Strona główna | Aktualności | O klubie | Członkowie | Wyjazdy | Wyprawy | Kursy | Biblioteka | Materiały szkoleniowe | Galeria | Inne strony | Dla administratorów

Wyjazdy 2011

TATRY - Dolina Gąsienicowa

13 02 2011
Uczestnicy: Ola i Mateusz Golicz

Po dwóch falstartach, ruszamy z Katowic o 08:35. Z uwagi na późną porę, postanawiamy tym razem wykorzystać ogólnonarodowe dobro, kolejkę linową na Kasprowy Wierch. Kosztowało nas to trochę nerwów w ogonku i 64 zł, ale dzięki tej decyzji, w samo południe stajemy na szczycie Kasprowego. Przebijamy się przez tłumy na Beskid i dalej, na Liliowe. Foki nie były konieczne, gdyż ten szlak jest wydeptany jak Krupówki. Z Liliowego zjeżdżamy trzymając kierunek na stawy. Przez pierwsze 150 metrów śnieg typu beton. Ola nabiła sobie kilka siniaków, a ja efektownie wylądowałem głową w dół wprost na podchodzącym do góry skitourowcu ("trudne mamy dziś warunki, prawda?"). Potem znacznie się poprawiło i zrobiliśmy ładnych parę zakrętów w pysznej, ok. 20-centymetrowej warstwie świeżego puchu. Po dotarciu niemalże pod dolną stację wyciągu, zakładamy foki i ruszamy w kierunku przełęczy Karb. Po zachodniej stronie śnieg dosyć przyjemny, ale jak będzie na stronę Czarnego Stawu? Otóż całkiem nieźle - udało się nam odbyć ten klasyczny zjazd w rzadko chyba o tej porze roku spotykanych warunkach śniegowych. Zwłaszcza w jego górnej części jechaliśmy po miękkim i wiele wybaczającym śniegu. Ze Stawu zjechaliśmy następnie do Murowańca, gdzie po szybkiej decyzji ubraliśmy na powrót foki i weszliśmy z powrotem na Kasprowy, załapując się na zachód słońca. Cała pętla zajęła nam dokładnie cztery godziny. Z Kasprowego zjechaliśmy trasą w dol. Goryczkowej, w sporej części znowu po puchu. Po raz pierwszy w tym sezonie udało się nam wrócić do auta przed zmrokiem.

Przez cały dzień mieliśmy bardzo dobrą pogodę i widoczność; było wprawdzie zimno, ale słonecznie. Warunki narciarskie szczerze nas zaskoczyły, z perspektywy Katowic nie spodziewaliśmy się, że może być tak dobrze. Nartostrada w Goryczkowej jest przejezdna aż do Kuźnic, a nawet dalej. Co również było miłe, mimo ferii, bez problemu znalazł się dla nas stolik w restauracji.

Jura - Omszała Studnia

13 02 2011
Uczestnicy: Damian, Teresa Szołtysik

W ramach zwiedzania jaskiń jurajskich w Cisowej Skale zjeżdżam do Omszałej Studni (-10), w dziurze wysokie ale ciasne korytarze. Następnie przechodzimy ciekawym szlakiem wokół rezerwatu Pazurek. Bardzo ciekawe okazały się Zubowe skały. Teren lekko przyprószony śniegiem.

TATRY - Miętusia Wyżnia

12-13 02 2011
Uczestnicy: Kaja Fidzińska (KKTJ), Damian Żmuda, Łukasz Pawlas

W sobotę rano dojeżdżam do Krakowa, gdzie czekają już na mnie Kaja z Damianem. Po krakowskiej imprezie dnia poprzedniego szybko zamieniamy się z Damianem za kierownicą. Do bazy docieramy nawet szybko choć drogi poza zakopianką białe. Na bazie witamy się z krakusami i szybki przepak . Gdy ruszamy w góry chmury po prostu się rozmywają i pod sam otwór towarzyszy nam cudowna pogoda. Po męczącym pokonaniu stromego żlebu docieramy pod otwór. Dojście do Błotnego Syfonu schodzi błyskawicznie. Tutaj trochę latania z worem pełnym wody (3-osobowy zespół) ale jakoś poszło. Syfon Paszczaka też puszcza chociaż woda dostaje się w różne zakamarki kombinezonów. Syfon Salome to generalnie mała kałuża więc szybko docieramy na dno i wracamy. W drugą stronę lewarowanie idzie nam znacznie już łatwiej. Ale jeszcze przed syfonami dostaje powoli trzęsawek. Na powierzchni wita nas rozgwieżdżone niebo i temperatura grubo poniżej -10. W kombinezonach zjeżdżamy żlebem i przebieramy się w suche ciuchy. Do bazy docieramy ok. 23 i zastajemy krakusów w trakcie imprezy. Niestety nie dotrzymujemy do końca i idziemy spać. Powrót następnego dnia. Choć nie byliśmy wysoko w górach, warunki narciarskie oceniam jako dobre.

Łukasz ubiegł mnie z opisem, więc dopiszę tylko kilka zdań od siebie. Kolejna z akcji "dla koneserów" - niekoniecznie przyjemna, ale jak kiedyś inteligentnie skonstatował Mateusz Golicz - bez odrobiny upodlenia ten sport traci sens :) Za to powrót... dawno nie byłem w górach w tak piękną noc, aż nie chciało się iść na bazę.

ps. Relację z akcji "mufinki" zgłaszam do konkursu na "Opis roku 2011". Genialna.

Damian

TATRY - Jaskinia Zimna

06 02 2011
Uczestnicy: Karol Jagoda, Michał Wyciślik, Aleksandra Strach, Mateusz Golicz

Nowy Prezes klubu zaszczycił swoja obecnością naszą skromną, szybką akcje do Zimnej. W ciągu równo czterech godzin przeszliśmy od dolnego do górnego otworu. Przy kracie było sporo plecaków, także nic dziwnego że przy Ponorze spotkaliśmy Staszka Wasyluka z KKTJ-u z małą ekipą kursową (dzięki za puszczenie nas!). Potem jeszcze nawiązaliśmy łączność głosową z ekipą wracającą zza syfonu KKTJ-u. Każdy z nas coś tam sobie powspinał. Większość oszukiwała, jedynie Karol świecił przykładem i tylko raz chwycił się Bat'inoxa na Czarnym Kominie. Może warto też odnotować, że najważniejszą kością tego wyjazdu była kość ogonowa - najpierw Michał zjechał od kraty po lodzie, potem wszyscy przewracaliśmy się na śniegu i walczyliśmy o życie na zejściu z górnego otworu. Ogólnie, nie zmęczyliśmy się zbyt bardzo, ale przynajmniej ruszyliśmy się z miasta. Nawet Tomek J. żałował, że z nami nie pojechał. Wyszliśmy na tyle wcześnie, że przez chwilę nawet na poważnie planowaliśmy pójść do kina na Sanctum. Znaleźliśmy jednak niepomyślne recenzje w Internecie, więc podarowaliśmy sobie.

Pogoda w Tatrach zniechęcająca. Roztopy, momentami mżawka, halny, mgły. W Zachodnich żadnych szans na wycieczki narciarskie.

Muffinki bananowe

Czas przygotowania ok. 45 min.
Uczestnicy: 5-6 bananów, 2 szlanki mąki pszennej, pół szklanki oleju, 2 jajka, jedna łyżeczka proszku do pieczenia i ćwierć łyżeczki sody oczyszczonej; pół szklanki cukru; bakalie

Banany miksujemy z cukrem i jajkami. Potem dodajemy mąkę, proszek, sodę i olej. Gotową masę przelewamy do papierków muffinkowych i pieczemy w formie do muffinek. Pieczemy ok. 20 minut w temperaturze 200 stopni.


TATRY - Jaskinia Zimna od dolnego do górnego otworu oraz Korytarz Rubinowy

06 02 2011
Uczestnicy: Kaja Fidzińska (KKTJ), Damian Żmuda

W ramach niedzielnego spaceru w identycznym składzie powtórka akcji sprzed roku z wariantem do Rubinowego. Ekipa Nockowa (Mateusz, Ola, Michał i Prezes) przebiegają jaskinię jakieś dwie godzinki przed nami. My natomiast spotykamy w dziurze kurs KKTJ prowadzony przez Staszka Wasyluka – męża Kai. Fajnie tak spotkać małżonka w jaskini:) chwilę im towarzyszymy, po czym puszczają nas przodem przed Beczką (dzięki!). Odwrotnie niż w tamtym roku, każdy robi to czego nie lubi – czyli Kaja wspina, a ja targam wora. Przyznam, że wycieczka była jednak trochę dłuższa i bardziej męcząca niż zakładaliśmy na "dzień restowy". Ale co tam, odpocznę w pracy :) Integrujemy się na bazie jeszcze długo w noc, a rano pobudka o 6:00, bo koleżanka musi się stawić na rano do pracy w Krakowie.

TATRY - Jaskinia Miętusia, Ciasne Kominy

05 02 2011
Uczestnicy: Kaja Fidzińska (KKTJ), Michał Parczewski (ST Zakopane), Wojtek Sitko Damian Żmuda

Dziura. Nareszcie znowu dziura. Już prawie zapomniałem jak to wciąga. Na szczęście rzucenie tego nałogu skutecznie utrudniają współuzależnieni. Zaczepny mail od Kajaka i znowu wiem, że Kundera miał rację – „Prawdziwe życie jest gdzie indziej”. Widok osobniczki we wnętrzu jaskiniowym, z worem i rogalem na twarzy działa jak pierwszy kieliszek na alkoholika:) Kolejny raz udowadniamy, że idea integracji międzyklubowej ma przyszłość – czteroosobowa ekipa, trzy kluby. Statystyczną większość stanowią członkowie Nocka. Duma. Zgodnie z opowieściami miało być erotycznie – czyli mokro i ciasno. Aż tak ciasno ani mokro wcale nie było – było miło. Akcja poszła sprawnie i bez przygód. Syfon na dnie urokliwy – głęboka, przejrzysta woda, pomościk zbudowany do magazynowania butli nurkowych – jak nad morzem. Powrót w coraz lepszych nastrojach, Wojtek rozkręca się towarzysko, wszyscy chyba czujemy, że jest dobrze, tu i teraz. Z Kir Michał i Wojtek wracają do domów (Michał ma cokolwiek bliżej), a ja z Kają dołączamy na bazie do krakusów (obóz zimowy KKTJ) i przy piwku wymyślamy akcję na jutro. Nałóg działa.


SUDETY - skitour na Śnieżkę

30 01 2011
Uczestnicy: Aleksandra Strach, Mateusz Golicz

Mimo pobudki o 5:30am, startujemy z miasteczka Pec pod Sněžkou dopiero o 11:20. W Karkonoszach panuje zima na całego, ośrodki narciarskie pracują pełną parą. Atmosferę kurortu podtrzymuje charakterystyczna woń... spalin, która towarzyszy nam właściwie przez cały dzień, nawet na grani. Co chwilę mijają nas skutery śnieżne, najwyraźniej nieodłączny element krajobrazu tutejszego Parku Narodowego. Na pocieszenie mamy przepiękne widoki i świeży, nietknięty nartą skitourową śnieg. Popularne są za to biegówki. Nad Výrovką robi się gęsto od biegaczy i przekonujemy się jak niebezpieczny jest to sport. Biegacze na jak najbardziej cienkich nartach zjeżdżają granią i co chwilę któryś spektakularnie wywraca się, wzbijając w powietrze masę śniegu i czasem uszkadzając swój sprzęt. Przy któreś z kolei kraksie tego samego zawodnika odnotowuję w myślach, że naród czeski w pogardzie ma śmierć i jeśli poddaje się bez jednego wystrzału, to z czystego wyrachowania, w żadnym razie z tchórzostwa.

Po wyjściu na grań tj. na wys. ok. 1400, kierujemy się w stronę najwyższego szczytu Sudetów - Śnieżki (1602). Czterdziestominutowy spacer prawie płaską równiną uświadamia nam, jak bardzo te góry różnią się od innych pasm, tak bliskich naszym sercom. Z wyglądu drzew wnioskujemy, że trafiliśmy na wyjątkowo dobrą pogodę (bez wiatru). Wreszcie docieramy do granicy polskiej i Śląskiego Domu - schroniska położonego bezpośrednio pod kopułą Śnieżki. Widzimy już stąd, że zjazd będzie problematyczny - wiatr odsłonił kamienie. W tłumach podchodzimy ostatnie 200 m przewyższenia i kiedy dzień chyli się już ku końcowi, rozpoczynamy zjazd na południe (wzdłuż kolejki linowej). Początkowo dewastujemy trochę sprzęt, ale potem mamy 10 minut zjazdu w świeżym puchu, dla których warto było tu przyjechać. Dalej szlakiem przez las aż do górnych stacji ośrodka narciarskiego w Velkej Úpie. Już zamknięte, cała trasa dla nas, choć śnieg już twardy i nie jedzie się przyjemnie. Dzień kończymy obiadem bazującym na specjałach kuchni regionalnej. W domu jesteśmy po 22:00.


Beskid Żywiecki - PPA w narciarstwie wysokogórskim na Pilsku

29 01 2011
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Szymon Czapik (partner w zespole)

Ostateczną decyzję o starcie podjąłem przed północą, 4.15 pobudka, przejazd do Korbielowa, wyjazd ratrakiem z grupą pozostałym maruderów do schroniska na hali Miziowej. Zawody odbywały się w parach. Przydzielono mi Szymona (startował pierwszy raz w zawodach). Trasa składała się z trzech częściowo różnych pętli. Od schroniska na Kopiec, potem zjazd przez las i długą rynną do czerwonej nartostrady, dalej do góry bardzo stromy odcinek w rakach po poręczówkach i lasem na Pilsko z dwoma stromymi podejściami w zakosach. Zjazd wzdłuż granicy (tu wyglebiłem niefortunnie przebijając w plecaku worek z drogocennym napojem) Druga pętla podobna ale bez raków. Szymon miał ciągłe problemy z sprzętem no i chyba braki kondycyjne. Zajęliśmy więc jedno z ostatnich miejsc ale przy tak wspaniałej pogodzie potraktowałem to raczej jako wycieczkę skiturową w cudownej scenerii beskidzkich i tatrzańskich szczytów (widoczność była idealna). Po za tym był to mój pierwszy start w tym sezonie. Po obiedzie w schronisku zjeżdżam do auta. Dzień kończę na zabawie studnówkowej.

Beskid Śl. - skiturowanie na Świniorce

26 01 2011
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Kamil Szołtysik

Wyjazd treningowy do doliny Leśnicy w Brennej. W Beskidach wciąż mało śniegu na skitury. W okolicach wyciągów lepiej. Przeszliśmy 2 pętle trasy na zawody PPA w celu zapoznania się z terenem. Czas jednej pętli - 25 min. Póki co nie warto chyba niszczyć nart na kamieniach w lesie.

Mała Fatra - biwak

22 - 23 01 2011
Uczestnicy: Aleksandra Strach, Mateusz Golicz

W brzydkiej pogodzie (mgła, wiatry) piechotą podążamy z Terchovej śladami Juraja Janosika. Potem mieliśmy pójść na Velký Kriváň, aby spać tam gdzieś w terenie, ale przenikliwe zimno w połączeniu z brakiem sprzętu do gotowania wybiło nam ten pomysł z głowy. Ostatecznie przespaliśmy się w pozostałościach po nieczynnym wyciągu na Gruniu. Następnego dnia schodzimy do Stefanowej, aby pozostawić tam zamarznięte butelki z wodą. Stamtąd dreptamy na Veľký Rozsutec, co miało sens właściwie jedynie kondycyjny. Na koniec wyjazdu zrobiliśmy zimowe przejście Hornych Dier (bez raków!) i po powrocie autobusem do punktu wyjścia, zakończyliśmy dzień obiadem bazującym na specjałach kuchni regionalnej.

AUSTRIA - narciarstwo przywyciągowe w dolinie Zillertal

15 - 22 01 2011
Uczestnicy: Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Kamil Szołtysik, Henryk Tomanek, osoby tow: Krzysztof Hilus, Eryka Hilus

Dolina posiada ogromne kompleksy narciarskie (dziennie byliśmy gdzie indziej). Przez 3 dni pogoda wspaniała z widokami na najwyższe alpejskie szczyty w Austrii. Później trochę gorzej. Trasy typu "dla każdego coś miłego". Widzieliśmy sporo skiturowców podchodzących nartostradami co chyba jest miernym pomysłem. Najwyższym osiągniętym kolejką punktem był Gletcher w Hintertuks (3250).

Tatry - Jaskinia Zimna

08 - 09 01 2011
Uczestnicy: Mateusz Golicz, Marek Wierzbowski (UKA); część narciarska także Gosia Czeczott (UKA)

W sobotę rano jedziemy do Ski Bachledovej (Magura Spiska) na narty zjazdowe. Warunki dosyć trudne - roztopy, twardo, wiatr, widoczność taka sobie, nieco gości zza wschodniej granicy. Jeździmy do ok. 14. Po przerwie obiadowo-regeneracyjnej przebiegamy się do Zimnej dolnym otworem. Cel tym razem wypadł nam w Sali Złomisk, czas pobytu wyszedł 3h 20min. W niedzielę rano Marek deklaruje się jako niezdatny do wyjścia na świeże powietrze (gorączka itd.), jadę więc z Gośką znowu do Bachledovej. Tym razem jest pusto, chociaż warunki nadal późnowiosenne. W Katowicach jesteśmy z powrotem ok. 20:00.

Beskid Mały - Złota Góra na skiturach

31 12 2010 - 2 01 2011
Uczestnicy: Zygmunt Zbirenda, Tadek Szmatłoch, Basia Szmatłoch, Damian Szołtysik, Teresa Szołtysik, Henryk Tomanek, do soboty byli - Bianka Fulde-Witman, Darek Garbas (os. tow.), Kasia Garbas (os. tow.) z dziećmi

Spotykamy się w sylwestrowy wieczór w domku u Zigi w Wielkiej Puszczy. Bardzo fajna zabawa w przemiłej atmosferze. W pierwsze minuty nowego roku przewozimy dziewczyny na saneczkach zamieniając się w chyba w renifery.

1 stycznia w trójkę (Damian, Heniek, Teresa) idziemy na skiturach na Targanicką Przełęcz a dalej na Złotą Górę (794). Legenda powiada, że bodaj w osiemnastym wieku zbójnicy ukryli w jakiejś pieczarze złoto. Obchodzę wierzchołek wkoło lecz jakoś nic nie znajduję i tylko wiatr huczał w knieji. Północne zbocza opadają dość stromo w dół. Stąd po różnych śniegach (generalnie śniegu mniej niż u nas i często zawadzaliśmy o różne przeszkody) zjeżdżamy do Wielkiej Puszczy. Trasa też była ciekawa. Najpierw leśnymi duktami, potem wspaniała jazda przez rozległą polanę a dalej kluczenie między drzewami a niżej chatami. Trafiamy jednak do celu wraz z zapadającym zmrokiem. Pozostała grupa zrobiła sobie pieszy spacer. Wieczór upływa tym razem na wspomnieniach (ach jak ten czas szybko upływa).

W niedzielę Tadek z ekipą jedzie jeszcze do Szczyrku a my z Zigą do domu. Tu zdjęcia: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2011%2FNowyRok


Wielkie dzięki Ziga za zorganizowanie imprezy.

zaloguj się