Wyjazdy 2023
I kwartał
Beskid Śl. - Błatnia
Słysząc wiele dobrego o super wydarzeniu biegowym jakim jest Maraton Trzech Jezior, postanowiłem wziąć w nim udział. Bieg doprawdy dopiero we wrześniu, ale że nigdy nie biegałem po górach, to postanowiłem w miarę możliwości się do niego przygotować. Pierwszą okazją była krótka pętla wokół Błatniej (start i koniec z parkingu w Jaworcu, głównie żółtym szlakiem, powrót niebieskim i leśnymi duktami). Wyszło ok. 10 km i ok. 500 m przewyższenia. Z czasu byłem nawet zadowolony, ale myślałem, że z większą łatwością przyjdzie mi zmierzenie się z przewyższeniem. Niestety nie wyszło i dostałem swoją nauczkę. Pod górę poruszałem się tylko szybki marszem, a w dół to już inna bajka. Następnym razem, muszę z większą pokorą podejść do podbiegów, dlatego chapeau bas dla naszych klubowych biegaczy, którymi się również inspirowałem zapisując na wrześniowe zawody.
Beskid Żyw. - Trzy Kopce
Niech żałuje do końca życia ten kto nie zjeżdżał dzisiaj z Trzech Kopców. Krótka ale ciekawa wycieczka skiturowa. Z Złatnej początkowo szlakiem a potem wzdłuż potoku Widły pod Trzy Kopce. Nieskalanym śniegiem osiągamy szczyt. Zjazd na przełaj przez las po lekko zsiadłym puchu na twardym podłożu. Coś pięknego. Później już szlakiem do auta. Super warun.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=./2023/TrzyKopce
TAJLANDIA: rowerowy rajd przez wschód kraju
Po moście na Mekongu wjechaliśmy do Tajlandii. Mieliśmy do pokonania ponad 900 km ale po przeważnie płaskim terenie, głównie drogami asfaltowymi w przeważającej części bardzo ruchliwymi lecz z wydzielonymi szerokim pasami dla rowerów i skuterów. To była dojazdówka do Bangkoku z którego wylatywaliśmy do Europy. Po drodze udało nam się zwiedzić kilka buddyjskich świątyń, park narodowy Namdok Sam Lan. Ciągłe upały.
(Szersza relacja z wyprawy przez Indochiny ukaże się niebawem w WYPRAWACH)
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2FTajlandia
Tatry - Spokojny wypad w góry
W górach po odwilży. Wszystkie zimowe jaskinie zalane, co potwierdza mi Mały. Sylwia proponuje przejść się po dolinie chochołowskiej, na co chętnie przystaje ja i reszta ekipy. Wyjście planowane było popołudniu, ja natomiast byłem w Tatrach od rana. Wiedząc, że o tej porze roku nie ma kolejek na Giewont, postanowiłem go odwiedzić. Na szczycie mocno wiało. Po powrocie do auta, wybieram się na obiad, a potem do Sylwii, gdzie czeka reszta ekipy i razem udajemy się do doliny chochołowskiej, co było fajnym doświadczeniem, bo o chochołowskiej Sylwia często w Omanie wspominała ;)
Tatry - Szkolenie zimowe
Po części lawinowej przenieśliśmy się w Tatry, gdzie odbywało się szkolenie zimowe. Wspinaczka w asekuracji lotnej, raki, czekany, planowanie an mapie, wyciąganie ze szczelin, asekuracja w terenie śnieżnym i trochę wspinaczki na lodospadach. Halny nie ułatwiał, tak samo jak deszcz.
Beskid Żywiecki - Babia Góra
Wyjazd szkoleniowy o tematyce lawinowej. Poza dużą porcją wiedzy otrzymanej od specjalistów (chłopaki z GOPR), równie duża ilość praktyki, nastawionej na szybkość i skuteczność. Przy okazji skorzystałam z ciągle świeżej możliwości poruszania się na skiturach w wyznaczonych rejonach Babiej Góry.
LAOS: Góry Annamskie - jaskinia Kong Lor
Przez przełęcz Nape (722) wjechaliśmy do Laosu. Naszym głównym celem była jaskinia Kong Lor znajdująca się w centralnej części kraju w środku gór. Choć też jest dostępna dla turystów to jednak w dość spartański sposób. Jaskinia ma ponad 12 km długości z czego 7,5 km jest przepływem rzeki Nam Hinboun co stanowi jeden z najdłuższych podziemnym przepływów na świecie. Woda przebija się pod górskim pasmem łącząc w ten sposób dwie doliny. Miejsce niesamowite. Pływa się tu długimi łodziami wyposażonymi w mały silniczek z śrubą na długim wysięgniku. Oczywiście łódź jest kierowana przez tubylca. Opłata za niemal 4 godzinną eskapadę wynosi kilkanaście zł. Wielkość podziemnych gangów przewyższa chyba wszystko co do tej pory widziałem. Podobnie jak w Wietnamie ludzie niesamowicie otwarci, cudowne dzieci pozdrawiające z daleka. Biedni lecz jak widać bardzo szczęśliwi. Roślinność tropikalna. Próby dotarcia do innych jaskiń z naszym wyposażeniem spełzły na niczym. Roślinność splątana, ostra. Potrzebna by była maczeta i dobry ubiór. Widzieliśmy dużego węża jak pełzał po drodze, wiele przejechanych. Z Gór Annamskich zjeżdżamy nad Mekong. Przekraczamy go w Takhek opuszczając tym samym piękny Laos.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2FLaos
WIETNAM: Góry Annamskie - rowery i jaskinie
Nasz rowerowy rajd przez Indochiny rozpoczęliśmy od Wietnamu. Zarówno ten kraj jak i sąsiednie obfitują w różnorakie zjawiska krasowe czasem nie występujące w innych rejonach świata. Właśnie celem wyjazdu było zapoznanie z tą specyfiką krasu tropikalnego. W Wietnamie to zatoka Ha Long z ponad tysiącem wapiennych wysp, a na nich wiele jaskiń. Wybieramy się na rejs stateczkiem po zatoce między wapiennymi ostańcami przeróżnych kształtów. Na wyspie Bo Hon odwiedzamy największą jaskinię Sung Sot. I choć jest przystosowana dla turystów to nacieki i szata naciekowa robi wrażenie. Oprócz tego w zatoce pływamy kajakami po lagunie Luom Bo gdzie przepływamy kilka jaskiń w które wnika światło. Wpływa się z jednej strony wysepki a wypływa z drugiej.
Następnie z Hanoi udajemy się do Tam Coc gdzie podobna przygoda czeka nas na rzece Nga Dong. To niesamowita sceneria. Rzeka przepływa przez trzy jaskinie - Hang Cả - długość 127 m, drugą jest Hang Hai o długości 60 m i znajduje się kilometr dalej. Trzecia jaskinia Hang Ba jest w pobliżu Hang Hai i ma długość 50 m. Po rzece tej pływa się z wioślarzami, którzy wiosłują nogami. Bardzo pomysłowy i ekonomiczny wysiłkowo sposób wiosłowania. Rejon też jest turystyczny lecz jakoś tego się nie odczuwa gdyż Wietnamczycy używają sprzętu bardzo leciwego a ich pomysłowość jest godna szacunku.
Następnie podążamy bardziej na południe. Ciągle towarzyszą nam wapienne góry niestety w wielu miejscach dewastowane przez kamieniołomy. Mnóstwo śmieci. Rzeki brudne. Tym niemniej bardzo przyjacielscy ludzie.
W Dien Chau docieramy do brzegu morza Południowo-Chińskiego (zatoka Tonkińska). Stąd na zachód przez Góry Annamskie (ciągną się przez cały Płw. Indochiński) w kierunku Laosu. Początkowo pogoda deszczowa, straszna wilgotność potem upały i kurz. Wietnam przejechaliśmy bardzo różnymi drogami. Ścieżkami, drogami gruntowymi pomiędzy polami ryżowymi, błotnistymi i trawiastymi traktami ale asfaltami w tym główną drogą Wietnami: Hanoi – Ho Szi Minh. Na głównych droga są szerokie pasy dla rowerów i skuterów. Mieliśmy namiot lecz go nie rozbijaliśmy gdyż różnych miejsc noclegowych było tyle iż nie warto było trudzić się z namiotem.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2FWietnam
Beskid Żywiecki - Babia Góra (Diablak)
Z Zawoja Markowa zielonym szlakiem na Markowe Szczawiny. Dalej przez Przełęcz Brona na Diablak. Zjazd na Krowiarki. Pogoda dopisała. Śniegi całkiem przyjemne.
zdjęcia: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2Fbabia
Beskid Żyw. - Rysianka
ZŁatna i Sopotnia Wielka. Z dolnego parkingu w Złatnej z buta do mostku. Tam zapinamy narty i dalej dziewiczymi stokami przez łąki i leśne dukty do niebieskiego szlaku na wysokości Polomu. Stamtą dalej w dziewiczych śniegach na Trzy Kopce. Tu dopiero szlak jest przetarty. Podchodzimy pod Stefankę i zjeżdżamy do drogi. Dalej w lewo prosto do rynny którą wychodzimy na Rysiankę. Tam przerwa na popas i z foki na Halę Lipowską. Z Hali Lipowskiej zjazd pod słupami do samego parkingu. Warunki bajeczne - ludzi garstka. Do Trzech Kopcy torowanie w puchu po kolana albo i głębszym (nawet w nartach). Zjazdy w prawdziwym puszku. Ostatni już po zmroku. To był ten dzień!
Galeria: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2Frysianka
Beskid Żyw. - Prusów
Ruszamy z Żabnicy skałki szlakiem na Boraczą. Tam mały popas. Na hali piekło wieje niemiłosiernie i cały czas kładzie. Idziemy dalej na Prusów. Na halach jest strasznie wietrznie. Trzeba torować. Ze szczytu chcemy się przebić przez las pod samochód niestety wpakowujemy się w niezłe maliny. Trzeba wrócić - niestety nie zapinam butów i wyskakuje mi kostka. Wracamy na Boraczą a z tamtąd zjazd asfaltem na parking.
galeria: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2Fprosow
Beskid Żyw. - Pilsko
Prognozowany solidny opad skłania nas do wycieczki na Świętą Górę. Spotykamy się u Bartka dość późno i jedziemy. W górę idziemy pod zboczami Soliska i przez Byka. Za Soliskiem zaczyna się torowanie. Powyżej górnej granicy lasu huraganowy wiatr i bardzo ograniczona widoczność - przy nawigacji posiłkujemy się dobrodziejstwami techniki. Docieramy jedynie na polski wierzchołek, przepinamy się w ekspresowym tempie pod krzakiem i zjazd. Góra - do Koła - mocno przewiana. Dalej bajka (przynajmniej dla mnie - 100 pod butem radzi sobie nieźle, chłopaki na wąskich nartach zaliczają kilka przyziemień ). Stajemy na szybki popas na Miziowej. Chcemy wyjść jeszcze raz na górę - ale wiatr wzmaga się jeszcze bardziej. Ostatecznie prujemy starą trasą wzdłuż orczyków na Szczawiny, dalej chwilę nartostradą, następnie przez las i pod krzesło - warunki pierwsza klasa. Na narcie na sam parking.
galeria:http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2Fpilsko
Beskid Żyw. - szkolenie lawinowe PZA na Hali Krupowej
Kamil dociera na miejsce już około 15. Ja dojeżdżam na Parking pod Krupową po 18 i na parkingu spotykam już gotową do wymarszu ekipę KKS - którzy pomagają mi w parkowaniu (niestety lodowisko). Chcą na mnie zaczekać, ale ja jeszcze muszę dokonać przepaków i nie chcę żeby marzli więc umawiamy się, że widzimy się na górze. Jest dość ciepło. Warunki śniegowe na dole nie najlepsze - dużo wystających kamieni - jednak udaje się podejść bez odpinania nart. Po nieco ponad godzinie docieram do schroniska. I lokuję się w pokoju z ekipą KKS (wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Kamil jest na szkoleniu). W piątek prowadzimy szeroko zakrojoną integrację. Wkrótce też dociera pierwsza część ekipy instruktorskiej - Melon a tuż za nim Diabeł. Działania rozpoczynamy w sobotę od rana. Dzielimy się na dwie grupy. Pierwsza idzie z Melonem, my idziemy z Michałem, który dotarł rano. Na hali przygotowujemy symulowane lawinisko i trenujemy strategię działania na lawinisku - poszukiwania zasypanych, pomoc zasypanym, zasypanym częściowo oraz tym którzy znaleźli się na górze. Dodatkowo uczymy się budowy stanowisk i ćwiczymy transport w dół i w górę w noszach. Po przerwie obiadowej Idziemy z Melonem. Tym razem głównie skupiamy się na technikach wykopywania oraz poszukiwania. Na koniec organizujemy improwizowany transport poszkodowanego do schroniska. Po kolacji docierają do schroniska Maciek i Tomek - z służby śniegowej Grupy Beskidzkiej GOPR. Rozpoczynamy wykłady na temat czytania i rozumienia komunikatów służb śniegowych a następnie na temat technik przeszukiwania lawinisk prawidłowej konfiguracji i obsługi sprzętu - oraz jego lokalizacji. Po wykładach zostało jeszcze świętowanie urodzin Melona, któremu jeszcze raz życzymy sto lat! W niedzielę startujemy od samego rana z zajęciami praktycznymi prowadzonymi przez Tomka i Maćka. Na pierwszy ogień idziemy z Tomkiem gdzie skupiamy się na działaniu, technikach poszukiwania przy użyciu detektora lawinowego. Po przerwie kawowej zmiana grup i idziemy z Maćkiem. Tym razem przedmiotem zajęć jest technika przeszukiwania lawiniska przy pomocy sondy lawinowej. Po zakończonych zajęciach Kamil schodzi na dół. Ja czekam na podsumowanie. Robimy pamiątkowe zdjęcie, pakujemy się i zjeżdżamy na dół. Zjazd po średnich śniegach wąskimi drogami i stokówkami przeoranymi przez pieszych i skutery. Szkolenie bardzo ciekawe i bardzo fajnie poprowadzone.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2FSzkolLaw
Chorzów - Bieg charytatywny - VIII Bieg z Sercem
W zeszłym roku wkręciłem się w bieganie i postanowiłem, że w 2023 r. zacznę uczestniczyć w zawodach biegowych. Przy okazji WOŚP postanowiłem wziąć udział w biegu charytatywnym, dzięki czemu można było się zmierzyć i zrobić coś dobrego :) Na miejscu spotkałem Buliego. Start był o 11, a trasa liczyła ok. 7 km. Nie było oficjalnych pomiarów czasu, ale gps zmierzył mi tempo 5 min/km. Na mecie czekał już Daniel, więc on to musiał lecieć jak wariat :) Super atmosfera, fajnie widzieć ludzi, którzy na całej trasie Ciebie dopingują :)
Beskid Żyw. - Munczolik
Od wylotu doliny Cebulowego Potoku przechodzimy leśną drogą do sąsiedniej dolinki za grzbiet Rakowca. Dalej wzdłuż potoku a później jego łożyskiem i finalnie po dość głębokim śniegu (sami przecieraliśmy trakt) wychodzimy w pobliżu Hali Górowej. W okolicy Hali Miziowej dość sporo osób. Od razu więc kierujemy się na Munczolik (1356). Grzbiet opada na boki dość stromymi zboczami. Od wys. 1000 m wspaniała pogoda. Piękny zjazd w nieruszonym śniegu do Hali Cudzichowej, którą rozpędem trawersujemy. Potem równie fajny zjazd leśnymi duktami do najniższego płaju i nim do auta przy wylocie dol. Cebulowej. Bardzo urozmaicone podejście a zjazd jeszcze bardziej. Ludzi spotkaliśmy tylko w pobliżu Miziowej
Tatry Wys. - Kasprowy Wierch - skitura
Z powodów logistycznych wyjeżdżamy z domu dość późno jak na tatrzańskie wycieczki (po 6:00). Do Zakopanego dojeżdżamy około 9:30. Narty zakładamy praktycznie przy samochodzie. Idziemy na Kasprowy Wierch wariantem zimowym, wzdłuż potoku Goryczkowego, w tym miejscu ludzi całkiem niewiele. Zmienia się to od dolnej stacji Kolejki Goryczkowej. Tam już tłumy. Mgła gęstniała wraz z wysokością, żeby się całkowicie rozproszyć tuż przed szczytem, oferując bajkowe widoki. Przepinamy narty pod stacją meteorologiczną i zjeżdżamy na dół. Błędniki trochę nam wariują podczas przejazdu przez największą mgłę. Mleko tak gęste, że ciężko określić czy się stoi, czy jedzie i w którą stronę :) trzymamy się chorągiewek nartostrady, żeby mieć jakiś punkt odniesienia dla oka. Było to szczególnie emocjonujące dla Adama, który pierwszy raz był na skirutach w Tatrach i nie jeździł jeszcze w takich warunkach. Poniżej kolejki zjazd już spokojny.
zdjęcia:http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2Fkasprowy
AUSTRIA - Alpy Sztubajskie - Westliche Seeblaskogel
W czwartek z Gries (1640) podchodzimy do chatki Winnebachseehütte (2361). W piątek próbujemy się dostać na Breiter Grieskogel (3287), ale zmuszeni jesteśmy zawrócić nieco poniżej przełęczy Zwieselbachjoch (2868). Wiatr 40 km/h to może nie jest jeszcze jakaś tragedia, ale przy temperaturze rzędu -15 C i nadciągającej mgle warunki zrobiły się trochę zbyt poważne. O pierwszej jesteśmy z powrotem przy chatce i wtedy właśnie chmury schodzą w dół i nad nami ukazuje się niebieskie niebo. Ola zostaje na relaks i odmrażanie stóp, a ja idę się wyżyć, wychodząc sportowym tempem na rzeczony Seeblaskogel (3048). W sobotę miało być pięknie, ale wyszło znowu to samo, czyli mróz, mgły i nadal śniegu mało. Po śniadaniu wracamy więc do samochodu. Nie byliśmy jedynymi, którzy rozumowali, że start z samochodu zaparkowanego na 1640 powinien gwarantować niezłe warunki. Chatkę dzieliliśmy z klasyczną bandą Czechów oraz - drugiego wieczoru - z lokalną parą. Nawet miejscowi byli zaskoczeni ilością kamieni wystających spod śniegu w dolinie nad chatką. Niby koniec stycznia, ale jednak - z powodu odwilży - niedawny, masywny opad właściwie był jakby pierwszym w sezonie.
Tatry Zachodnie - Wyjazd szkoleniowy
Wyjazd szkoleniowy o tematyce autoratownictwo zaawansowane oraz pierwsza pomoc. Poczynając od czwartkowego wieczoru, do południa w niedzielę działaliśmy intensywnie, z krótkimi przerwami na sen. Działaliśmy w jaskiniach Czarnej i Kasprowej. W niedzielę szkolenie na bazie. Dodatkowa atrakcja wyjazdu: torowanie drogi do jaskiń w śniegu po pas, co prawda mój, ale jednak...
Beskid Żyw. - Wieka Racza
Dziewczyny dzień wcześniej zrobiły solidny zwiad w Beskidach więc wiemy czego się spodziewać. Jedziemy na Wielką Raczę. Po dość długiej walce o miejsce parkingowe idziemy na szczyt żółtym szlakiem. Śniegu całkiem sporo, ale wszystko to co spadło nie zdążyło usiąść i zostać przykryte świeżym opadem. Wystaje dość dużo kamieni. Na górze wchodzimy na chwilę do schroniska no i czas powrotu. Odpinamy foki pod schroniskiem i zjeżdżamy do Hali na Małej Raczy i dalej przez halę w dół. Oj piękny był to zjazd - mimo iż nie był to puszek zjazd bardzo przyjemny. dalej pożarówką w dół przejeżdżając, przechodząc lub przeskakując przez kilka strumyków. Ostatecznie udaje się zjechać do samochodu bez odpinania nart.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2FWlkRacza
Beskid Żyw. - Prusów
Krótki wypad skiturowy wymuszony okolicznościami. Z Żabnicy od drewnianego kościółka bez szlaku, nie przetartym terenem na grzbiet Prusowa (1010). Była mgła i posiłkowałem się nawigacją z telefonu. Gdy chciałem upewnić się co do poprawności marszruty stwierdziłem z przerażeniem brak urządzenia. Kieszeń okazała się dziurawa. Zjeżdżam wzdłuż śladu w dół kilkaset metrów i nic. Na dodatek w celu oszczędzania baterii włączyłem tryb samolotowy więc nie mogłem go namierzyć po dźwięku. W sukurs przychodzi mi Teresa. Sondujemy ślad kijkami co kilka centymetrów, co zajmuje sporo czasu. Esie udaje się przypadkowo wykopać telefon spod śniegu więc nie posiadam się z szczęścia. Potem już bez problemów idziemy na zalesiony szczyt Prusowa. Zjazd trochę inną drogą, rozległymi polanami po fantastycznym śniegu. Dolny odcinek stanowią tarasy pól poprzedzielane metrowymi uskokami więc zjazd dostarcza dodatkowych atrakcji w postaci fajnych skoków. U góry spotkaliśmy tylko kilku skiturowców. Deniwelacja - ponad 500 m.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=./2023/Prosow
Tatry - Hala Gąsienicowa
Podjeżdżamy do Kuźnic. Wychodząc z parkingu spotykamy naszego klubowego kolegę Tomka wraz z Sylwią (ST), którzy idą w tą samą stronę. Celem był Kasprowy. Udajemy się więc w piątkę. NA Nosalową Przełęcz narty wynosimy dalej już z foki. Niestety na drodze staje nam jelonek. Tomek z Sylwią przechodzą, jednak nasza trójka zostaje z drugiej strony i dość długo czekamy aż ten zrobi nam miejsce. Wiatr silny a śnieg ciężki i tępy. Dochodzimy do Murowańca gdzie czekają już Tomek i Sylwia. Oni chcą iść dalej. My podjęliśmy już wcześniej decyzję, że odpuszczamy dziś Kasprowy bo przyjemności z tego nie będzie. Sylwia namawia jednak Alę, a ta nas, żebyśmy poszli wraz z nimi. Wychodzimy więc razem. Po drodze mijamy kolejne osoby, które wycofały się ze względu na zbyt silny wiatr. W końcu i nasza trójka odpuszcza. Sylwia z Tomkiem idą dalej na Kasprowy - my wracamy do Kuźnic drogą podejścia. Zjazd starą nartostradą mimo wcześniejszych obaw - całkiem niezły. Zjeżdżamy do Nosalowej Przełęczy. Dalej niestety narty trzeba przypiąć do plecaków.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2FHalaGosienicowa
Tatry zach. - Jaskinia Czarna
Pierwotnie planowana była jaskinia Wielka Śnieżna, ale ze względu na pogodę i informację, że otwór Śnieżnej zakorkowało, padł pomysł na Czarną. Czarna zawsze pewny plan B. Podeszliśmy od strony wysranki, torując drogę pod sam otwór. W jaskini odwiedziliśmy partie Wawelskie, a dziewczyny na powrocie zrobiły krótką sesję zdjęciową w korytarzu mamutowym i korytarzu żyrafowym.
Beskid Żyw. - Babia Góra
Startujemy ze Slanej Vody po stronie słowackiej. Szlak początkowo wodnisty, później błotno wodnisty, wyżej śnieżno błotny i u góry nareszcie cały we śniegu! Choć nie był to śnieg na jaki czekaliśmy, bez podkładu i ubicia wyślizgiwał się spod nóg nie ułatwiając podejścia. Widoków brak. Za to zimno, wiatr i śnieg wyczyniały czary z wszystkim co im na drodze stanęło, znaleźliśmy się w krainie lodowych rzeźb. Na szczycie Babiej znajdujemy kawałek miejsca dla siebie i rozkoszujemy się kawą w doborowym towarzystwie (widoków ciągle brak). Po zejściu na Przełęcz Brona kierujemy się w stronę Małej Babiej. Słońce próbuje się przebić przez chmury, jednak walkę przegrywa (dość malowniczo). Droga idzie nam sprawnie i szybko więc pozwalam sobie czasem przystanąć i poudawać, że wiem jak robić zdjęcia, żeby później gonić za chłopakami. Na nasze nieszczęście szlak z Małej Babiej na stronę słowacką jest nieuczęszczany (ślady jednej! osoby) więc torujemy zejście w śniegu po kolana (miejscami niektórym po uda), żeby wariantem mieszanym (trochę szlaku trochę lasu) dojść do samochodu.
zdjęcia:http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2FBabiaGora
Tatry - Karb i Kasprowy W.
Trochę wymuszona przez warunki śniegowe trasa, choć niemal ciągle na nartach. Przez dol. Jaworzynki wydostajemy się na Halę Gąsienicową. Dalej na przeł. Karb przez dol. Zieloną Gąsienicową. Stąd już w rakach kawałek na Czubę nad Karbem (1896). Zjazd szlakiem podejściowym (u góry czujnie gdyż głazy pod granią nie są należycie przykryte śniegiem, jak zresztą w większości żlebów) a następnie znów podejście na Kasprowy. Na górze sporo ludzi (uruchomiono wyciągi i trasy narciarskie). Z góry fajny zjazd dol. Goryczkową do Kuźnic a dalej do samego auta powyżej ronda. Deniwelacja 1370 m i 19 km dystansu.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2FKasprowy
Jura - jaskinia Deszczowa i Złodziejska
Penetrujemy skałki Kroczyckie i odwiedzamy jaskinię Deszczową (w której wykopaliska potwierdziły obecność człowieka z przed tysięcy lat) oraz jaskinię Złodziejską (Schronisko w Skałach Kroczyckich). Piękna pogoda, w której te skały prezentują się bardzo malowniczo.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=./2023/JaskiniaDeszczowa
AUSTRIA - Tennengebirge - krótkie jaskinie
W piątek akcja popołudniowa do Brunnecker Höhle. Tym razem udaje się przejść nad wodospad Teufelsmuhle, choć niezbyt daleko. Łącznie w jaskini ok. 2.5h. Przekraczając wodospady i podchodząc wzdłuż huczących kaskad przemakamy do suchej nitki. Nie jest to problem, bo w jaskini ciągle się ruszamy, a samochód wszak zaparkowany blisko otworu.
W sobotę idziemy do Bierlocha. Pod ziemią spędzamy około 4.5h. Przechodzimy cały Gang der Nationen i odklepujemy zjazd do Bierleichendomu. Udaje się nam zejść do samochodu przed zmrokiem i zażyć sporo przyjemnej, rześkiej pogody na powierzchni. Zimy w Alpach Salzburskich raczej brak.
SŁOWACJA: Tatry Wys. - Łomnicka Przełęcz
Dostaję info, że na Łomnicy szykuje się całkiem spoko warun. Skrzykujemy się więc stałą ekipą, a w ostatniej chwili dołącza kolejny Piotr i jedziemy. Do Skalnego Plesa wychodzimy oczywiście po trasach. W restauracji na górze szybka przerwa śniadaniowa i idziemy w górę standardową drogą podejścia (mniej więcej w okolicach krzesła na Łomnicką Przełęcz). Wychodzimy nieco wyżej w stronę Łomnicy. Warun Petarda - słonko, zero wiatru. Po konsumpcji odklejamy foki, schodzimy na przełęcz. W żlebie centralnym śniegu całkiem sporo - no i trafił się też niezły pow, więc pare firan poleciało. Niestety również kilka wystających i dobrze zamaskowanych kamieni się znalazło... Ale i tak warunki zjazdowe całkiem dobre. Zjazd od Skalnego Plesa w dół po trasach w bardzo trudnych warunkach - śnieg na trasach bardzo mocno rozjeżdżony, a widoczność praktycznie zerowa. Na deserek zostawiamy sobie przejazd przez snow park. Co nie którzy oddają serię całkiem niezłych lotów i na nartach zjeżdżamy praktycznie do parkingu. O 14 jest już praktycznie po wszystkim. Wypad jak zwykle na duży plus, fajnie było znowu poczuć pod nartami tatrzańskie śniegi - oby zima szybko wróciła.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2FLomnickieSedlo
Beskid Śląski - rajd sylwestrowo - noworoczny z imprezką na Kościelcu
Wieczorem ruszamy z Ostrego doliną Zimnika na Kościelec (1022). Jest +9 st. i silny wiatr. Pierwsze płaty śniegu pojawiają się dopiero w górnych partiach (na których Rufus skwapliwie się tarza). Fajną ścieżką docieramy pod szczyt pokonując ostatni odcinek stromo do góry na przełaj pod skały szczytowe. W pięknym miejscu z rozległymi widokami rozpalamy ognisko spędzając przy nim ostatnie chwile roku 2022 piekąc kiełbaski i gawędząc na różne tematy. Gdzieś tam na dole wiwatują na cześć upływającego czasu a nam przygrywa wyjący w drzewach wiatr i trzask ogniskowych bierwion. Po północy gasimy ogień i ruszamy w różne strony. Asia, Łukasz i Adam schodzą szlakiem do aut, a ja z Esą idziemy przez Malinowską Skałę, Skrzyczeńską Kopę na Mł. Skrzyczne. Na szlaku pojawia się dość sporo osób. Trakt jest pokryty mokrym lub zalodzonym śniegiem bądź błotnistą mazią. Na Mł. Skrzycznym (1211) zakładamy narty i nartostradą zjeżdżamy do godnoli. Trasa była oświetlona i wyratrakowana i byliśmy na niej tylko my. Pięknym zjazdem osiągamy parking gdzie czekał już Łukasz (przyjechał moim autem z Ostrego).
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2023%2FKoscelec