Strona główna | Aktualności | O klubie | Członkowie | Wyjazdy | Wyprawy | Kursy | Biblioteka | Materiały szkoleniowe | Galeria | Inne strony | Dla administratorów

Test: Różnice pomiędzy wersjami

(Nowa strona: == Podsumowanie wyprawy A.D. 2007 == Wyprawa trwała od 1. do 28. lipca 2007. Uczestnicy: '''Marcin Gorzelańczyk''', '''Norbert Skowroński''', '''Ewa Kozłowska''', '''Zbigniew Rysie...)
 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 21:26, 3 lis 2008

Podsumowanie wyprawy A.D. 2007

Wyprawa trwała od 1. do 28. lipca 2007. Uczestnicy: Marcin Gorzelańczyk, Norbert Skowroński, Ewa Kozłowska, Zbigniew Rysiecki, Piotr Stelmach, Aleksandra Harat, Ryszard Chiniewicz, Urszula Kotewa, Agnieszka Appelt, Sławomir Kozłowski i Stefan Nowak z WKTJ Poznań oraz Mateusz Golicz (kierownik wyprawy), Michał Wyciślik, Aleksandra Skowron z RKG "Nocek" z Rudy Śląskiej.

Kontynuowaliśmy prace w Hochschartehöhlensystem, dodając do niego w ciągu dwóch biwaków 1 683 m korytarzy. Oprócz tego, odkryliśmy dwie niewielkie jaskinie, których sumaryczna długość wyniosła 387 metrów.

Założenia wyjazdu

Uczestnicy wyprawy A.D. 2007

Podstawowym celem wyprawy był w założeniu Hochschartehöhlensystem, na który składają się trzy jaskinie - Kammerschartenhöhle, Höhle der Sprechende Steine („Jaskinia Gadających Kamieni”) oraz Unvollendeterschacht („Niedoróbka”). Kiedy w 2005 pokusiliśmy się na zjazd mityczną Studnią Przełamanych Lodów, otwarła się przed nami zupełnie nowa część systemu, nie przedstawiająca trudności znanych z wielu innych jaskiń na Göllu. Woda rzadko leje się na głowę, ciasne miejsca są sporadyczne - a komfort na biwaku, położonym na głębokości ok. 450 m, jest niemalże większy niż na bazie górnej. Oczywiście nie ma róży bez kolców: prawie całkowicie pionowa trasa zjazdu do biwaku jest najeżona polewami i naciekami lodowymi. Pierwszy zjazd po zimie to rodzaj rosyjskiej ruletki - czy w tym roku będą spadać nam na głowy, czy nie?...

Ubiegłoroczna wyprawa, działając właśnie z biwaku w sali „Katedra”, odkryła ok. 2 km korytarzy w północno-zachodniej części systemu, pozostawiając wyłącznie z braku czasu kilka niesprawdzonych ciągów i niezjechanych studni. Zamierzaliśmy zaatakować najbardziej obiecujące problemy z listy, korzystając ze sprawdzonego przepisu na sukces: wziąć cztery osoby, podzielić na dwa zespoły, wysłać do jaskini na dwa-trzy dni, powtarzać do skutku.

Postawienie bazy górnej

M. Golicz i P. Stelmach w jaskini Niedoróbka

... zajęło nam niestety równy tydzień - pierwsze wyjścia do jaskiń możliwe były dopiero 8. lipca. Następnego dnia zaś spadł zaległy śnieg i zrobiła się zima. Nie przejmując się tymi przeciwnościami, realizowaliśmy napięty harmonogram biwaków - w niedzielę rozpoznanie i poręczowanie drogi na biwak, we wtorek wejście pierwszego zespołu... W międzyczasie udaje się jeszcze zrzucić kilka metrów lodu z dwóch stresujących sopli w Unvollendeterschacht. Dodatkowe ostrzeżenie dostajemy w jaskini Gadających Kamieni - podczas poprawiania oporęczowania, mającego stanowić rezerwową drogę z i do biwaku, zespół prowadzony przez Norberta dewastuje półeczkę pod „Milczeniem Owiec”. Cóż, ten kawałek gruntu pod nogami i tak nie zasługiwał na miano „półeczki” – okazał się zaledwie zlepkiem luźnych kamyczków, zawieszonych nad 135-metrową studnią. Szczęściem trzyosobowa ekipa wychodzi z tego incydentu bez szwanku.

Pierwszy biwak...

... zaczynamy 10.07. Ciągle pada śnieg. W skład biwakowej czwórki wchodzą: Norbert i Piotr (zespół pierwszy, „poznański”) oraz ja, wspólnie z Michałem (zespół drugi, „śląski”). Do „Katedry” odprowadzają nas dwie Ole i Ula, transportując ciężkie wory na -450.

Plik:2007-lody.jpg
Studnia Przełamanych Lodów w jaskini Niedoróbka

Przed wejściem naturalnie przedyskutowaliśmy wszelkie możliwości, jednak pod ziemią nie było żadnych przymusów i każdy z zespołów samodzielnie wybierał sobie cele. Poznaniacy postanawiają zacząć od „Gangu Wycieczkowego”, obszernego, zachodnio zorientowanego i na dodatek - dosyć poziomego korytarza. Niestety, „gangi” niespodziewanie zamieniają się w ciasne i błotniste korytarzyki. Gdzieś ta woda musiała uciec, ale gdzie? Zespół zatacza małą pętlę i wraca na biwak z propozycją dla nas: lity kominek, może z dziesięć metrów. Michał, mój partner, ma zastrzeżenia - nasza ostatnia, zeszłoroczna wspinaczka skończyła się kilkumetrowym lotem i awarią obojczyka - ale ostatecznie udaje mi się go przekonać i idziemy to zobaczyć. Było warto. Ściana „kominka” okazuje się być w rzeczywistości usypaną z gigantycznych głazów przegrodą w szczelinie, za którą otwiera się pokaźna studnia. Decydujemy się zostawić zjazd na później, sprawdzając wcześniej okno, które widzimy naprzeciw siebie. W oknie zastajemy przełaz, otwierajacy charakterystyczną sieć wąskich korytarzyków. Po kilku godzinach szorowania po zbrylonej glinie w tych „Bezpiecznych Partiach”, wychodzimy... przy wejściu do „Wycieczkowego”! My również zakręciliśmy się w kółko. Zespół poznański udaje się na wschód - do dwóch otwartych problemów w „Korytarzu z Igłami” i kominów w „Gang nach Osten”. Przepływ powietrza sugeruje duże możliwości, ale 300 metrów korytarzy odkrytych po wspięciu małego progu również połączyło się ze znaną częścią jaskini. Nie udało się także odnaleźć kontynuacji przepływu powietrza ani w zapieraczkowych kominkach, ani w bocznych ciągach „Gangu nach Osten”. Sprawa jest podejrzana i ciągle wymaga zbadania – jednak wszystkie znane z zeszłego roku możliwości zostały wyczerpane i z głównych problemów pozostała wspominana „śląska” studnia i najgłębiej położony w tym rejonie „Wasserzug”. Studnia, którą nazwaliśmy „Deja Vu”, w rzeczywistości okazała się kolejną w tym rejonie gigantyczną salą, o nieregularnym, zawaliskowym dnie szerokości rzędu 15 - 20 metrów. Na dole dwie nadzieje: ciąg przechodzący w meander, może i ciasny, ale za to z bardzo silnym przepływem powietrza, oraz czerniący się w górę dwumetrowej szerokości korytarz. Niestety musieliśmy jeszcze dokończyć pomiary „Bezpiecznych Parti”, przez co nasz czas był bardzo ograniczony i ostatecznie te dwa problemy trafiły na przyszłoroczną listę.

Tymczasem ekipa na powierzchni...

Plik:2007-nowy.jpg
A. Harat i U. Kotewa w nowo odkrytym otworze Zachęty

... nie poprzestaje na trzymaniu kciuków za powodzenie biwaku i żyje zupełnie nowymi problemami. W całkowicie spenetrowanym, jakby się wydawało, rejonie pomiędzy przełęczą Hochscharte a tzw. Głową Cukru odnalazły się dwa nowe otwory. Z dużym prawdopodobieństwem było to możliwe wyłącznie dzięki łagodnej zimie - obydwa wejścia są stosunkowo wąskie (szerokości rzędu 70 cm) i leżą w obniżeniach terenu, które w ubiegłych latach mogły być zasypane śniegiem. Pierwszy z otworów, nazwany roboczo „Zachętą”, sprawia sporo komplikacji - właściwie do głębokości ok. 80 m jest niemalże jednorodną szczeliną szeroką maksymalnie na metr. Ekipa zajmująca się tym tematem co rusz napotyka na zaklinowane w szczelinie wanty i gruz. Z uwagi na konieczność wykonywania rozległych prac budowalnych, dotarcie do dna jaskini na głębokość ok. 100 m i zinwentaryzowanie jej wymaga 6 akcji. Na samym dnie odnajdujemy całkiem ładną, niejako wkomponowaną w charakter szczeliny podłużną salkę o szerokości ok. 8 - 10 m i długości rzędu 30 m. Spąg pokrywa w większości nieregularna warstwa starego lodu. W wykapku pod naszą liną wzdłuż lodu zjeżdżamy jeszcze ok. 30 metrów. Zimno. Druga z nowych jaskiń, ochrzczona „Podnietą”, nie wymagała już tyle pracy. Dawno temu woda zapewne „postanowiła” skorzystać z gotowego planu „Zachęty” i postawić obok jej kopię w nieco mniejszej skali. Schemat był identyczny: szczelina, zaklinowane głazy, salka, lód, lód, lód. Tym razem głębokość ok. 75 metrów. Przyjemny obiekt szkoleniowy, ale podobnie jak w przypadku „Zachęty” - nic więcej z tego nie będzie.

Następny biwak...

... w Hochschartehöhlensystemie, choć przyniósł nieco słabsze statystyki, skoncentrował się na sprawie dużo ważniejszej - najniżej położonym i najbardziej „mokrym” problemie nazwanym Wasserzug. Biwakiem dowodzą Zbigniew Rysiecki (zespół 1) i Stefan Nowak (zespół 2). Rozszerzenie w meandrze, na którym zatrzymaliśmy się w ubiegłym roku, okazało się studnią o głębokości kilkunastu metrów, w którą wpadał wodospad o wydajności ok. 10 l/s. Studnia zamknięta była zawaliskiem. Wspinaczka po stromej, piarżystej pochylni doprowadziła do obszernej półki, z której w kierunku północnym odchodziła szczelina zablokowana ażurowym zawaliskiem. Wyraźny ciąg powietrza zachęcał do próby jego pokonania – zajęło to kilka godzin i było dramatycznie niebezpieczne. Dalej, kilkunastometrowy zjazd doprowadził do ciągu wodnego, płynącego meandrem na północ. Po kilku metrach woda wpada do 8-metrowej studni, otwartej w spągu meandra. Korytarz pod studnią zawraca i zwęża się – przekrój 30x60 cm zmusza do człogania się w wodzie. Co prawda, widać było, że dalej strop podnosi się, ale mimo wszystko ekipa wolała zostawić ten problem „na później”.

Plik:2007-meandry.jpg
S. Kozłowski w meandrach Niedoróbki

W poszukiwaniu większego komfortu, zespół wrócił nad 8-metrową studzienkę i ruszył meandrem w kierunku NE. Ciasnawy, suchy ciąg o wysokości ok. 15 metrów opadał niewielkimi prożkami, po ok. 100 metrach rozszerzając się i zamykając zawaliskiem. Ponownie udało się wspiąć kilkanaście metrów i pod stropem odnaleźć przejście do głębokiej studni (ok. 70 metrów). Do studni wpada kilka innych ciągów – z których najciekawszy wydaje się dochodzić na głębokości -750 metrów, dostarczając z kierunku południowego bardzo silny strumień powietrza. Zjazd na samo dno jednak zakończył się w ślepej odnodze – trzeba było więc znowu wykonać wspinaczkę, trawers, i zjechać ponownie. Eksploracja skończyła się w sali, w której północnym narożniku otwiera się kolejna głęboka studnia, zasysająca powietrze. W czasie 4 „szycht” udało się zdobyć zaledwie 100 m głębokości. Obyśmy w przyszłym roku ruszyli szybciej w dół.

W tak zwanym międzyczasie...

... odbywamy także kilka wycieczek do „Zjadaka” – pionowej formacji rokującej na połączenie z Hochschartehöhlensystemem. Problemem tutaj jest śnieg, blokujący zjazd w przewężeniach szczeliny. Faktem jest, że udało się nam zjechać o 90 metrów więcej niż do tej pory, dzięki czemu osiągnęliśmy głębokość ok. 240 metrów. Monotonna do tej pory szczelina zaczęła się różnicować – i być może rok 2008 przyniesie jakieś rozstrzygnięcia.

Niestety w trakcie tej wyprawy znów nie udało się nam poprowadzić rozbudowanej działalności powierzchniowej. Najzwyczajniej w świecie zabrakło nam czasu. Wydawałoby się, że cztery tygodnie przy takiej ilości osób w zupełności powinny wystarczyć, żeby wyskoczyć z bazy na kilka dłuższych spacerów, ale w praktyce ledwo udaje się nam zdążyć z dwoma biwakami w systemie. Tymczasem zapoznanie się z szerszym kontekstem masywu byłoby bardzo wskazane dla obecnego składu ekipy, spośród którego zdecydowana większość nie widziała wiele poza trasami z bazy dolnej na górną i z bazy górnej na Przełęcz. Najlepszego zaś z możliwych w naszej sytuacji „przewodnika wycieczek” - czyli Zbiga - trudno jest przymusić do pozostania na powierzchni kiedy wokół „się dzieje”.

Plik:2007-krater.jpg
S. Nowak w jaskini Krater

Bazę zwijamy w okrojonym składzie

- maksymalne możliwe długości urlopów nie pozwoliły niestety wszystkim uczestnikom na pozostanie do końca. Z trudem udaje się nam „wstrzelić” w pogodę umożliwiającą wysuszenie namiotów. Podsumowuję finanse. Okazuje się, że dałoby się zaoszczędzić czterocyfrowe kwoty na jedzeniu konserwowym – nie zeszło wcale. Dzięki talentom kulinarnym w składzie ekipy, na górnej bazie żywiliśmy się specjałami: eskalopki, dwa rodzaje mięsa do wyboru, placki ziemniaczane, a nawet ciasto. Na tradycyjnym ogrodowym grill-party u Helgi największym zainteresowaniem cieszy się nie grill, ale nowe wyposażenie ogródka - basen – będący wspaniałym sposobem na rekordowe upały. Chociaż my nie odczuliśmy tego tak bardzo, pod koniec lipca temperatura w dolinach zbliżała się do 40 stopni.

Przedsięwzięcie trwa

Nasze statystyki sięgają 37 km i ponad 130 jaskiń, z czego w tym roku dodaliśmy 2070 m i 2 obiekty. W Unvollendeterschacht problemy w kierunku zachodnim i północnym pozostają otwarte. Obawiamy się, że w związku ze sporą odległością od „Katedry”, atakowanie ich będzie wymagało uruchomienia drugiego biwaku, głębiej w jaskini. Trudno powiedzieć, czy w przyszłym roku damy radę zmontować wystarczającą ilość zespołów, które będą w stanie sobie poradzić - chociaż na naszej końcowej imprezie pytaniem o możliwość wzięcia udziału w eksploracji zaszczycił nas jeden z członków klubu w Salzburgu. Będziemy próbować - pokusa jest duża... Wystarczy spojrzeć na załączone fragmenty dokumentacji.

Plik:2007-302.png
Przekrój jaskini Niedoróbka

Podziękowania

Organizacyjne bardzo wspomogli nas: Piotr Tambor z WKTJu, Małgorzata Rysiecka, Joanna Rysiecka i Asia Tront. Bardzo dziękujemy. Serdecznie dziękujemy także członkom Landesverein für Höhlenkunde in Salzburg za nieustającą pomoc w organizacji naszego przedsięwzięcia.

Tę stronę ostatnio edytowano 3 lis 2008, 21:26.
zaloguj się