Wyjazdy 2013: Różnice pomiędzy wersjami
Linia 5: | Linia 5: | ||
Oprocz aspektu jakiniowego musimy podkreslic niezwykla gosicnnosc gospodarzy. Byli przesympateczni. Pomogli nam zaltawic niezbedne zakupy np. ladowarka do aparatu Canon. Mario udzielil nam schornienia w swoim mieszkaniu a jego zona zadbala o nasze podniebienie w krolewski sposob. Henrique i Lais udzielili nam wyczerpujacych informacji na temat tego regionu, jego geologii i spraw dotyczacych tutejszego ruchu speleologicznego. | Oprocz aspektu jakiniowego musimy podkreslic niezwykla gosicnnosc gospodarzy. Byli przesympateczni. Pomogli nam zaltawic niezbedne zakupy np. ladowarka do aparatu Canon. Mario udzielil nam schornienia w swoim mieszkaniu a jego zona zadbala o nasze podniebienie w krolewski sposob. Henrique i Lais udzielili nam wyczerpujacych informacji na temat tego regionu, jego geologii i spraw dotyczacych tutejszego ruchu speleologicznego. | ||
− | + | ''Poprzednie relacje są dostępne w artykule na temat wyprawy Damiana i Krzysztofa, w dziale [[Relacje:Damian_2013|Relacje]]'' | |
Wersja z 22:37, 23 sty 2013
BRAZYLIA: w jaskiniach Ponta Grossa
Po wylewnym pozegnaniu z ksiedzmi z polskiej placowki misyjnej w Curtytybie (pozdrawiamy) ruszylismy na zachod do Ponta Grossy gdzie bylismy umowieni z grotolazami Grupo Universitário de Pesquisas Espeleológicas – GUPE . Droga byla ruchliwa ale latwa. Mkniemy przeto jak szaleni, kilometry szybko uciekaly a my szybko zblizamy sie do naszego celu. W trakcie jednego z odpoczynkow w pobluzu stacji benzynowej mamy ciekawe spotakanie z miejscowa fauna. Pijac kawe zauwazamy duze jaszczrki (takie wielkosci duzego psa). Sa jednak plochliwe i przy probie zrobienia zdjecia ucziekaja. Noc poprzedzajaca przyjazd do Ponta Grossa spedzamy w namiocie rozstawionym w lesie na skraju parku narodowego Villa Velha. Noc minela spokojnie. Nazajutrz spotykamy sie w umowionym wczesniej (dzieki ksiedzowi Kazimierzowi) miejscu z grotolazami z Ponta Grossa. Byli to Mario, Henrique i Lais. Mario zabiera nasze bagaze i nas. 2 noce spimy w mieszkaniu u Mario. W pierwszy dzien udajemy sie do tzw. dolines (skalne studnie wymyte w piaskowcach). Pod wzgledem geologicznym to bardzo ciekawy przypadek dzialania wody na skalne podloze. Studnie maja od 50 do 80 m glebokosci i srednice od 30 do 50 m srednicy. Byly to Poco dos Andorinahas, (dwie blizniacze studnie obok siebie, do jednej schodzimy na dno), Gemes i najciekawsza Buraco do Padre. W tej ostaniej w jednej ze scian jest duzy otwor skad z duza moca wylywa woda tworzac fantastyczny wodospad. Sciany sa w wielu miejscach przewieszone potegujac przez to piekno tego zakatka. Gra swiatel dopelnia reszty. Jestesmy zauroczeni tym spektaklem. Brodzimy w wodzie na dnie studni. Drugi dzien spedzamy na zwiedzaniu jaskini Olhos D'Agua typowo krasowej mytej w wapieniu. Przechodzimy glowny ciag jaskini ktorym plynie rzeka meandrujaca w uroczym korytarzu ozodbionym bogata szata naciekowa. Jaskinia posiada 5 otowrow w postaci pionowych studni. Ostatni, obszerny otwor wyprowadza nas na powierzchnie. Nizej znajduje sie wywierzysko jaskiniowej rzeki. Wracamy do aut a potem jedziemy do bodegi (degustacja win) na kawe i ciasto. Dzien konczymy udajac sie do bardzo ciekawego kompleksu skal. Znajduje sie tu mnostwo drog wspinaczkowych. Pod obszernym okapem zachowaly sie rysunki wykonane przez Indian okolo 5000 lat temu. Oprocz aspektu jakiniowego musimy podkreslic niezwykla gosicnnosc gospodarzy. Byli przesympateczni. Pomogli nam zaltawic niezbedne zakupy np. ladowarka do aparatu Canon. Mario udzielil nam schornienia w swoim mieszkaniu a jego zona zadbala o nasze podniebienie w krolewski sposob. Henrique i Lais udzielili nam wyczerpujacych informacji na temat tego regionu, jego geologii i spraw dotyczacych tutejszego ruchu speleologicznego.
Poprzednie relacje są dostępne w artykule na temat wyprawy Damiana i Krzysztofa, w dziale Relacje
Radzionków- biegówki na Księżej Górze
Z powodu ciągle niedogodnych warunków skiturowych trenujemy kondycje na nartach w Parku Księża Góra. To był mój drugi raz na biegówkach więc szło mi jako tako, ale zabawa przednia. Za tydzień amatorskie zawody, więc jak warunki skiturowe się nie zmienią to może się skuszę - ktoś chętny?
BESKIDY - Pilsko
Agnieszka poprowadziła nas w nowe, nieznane nam rejony masywu Pilska. Wycieczka odbywała się tempem treningowym, Agnieszka i Małgosia startowały bowiem poprzedniego dnia w Pucharze Czantorii i będąc chyba niezadowolonymi z osiągniętych wyników musiały odreagować. Ola z kolei najwyraźniej chciała się sprawdzić i po paru minutach rozbiegu zawodniczki kadry czuły na plecach jej oddech. Wyglądało to więc dosyć ciekawie: dwóch facetów starających się, wyziewając ducha, dogonić trzy dziewczyny. Starałem się zapamiętywać trasę, ale ponieważ musiałem koncentrować się na tempie, nie szło mi to najlepiej. Na pewno wystartowaliśmy z parkingu pod wyciągami. Potem chyba poszliśmy leśną drogą a dalej ścieżką przez Solisko, w rejon kopuły szczytowej Pilska. Wobec wiatru i słabych widoków, na sam wierzchołek nie weszliśmy, ale mieliśmy do niego może z 200 m. Dalej Agnieszka poprowadziła nas świetnym, puchowym i momentami całkiem stromym zjazdem w lesie. Ze szczytu jechaliśmy na zachód i dalej na północny zachód do Potoku Cebulowego w Dolinie Sopotniej. Stamtąd na fokach podeszliśmy najpierw na przełaj przez las, a potem zielonym szlakiem na Halę Miziową. Posililiśmy się w schronisku i ruszyliśmy z powrotem na kopułę szczytową Pilska. Pogoda poprawiła się (wyszło słońce i zrobiła się umiarkowanie dobra widoczność), ale ponieważ trochę się nam już spieszyło, znowu minęliśmy wierzchołek i zjechaliśmy najpierw szerokimi halami a potem przez las trasą naszego pierwotnego podejścia. Cała wycieczka zajęła niespełna 4.5h. W większości była to pyszna, puchowa przygoda. Nareszcie jest zima, hurra!
BESKIDY - Skrzyczne i Czantoria
Rano wychodzimy szybko na szczyt Skrzycznego zielonym szlakiem, z centrum Szczyrku. Pogoda w czasie naszej wędrówki była przyjemna, choć pod wierzchołkiem zastaliśmy mgły i opad śniegu. Ponieważ w lesie było nieco za mało śniegu na zjazd, po herbatce w schronisku zjeżdżamy trasą narciarską. Całkiem zresztą kamienistą - jak oni mogą na coś takiego wpuszczać narciarzy zjazdowych? Po zjeździe, przemieszczamy się przez Salmopol do Ustronia i jeździmy dwie godziny wyciągowo na Czantorii. Tego dnia, po zamknięcu kolejki, odbywały się tam pierwsze w tym sezonie zawody skiturowe PZA. Po południu zostajemy więc na miejscu kibicować bliskim i znajomym, aż do zakończenia zawodów.
Ustka - krajoznawczo
Korzystając z okazji, chciałem przedłużyć sobie wyjazd służbowy w okolice Ustki. Plan był bliżej niesprecyzowany i nieco chaotyczny. W grę wchodziło m. in. jedno lub dwudniowy spływ Słupią, wycieczka rowerem po okolicach Słowińskiego Parku Narodowego itp. no i oczywiście tak się poumawiać z klientem żeby starczyło mi na to czasu. Niestety wymagania klienta były dość wygórowane, a i on sam nie wykazał się zbytnią elastycznością, dlatego pozostało mi pospacerować po wyludnionych plażach i zobaczyć Słupię z brzegu (zresztą nikt nie chciał mi wypożyczyć kajaka na 1 dzień w "szczycie" sezonu). Pomimo tych niepowodzeń udało mi się zdobyć wszystkie najwyższe okoliczne wydmy (prawie jak Rysy), zajrzeć do kilku bunkrów Bluchera (prawie jak Śnieżna), no i natrafiłem też na ul. Zaruskiego (wątek z historii taternictwa). Można by wziąć ten opis za dość żałosny, ale póki co tylko to mi pozostaje. PÓKI CO!
Tatry Zachodnie - doroczny trawers Jaskini Czarnej
Czas akcji 4h 20m.
Zakopane i okolice
Babia Góra – wschód słońca : Logistycznie sobota była mocno skomplikowana, gdyż ja z Damianem, Asią i Marcinem na przełęcz Krowiarki dojeżdżaliśmy ze Śląska, natomiast Sławek, Ania oraz Łukasz z Wisły. Żeby było ciekawiej po wejściu na Babią, ja z Anią i Damianem ruszamy do Zakopanego, natomiast Sławek z Asią i Marcinem jadą do Szczyrku a Łukasz wraca do Wisły. Generalnie historia zawiła jak losy bohaterów Mody na Sukces. Sama Babia przywitała nas idealną pogodą , zero chmur, brak wiatru i było w dodatku ciepło, jedyny minus to zalodzony szlak. Na szczycie było nieco tłoczno około 30 osób wraz z nami przywitało wschód słońca. Szybki przepak i ruszamy mocno zaspani do Zakopca, gdzie jest już ekipa z Poznania.
Na bazie dzielimy się na dwa zespoły Damian z Anią wyruszają do Wielkiej Śpiworowej, ja z Pauliną idziemy na jaskiniowy spacer doliną Kościeliską, zwiedzamy m.in. jaskinię Raptawicką, Obłazkową oraz Mylną. Wieczorem ruszamy na narty na stok w Witowie, śniegu (oczywiście sztucznego) sporo podobnie jak i ludzi. Pomimo dużych obaw nie zabiłem się , ani żadnego innego narciarza. Sukces ten z pewnością jest zasługą moich instruktorów narciarstwa. W niedzielę Ania z Damianem idą do pięknej niedalekiej jaskini, którą można pokonać bez sprzętu, Paulina zwiedza wraz z kursem jaskinie Śpiących Rycerzy, ja natomiast eksploruje Wielką Śpiworową. Wieczorem wszyscy wybraliśmy się do term w Szaflarach. Korki na drogach + mało atrakcji + dzikie tłumy = porażka, krótko mówiąc zdecydowanie nie polecamy tego miejsca. W sylwestra budzimy się o nieludzkiej porze, aby wejść na Krywań. Prawie dwie godziny dojazdu i jesteśmy na miejscu, podchodzimy zielonym szlakiem z Trzech Źródeł. Śniegu więcej niż po polskiej stronie, szlak okazał się przetarty dzięki czemu nie mieliśmy problemów z orientacją. Od wysokości około 1600 m n.p.m. podchodzimy w gęstej mgle na szczęście wychodzimy ponad poziom chmur jeszcze przed przełęczą. Na szczycie widoczność idealna, zero ludzi po prostu genialnie. W drodze powrotnej udaje się nam trafić na otwartą jeszcze restauracje i zjeść zasłużony obiad. Nowy rok witamy przy wylocie doliny Kościeliskiej. Ze względu na obawę przed gigantycznymi korkami wracamy na Śląsk z samego rana (czytaj jak tylko się obudziliśmy:))
Beskid Śl. - nocny rajd sylwestrowo - noworoczny na skiturach
Zabawa przednia. Z Wisły Nowej Osady podchodzimy zielonym szlakiem generalnie wzdłuż pustej nartostrady na szczyt Grapy - 711 m.n.p. (w zasadzie tylko tu jest śnieg). Na sam wierzchołek nie ma szlaku, śniegu zresztą też brakło. Kryjemy więc narty pod liśćmi i na szczyt wychodzimy na lekko. Góra porośnięta bukami ale niezła widoczność na sąsiednie wzniesienia. Potem tylko krótki zbieg do nart i piękny zjazd po przygotowanej przez ratrak "specjalnie dla nas" nartostradzie. Przy pustym bufecie na stoku witamy rok 2013 (w dole rozbrzmiewa ognista feeria) a w chwilę później mkniemy w dół do auta. Jeszcze przed świtem jesteśmy w domu. Tu kilka zdjęć: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2012%2FStaryRok