Zygmunt Zbirenda
Zygmunt Zbirenda (1959 – 2021). Do klubu zawitał w 1977 roku. Tak jak wszyscy inni pchany chęcią przeżycia czegoś ciekawego. Sporo wyjeżdżał na Jurę i Tatry, głównie do jaskiń. W roku 1980 został również członkiem Speleoklubu Gliwice. Działając w obu klubach szczególnie upodobał sobie jaskinię Bandzioch. Pamiętne jest zdarzenie jak podczas jednej z zimowych akcji spod górnego otworu tej jaskini poślizgnął się na twardym śniegu. Przed runięciem w przepaść Kominiarskich Spadów uratował go czekan a potem koledzy. Prężnie działał w latach 80-tych biorąc udział w akcjach do jaskiń tatrzańskich oraz w kilku wyprawach zagranicznych.
W roku 1984 brał udział w wyprawie do jaskiń Bułgarii, w 1986 roku w zimowej wyprawie w Picos de Europa w Hiszpanii a w 1988 roku w wyprawie w góry Atlas w Tunezji. Jeździł również sporo turystycznie. Często gościł w skałach Saskiej Szwajcarii. Ziga miał bardzo pogodny charakter, optymistyczny, beztroski, na jego twarzy zawsze czaił się uśmiech. Potrafił żartować nawet z poważnych sytuacji. Generalnie lubił sport. Systematycznie grał w naszej klubowej drużynie siatkarskiej bo tak ją było można nazwać. Spotykaliśmy się wtedy w Szkole Podstawowej nr 9 w Wirku. Pracując w Hucie Pokój miał dostęp do różnych „technologii” co objawiało się przez „produkcję” różnego typu sprzętu jaskiniowego czy też taternickiego. Wyrabiał czekany i młotki taternickie. Ziga brylował na wszystkich klubowych spotkaniach oficjalnych i mniej oficjalnych. Zabezpieczał m. in. „Sabaty czarownic”. Nigdy nie zapomnimy spotkań w domku w Puszczy Wielkiej czy to z okazji Sylwestra, czy różnych innych pretekstów.
Od dwóch lata zaczął chorować. Mimo wielu chemii i pomocy głównie ze strony klubowej koleżanki Bianki Witman-Fulde choroba spustoszyła jego organizm doprowadzając do przedwczesnej śmierci. Został pochowany na cmentarzu w Nowym Bytomiu.
Ziga był samotny w sensie rodzinnym lecz na pewno nie towarzyskim. Takim wesołym i sympatacznym zapamiętamy Cię przyjacielu.
D. Sz.