnie w klubowy folklor. Ożenił się późno. Chorował od lat. Zostawił żonę i 11-letniego syna. Odszedł niestety kolejny z naszych kolegów, którego zwłaszcza starsi członkowie klubu będą zawsze pamiętać. |
Aktualna wersja na dzień 12:56, 4 lis 2008
Eugeniusz Pęczek (1958 - 2006) wstąpił do klubu w roku 1984. Jak w tamtych czasach bywało został przeszkolony przez kolegów bieglejszych w fachu. Standardowo zaliczył wyjazdy do jaskiń jurajskich oraz do kilku tatrzańskich. Od samego początku był jednak turystą. Najpierw jeździł z nami a potem organizował coraz więcej wyjazdów samodzielnych. W 1988 roku wziął udział w klubowej wyprawie do jaskiń Tunezji (Atlas Tunezyjski, masyw Djebel Serdji). Przejazdy po Tunezji odbywały się na rowerach i od tego czasu rower zaczął stanowić dla niego jeden z głównych środków do uprawiania turystyki. Brał udział również w robotach wysokościowych organizowanych przez klub, był też klubowym magazynierem. W latach dziewięćdziesiątych jego aktywność klubowa malała bo zaczął działać w miejskim oddziale PTTK gdzie został członkiem Zarządu. Organizował wtedy wiele imprez turystycznych dla młodzieży i nie tylko, głównie w Beskidy. Były to rajdy turystyki pieszej i rowerowej. Był zawsze bardzo dokładny i przepisowy co niejednokrotnie było przedmiotem docinek ze strony klubowiczów. Wiąże się z tym zresztą wiele anegdotek ale to osobny temat wpisujący się zresztą świetnie w klubowy folklor. Ożenił się późno. Chorował od lat. Zostawił żonę i 11-letniego syna. Odszedł niestety kolejny z naszych kolegów, którego zwłaszcza starsi członkowie klubu będą zawsze pamiętać.